Czasy pokoju?

Nieprzypadkowo od Światowego Dnia Pokoju zaczynamy każdy nowy rok. Jeżeli kolejni Papieże nie mylą się w rozpoznaniu „ducha czasów”, to z pewnością żyjemy w epoce jakiegoś ogromnego zagrożenia światowego pokoju, skoro trzeba o nim myśleć już od pierwszego dnia roku.

Nawet atak na World Trade Center i ogłoszenie przez prezydenta George’a W. Busha wybuchu światowej „wojny z terroryzmem” chyba jednak nie przekonały zawsze rozradowanych polityków, rozrywkowo nastawionych mediów i ich konsumentów, iż żyjemy na światowym placu boju i każdej nocy może nas zbudzić atak lotniczy. Nie lękamy się światowej wojny pomimo gigantycznej rzezi nienarodzonych, co świadczy, że współczesnego człowieka stać także na każdą inną zbrodnię. Nawet niedawne dwie wojny światowe nie mącą radości z czasów pokoju, chociaż jeszcze nie dokonaliśmy jakiejś pozytywnej mentalnej rewolucji na skalę globalną i nie zapłaciliśmy rachunków zarówno za nazizm, jak i totalitarny komunizm. Nawet Naród najbardziej zasłużony dla obalenia totalitaryzmu komunistycznego nie ma dzisiaj żadnych skrupułów, aby podkarmiać ekonomicznie ostatni wielki bastion tego totalitaryzmu, którym jest Chińska Republika Ludowa. Ze zdziwieniem patrzę na „solidarnościowych” weteranów, którzy nie widzą problemu w robieniu gigantycznych tzw. interesów z ChRL, wyraźnie wzmacniających nie tylko ekonomicznie, ale także militarnie tamtejszy totalitarny reżim. Czyżbyśmy mniemali, że ludzki świat nie różni się istotnie od świata zwierząt? Jeśli syty tygrys idzie zawsze spać, to nieuporządkowanych ludzkich pożądliwości ich zaspokajanie nie jest w stanie zaspokoić, ale jeszcze bardziej je rozpala.

Narodzenie Chrystusa dokonało się także w epoce długoletniego pozornego pokoju, określanej nawet jako „pokój Augusta”. Już wtedy powinien być widoczny początek agonii starożytnego świata, któremu zaczął wypadać z rąk dar cywilizacji helleńskiej, przekazany wtedy nade wszystko Rzymianom. Czasy cesarza Augusta to przecież niebywałych rozmiarów gra politycznych pozorów – zamiast realizacji helleńskiego ideału troski o realne dobro wspólne – dzięki którym zmarł on wprawdzie we własnym łóżku ze starości, ale negatywnie wstrząsnął dziejami ludzkości. Nic im tak nie szkodzi jak mętna woda, zatęchłe powietrze, nieustanny uśmiech na każdą okazję, czyli sytuacje uniemożliwiające trafne rozeznanie dobra i zła. Takie były jednak czasy Augusta. W stosunku do Rzymian udawał on tylko „pierwszego w Senacie”, a nie dyktatora, a w stosunku do Żydów, chociaż gwarantował im wszelaką swobodę, to jednak promował taką kreaturę jak Herod Wielki, doskonale się jednak orientując w „kompetencjach” owego „sprzymierzonego króla i przyjaciela narodu rzymskiego”, jak tytułował go Senat rzymski. August określił te „zalety” Heroda, twierdząc, że wolałby być w jego domu „świnią niż synem”. Trafność tego wyboru potwierdza opis krwawych konfliktów w rodzinie Heroda, pozostawiony nam przez Józefa Flawiusza, żydowskiego historyka z I wieku po Chrystusie. Także ewangeliczny opis św. Mateusza o rzezi dzieci w Betlejem świadczy o tym, że tylko świnie mogły być bezpieczne za panowania Heroda Wielkiego. Król jednak bardzo dbał o dobre wrażenie swoich poddanych, czemu służyła wspaniała przebudowa świątyni w Jerozolimie.

Ta troska Rzymu tylko o pozory, a nie o prawdę, zaciążyła na całych dalszych dziejach także narodu żydowskiego, czego kulminacyjnym punktem było zniszczenie Jerozolimy przez Rzymian i wygnanie Żydów z Palestyny. Historycy wprawdzie różnią się dzisiaj opiniami, jak doszło do zaognienia tego dziejowego konfliktu Rzymian (a naprawdę Greków!; por. P. Johnson, Historia Żydów, s. 126 nn.) z Żydami (stanowiącymi dziesięć procent ludności cesarstwa rzymskiego), ale można się domyślać, że każdemu uczciwemu Żydowi musiała niezwykle ubliżać narzucana mu przez Rzymian władza w porównaniu do takiego świetlanego wzoru władcy jak król Dawid.

Ale i sam cezar August do końca życia prowadził się jak wieprz (używając języka Ksenofontowego Sokratesa), co nie służyło sprawie realnego światowego pokoju. Według „Żywotów dwunastu cezarów” Swetoniusza, „że August cudzołóstwa popełniał, nawet przyjaciele nie zaprzeczają (…); że do wyszukiwania sobie kochanek używał pośrednictwa przyjaciół, którzy jakoby obnażali matki rodzin oraz młode panny, dokładnie je oglądając ze wszystkich stron, jak gdyby na targu u handlarza niewolników, Toraniusza.(…) Fizycznej skłonności do kobiet nie poniechał. Czy mogły być zatem skuteczne głośne plany Augusta umocnienia rzymskiej rodziny, zwalczania rozwodów i rozwiązłości za pomocą tworzonych praw? Pocztą pantoflową poddani pewnie „esemesowali” sobie o rozwiązłości autora tych szlachetnych pomysłów, co nie zachęcało do ich naśladowania.

Wydaje się, iż najbardziej wymownym znakiem pilnego dzisiaj obowiązku zabiegania o pokój światowy jest nasza współczesna nieprzejrzystość. W biały dzień, bez rumieńców, mamy dzisiaj do czynienia z zacieraniem różnicy pomiędzy prawami człowieka a bezprawiem (np. tzw. małżeństwami homoseksualnymi, aborcją czy in vitro), dobrem i złem, państwami totalitarnymi a prawdziwą demokracją. Nie wróży to nic innego, jak tylko wojnę.


Marek Czachorowski

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl