A. Paluch: Nowy projekt ustawy wiatrakowej to posunięcie się za daleko
Obecny projekt ustawy wiatrakowej jest liberalizacją, która posuwa się za daleko. Z Niemiec napływają informacje o demontowaniu farm wiatrowych. Teraz całe te mocno wyeksploatowane urządzenia przywędrują do Polski. To rzecz, której należy się bać. Celów politycznych nie można osiągać po trupach. USA wycofały się ze wszystkich ustaleń porozumienia paryskiego, a Donald Trump mówi o korzystaniu z surowców kopalnych. To powinno dać do myślenia – zaznaczyła poseł Anna Paluch z Prawa i Sprawiedliwości, członek sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, na antenie Radia Maryja we wtorkowej audycji „Aktualności dnia”.
Rada Ministrów zapoznała się z projektem nowelizacji ustawy wiatrakowej i kierunkowo go przyjęła. Oficjalne potwierdzenie nastąpi w trybie obiegowym do piątku – przekazał po wtorkowym posiedzeniu rządu wicepremier, szef Ministerstwa Obrony Narodowej, Władysław Kosiniak-Kamysz. Projekt ma trafić do Sejmu przed kolejnym posiedzeniem.
– Kiedy zaczynaliśmy swoje rządy, w Polsce funkcjonowało 502 komitety protestacyjne sprzeciwiające się energetyce wiatrowej, która rozwijała się bez względu na sytuację mieszkańców. Raport Najwyższej Izby Kontroli pokazywał wtedy, że jedna trzecia instalacji wiatrowych powstaje na gruntach należących do gminnych notabli. Było wiele nieprawidłowości – przypomniała poseł Anna Paluch.
Rząd pcha wiatraki pod okna ludzi – 500 m od domów. Nikogo nie obchodzi, że mieszkańcy tego nie chcą. Dla ekipy Tuska liczy się tylko usługiwanie niemieckim interesom, kosztem Polaków! pic.twitter.com/jHwtMnMq88
— Bartosz Kownacki (@KownackiBartosz) March 18, 2025
Zjednoczona Prawica wprowadziła wtedy ograniczenia. W ustawie została zapisana m.in. zasada 10H, która – jak wyjaśniła polityk – zastrzegała, że elektrownie wiatrowe mogą powstawać w odległości równej dziesięciokrotności wysokości elektrowni od zabudowań. W 2023 roku prawo zostało zliberalizowane i minimalna odległość wynosiła 700 metrów od zabudowań. W zapisach ustawy widniało także wymaganie, aby lokalizacja elektrowni wiatrowej następowała wyłącznie w oparciu o zmianę miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.
– Procedura ta gwarantuje respektowanie interesów zainteresowanych stron. (…) Obecny projekt jest liberalizacją, która posuwa się za daleko. Mamy w nim do czynienia z rozszerzeniem zasady, gdzie będzie to już minimalnie 500 metrów od budynków mieszkalnych. (…) Ale jest też bardzo niebezpieczny zapis, że na podstawie zintegrowanego planu inwestycyjnego będzie się postanawiać o posadowieniu elektrowni wiatrowych. Odchodzimy od procedury planistycznej, w której są respektowane prawa stron postępowania, czyli sąsiadów inwestycji. Zintegrowany plan inwestycyjny będzie dużo bardziej swobodnym postępowaniem dla inwestora – wskazała poseł PiS.
– Przepis dot. ułatwienia procedury planistycznej ma pozwolić na zwiększenie obszaru dopuszczalnego pod inwestycje w rządową energetykę wiatrową o 44 procent – dodała.
Anna Paluch wyraziła swoje wątpliwości, zwracając przy tym uwagę na informacje z Niemiec, gdzie „zaczęto demontować farmy wiatrowe. Te same farmy, które miały tam stać 25 lat i tworzyć prąd. Kiedy tamtejszy rząd zlikwidował dopłaty, inwestorzy zaczęli to demontować”.
– Teraz cały ten chłam, czyli mocno wyeksploatowane urządzenia, przywędrują do Polski. To rzecz, której należy się bać. (…) Pewnych celów politycznych nie można osiągać po trupach. USA wycofały się ze wszystkich ustaleń porozumienia paryskiego, a Donald Trump mówi o korzystaniu z surowców kopalnych. To powinno dać do myślenia. Perspektywa ostatnich kilkunastu lat jasno pokazuje, że Unia Europejska staje się skansenem gospodarczym, nie tylko energetycznym. Pod ciężarem Zielonego Ładu i różnych systemów unijna gospodarka przestaje się rozwijać i pada – podkreśliła.
Pełną rozmowę z udziałem poseł Anny Paluch można odsłuchać [w tym miejscu].
radiomaryja.pl