fot. PAP/Ireneusz Radkiewicz

Dr L. Pietrzak: W trakcie śledztwa dot. śmierci prezesa NIK z 1991 r. zaczęły dziać się dziwne rzeczy, które z perspektywy czasu układają się w logiczny ciąg zdarzeń

W 1991 r. służbowa lancia prezesa Najwyższej Izby Kontroli nieoczekiwanie zderzyła się z jadącym z naprzeciwka bmw. Zginęli prof. Walerian Pańko oraz szef Biura Informacyjnego Kancelarii Sejmu, Janusz Zaporowski. Było to w przeddzień zapowiedzianego ogłoszenia wyników kontroli w Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Gdy ruszyło śledztwo w sprawie wypadku, zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Zlekceważono m.in. fakt, że przed wypadkiem z szafy pancernej prezesa NIK zniknęły dokumenty dotyczące najważniejszych gospodarczych afer. Z perspektywy czasu wszystko wydaje się układać w logiczny ciąg zdarzeń – powiedział dr Leszek Pietrzak, historyk, w felietonie z cyklu „Myśląc Ojczyzna” na antenie Radia Maryja.

23 maja 1991 roku prof. Walerian Pańko objął stanowisko prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Przejął on urząd po zdymisjonowanym gen. Tadeuszu Hupałowskim. Był to pierwszy wybrany demokratycznie szef tejże instytucji.

Nową rolę traktował jako kolejną misję, być może nawet najważniejszą w całej karierze. Pańko dobrze wiedział, że spada na niego ogromny ciężar trudnych spraw, z jakimi będzie musiał się teraz zmierzyć. Był to czas przemian, które miały wprowadzić w naszym kraju zasady demokracji i wolnego rynku. Dynamiczną rzeczywistość tamtego czasu co chwilę przerywały głośne upadki kolejnych państwowych przedsiębiorstw, prywatyzacyjne skandale i gospodarcze afery. W ich tle widać było pączkujące z niczego spółki i rosnące w oczach fortuny nowych oligarchów – zarysował tło tamtych wydarzeń dr Leszek Pietrzak.

Historyk powiedział, że „już na pierwszy rzut oka można było odnieść wrażenie, że nikt nad tym nie panuje, a wszystko sterowane jest rękami niewidzialnych demiurgów polskiej transformacji”.

– Pańko wierzył, że podoła zadaniu. Głębokie poczucie misji szybko jednak zderzyło się z brutalną rzeczywistością. Kolejne raporty z kontroli przyprawiały go o zawrót głowy. Nigdy nie sądził, że polskie państwo może być aż tak chore. Prawdziwy szok spowodowała sprawa Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, który miał zajmować się spłatą polskiego zadłużenia zagranicą – opowiadał felietonista.

Realizacja zadania powierzonego FOZZ-owi miała polegać na skupowaniu polskich zobowiązań finansowych za ułamek ich rzeczywistej wartości. Okazało się jednak, że środki Funduszu w rzeczywistości trafiały jako pożyczki i kredyty na konta osób prywatnych oraz firm.

– Na ślady tego procederu trafił Michał Falzmann, młody inspektor NIK, który szacował, że straty Skarbu Państwa z tego tytułu mogą sięgać nawet miliardów dolarów. (…) W maju 1991 r. szef NIK podpisał Falzmannowi upoważnienie do przeprowadzenie kontroli w Narodowym Banku Polskim. (…) W rezultacie wokół NIK zrobiło się wielkie zamieszanie. Do Pańki dzwonili ministrowie, prezesi, a nawet wysocy oficerowie wojskowego wywiadu – mówił.

W czerwcu 1991 r. doszło do spotkania prezesa oraz członków NIK z premierem Janem Krzysztofem Bieleckim oraz wicepremierem Leszkiem Balcerowiczem.

– Prezes nie otrzymał ze strony rządu wsparcia. Miesiąc po spotkaniu Falzmann skierował do NBP oficjalne pismo, w którym prosił o udostępnienie informacji o obrotach i stanach środków pieniężnych należących do FOZZ. Dzień później Falzmann źle się poczuł i trafił do szpitala, gdzie zmarł następnego dnia. Jako przyczynę zgonu podano rozwlekły zawał serca – przypomniał historyk.

Śmierć Michała Falzmanna zapoczątkowała serię tajemniczych zgonów. 7 października 1991 r. służbowa lancia prezesa NIK wyruszyła z Warszawy do Katowic. Gdy samochód zbliżał się do Słostowic, nieoczekiwanie zderzył się z jadącym z naprzeciwka bmw.

– Siła uderzenia była tak duża, że lancia rozpadła się na dwie części. Zginęli prof. Walerian Pańko oraz szef Biura Informacyjnego Kancelarii Sejmu, Janusz Zaporowski. Było to w przeddzień zapowiedzianego przez szefa NIK ogłoszenia wyników kontroli w FOZZ. Gdy ruszyło śledztwo w sprawie wypadku, zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Okazało się bowiem, że niedokładnie dokonano oględzin miejsca wypadku i nie zabezpieczono wielu dowodów. Nie uwzględniono również wielu ważnych świadków, w tym żony prof. Pańki, która jechała autem i mówiła o wybuchu pod maską samochodu – powiedział dr Leszek Pietrzak.

– Zlekceważono także fakt, że przed wypadkiem z szafy pancernej prezesa NIK zniknęły dokumenty dotyczące najważniejszych gospodarczych afer, na ślady których natrafili kontrolerzy NIK – dodał.

Epilog sprawy wypadku prof. Pańki miał miejsce w kolejnych latach – kontynuował autor felietonu.

– Dwóch policjantów, którzy jako pierwsi przybyli na miejsce zdarzenia, utonęło na rybach w miejscu, w którym trudno byłoby to zrobić. Z perspektywy czasu wszystko wydaje się układać w logiczny ciąg zdarzeń. A te zaczęły się wówczas, gdy prof. Walerian Pańko został szefem NIK, a jego ludzie byli już na tropie afery w FOZZ – zakończył historyk.

Cały felieton autorstwa dr. Leszka Pietrzaka dostępny jest do odsłuchania [w tym miejscu].

radiomaryja.pl

drukuj
Tagi: ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl