Zadecydują lokalne społeczności

Z Waldemarem Rekściem, działaczem Towarzystwa Opieki nad Zabytkami, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler

W Działdowie zakończyła się konferencja pn.: „Ochrona zabytków architektury obronnej – teoria a praktyka”, zorganizowana przez Komisję Architektury Militarnej i Komisję Teorii Konserwatorskiej Polskiego Komitetu Narodowego ICOMOS, w której Pan uczestniczył. Czy przyniosła ona oczekiwane rezultaty?

– Konferencja ta była ze wszech miar potrzebna i w tym kontekście należy ją oceniać bardzo pozytywnie. Ale wykazała ona, że społeczność polskich konserwatorów zabytków nie jest ani merytorycznie, ani mentalnie przygotowana na zachodzące obecnie nie tylko w Polsce dynamiczne zmiany w podejściu do zabytków. Dlatego zabrakło jakichś konkretnych uzgodnień. Charakterystyczne, że tylko podczas pierwszej sesji konferencji dominowali zdecydowani doktrynerzy – przeciwnicy wszelkich odbudów i rekonstrukcji, ale narzucili oni w dużym stopniu sposób dalszych prezentacji i referatów. Dopiero drugiego dnia obrad, gdy wystąpili przedstawiciele Poznania prezentujący, i to bardzo dobitnie, historyczne uwarunkowania restytucji Zamku Królewskiego w Poznaniu, nastąpił zasadniczy przełom. Natomiast w kuluarowych rozmowach od samego początku konferencji przytłaczająca większość uczestników zdecydowanie akceptowała nawet tak kontrowersyjne dokonania, jak rekonstrukcja od fundamentów zamku w Tykocinie czy odbudowa zachowanego w szczątkowym stanie rycerskiego zamku Tropsztyn. Zresztą prezentowane materiały pokazały, że gdyby obydwa te przedsięwzięcia od początku były pilotowane przez zespoły kompetentnych specjalistów dążących do osiągnięcia jak najlepszego merytorycznie rezultatu, nie byłoby takich słusznych skądinąd kontrowersji. Bardzo wymowny był referat pokazujący życiowy dorobek zasłużonego prof. Stanisława Lorentza, który początkowo był zdeklarowanym przeciwnikiem odbudowy ruin zamkowych, ale po kilku latach zupełnie zmienił poglądy i już w okresie międzywojennym rozpoczynał całkowitą odbudowę zamku w Trokach, kończąc życiową drogę restytucją od fundamentów Zamku Królewskiego w Warszawie.

Konferencja miała położyć kres wyraźnemu chaosowi przez opracowanie wytycznych obligatoryjnych dla wszystkich konserwatorów. Dlaczego nie doszło więc na niej do jakichś konkretnych uzgodnień?

– Popełniono fundamentalny błąd, nie rozróżniając między sytuacją na obszarach przedrozbiorowych, gdzie przytłaczająca większość zamków albo w ogóle nie istnieje, albo zachowana jest w szczątkowym stanie i jest potrzeba choćby częściowego odtworzenia polskiego historycznego krajobrazu, a stanem na Ziemiach Odzyskanych, gdzie zamków są setki, natomiast należy w sposób szczególny chronić i eksponować wszelkie pomniki polskości, jak zamek na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu. Doktrynerzy operowali terminem „historyczna ruina”, sugerując opracowanie listy takich obiektów, które objęte opieką przez państwo ustawowo byłyby zachowane w formie ruiny. Tymczasem kuluarowe próby opracowania listy takich obiektów ograniczyły się do wymienienia Ostrowa Lednickiego i ruin krzyżackiego zamku w Toruniu. Wobec pozostałych obiektów nie ma żadnych merytorycznych argumentów przemawiających za ustawowym pozostawianiem ich w stanie ruiny.

Za to bardzo wymowny był podany w jednym z referatów przykład Sochaczewa, który pozostając w ruinie, w ciągu stu lat utracił aż 70 proc. oryginalnej substancji zabytkowej. Szkoda, że nikt nawet nie wspomniał, iż ostatnio runęła ściana XII-wiecznego zamku w Wielu, będącego cennym pomnikiem polskości Śląska. Krótki, ale bardzo sensowny referat przedstawił dr Mykoła Bevs z Politechniki Lwowskiej, który w konkluzji stwierdził jednoznacznie, że tylko przynajmniej częściowa odbudowa ruin do stanu zapewniającego inwestorowi możliwość użycia obiektu do celów komercyjnych, a więc stałe pozyskiwanie środków na dalsze utrzymanie obiektu, gwarantuje uratowanie oryginalnej substancji zabytkowej. Drugim bardzo istotnym błędem było przemilczenie faktu, że na obszarze przedrozbiorowym większość inicjatyw odbudowy ruin zamków nawet od fundamentów, jak to ma miejsce na przykład w Pucku, są to inicjatywy lokalnych samorządów lub powstających samorzutnie organizacji społecznych. Jest to więc potrzeba społeczna, a nie zachcianki bogatych nuworyszy, którzy wzorem XIX-wiecznych fabrykantów wolą budować sobie zupełnie nowe rezydencje według własnych upodobań. Lokalnym społecznościom chodzi nie tylko o stworzenie atrakcji przyciągającej turystów, ale przede wszystkim o uratowanie lub odtworzenie materialnych pomników historii i narodowej tożsamości.

Zabrakło też zwyczajnego podziękowania dr. Andrzejowi Sośnierzowi i jego Fundacji Zamek Chudów, która to fundacja więcej na Śląsku uczyniła dla ratowania i odtwarzania narodowego dziedzictwa niż państwowe służby konserwatorskie w tym samym czasie.

Czy podczas konferencji miały miejsce jakieś ostre polemiki?

– W zasadzie żadnych polemik nie było. Prezentowany przez dr Lewicką, opracowany przez gdyńskiego architekta, projekt wtłoczenia w zachowane mury zamku ciechanowskiego pawilonów wystawienniczych ze szkła i betonu wywołał tylko zbiorowy wybuch śmiechu. Szkoda, że zabrakło czasu na szerszą prezentację opracowanego przez zespół dr Lewickiej projektu historycznej rekonstrukcji zamku. Nie wspomniano też o zamku-pałacu w Broku, który po zamierzonym postawieniu tam przy istniejącej ruinie dużej galerii ze szkła po prostu przestanie być zamkiem. Kilkakrotnie za to padło powszechnie akceptowane stwierdzenie, że do każdego obiektu należy podchodzić indywidualnie i taki konsensus uznać można za duży sukces.

Natomiast, gdy drugiego dnia obrad podczas popołudniowej sesji wystąpili przedstawiciele Poznania, pojawiło się na sali kilka nieznanych osób bez identyfikatorów, które usiłowały zakłócać wystąpienia architektów i konserwatorów prezentujących historyczne uwarunkowania konieczności restytucji Zamku Królewskiego w Poznaniu i z wyraźnym niezadowoleniem osoby te odebrały rzęsiste oklaski, jakimi nagrodzono wystąpienia przedstawicieli Poznania.

To znaczy, że komuś bardzo zależy na tym, by w historycznym miejscu Poznania zamiast Zamku Królewskiego w jego historycznym kształcie stał bliżej nieokreślony, brzydki obiekt ze szkła i betonu?

– Niestety tak. Powiem więcej, po wieczornym przyjęciu w hotelu „Wkra” jeden z tych osobników, którzy zakłócali obrady, w stanie ograniczonej trzeźwości, zionąc odorem alkoholu i nienawiścią, usiłował mnie obrażać jako rzekomego redaktora „Naszego Dziennika”. Gdyż właśnie publikacja w „Naszym Dzienniku” znacząco przyczyniła się do przełamania impasu i podjęcia przez wielkopolski sejmik jednogłośnej decyzji o restytucji Zamku Królewskiego zamiast budowy na jego miejscu szklanego pudła. Za co delegacja poznańska wielokrotnie składała wylewne podziękowania.

Swego rodzaju sensacją było ujawnienie, że tak zwany „zamek cesarski” w Poznaniu jest w niemieckiej literaturze (co łatwo można sprawdzić w internecie) określany jako Schloss Adolf Hitlers, a więc zamek Adolfa Hitlera, gdyż podczas wojny został całkowicie przebudowany pod kierunkiem Alberta Speera na rezydencję wodza III Rzeszy i jest dziś jedyną taką rezydencją w pełni zachowaną, o czym milczy tak zwana „prasa polskojęzyczna”, wyraźnie wroga wobec idei restytucji polskiego Zamku Królewskiego. Co z gniewem i żalem podkreślili przedstawiciele Poznania.

Czy wyciągnięte zostały jakieś końcowe wnioski z tej konferencji?

– Oczywiście, pracowała komisja wnioskowa i będzie zapewne opracowany jakiś końcowy dokument, ale większość uczestników była zdania, że potrzeba kilku miesięcy czasu na analizę i przemyślenie zaprezentowanych materiałów i dopiero wtedy wszyscy uczestnicy tej konferencji powinni się ponownie spotkać, aby opracować jakiś bardziej konkretny dokument. Konferencja wykazała, że mimo różnych doktrynerskich opracowań w rodzaju Karty Ateńskiej czy Karty Weneckiej są one dziś martwymi dokumentami i w całym świecie nasila się tendencja do odbudowywania i nawet odtwarzania od fundamentów zniszczonych zabytków, co aż nadto dobitnie pokazano w jednym z referatów. I to nie konserwatorzy, tylko lokalne społeczności zadecydują, które zabytki i w jakim stopniu należy odbudowywać.

Państwowe służby konserwatorskie potrzebują ustawowego wzmocnienia własnych uprawnień, ale też w miejsce indywidualnych konserwatorów miejskich i wojewódzkich należy utworzyć rady konserwatorskie z udziałem przedstawicieli organizacji społecznych, bo tylko kolegialność decyzji pozwoli zminimalizować błędy i sprzeczności popełniane przez indywidualnych konserwatorów.

Dziękuję Panu za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl