Wyjące wilki wokół Owczarni

Już na dworach wielkich władców
nie brakowało intelektualistów wykształconych w kościelnych szkołach, którzy
wykorzystywali zdobytą wiedzę, dostarczając
argumentów przeciw Kościołowi. Na przestrzeni wieków zjawisko to regularnie
się powtarzało. Posłuszni, dyspozycyjni, sprzedajni nie byli sługami prawdy,
ale kreatorami kłamstwa. Z biegiem czasu pojawiło się zjawisko medialnego
terroru. Jednym z najbardziej skutecznych narzędzi panowania i dominacji
nad ludźmi stały się media. Od osób posługujących się mediami zależy, jak
i co myślą ludzie. W tym procederze sterowania umysłami uczestniczą dzisiaj
młodzi publicyści, dziennikarze i redaktorzy dysponujący wiedzą o metodach
przekonywania i perswazji, których zadaniem jest przekazywać i narzucać zalecaną
wizję świata.
Ci ludzie często wcześniej sami padli ofiarą indoktrynacji, ideologii politycznej
poprawności i innych doktryn służących ujarzmianiu umysłów i pozbawianiu
intelektualnej i moralnej wolności. Sami stracili wolność i chcą pozbawić
jej innych. Niektórzy są cyniczni, ale prawie wszyscy nastawieni na korzyść,
karierę, sukces. Często wykorzystują frustracje, fobie, przeczulenia, ambicje,
kompleksy, brak krytycyzmu, wiedzy, dojrzałości tych, których zamierzają
oszukać.
Dzisiaj we współczesnym świecie trwa walka o władzę, o dominację nad ludźmi,
a Kościół katolicki (miliard sto milionów wiernych) okazuje się często bezbronny
wobec wyrafinowanej propagandy i podstępnej manipulacji. Kościół znajduje
się zawsze w trudnej sytuacji, gdyż opowiada się po stronie bezbronnych i
oszukiwanych, głosi Dobrą Nowinę, która wyzwala. Byłoby pięknie, gdyby młodzi
ludzie, nieuwikłani w różne zewnętrzne zależności, wypowiadali się w imię
dobra, miłości do Kościoła, z kulturą, taktem, kompetencją i dla jego obrony,
a nie rozbijania. Dzieje się jeszcze gorzej, gdy do tego rodzaju grona "sterników
świadomości" czy "ukrytych zwodzicieli", jak określają ich
specjaliści od mediów, dołączają teologowie. Nie przypadkiem wśród kontestatorów
i teologicznych wywrotowców, którzy rozbijali Kościół na Zachodzie, znaleźli
się niektórzy młodzi teologowie, dla których zdobyta wiedza była narzędziem
destrukcji. Dla nich nie liczyła się prawda, nie liczył się Kościół (przypomnijmy
tu nazwiska K. Deschnera, U. Ranke-Heinemann i wielu innych). Kościołem dla
nich nie jest ten założony i ustanowiony przez Jezusa Chrystusa, ale jakieś
widmo, jakaś projekcja stworzona na miarę własnych ograniczeń i słabości.
Wielu z nich za punkt odniesienia ma nie Ewangelię, a ideały cywilizacji
konsumpcji, hedonizmu oraz fałszywie pojmowanej demokracji wykorzystywanej
jako narzędzie zniewolenia. Procedury demokratyczne służą im często do uzasadnienia
postaw cywilizacji śmierci. Już ks. prof. M. Schooyans pisał o filologach,
którzy zniekształcają język, by skuteczniej kłamać, o teologach, którzy są
na usługach cywilizacji śmierci. Także i u nas zdarza się, że młodzi teologowie
wysługują się wielkonakładowym dziennikom i tygodnikom. Odpowiednio, zgodnie
z życzeniami swoich dysponentów oraz ideologią politycznej poprawności, komentują
i interpretują wydarzenia z życia Kościoła. Terenem ich działalności staje
się internet, gdzie zajmują się jedynie wyszukiwaniem, gromadzeniem, nagłaśnianiem
rzekomych czy prawdziwych skandali. Ich zdaniem, "taki jest Kościół".
Stworzyli obraz, którym gardzą zarówno oni sami, jak i konsumenci tego rodzaju
wytworów.

Gotowy scenariusz
Do grona tego rodzaju komentatorów politycznych, których polem działania
jest opracowywanie politycznie poprawnej, odpowiednio zideologizowanej
papki informacyjnej i interpretacyjnej na temat Kościoła, należy publicystka "Rzeczpospolitej" p.
Ewa K. Czaczkowska. Należy ona, jak widać, do wyższej rangi specjalistów
antykościelnej roboty, gdyż jej zadaniem jest kreowanie odpowiednich wizji
i opracowywanie scenariuszy, które usiłuje "podrzucać" ludziom
Kościoła. Wnioski te potwierdzają jej artykuły w "Rzeczpospolitej",
zwłaszcza publikacja z 27 stycznia 2006 roku "Ten konflikt może uzdrowić".
Ten wyrafinowany i podstępny tekst jest adresowany do naszych pasterzy.
Pani Czaczkowska najpierw usiłuje wzbudzić w członkach Konferencji Episkopatu
kompleks winy, zarzucając im ignorancję, zaniedbanie, lękliwość i brak
kompetencji. "To, czego jesteśmy obecnie świadkami, jest w ogromnej
mierze wynikiem grzechu zaniechania, braku jedności i konsekwencji ze strony
episkopatu". Powołuje się przy tym na ks. bp. Tadeusza Pieronka. Jeśli
przekaz rzekomych poglądów księdza biskupa w ujęciu publicystki jest wierny,
co nie jest takie pewne w świetle stosowanych przez nią technik i manipulacji,
to można zauważyć, że przypisane księdzu biskupowi stanowisko akcentujące
sprawę jakichś bliżej nieokreślonych wymogów formalnych pomija ogromne
znaczenie ewangelizacyjne Radia Maryja. Wydaje się, że zarówno pracujący,
jak i korzystający z posługi Radia obawiają się wszelkiego majsterkowania
przy formule Radia, co mogłoby zaważyć na jego zdolności ewangelizacyjnej.
Myślę, że przy ocenie Radia potrzebne jest szerokie spojrzenie ujmujące
tę rozgłośnię oraz jej dyrektora i założyciela jako wielki dar Opatrzności
Bożej na czas współczesnych zawirowań. Jestem przekonany, że wielka wizja
ewangelizacji współczesnego świata, która charakteryzowała Ojca Świętego
Jana Pawła II, i bliska jest obecnemu Papieżowi Benedyktowi XVI, daje właściwą
perspektywę dla oceny znaczenia działalności tego Radia.
System demokratyczny ma tę zaletę, że choć pozwala niektórym kłamać, insynuować,
judzić, dozwala także na obronę kogoś, komu dzieje się krzywda. Dlatego pozwolę
sobie wyrazić swój pogląd co do ocen wypowiadanych przez ks. bp. Pieronka.
Ksiądz biskup, na którego wypowiedź powołuje się p. Czaczkowska, akcentuje
zimny, bezwzględny jurydyzm, pomija cały kontekst procesów dokonujących się
w naszym kraju (antykościelną agresję inicjowaną i wspomaganą przez media,
wrogość wobec Ewangelii i Kościoła i inne). Trudno mi uwierzyć, by księdzu
biskupowi, inteligentnemu i odpowiedzialnemu człowiekowi, była bliska wizja
Kościoła zmarginalizowanego, sponiewieranego, wydanego na pastwę dyspozycyjnych
i wrogich dziennikarzy. Nie sądzę też, że liczy na poklask opinii środowisk,
które trudno byłoby posądzić o życzliwość względem Kościoła. Mam nadzieję,
że ksiądz biskup potrafi właściwie ocenić niesprawiedliwe osądy i podjudzanie
co do Radia Maryja, nieocenionego narzędzia ewangelizacji, podsuwane przez
media i inne centrale obcego ducha. Myślę też, że historia sprawiedliwie
oceni znaczenie tego Radia oraz postawy jego przyjaciół i wrogów.
Ponieważ publicystce "Rzeczpospolitej" obca jest właściwa wizja
Kościoła, czego dowodzą jej przewrotne dywagacje i brak spojrzenia wiary,
dlatego w działalności Radia niesłusznie dopatruje się ona ideologizacji
czy klerykalizacji polityki. Autorka błędnie ocenia to, co działo się na
początku lat 90., kiedy to obawiano się Polski katolickiej, zachowującej
swoją wiarę i tożsamość. "Różowi" gotowi byli zawrzeć sojusz z
postkomunistami, byleby tylko "zneutralizować" Kościół (oczywiście
za pomocą narzucanej w mediach ideologii), zdobyć rząd dusz. Powoływano się
na ducha demokracji, wymóg neutralności światopoglądowej. Niestety, ta neutralizacja
częściowo się powiodła. Kościół, a zwłaszcza jego pasterze sprawiający kłopot
zwolennikom laicyzmu, byli w różny sposób nękani, a wielu z nich doświadczyło
upokorzeń, pouczeń i terroru mediów. Także antykościelna propaganda medialna
okazała się w dużej mierze skuteczna i zaowocowała powstaniem licznych środowisk,
których charakterystyczną cechą jest nienawiść i wrogi stosunek do Kościoła.

Radio dające nadzieję
Pani Czaczkowska mija się z prawdą, pisząc, że u boku Kościoła wyrósł niezależny
od Kościoła hierarchicznego ośrodek życia politycznego: "To o. Rydzyk
i środowisko Radia Maryja przejęło rolę episkopatu z pierwszej połowy lat
90. Wtedy biskupi gremialnie namaszczali polityków ZChN i Wyborczej Akcji
Katolickiej. Teraz czyni to o. Rydzyk wobec polityków PiS, którzy zdaje
się zapomnieli, jak skończył się mariaż WAK". Powyższe stwierdzenie
jest podłym kłamstwem, gdyż przez cały czas silnych ataków na Kościół,
dokonywanych przez środowiska laickie, indyferentne i nieszczere wobec
Kościoła, Radio Maryja broniło wiary i moralności katolickiej przed dezintegracją.
W czasie 14 lat istnienia Radia przybywający na audycje prelegenci starali
się formować postawę wiary słuchaczy. Pojawiające się w przesłaniu Radia
wątki społeczne czy polityczne (pojmowane jako budowanie wspólnoty i służba
dobru wspólnemu) służyły jedynie formowaniu dojrzałości i podmiotowości
społeczeństwa, przeciw wszelkim zniewoleniom. Radio Maryja było i jest
silnym ośrodkiem ewangelizacyjnym, mającym, co jest nieuniknione ze względu
na wiarygodność i wpływ na szerokie rzesze ludzi, także doniosłe znaczenie
polityczne, ale działalność polityczna nie jest jego zasadniczym celem.
Oczywiście, zasady nauczania społecznego Kościoła podkreślają autonomię
Kościoła i państwa, co jednak nie wyklucza współpracy (Kompendium Nauki
Społecznej Kościoła, nr 425). Gdyby było inaczej, rezultatem byłyby schizofrenia
i pozbawienie państwa aksjologicznego fundamentu. Brak tego fundamentu
w wielu demokracjach Zachodu powoduje, jak pisał ks. kard. Ratzinger, że
współczesne państwa liberalne są chore, gdyż same nie potrafią uzasadnić
swoich podstaw.
Ostatnie wizyty przedstawicieli rządu w Toruniu nie mają nic wspólnego z
działaniem politycznym. To nie ideologizacja religii. To przekazywanie społeczeństwu
informacji, to kontakt z ludźmi podobnie myślącymi, to budowanie nadziei
w ludziach, którzy niejednokrotnie tej nadziei byli pozbawieni. Choćby fakt
dla ludzi bardzo ważny, że nareszcie przy władzy znaleźli się ludzie, którzy
nie wstydzą się przyznać do wiary, do duchowej więzi z Narodem. Chce Pani
im zabrać tę nadzieję?
Czaczkowska pisze: "Nikt nie może odebrać środowisku Radia Maryja prawa
do oceny rzeczywistości z punktu widzenia katolickiej nauki społecznej, ale
musi się to odbywać zgodnie z soborowym nauczaniem. Nie może ono popierać
jednej partii, jednej opcji, kreować i niszczyć polityków. I to jest główny
zarzut wobec o. Rydzyka". To przejaw złej woli zarzucać Radiu nieprzestrzeganie
nauki Soboru, popieranie jednej partii. Jak wielka jest siła prawdy, że stosunkowo
niewielkie Radio, które przełamało monopol informacyjny mediów liberalnych,
okazuje się tak niebezpieczne, tak demaskatorskie. Wizyty polityków mają
miejsce w ogromnej ilości redakcji, a jednak nikt im nie robi z tego powodu
zarzutów, nikt im tego nie wypomina. Publicystka, wpadając w histeryczne
tony, usiłuje maksymalizować "winę" Radia Maryja. Przyznaje, że
niewłaściwe było kreowanie konfliktów w łonie Kościoła (prawdę mówiąc, przez
jej kolegów po fachu!). Jeszcze raz karci Episkopat za grzechy "zaniedbania",
wzywa go do karnej ekspedycji przeciw Radiu Maryja: "I z tego co można
usłyszeć, obie strony w episkopacie – przeciwnicy i zwolennicy Radia Maryja
– przygotowują się do debaty na ten temat podczas zebrania w najbliższy wtorek".
(To jedynie "pobożne" życzenie Czaczkowskiej). Rysuje scenariusze:
straszy biskupów reakcją i "kontrolą" Watykanu: "Dzisiaj nie
może już [domyślnie: Komisja Episkopatu Polski] zlekceważyć komentarzy watykańskich
urzędników, komunikatu nuncjatury". (to na postrach!). "Sprawy
zaszły już tak daleko, że jeżeli nie dojdzie do porozumienia wewnątrz episkopatu,
wtedy może wkroczyć Stolica Apostolska". Watykan miałby być przeciw
ewangelizacji? Publicystka podżega: "Episkopat powinien wreszcie podjąć
jakąś decyzję – choć im bliżej wtorkowego spotkania, tym więcej jest głosów
sceptycznych".
Ponieważ, zdaniem Czaczkowskiej, problem staje się palący, publicystka podsuwa
sposób rozwiązania konfliktu: "Potrzebny jest kompromis, a to oznacza,
że obie strony – zwolennicy i przeciwnicy radia – które zdają się równoważyć,
musiałyby złożyć na ołtarzu jakąś ofiarę. Jedni zgodzić się na wymuszenie
na Radiu Maryja od dawna oczekiwanych zmian, drudzy być może zgodzić się
na zaostrzenie dyscypliny wobec innych duchownych sympatyzujących z innymi
partiami". Ma nawet gotowy scenariusz co do zachowania o. Tadeusza Rydzyka: "Przewidywania
zaś, że o. Rydzyk ucieknie w schizmę, może nie należy do religijnego science
fiction, ale jest bardzo mało prawdopodobne". Czaczkowska nie obawia
się nawet gniewu i determinacji wielu milionów słuchaczy Radia Maryja w Polsce
i na świecie: "Jednak przy całej charyzmatyczności o. Rydzyka, ile związanych
z nim osób zdecydowałoby się na odłączenie od Watykanu i popadnięcie w ekskomunikę
Kościoła? Nie wątpię, że nieliczni". Na zachodzie Europy podstępni reformatorzy,
którzy fałszywie zinterpretowali wypowiedzi Soboru (wypowiadał się niedawno
na ten temat Ojciec Święty Benedykt XVI o dwóch sposobach interpretowania
nauk Soboru – właściwym i niewłaściwym, donosiła o tym agencja Zenit), do
tego stopnia zniszczyli obraz Kościoła, splugawili świętości i podkopali
wiarę, że miliony ludzi odwróciło się od tak sponiewieranego, zdesakralizowanego
oblicza Kościoła. André Malraux powiedział, że taka była przyczyna odpadnięcia
od Kościoła połowy katolików francuskich. Czy tego pragną prowokatorzy zamętu
i niepokoju w Kościele?
Szanowna Pani i Koledzy po fachu, jak można być tak cynicznym i bezczelnym
wobec naszych biskupów, usiłując nimi dyrygować? Kościół w Polsce tak nisko
jeszcze nie upadł i nie upadnie, żeby mu dziennikarze i ich mocodawcy musieli
pisać scenariusze! Tak naprawdę nie chodzi Wam o ojca Rydzyka, ale o osłabienie
i w konsekwencji zniszczenie Radia Maryja! Swoimi artykułami, zwłaszcza tym
ostatnim, sama się Pani zdemaskowała i ujawniła zamiary swoje i swojego środowiska.
Reakcja Pani oraz zbliżonych do Pani poglądami publicystów jedynie odsłania
wewnętrzną alienację, niezrozumienie istoty Kościoła, wrogość do sprawy ewangelizacji.
Czy tylko tyle mają do powiedzenia wielkonakładowe media i ich nadworni publicyści!?
Uchowaj Boże, by ktokolwiek uległ temu syreniemu śpiewowi. Nie dajmy się
oszukać! To wilki w owczej skórze! Wolę uczciwego ateistę, który otwarcie
deklaruje swój brak wiary, niż dyspozycyjnych publicystów usiłujących intrygować
i spiskować w Kościele, służących "neutralizacji", czyli właściwie
niszczeniu Kościoła oraz wprowadzaniu w błąd ludzi. Ale w historii Kościoła
przecież to nic nowego! Pomyślmy, z jak wielką wrogością i przeciwnościami
spotykali się wielcy apostołowie mediów: św. Jan Bosko, św. Antoni Maria
Claret, św. Maksymilian Kolbe i wielu innych. Czy gdyby żyli dzisiaj, nie
byliby niszczeni i prześladowani przez konformistów i wszystkich znajdujących
się na służbie "ducha tego świata"?

ks. Waldemar Kulbat

* Tytuł artykułu odnosi się nie tylko do ewangelicznej przypowieści o zagrożonej
owczarni i wilkach, ale także do rozdziału "Chóralne wycie wilków" w
książce E. Noelle-Neumann "Spirala milczenia" o wywoływaniu stadnych
reakcji społeczeństwa przez przebiegłych przywódców opinii. W sobotę, 28
stycznia, w "Gazecie Wyborczej" ukazał się artykuł Katarzyny Wiśniewskiej "Troska
o Radio Maryja". Choć autorka powiela znane już poglądy tego środowiska
odnośnie do Radia Maryja oraz wyraża nadzieję na założenie mu kagańca, to
jednak powstrzymuje się przed formułowaniem szczegółowych instrukcji dla
Konferencji Episkopatu Polski.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl