„Pomarańczowa rewolucja” zjadła własne dzieci

Z Ryszardem Czarneckim (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy), deputowanym do Parlamentu Europejskiego, członkiem misji obserwacyjnej na Ukrainie podczas wyborów prezydenckich, rozmawia Marta Ziarnik

Jak w niedzielnych wyborach głosowali Polacy mieszkający na Ukrainie?

– Nie było kandydata, który byłby idealny dla Polaków. Z całą pewnością fakt, że Julia Tymoszenko bezkrytycznie popiera, wręcz gloryfikuje UPA i odwołuje się do nacjonalizmu, był przestrogą dla wielu Polaków przed oddaniem na nią głosu. Podobnie jak na prezydenta Wiktora Juszczenkę. Stąd też myślę, że część Polaków została w domach, część oddała swój głos na Janukowycza, a inni zagłosowali na pozostałych kandydatów, czyli np. na Sierhieja Tihipkę czy Arsenija Jaceniuka. Przy czym taka ciekawostka – były minister spraw zagranicznych Jaceniuk ma polskie korzenie, o czym się w ogóle nie mówi. On sam o tym także nie mówi, a warto o tym wspomnieć.

A która kandydatura jest lepsza dla Polski?

– Przede wszystkim nie wolno dać się wprowadzić w pewne schematy typu „Janukowycz – prorosyjski”, „Tymoszenko – antyrosyjska”. Jest to bzdura, ponieważ Tymoszenko rzeczywiście była kiedyś przez Rosję ścigana międzynarodowym listem gończym za próbę korumpowania wyższych urzędników rosyjskich (kiedy jeszcze działała w ukraińskim biznesie), ale od roku, kiedy spotkała się z premierem Władimirem Putinem, te relacje bardzo się zmieniły. Charakterystyczne jest także to, że w tej kampanii Rosjanie podzielili role. Premier Putin publicznie wiele razy ciepło wyrażał się o Tymoszenko, a prezydent Dmitrij Miedwiediew podkreślał znaczenie Janukowycza. Tak więc, ten podział nastąpił na zasadzie „tak czy owak, prezes Nowak”. Czyli, czy wygra Tymoszenko, czy Janukowycz, to i tak Rosjanie będą mogli powiedzieć, że wygrał ich kandydat. Rosjanie już nie popełnili tego błędu co pięć lat temu, kiedy jednoznacznie postawili na Janukowycza i przegrali. Natomiast żeby było jasne, jeżeli patrzymy na deklaracje programowe polityki zagranicznej obojga kandydatów, widzimy, że one są w zasadzie identyczne, z tym że Tymoszenko była bardziej pronatowska. Ostatnio zmieniła front – być może pod wpływem Putina – oświadczając, że o ewentualnym akcesie do NATO powinni zadecydować Ukraińcy w referendum. Zatem powtórzyła słowo w słowo to, co Janukowycz głosi od kilku lat. Tak więc, na dziś oboje niczym się od siebie nie różnią poza jedną sprawą. Mianowicie, Tymoszenko gloryfikuje UPA z całym dziedzictwem antypolskim, natomiast Janukowycz – jako dawny sowiecki aparatczyk z Donbasu – ma sceptyczny stosunek do UPA. I dlatego kandydatura Tymoszenko jest dla Polski gorsza.

Czy wraz ze sromotną przegraną prezydenta Juszczenki pogrzebana została idea „pomarańczowej rewolucji”?

– Dobre pytanie. Otóż uważam, że „pomarańczowa rewolucja” wygrała w tym sensie, że po pięciu latach nikt nie śmie fałszować wyborów i nawet o tym nie myśli oraz że do władzy na Ukrainie dochodzi się za pomocą kartki wyborczej, oczywiście dzięki monstrualnie wielkiej i kosztownej kampanii. Ale to już jest jakiś postęp. „Pomarańczowa rewolucja” więc wygrała, natomiast przegrali jej liderzy. Czyli „pomarańczowa rewolucja” zjadła własne dzieci.

Obserwatorzy niedzielnych wyborów podkreślali, że przebiegły one prawidłowo. Tymczasem Tymoszenko oskarżyła Janukowycza o to, że jego sztab wyborczy sfałszował około 3 proc. głosów…

– Na całym świecie jest tak, że to rząd i aparat rządowy ma możliwość – że tak powiem – podreperowania wyników wyborów, czyli możliwość ich fałszowania. Tymczasem premierem jest Tymoszenko, nie Janukowycz. W związku z tym, te oskarżenia brzmią trochę jak lament kogoś, kto widzi, że przegrywa. Osobiście nie uważam, że Janukowycz jest święty, jednak myślę, że choć 5 lat temu jego ludzie fałszowali ewidentnie, dziś już by mu się to nie opłacało. Złapanie za rękę oznaczałoby dla niego międzynarodową kompromitację, a przecież on zdaje sobie sprawę z tego, że – jak pokazywały przedwyborcze sondaże – z taką przewagą jest krok od prezydentury. Co więcej, wyraźne są sygnały, że Unia Europejska woli przewidywalnego Janukowycza aniżeli kompletnie nieprzewidywalną i niestabilną Tymoszenko. Nie sądzę więc, żeby Janukowycz dopuścił się takiego fałszerstwa. Ale to, co ogłosił sztab pani premier, jest zgodne z jej główną linią propagandową w okresie kampanii, która zakładała, że jeżeli Tymoszenko straci do Janukowycza do 10 proc., to wówczas jest pewna odrobienia strat. Statystyki wynoszą jednak około 11 proc. przewagi dla Janukowycza, a więc stąd te wspomniane symboliczne 3 procent.

W czym zatem tkwi sukces Janukowycza?

– Janukowyczowi pomagali amerykańscy eksperci, ale z pomocy zachodnich ekspertów korzystała także Tymoszenko. To nie eksperci i pieniądze są tutaj kluczem, ponieważ olbrzymie sumy wydawali wszyscy kandydaci – podkreślę tutaj raz jeszcze, że to była jedna z najdroższych kampanii na świecie, zaraz po ostatniej kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych. Natomiast, wracając do pytania, co zaliczyłbym do sukcesu Janukowycza, to przede wszystkim to, że wchodził on mniej w spory. Tymoszenko musiała walczyć na dwa fronty – kłóciła się z Juszczenką i atakowała Janukowycza. Takich ataków nie było na linii Janukowycz – Juszczenko. Dlatego też wyborcy odbierali go jako mniej kłótliwego lub bardziej spokojnego. Ponadto była taka ciekawa rzecz, że Janukowycz jakby pokazywał Ukraińcom, że chce, ale nie musi wygrać. Można to streścić w zdaniu: „Mogę, ale nie muszę zostać prezydentem. To nie jest kwestia życia lub śmierci”. Natomiast wielu wyborców odbierało, że Juszczenko i Tymoszenko walczą o życie. Janukowycz starał się przedstawić jako człowiek, który mniej chce tej władzy, któremu mniej na niej zależy, a w związku z tym, że ma do niej większy dystans. Janukowyczowi pomógł także fatalny kryzys na Ukrainie i tragiczna inflacja. On dawał sygnały, że jest człowiekiem stabilizacji i ewolucji politycznej, a Tymoszenko to taka „ciocia rewolucji z warkoczem”.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl