Czworaczki z in vitro wciąż walczą o życie
Czworaczki z in vitro, które urodziła 65-letnia Niemka, cały czas przebywają w inkubatorach. Dzieci przyszły na świat po zaledwie 26 tygodniach ciąży.
Lekarze nie wypowiadają się na temat stanu ich zdrowia – poinformowała rzeczniczka niemieckiej telewizji RTL. Trzech chłopców i dziewczynka urodzili się we wtorek w berlińskim szpitalu po cesarskim cięciu.
Jak informuje niemiecka telewizja, z powodu wcześniactwa dzieci nie są w pełni rozwinięte, mają jednak duże szanse na przeżycie. Waga noworodków wynosiła w momencie narodzin od 655 do 960 gramów.
Proceder in vitro staje się brutalnym biznesem pozbawionym troski o poczęte życie – podkreśla ks. prof. Paweł Bortkiewicz, bioetyk. Naznaczony jest egoizmem i udowadnianiem możliwości technicznych – dodaje.
– Te granice możliwości technicznych, nie waham się tego powiedzieć, urągają poczuciu przyzwoitości. Tutaj nie chodzi bowiem ani o poczęcie nowego życia, ani o zwiększanie ilości populacji, jak to próbował mawiać także w kontekście polskich dyskusji politycznych pan Bronisław Komorowski. Tutaj chodzi po prostu o zaspokajanie egoistycznych pragnień czy też ukazanie pewnych możliwości technicznych, jakie są człowiekowi dostępne, a jakie nie liczą się – raz jeszcze powtarzam – z elementarnym poczuciem przyzwoitości. Warto jednocześnie w kontekście tego przykładu zwrócić uwagę na drugie, bardzo charakterystyczne zjawisko związane z in vitro. Chodzi o przemysł i turystykę medyczną związaną z tym procederem – tłumaczy ks. prof. Paweł Bortkiewicz.
65-letnia Niemka poddała się metodzie sztucznego zapłodnienia in vitro na Ukrainie. W ten sposób stała się matką łącznie 17 dzieci. Ma także siedmioro wnucząt.
RIRM