Szokujący kontrast patriotyzmu i wiarołomstwa

Wakacyjne wyjazdy pozwalają spokojniej spojrzeć i ogarnąć myślą nieco szerszy
fragment dawniejszych i obecnych polskich dokonań. Obok kojącego nastroju i radosnych
zmian dostrzega się także drastyczne nowe zło.

Chociażby polskie morze i Pomorze, tak wytrwale bronione i zagospodarowywane
od czasów Bolesława Chrobrego do naszych dni. Tu w okresie międzywojennym w
błyskawicznym tempie zbudowano Gdynię i największy port na Bałtyku oraz podjęto
odbudowę polskiej floty. Ale już 1 września 1939 r. Niemcy złamały pakt o nieagresji
z Polską i rozpoczęły okrutny najazd. Na Wybrzeżu zaczął się najbardziej zacięty
bój. Pracownicy Polskiej Poczty na terenie Wolnego Miasta Gdańska bronili bohatersko
gmachu przez szereg godzin, skromna polska placówka na Westerplatte odpierała
nieustanne ataki przez 7 dni i nocy, Kępa Oksywska za Gdynią walczyła 19 dni,
a załoga Półwyspu Helskiego broniła go bohatersko aż 32 dni.
Zaraz potem rozpoczęła się bestialska niemiecka eksterminacja polskiej inteligencji
z Wybrzeża i Pomorza. W Piaśnicy pod Wejherowem i w innych lasach Pomorza wymordowali
oni już na jesieni 1939 r. około 20 tys. osób. W następnych latach dokonywali
wywózki i mordów w obozach koncentracyjnych, głównie w Stutthofie.
Niezłomny duch Narodu walczył jednak dalej. Porucznik Józef Dambek założył
silną, tajną organizację wojskową "Gryf Kaszubski", przekształconą następnie,
z udziałem bohaterskiego księdza kanonika ppłk. Józefa Wryczę, w "Gryf Pomorski".
Liczyła ona około 20 tys. żołnierzy, czynnych w różnych akcjach. Uczestniczyła
m.in. w zidentyfikowaniu, zlokalizowaniu i wykradzeniu Niemcom tajemnic dotyczących
ich najbardziej tajnej, nowej broni V-1 i V-2 (bezzałogowych samolotów – pocisków
bombowych).
Dziś cieszy dynamiczna, wielka organizacja społeczna ludności kaszubskiej,
która kultywuje swoją piękną mowę i kulturę, opartą na umiłowaniu i przywiązaniu
do ziemi, wiary świętej i Ojczyzny – Polski. Powtarza się hasło: "Nie ma Kaszubów
bez Polski i nie ma Polski bez Kaszubów". Kaszubi akcentują, że są Polakami
i z oburzeniem wspominali mi, że pojawiła się piękna wystawa fotograficzna
o regionie zatytułowana "Polacy, Kaszubi, Niemcy". To oburzający, zdradliwy
tytuł! Gdzieś się wciska jad prusacki. Ale cieszy wyraźny rozwój nowoczesnej
bazy wypoczynkowej i aktywizacji turystycznej, rozwój przemysłu drzewnego i
ogólna gospodarność.
Niestety, piękna ziemia pomorska broczy czasem nadal krwią najszlachetniejszych
ludzi. W tych stronach męczono i zamordowano ks. Jerzego Popiełuszkę. Gdzieś
w zabójczym wypadku drogowym zginął z towarzyszami kpt. żeglugi wielkiej Bolesław
Hutyra, główny negocjator i obrońca Stoczni Gdańskiej przed likwidacją. Tu,
między Tucholą a Chojnicami, we wsi Żalno, ostatniej wiosny zamordowano niezwykle
czynnego społecznie i patriotycznie księdza proboszcza Henryka Krolla. Za życia
grożono mu – "zginiesz jak Popiełuszko", i tak się stało.
Na Pomorzu Gdańskim znajduje się też m.in. miasto Gniew ze starym zamkiem zbudowanym
przez Krzyżaków. Ziemie zakonu rozciągały się po prawej, północno-wschodniej
stronie Wisły, ale pod koniec XIII wieku wdarli się też oni na mały skrawek
polskiego Pomorza Gdańskiego i przy ujściu Wierzycy, na lewym, zachodnim brzegu
Wisły wznieśli ten zamek. Już wkrótce, w 1308 r., korzystając z tego przyczółka,
Krzyżacy zdradziecko zajęli i wymordowali ludność Gdańska, opanowując całe
Pomorze Gdańskie. Gniew wraz z Pomorzem powrócił do Polski w wyniku zwycięskiej
wojny trzynastoletniej i pokoju toruńskiego 1466 roku. Pozostawał w polskim
władaniu aż do pierwszego rozbioru w 1772 roku. W późniejszych latach zamek
uległ wielkiemu pożarowi i stopniowo popadał w ruinę. Gniew powrócił do Polski
po I i po II wojnie światowej. Odbudowy zamku podjęły się dopiero władze polskie;
drugi etap robót jest prowadzony od kilku lat.
Miła przewodniczka oprowadza po zamku grupę dorosłych i młodzieży. Wspomina
m.in., że starostą zamku był okresowo także przyszły król Jan III Sobieski
i wskazuje osobny mały budynek wzniesiony dla jego małżonki – Marysieńki. Szerzej
opowiada jednak o pobożnym życiu mnichów (Krzyżaków), spędzanym na modlitwie
i postach oraz o dyscyplinie klasztornej i pokutach, ale ani słowem nie wspomina
o najazdach i mordach krzyżackich. Już dawno nie słyszałem równie budującej
półprawdy i przemilczanej podłości.
W zamku jest szereg ciekawych pomieszczeń, ale nie ma żadnych polskich pamiątek
z bitew czy z okresu ponad trzystu lat, gdy władali nim Polacy. Są tylko zbroje
krzyżackie (zapewne nowe kopie) i inne rekwizyty. Duża sala poświęcona jest
wojnie Polski z Zakonem Krzyżackim 1410 r. i bitwie pod Grunwaldem. Nowy, oryginalny
obraz bitwy zajmuje całą ścianę. W sali towarzyszy nam milczący mężczyzna przebrany
za zakonnika (dlaczego za franciszkanina, a nie np. za Długosza?). W ciemnej
sali światło przesuwa się po rekwizytach i ścianach, zatrzymując się dłużej
na obrazie bitwy.
Z głośnika dochodzi dłuższa zafałszowana opowieść o staraniach zakonu, aby
zachować pokój i uniknąć wojny ze zdradziecką Polską, ale zawiść Polaków powoduje,
że starania te są bezskuteczne i Polacy zaczynają wojnę. Dalej opowieść przedstawia
niemiecką, niepełną i nie całkiem logiczną wersję przebiegu bitwy. Seans kończy
początkowy fragment pieśni "Bogurodzica", z którym miesza się, a wreszcie całkowicie
go zagłusza jakaś pieśń niemiecka. Zapytałem naiwnie obecnego "zakonnika" –
co to za pieśń? Odpowiedział, że to hymn niemiecki (pruski?).
Kiedyś na zamku w Trokach na Litwie usłyszałem fałszywą, litewską wersję przebiegu
bitwy grunwaldzkiej, teraz słuchałem wersji niemieckiej (krzyżackiej). Liczyłem
na to, że w drugiej części seansu będzie przedstawiona rzetelna polska prezentacja:
wieloletnie starania św. Królowej Jadwigi o pokojowe i sprawiedliwe odzyskanie
polskich ziem oraz wiarygodny opis bitwy według Jana Długosza. Niestety, nic
takiego nie nastąpiło, a zwiedzający uzyskali tylko sugestywną porcję propagandy
germańskiej. Na moje oburzenie i pytanie – "skąd taka prezentacja?", przewodniczka
odpowiedziała spokojnie i powtórzyła ze dwa razy, że przecież jest to zamek
krzyżacki i niemiecki. W germańskiego ducha ma turystę wprowadzić już sam napis
na bilecie, wykonany gotykiem.
Widać, że dla dyrekcji zamku jego budowa na wydartym nam polskim Pomorzu, jego
zdobycie przez Polaków i gruntowna polska odbudowa oraz polskie panowanie na
zamku w sumie już prawie czterysta lat nie mają znaczenia. To przecież jawny,
zdradliwy fałsz, za czyje pieniądze? I jak ta ekspozycja zamkowa ma się do
naszego i rządowego programu odkłamania i przybliżenia polskiej historii oraz
dziedzictwa kulturowego? Tu i tam na polskiej ziemi, obok wielkiego zaangażowania
patriotycznego, wyłania się wstrętne wiarołomstwo.

prof. Włodzimierz Bojarski

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl