Przemilczane prawdy

W poprzednim artykule („Nasz Dziennik”, 17-18 lutego) pisałem o wyjątkowych rozmiarach bezczelności „przedsiębiorstwa Holokaust” w jego roszczeniach do mienia żydowskiego w Polsce sięgających 65 miliardów dolarów. Przypomniałem potępiające roszczeniowców konstatacje żydowskiego profesora z USA Normana Finkelsteina i niegodne zachowanie byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i kolejnych polskich rządów nieumiejących i niechcących się zgodzić na powiedzenie twardego „Nie!” żydowskim szantażystom z USA. Wskazywałem na rolę odegraną w wymuszaniu na Polakach ustępstw wobec roszczeniowców z USA przez książki J.T. Grossa oraz godzący w elementarne polskie interesy tekst prof. Marka Safjana i najnowszą antypolską publikację MSZ w języku angielskim. Tutaj chciałbym szczegółowo przedstawić różne cynicznie pominięte w publikacji MSZ fakty związane ze zwrotem mienia Żydom w pierwszych latach powojennych. Przypomnę także przemilczane prawdy o rozmiarach polskiego mienia dla kilkusettysięcznej rzeszy żydowskich przybyszy z ZSRS wraz ze szczególnie komfortowo wyposażanymi żydowskimi komunistami stalinizującymi Polskę.

Podkreślmy tu, że fakt zaakcentowany przez mec. Ryszarda Tyndorfa z Kanady w recenzji z książki Grossa dla „Biuletynu IPN” z lipca 2006 r., że „(…) olbrzymia większość z ok. 300 tys. Żydów osiadłych choćby tymczasowo w Polsce po wojnie, w tym ofiary 'pogromu kieleckiego’, nigdy nie była bezpośrednimi ofiarami reżimu hitlerowskiego (lata okupacyjne spędzili bowiem w głębi Związku Sowieckiego) (…)”.

Jak zwracano żydowskie mienie

Książka „Strach” J.T. Grossa stała się prawdziwą maczugą w rękach ludzi z „przedsiębiorstwa holokaust” chcących wymusić na Polsce maksymalne spełnienie swych arcypazernych roszczeń. Głównym argumentem Grossa, podobnie jak żydowskich adwokatów z Nowego Jorku, jest stwierdzenie, jakoby Żydzi w pierwszych latach po wojnie nie mieli żadnych szans na odzyskanie swego mienia od Polaków, w czym niemałą rolę odegrała jednoznaczna rzekomo niechęć władz komunistycznych do zwrotu majątku. Towarzyszą temu oszczercze opowieści o tym, jak Polacy współdziałali z Niemcami w mordowaniu i rabowaniu Żydów. Szczególnie haniebnym krajowym „wkładem” w tę kampanię oszczerstw antypolskich był publikowany w „Słowie Żydowskim” 17 września 2006 r. wywiad z ówczesnym prezesem Trybunału Konstytucyjnego prof. Markiem Safjanem (por. mój tekst: Jak kłamie prof. Safjan, „Nasz Dziennik”, 6-7 stycznia 2007). Szczególnie oburzającą tezą tekstu prof. Safjana, tezą będącą najwyraźniej zdradą interesów Polski, było jego kłamliwe stwierdzenie głoszące, iż w Polsce powojennej nie było jakoby szans na zwrot mienia dla dawnych właścicieli żydowskich. Według Safjana, wpływ na to miała też rzekoma „pełna inercja” polskich władz administracyjnych, prokuratorskich i sądowniczych. Wskazywałem już, jak cenne może być to kłamstwo Safjana, wyeksponowane przez niego jeszcze w czasie pełnienia tak wysokiej funkcji prezesa Trybunału Konstytucyjnego, dla procesujących się z Polską żydowskich adwokatów w Nowym Jorku. Przyjrzyjmy się teraz bliżej konkretnym dowodom na kłamstwa Grossa, prof. Safjana i wspierającego ich swoimi przemilczeniami i pominięciami autora antypolskiego wyboru tekstów w MSZ – pełnomocnika ministra do spraw stosunków polsko-żydowskich Macieja Kozłowskiego.

Wbrew kłamstwom o rzekomej niechęci władz komunistycznych w Polsce do zwrotu żydowskiego mienia od początku tzw. władzy ludowej roszczenia w sprawie zwrotu mienia żydowskiego miały bardzo mocne wsparcie w reżimowym „rządzie”. Przypomnijmy, że w stworzonym przez Stalina w Moskwie marionetkowym Polskim Komitecie Wyzwolenia Narodowego żydowscy komuniści zajmowali dwa szczególnie kluczowe dla roszczeń żydowskich stanowiska: kierownictwo resortu odszkodowań wojennych (Emil Sommerstein) oraz kierownictwo resortu gospodarki narodowej i finansów (Jan Stefan Haneman). Żydzi szczególnie gorąco wspominali wsparcie w sprawie rewindykacji mienia okazywane im przez ministra E. Sommersteina. (por. wspomnienia S. Goldberga, The Undefeated, Tel Awiw 1985, s. 220). Goldberg w swych wspomnieniach z pierwszych lat powojennych wylewnie chwalił ówczesne polskie rozwiązania prawne jako bardzo dogodne dla Żydów (tamże, s. 215). Historyk Stanisław Meducki wspominał, że na mocy ustawy z 6 maja 1945 r. Żydzi mogli łatwo i szybko odzyskiwać swoje majątki. Widoczne to było np. w Kielcach, gdzie bardzo szybko załatwiano każdy wniosek w sprawie zwrotu mienia żydowskiego. (por. M. Pawlina-Meducka, Z kroniki utraconego sąsiedztwa, Kielce 2001, s. 202). Uwagi S. Meduckiego w pełni znajdują potwierdzenie w udokumentowanej bardzo krytycznej recenzji „Strachu” Grossa, opublikowanej przez polonijnego historyka prof. Johna Radziłowskiego w „Biuletynie IPN” z lipca 2006 roku. W cynicznie pominiętej w MSZ-owskim wyborze recenzji prof. Radziłowskiego czytamy m.in.: „(…) Na przykład archiwum miejskie w Kielcach posiada ponad 279 tomów dokumentów dotyczących starań o odzyskanie własności prywatnej. Wstępna analiza takich przypadków wskazuje, że niekomunistyczni sędziowie podchodzili do nich bardzo życzliwie i uznali 90 proc. z nich, chociaż wielu żydowskich właścicieli sprzedawało swoją własność (…)” (por. prof. J. Radziłowski, Sąsiadów ciąg dalszy, „Biuletyn IPN”, nr 7, 2006, s. 100).

Polonijny adwokat Ryszard Tyndorf, świetny znawca najnowszej historii stosunków polsko-żydowskich, równie ostro jak prof. Radziłowski napiętnował kłamstwa Grossa w sprawie zwrotu mienia żydowskiego po wojnie w cynicznej, pominiętej przez MSZ-owskiego „selekcjonera” M. Kozłowskiego recenzji książki Grossa. Tyndorf przypomniał, że w amerykańskim roczniku żydowskim („American Jewish Year Book”) za lata 1947-1948 (Philadelphia 1947, s. 390) chwalono sytuację w Polsce, akcentując, iż: „Zwrot mienia żydowskiego, jeśli podjęty (został) przez właściciela lub potomka, i nie było ono pod kontrolą państwa, odbywał się bez większych problemów” (cyt. za: R. Tyndorf, Przyczynek do recepcji pewnej książki, „Biuletyn IPN”, nr 7, 2006, s. 102). Zapytajmy, jak na tle tej autorytatywnej, oficjalnej oceny żydowskiej z 1947 r. wyglądają autorzy kłamliwych ocen: Gross i Safjan oraz świadomie pomijający tekst Tyndorfa z tak ważnymi dla polskich interesów narodowych świadectwami MSZ-owski „selekcjoner” M. Kozłowski.

Decydowały kryteria rasowe (!)

W wielu książkach czytamy o szybkich zwrotach mienia żydowskiego i ewentualnym późniejszym sprzedawaniu go przez żydowskich właścicieli. Na przykład Barbara Stanisławczyk pisze w książce „Czterdzieści twardych”: „Rottenbergowie wrócili do Radomia, próbując odzyskać swoje mienie. Na razie dzięki poparciu załogi Marian został dyrektorem fabryki, która była kiedyś jego własnością. Sprzedał domy (…)” (B. Stanisławczyk, Czterdzieści twardych, Warszawa 1997, s. 251). Przykłady tego typu można by bardzo długo mnożyć. Historyk Marek Jan Chodakiewicz pisał o przypadkach, gdy próby odzyskiwania przez Żydów własności natrafiały na opór użytkujących ją polskich właścicieli: „Żydzi zmuszeni byli zwracać się do władz komunistycznych i sowieckich o pomoc. Czasami komuniści rozwiązywali takie konflikty siłowo na korzyść prawowitych właścicieli” (M.J. Chodakiewicz, Żydzi i Polacy 1918-1955. Współistnienie-Zagłada-Komunizm, Warszawa 2000, s. 464). Pamiętajmy, że rządy komunistyczne w sowietyzowanej po 1944 r. Polsce były zdominowane przez żydowskich komunistów typu Berman i Minc. Żydzi mogli liczyć na ich dużo większą przychylność w przeciwieństwie do jakże wielu Polaków z dawnych klas posiadających konsekwentnie niszczonych i rabowanych przez nowe „władze ludowe”. Przypomnę tu jakże wymowne świadectwo nieżyjącego już dziś żydowskiego krytyka teatralnego Andrzeja Wróblewskiego (właśc. Fejgina), dziadka Tomasza Wróblewskiego, do niedawna naczelnego redaktora „Newsweeka”. W książce „Być Żydem… Rozmowa z Dagiem Havorsenem o Żydach i antysemityzmie Polaków” (Warszawa 1992, s. 166) Wróblewski pisał: „Sztab Minca, jego otoczenie, składało się w większości z ludzi pochodzenia żydowskiego. Jednym z jego wiceministrów był pan, którego rozpoznano jako syna jakiegoś wielkiego przedsiębiorcy z Sosnowca. (…) Dlaczego człowiekiem zaufania mógł zostać syn wielkiego przemysłowca i dygnitarza sanacyjnego Wacława Wiślickiego, Żyda, a odmawiano tego zaufania przedwojennemu dyrektorowi Zakładów Starachowickich? Złośliwi odpowiadali ironicznie: decydowało nie pochodzenie klasowe, lecz rasowe”. Wróblewski (Fejgin) dobrze znał z autopsji to, co pisał w tym względzie.

Analizując sprawę zwrotu mienia Żydom, warto przypomnieć o „dziwnie” często przemilczanym fakcie zaakcentowanym przez prof. J. Radziłowskiego, że w Polsce „miliony nie-Żydów również utraciły mienie lub zostało ono ukradzione w wyniku masowych przemieszczeń społeczeństwa polskiego”. (J. Radziłowski, op. cit., s. 100). O fakcie tym starannie milczą kłamliwi autorzy typu Gross czy prof. Safjan. „Selekcjoner” M. Kozłowski postarał się, aby tak ważna informacja nie dotarła również do czytelników zagranicznych, cynicznie pomijając recenzję prof. J. Radziłowskiego w swym wyborze.

Lech Kaczyński jako prezydent Warszawy wystąpił z inicjatywą oszacowania kosztów, jakie ponieśli Polacy na skutek zniszczenia stolicy. Ogromnie ubolewam, że w kontekście tak pazernych roszczeń „przedsiębiorstwa Holokaust” wobec Polski nikt z przedstawicieli władz w ostatnich latach nie pomyślał o przeprowadzeniu gruntownych obliczeń skali zwrotów mienia dla Żydów, a także jego późniejszej wyprzedaży. Podejrzewam, że niewielu było takich Żydów spośród kilkusettysięcznej rzeszy, która opuściła Polskę w latach 1945-1948, 1956-1957, 1967-1969, którzy wyjechaliby z Polski przed odpowiednim spieniężeniem swych mieszkań i reszty mienia. A chodzi przecież o niemałą, kilkusettysięczną rzeszę Żydów.

Obdarowywanie Żydów ze Związku Sowieckiego

Na korzyść materialną Żydów działały jednak nie tylko prawne procedury zapewniające im przyspieszone odzyskiwanie dawnego mienia. Dużą część Żydów stanowili traktowani jako szczególnie zaufani komunistyczni czy po prostu „postępowi” przybysze ze Związku Sowieckiego, którzy przedtem nie posiadali żadnych mieszkań, w ogóle żadnego mienia w Polsce w granicach ukształtowanych w 1945 roku. Teraz zaś w nagrodę za służbę stalinizmowi w Polsce byli hojnie obdarowywani mieszkaniami i innymi dobrami doczesnymi. Dostali za darmo lub za bezcen dużą część luksusowych mieszkań w najpiękniejszych zakątkach Warszawy, typu aleja Przyjaciół czy aleja Róż. Byłoby np. rzeczą godną uwagi zainteresowanie się, ile zapłaciła rodzina Michnika (Szechtera) za luksusowe mieszkanie w alei Przyjaciół, notabene w tym samym domu, gdzie mieszkał minister bezpieczeństwa publicznego Stanisław Radkiewicz. Ojciec Michnika – Ozjasz Szechter, były członek Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, przybył do Warszawy z polskich Kresów, które przeszły później do sowieckiej Ukrainy, i raczej wątpię, by tak oddanego towarzysza obarczano takimi „drobnostkami” jak zapłata za luksusowe mieszkanie. Tym bardziej że jego syn Stefan „zasłynął” jako morderca sądowy polskich oficerów. Warto byłoby bliżej wyjaśnić sprawę faktycznych opłat za otrzymane mieszkania przez tysiące towarzyszy żydowskich, zwłaszcza że wielu z nich zasiedlało domy, z których przedtem usuwano „reakcyjnych” Polaków i ich rodziny. Przypomnijmy tu opinię zapisaną w dzienniku wybitnego twórcy pochodzenia żydowskiego Mariana Brandysa: „Żydzi, którzy pozostali, weszli niemal w całości do klasy rządzącej. (…) Żydzi garnęli się do władzy jak ćmy do ognia” (M. Brandys, Dziennik 1976-1977, Warszawa 1996, s. 235, 244). Dla Żydów przybywających ze Związku Sowieckiego ówczesne uprzywilejowanie przez władze żydowskiej grupy narodowościowej stwarzało możliwości bardzo dużego awansu, najczęściej wielokrotnie powyżej faktycznych zdolności i kompetencji. Przyznawał to wspomniany już A. Wróblewski (Fejgin), pisząc, jak ten awans społeczny wśród Żydów „odnosił się do niższych szczebli, do ludzi z nizin, bez wykształcenia i kwalifikacji. Więc fryzjer ze Stryja został inspektorem Najwyższej Izby Kontroli. Właściciel małego handlu metalami awansował na naczelnika wydziału w Ministerstwie Przemysłu. Nie wszyscy byli dawnymi członkami partii. Wystarczyło, że przeszli przez Sowiety, że poznawszy tamten rygor, byli dyspozycyjni i podporządkowani (…)” (A. Wróblewski, op. cit., s. 167).

Żydowskie Eldorado na Dolnym Śląsku

Zniszczoną Warszawę odbudowano na nowo kosztem pracy setek tysięcy Polaków, a najlepsze ze zbudowanych mieszkań jakże często oddawano „po uważaniu” wiernym towarzyszom żydowskim przybyłym ze Związku Sowieckiego.

Ciekawe, ile tysięcy takich mieszkań w Warszawie i w całej Polsce przeszło za darmo lub za bezcen w ręce żydowskich właścicieli. Wiadomo, że Centralny Komitet Żydów w Polsce wybrał jako wymarzone miejsce osiedlania się Żydów tereny Dolnego Śląska, zwłaszcza okolice Wałbrzycha, Legnicy, Dzierżoniowa. W przeciwieństwie do Wrocławia czy Gdańska były to tereny prawie niezniszczone z bardzo dużą liczbą pięknych mieszkań, warsztatów i fabryk, a zasiedlenie można było organizować na iście komfortowych warunkach. Niezwykle cenne informacje na ten temat znajdujemy w źródłowym opracowaniu Bożeny Szaynok, badaczki związanej z Żydowskim Instytutem Historycznym. W publikowanym w „Biuletynie Żydowskiego Instytutu Historycznego” – (ŻIH) nr 4/1994, 2/1995, październik 1994, czerwiec 1995 – artykule B. Szaynok pt. „Początki osadnictwa żydowskiego na Dolnym Śląsku po drugiej wojnie światowej (maj 1945 – styczeń 1946)” czytamy, że delegacja Centralnego Komitetu Żydów w Polsce w lecie 1945 r. oceniła, że „teren Dolnego Śląska jest jednym z najpiękniejszych i najbardziej bogatych terenów. (…) Spośród odzyskanych ziem na Zachodzie, szczególnie powiaty położone na południu (…) są nadzwyczaj urodzajne i bogate, obsiane pola, piękne gospodarstwa rolne, stojące na najwyższym szczeblu kultury rolniczej, mnóstwo sadów oraz ogrodów warzywnych, całkowite zelektryfikowanie domów mieszkalnych i innych urządzeń (…) u nas rzadko spotykane. Miasta i osiedla typu zachodnioeuropejskiego, czyste, schludne, tonące w zieleni (…) miastach zupełnie nienaruszonych wojną, mnóstwo fabryk” (s. 46, 48). Nic dziwnego, że w organizacjach żydowskich opowiadano się za reemigracją Żydów z ZSRS właśnie na te tereny (tamże, s. 54).

Szybko okazało się, że mimo takich luksusów i komfortu Żydzi uciekali z tamtych terenów, oczywiście po starannym ich obrabowaniu. Bożena Szaynok pisze na s. 58: „Zdarzało się jednak, że wysłani osadnicy 'wyszabrowawszy gospodarstwa, uciekli’ (wg Sprawozdania Wydziału Produktywizacji CKŻP). Szczególnie szokujące były stwierdzenia listu kierownika wydziału młodzieżowego w Wojewódzkim Komitecie Żydowskim Józefa Nieznanowskiego, wystosowanego 26 sierpnia 1945 r. do Chaskiela Kameraza z Frakcji PPR w Warszawie: „wszyscy prawie Żydzi żyją z dnia na dzień, nie interesują ich piękne mieszkania, komfortowe meble, drogie maszyny, jakie otrzymywali bezpłatnie, myślą o tym, jak najlepiej spieniężyć to wszystko i wyjechać za granicę albo też do drugiej miejscowości w Polsce, ażeby ten szaber powtórzyć” (cyt. za: B. Szaynok, op. cit., s. 58). Szaynok pisze (tamże, s. 59), iż: „Sprawozdania władz lokalnych oraz meldunki milicyjne pokazują, że duża część ludności zajmowała się handlem czarnorynkowym. Dość częste były przypadki uchylania się od pracy”. Historyk Marek J. Chodakiewicz przytoczył wystąpienie doktora Hermana Parnasa na naradzie przewodniczących aktywu CKŻP 13-14 lipca 1946 r.: „My, sami Żydzi, jesteśmy współwinni w potęgowaniu antysemityzmu. Zachowanie się nasze jest czasem rażące. Mam tu na myśli żydowskich waluciarzy, spekulantów, szabrowników, bawiących się wesoło w najdroższych lokalach większych miast, co rzecz jasna rzuca się w oczy. Żydzi potrafią sprzedawać cudze żydowskie domy… A więc upadek moralności i etyki” (cyt. za: M.J. Chodkiewicz, op. cit., s. 514).

prof. Jerzy Robert Nowak

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl