Czechy: do 30 zrzutów wody na godzinę wykonuje polski śmigłowiec gaszący pożar lasu
Zdaniem strażaków gaszących pożar w Parku Narodowym Czeska Szwajcaria, w środę ogień nie rozprzestrzenia się równie szybko jak wcześniej, co jest m.in. zasługą śmigłowców wykorzystywanych do walki z żywiołem. W rejonie działa 7 śmigłowców: 5 czeskich i po jednym ze Słowacji i Polski.
„Śmigłowce zabierają do podwieszonego pojemnika po 3 tys. litrów wody. Nabranie wody, dolot na miejsce i zrzut wody na skupiska ognia zajmuje około dwóch minut. Jeżeli mamy takie bardzo pojedyncze ogniska, które trzeba zgasić, to potrzebujemy więcej precyzji, dlatego trwa to trochę dłużej” – mówi brygadier uczestniczący w akcji, Tomasz Traciłowski.
Załogi śmigłowców pobierają wodę bezpośrednio z Łaby, która od zachodu ogranicza park Czeska Szwajcaria.
Polska załoga współpracuje w jednym sektorze z dwiema maszynami czeskiej armii. Gaszą pożar tam, gdzie strażacy nie mogą dostać się pieszo. Tomasz Traciłowski dodał, że specyfiką pożarów lasów jest konieczność wylewania wody w tych samych miejscach.
„Mamy tutaj ściany skalne wysokości kilkunastu, kilkudziesięciu metrów i drzewa pomiędzy tymi skałami, a między tym są jeszcze ludzkie domostwa”
– opisał widok ze śmigłowca.
Polski strażak porównał pożar w Czechach do zeszłorocznej akcji gaśniczej, w której uczestniczył w Grecji.
„Tam jest inna specyfika drzew, natomiast bardzo podobny jest kierunki rozwoju pożaru, bardzo podobny jest obszar, który można zobaczyć z pokładu śmigłowca” – podkreślił.
Dodał, że w jego odczuciu to smutne, że pożary, które były domeną krajów południowych, teraz są powszechne w naszej części kontynentu.
PAP