Dr D. Kucharski: Wystarczyło po prostu być Polakiem, aby popaść w niełaskę władz sowieckich
Nie trzeba było być ziemianinem, nie trzeba było być profesorem uczelni czy urzędnikiem, wystarczyło po prostu być Polakiem. To był nieraz czynnik wystarczający do tego, aby można było popaść w niełaskę władz sowieckich – mówił w poniedziałkowych „Aktualnościach dnia” na antenie Radia Maryja dr Dariusz Kucharski, historyk, opowiadając o pierwszej masowej zsyłce Polaków na Sybir z okazji 85. rocznicy tej sowieckiej zbrodni.
10 lutego 2025 r. obchodzimy [85. rocznicę pierwszej masowej deportacji Polaków na Sybir przeprowadzanej przez NKWD].
– To była deportacja skierowana ewidentnie na tzw. bardzo silnie związany – jak to Sowieci mówili – element polski. Tu chodziło o pracowników administracyjnych Rzeczpospolitej Polskiej (…), służbę leśną, która była bardzo mocno związana z państwem polskim (chodziło o Lasy Państwowe, ale też i pracowników prywatnych terytoriów leśnych), jak również osadników wojskowych, rodziny wojskowe, policjantów i całe grupy urzędnicze. To było uderzenie w tę część Polaków, którą (Sowieci – radiomaryja.pl) sobie jako pierwszą wybrali – wyjaśnił dr Dariusz Kucharski.
Sam przebieg zsyłki był nieludzki. Deportowani Polacy byli wyciągani z domów w środku nocy. Na spakowanie się dawano im maksymalnie pół godziny. Następnie przeganiano ich na miejsca zbiórki, po czym sprawdzano ich i umieszczano w bydlęcych wagonach. Warto podkreślić, że luty 1940 r. był bardzo mroźny.
– Umieralność była niezwykle wysoka w tych wagonach bez względu na wiek – od osób starszych (…) do niemowlaków. W tych wagonach rodziły się też nowe dzieci. To niestety zwiększało tragedię całej sytuacji, bo warunki socjalne, bytowe na czas przewozu były tragiczne. Pociągi się nie zatrzymywały. Mówi się, że linie przewozowe po prostu były usłane szczątkami ludzi. (…) Nie było czasu na to, żeby jakoś sanitarnie się oczyścić w tych wagonach, tylko po prostu (…) Sowieci, enkawudziści wyrzucali szczątki ludzkie. Proszę sobie wyobrazić, jaka była tragedia tych ludzi – mówił historyk.
Umieralność była wysoka także po wysiadce z pociągów. Zesłańców zmuszano często do forsownego marszu przez syberyjską tajgę lub zostawiano pośrodku kazachskiego stepu, gdzie nie było dosłownie niczego.
Czasami deportowani z roku 1940 trafiali w miejsce, gdzie przebywali Polacy z poprzednich zsyłek z lat 1937-1938, dzięki czemu mogli liczyć na pomoc rodaków. W obliczu walki o przetrwanie Polacy pomagali też przedstawicielom innych nacji, z którymi dzielili zesłanie.
– Nie było tu zemsty nawet na rodowitych Rosjanach, których też tam zesłano. Podnoszę to jako bardzo ważny czynnik moralny, że nie było zemsty za to, że ktoś jest Rosjaninem. Po prostu ci ludzie – nawet w tych ekstremalnych warunkach – podchodzili bardzo po ludzku, bardzo po chrześcijańsku, katolicku do współbraci, mimo że byli z innych narodów. Nawet z tych, które ich niestety doprowadziły do takiego stanu – podkreślił gość „Aktualności dnia”.
Rozmówca Radia Maryja zwrócił uwagę, że Sowieci prześladowali Polaków tylko za to, że byli Polakami.
– Nie trzeba było być ziemianinem, nie trzeba było być profesorem uczelni czy urzędnikiem, wystarczyło po prostu być Polakiem. To był nieraz czynnik wystarczający do tego, aby można było popaść w niełaskę władz sowieckich. Niestety czynnik ukraiński, żydowski po wejściu Sowietów jeszcze się zwielokrotnił przeciwko ludności polskiej, bo niestety – co dla mnie osobiście jako historyka jest wielce niezrozumiałe – (…) kultywowanie nienawiści przeciwko Polakom, którą umiejętnie podgrzewali Sowieci, a później Niemcy (…), dawało negatywne efekty, ponieważ, jak wiemy, były donosy i akcje różnych grup tworzonych ad hoc, band, które napadały na Polaków w różnych sytuacjach, nawet kończące się często mordami, o czym wiemy z historii – zwrócił uwagę dr Dariusz Kucharski.
85. rocznicę pierwszej masowej zsyłki Polaków na Sybir [upamiętniono 10 lutego w Warszawie].
Całość rozmowy z dr. Dariuszem Kucharskim jest dostępna [tutaj].
radiomaryja.pl