Atak rakietowy we Lwowie
Rosja przeprowadziła atak rakietowy we Lwowie. Zginęło siedem osób, a jedenaście zostało rannych.
Mieszkańcy Lwowa żyją w ciągłym strachu. Dziś Rosjanie dokonali kolejnego ataku na to położone zaledwie 70 km od polskiej granicy miasto.
– Boimy się. Nie wiemy, co będzie nas dalej czekało – podkreślił ks. Mariusz Krawiec, przełożony Zgromadzenia Paulistów we Lwowie.
Osoby, które zginęły dziś w wyniku rosyjskiego ostrzału na Lwów, to pierwsze ofiary śmiertelne w tym mieście od czasu, gdy Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę.
– Miały miejsce trzy trafienia w magazyny, które nie są obecnie wykorzystywane przez wojsko oraz jedno trafienie w stację obsługi samochodów. Zginęło siedem osób, według wstępnych danych 11 zostało rannych – powiedział Maksym Kozycki, szef obwodu lwowskiego.
Mer Lwowa zaapelował do wszystkich mieszkańców, aby kiedy słyszą syreny chowali się do schronów.
– To, co widzimy dzisiaj na Ukrainie, to ludobójstwo, którego agresor dokonuje celowo, zabijając cywilów. Siedmiu cywilów miało plany na życie, dziś ich życie się skończyło – powiedział Andrij Sadowy.
Rosja prowadzi także nasiloną ofensywę w Donbasie. W wielu miejscach dochodzi do zbrodni wojennych. W Kreminnej w obwodzie ługańskim armia Putina zabiła czterech cywilów. Próbowali oni wydostać się samochodem z opanowanego przez Rosjan miasta. Katastrofalna sytuacja panuje w Mariupolu. Około 27 tys. osób może być przetrzymywanych w obozach filtracyjnych, utworzonych przez Rosjan. Co najmniej cztery z nich działają w Mariupolu. Ukraina wzywa Rosję do utworzenia korytarza humanitarnego.
– Nie mieliśmy w ostatnich tygodniach kontaktu z rosyjskimi dyplomatami na szczeblu Ministerstw Spraw Zagranicznych. Jedynym poziomem kontaktu jest zespół negocjacyjny, który składa się z przedstawicieli różnych instytucji i parlamentarzystów. Kontynuują oni konsultacje eksperckie, ale na wysokim szczeblu negocjacje nie toczą się po Buczy. Szczególnie trudno było kontynuować rozmowy z Rosjanami. Jak powiedział nasz prezydent, Mariupol może stać się „czerwoną linią” – akcentował Dmytro Kułeba, minister spraw zagranicznych Ukrainy.
Dmytro Kułeba podkreślał, że rosyjska armia chce za wszelką cenę zmieść to miasto z powierzchni ziemi. O tym, że Rosja spowodowała w Mariupolu jedną z największych katastrof humanitarnych mówił także przebywający w areszcie ukraiński, prorosyjski polityk Wiktor Medwedczuk. Przyjaciel prezydenta Rosji Władimira Putina apeluje, by wymienić go na obrońców Mariupola.
– Ja, Miedwiedczuk Wiktor Władimirowicz, zwracam się do prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina i prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego z prośbą o wymienienie mnie przez stronę ukraińską na obrońców Mariupola i mieszkańców, którzy znajdują się tam i nie mają możliwości bezpiecznej ewakuacji przez korytarze humanitarne – powiedział w nagraniu opublikowanym przez stronę ukraińską prorosyjski polityk ukraiński.
Strona ukraińska wątpi jednak, że Rosja zdecyduje się na taką wymianę. Władimir Putin jest nieustępliwy w swoich działaniach. Włodarz Kremla bagatelizuje także straty gospodarcze jakie ponosi jego kraj w związku z wojną na Ukrainie. Ekonomiści już teraz podkreślają, że rosyjska gospodarka jest na skraju największej zapaści od 28 lat. Pracę może stracić aż 200 tysięcy Rosjan. To efekt sankcji i wycofania się zachodniego biznesu. Tymczasem Władimir Putin kpi sobie z krajów Zachodu twierdząc, że sankcje uderzają w ich gospodarki.
– Sankcje strzeliły bramkę swoim inicjatorom. Mam na myśli rosnącą inflację, bezrobocie i pogorszenie dynamiki gospodarczej w Stanach Zjednoczonych i Europie. Spadek poziomu życia Europejczyków i dewaluacja ich oszczędności. […] Rosja wytrzymała bezprecedensową presję. Sytuacja się stabilizuje. Kurs rubla powrócił do poziomu z początku lutego i jest wspierany przez mocny bilans płatniczy – oznajmił prezydent Rosji.
Tymczasem Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wezwał w poniedziałek UE do zaostrzenia sankcji.
TV Trwam News