ks. Franciszek Blachnicki fot. oaza.przemyska.pl

Dr R. Derewenda: Kiedy ks. Franciszek Blachnicki zmarł w 1987 roku, nic nie wskazywało na to, żeby był w takim stanie zdrowotnym, że miałby umrzeć. Jego śmierć była nagła

W przypadku ks. Franciszka Blachnickiego przyłożono się w taki sposób, by wszystko wyglądało na śmierć z przyczyn naturalnych. Wcześniej rozpowszechniano informacje, że ksiądz Blachnicki jest coraz słabszy, iż jest schorowany. W ten sposób przygotowywano grunt (…). Kiedy ksiądz Franciszek zmarł w 1987 roku, nic nie wskazywało na to, żeby był w takim stanie zdrowotnym, że miałby umrzeć. Jego śmierć była nagła – mówił dr Robert Derewenda, dyrektor oddziału IPN w Lublinie, w sobotnich „Aktualnościach dnia” na antenie Radia Maryja.

Instytut Pamięci Narodowej poinformował w połowie marca bieżącego roku o tym, że śmierć ks. Franciszka Blachnickiego nastąpiła na skutek zabójstwa, a dokładnie otrucia [czytaj więcej].

– Ta informacja jest przełomowa i ma znaczenie nie tylko dla nas, którzy wiemy, że ks. Franciszek Blachnicki – jak wszystko na to wskazuje – oddał życie za wiarę. Ta informacja zapewne była szokiem także dla tych spośród PRL-owskiej agentury, którzy jeszcze żyją, a którzy albo mogli doprowadzić do śmierci księdza Franciszka Blachnickiego, albo brali udział w całym procederze, który doprowadził do jego śmierci. Wśród drugiej strony musiało to wzbudzić sensację, dlatego że do zbrodni doprowadzono w zupełnie inny sposób, niż gdy zamordowano księdza Jerzego Popiełuszkę – wskazał dr Robert Derewenda.

Dyrektor oddziału IPN w Lublinie zauważył, że komunistyczny mord na księdzu Jerzym Popiełuszce był pewnym doświadczeniem dla komunistów. Wszystko zmierzało do tego, iż następne mordy polityczne należało dokonywać tak, by nie wywołały one oddźwięku społecznego.

– W przypadku ks. Franciszka Blachnickiego przyłożono się w taki sposób, by wszystko wyglądało na śmierć z przyczyn naturalnych. Wcześniej rozpowszechniano informacje, że ks. Blachnicki jest coraz słabszy, iż jest schorowany. W ten sposób przygotowywano grunt. Należy zauważyć, że do 1985 roku mieliśmy bardzo silną nagonkę w PRL-owskiej prasie przeciwko księdzu Blachnickiemu (…). Oczerniano ks. Franciszka i pisano, że to jakiś politykier w sutannie, iż zajmuje się polityką. Mówiono o nim najróżniejsze rzeczy, a nawet nazywano go „pasterzem kontrrewolucji” (…) czy „polskim ajatollahem” – powiedział gość Radia Maryja.

Medialna nagonka na ks. Franciszka Blachnickiego skończyła się w połowie lat 80. ubiegłego wieku.

– Wiele wskazuje na to, że to mógł być moment zwrotny, kiedy na najwyższych szczeblach PRL już zapadły decyzje, że ks. Blachnicki zostanie zamordowany. Nie było już potrzeby ataku medialnego (…). Kiedy ksiądz Franciszek zmarł w 1987 roku, nic nie wskazywało na to, żeby był w takim stanie zdrowotnym, że miałby umrzeć. Jego śmierć była nagła – oznajmił gość „Aktualności dnia”.

Kolejne kłamstwo w sprawie ks. Franciszka Blachnickiego dotyczyło jego rzekomego bankructwa.

– Dwa lata temu dotarłem do dokumentów, w których pozostały zapisy o tym, że ks. Blachnicki mógł liczyć na wsparcie, a drukarnia, którą założył w RFN, otrzymywała nieustanne wpływy, które przewyższały jej utrzymanie o kilkanaście tysięcy marek miesięcznie. Ks. Blachnicki jeszcze niecałe dwa miesiące przed śmiercią wskazywał, iż finansowo jest tak źle, jak jeszcze nigdy nie było. Tymczasem moje podsumowanie, które zrobiłem na podstawie dokumentów, które się zachowywały, wskazuje na to, że nieustannie ks. Blachnicki mógł liczyć na zamówienia do drukarni. Ponadto miał obiecany kontrakt na 2 mln dolarów na druk kolejnych materiałów (…). Wiele wskazuje na to, że te pieniądze były defraudowane, a ks. Blachnicki w ogóle nie wiedział, iż takie pieniądze wpływają, bowiem konto, na które wpływały te środki, było obsługiwane przez dwie osoby. Jedną z nich był ks. Franciszek Blachnicki, a drugą był agent komunistycznych służb, czyli Jolanta Gontarczyk, która jest teraz znana jako Jolanta Lange – powiedział dr Robert Derewenda.

Ks. Franciszek Blachnicki na kilka tygodni przed śmiercią został ostrzeżony przez Andrzeja Wirgę o tym, że Jolanta i Andrzej Gontarczyk są groźnymi agentami komunistycznych służb.

– Na krótko po rozmowie z Andrzejem i Jolantą Gontarczykami, a więc niewiele przed swoją śmiercią, ks. Franciszek Blachnicki miał powiedzieć do swoich współpracownic, że to Gontarczykowie wykończyli wydawnictwo „Maximilianum”. Te słowa zapamiętano przez lata. Cóż mogły znaczyć te słowa? Jak Gontarczykowie mogli wykończyć wydawnictwo? Tam cały czas był problem z maszynami, tak więc prawdopodobnie Andrzej Gontarczyk już tam podejmował dywersję. Z drugiej strony Jolanta Gontarczyk, która obsługiwała konto wydawnictwa, być może była odpowiedzialna za defraudację sum, które wpływały – mówił dyrektor.

Tymczasem kilka dni temu przestrzeń medialną obiegła informacja o tym, że Jolanta Lange uciekła z Polski.

– Pani Jolanta Lange nie tylko była groźnym agentem w tamtym okresie (…), ale potem działała przeciwko Polsce, będąc na emigracji. Tymczasem pani Jolanta Lange odnalazła się w III Rzeczypospolitej, bo najpierw pracowała w rządzie SLD w resorcie spraw wewnętrznych i administracji, gdzie została rozpoznana przez tych, którzy ją pamiętali jeszcze z Carlsbergu. Wtedy wybucha skandal, że groźny agent PRL-owskich służb pracuje w MSWiA. Pani Jolanta „ginie” wówczas na jakiś czas z przestrzeni publicznej, ale kilka lat temu odnalazła się u boku prezydenta Warszawy, Rafała Trzaskowskiego, za publiczne pieniądze prowadząc działania mające na celu podnoszenie kwestii równości czy poszanowania (…). Można powiedzieć, że sprawę uznano za zakończoną, a to iż Jolanta Lange działała przeciwko Polsce, nie ma żadnego znaczenia, a dzisiaj może prowadzić publiczną działalność za publiczne pieniądze. Tymczasem informacja o tym, że ks. Franciszek Blachnicki został zamordowany, na tyle ją uderzyła, że znowu zniknęła z przestrzeni publicznej – podsumował dr Robert Derewenda.

Całą audycję „Aktualności dnia” z udziałem dr. Roberta Derewendy można odsłuchać [tutaj].

radiomaryja.pl

drukuj
Tagi: ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl