Planować rodzinę?

Pojęcie „planowania rodziny” stało się bardzo modne właśnie w okresie światowego kryzysu rodziny, w którym pewne okoliczności zdają się wskazywać na obecność jakiegoś „planu”, mającego na celu ostateczną likwidację rodziny. Na przykład amerykańska organizacja Planned Parenthood jako środki do realizacji swego „planu” ma program aborcyjny, antykoncepcyjny i sterylizacyjny, tak jakby płodność była chorobą, z którą trzeba walczyć. Istnieje szereg organizacji, nawet podszywających pod autorytet ONZ, które działają w podobnym duchu, realizując „plany” uchwalone w Kairze, Pekinie czy Brukseli, i głoszą, że „prawo do aborcji” jest najwyższą formą wyzwolenia kobiety. O tym, że istnieje jakiś światowy spisek przeciw rodzinie, mówił i pisał otwarcie Jan Paweł II zwłaszcza w encyklice „Evangelium vitae”; sytuację światową pod tym względem ocenił wysokiej rangi specjalista ks. Michel Schooyans; mówi się o tym jawnie w kontekście Światowego Kongresu Rodziny [1].


Stwórca ma swój plan


Tymczasem ci, którzy usiłują „planowo” uporządkować życie ludzkości i zaprowadzić na świecie „nowy ład”, aby zapanować nad ziemią i jej dobrami, zapominają, że był już Ktoś, kto pierwszy objawił swój plan wobec rodziny, i że to było właśnie wtedy, kiedy „na początku stworzył… mężczyznę i kobietę” (Rdz 1-2). Człowiek, któremu Bóg Stwórca powierzył świat, chciał, aby ten działał na podobieństwo Boga, a nie na podobieństwo świata lub na podobieństwo „czworonogów i płazów” (por. Rz 1, 23). Dlatego stwarzając mężczyznę i kobietę, Bóg powołał ich do tworzenia rodziny według tego Boskiego planu, który wypisał w samej naturze (istocie) człowieka jako mężczyzny i kobiety, wyposażając ich w dary Ducha Świętego. Przekazał im bowiem udział w Swoim misterium stworzenia, nadając im przykazanie i dar płodności (Rdz 1, 28). Ten Boski plan jest nadal aktualny, ponieważ Bóg nie przestaje działać jako Stwórca i Ojciec. Bóg nie „odpoczywa” w tym sensie, jak to sobie wyobrażali racjonaliści (deiści). Uważali bowiem, że kiedy Bóg stworzył człowieka i uruchomił „zegar Kosmosu”, to już sam nic więcej nie czyni, bo człowiek stał się panem i zarządcą całej ziemi, po swojemu eksploatując możliwości, które kryją się w „prawach natury”. Tymczasem Kościół nieustannie naucza, że to nie człowiek jest stwórcą, lecz Bóg, a człowiek jest powołany do uczestnictwa w dziele samego Boga jako Jego sługa.

A więc człowiek powinien zrozumieć, na czym polega dzieło samego Boga i na czym polega jego (człowieka) udział w dziele Boga. Bóg, stwarzając, działa mocą wszechmocnej i absolutnie bezinteresownej Miłości. Objawienie Boże stwierdza, że Bóg jest Miłością i że cokolwiek Bóg czyni, czyni mocą swojej istoty, która jest Miłością. Człowiek został stworzony na „obraz i podobieństwo Boże”, aby objawiał Boga swoim działaniem. Podobieństwo do Boga oznacza żywotną więź z Bogiem, dzięki której człowiek, pełniąc swoje powołanie, działa mocą tej samej miłości, która jest w Bogu i która od Boga pochodzi (por. „Familiaris Consortio”, nr 17). Człowiek jako „obraz Boży” nie „kopiuje”, nie „imituje”, nie „karykaturuje” Pana Boga, lecz objawia Boga swoim człowieczeństwem, będąc Jego symbolem, a nawet sakramentem.


Spotkanie z Bogiem w sakramencie małżeństwa


W nauczaniu Kościoła stworzenie człowieka jako obrazu Bożego jest rozumiane w relacji do sakramentu, a ostatecznie w relacji do Tajemnicy Wcielenia. Do istoty sakramentu należy to, że objawia Boga, uobecniając Jego działanie w człowieku i przez człowieka. Jego działanie ma pierwszeństwo wobec człowieka, który jest powołany, by być żywym znakiem Boga, przez miłość, w której uczestniczy z daru łaski. Chodzi o to, aby poprzez człowieczeństwo mężczyzny i kobiety, uczynionych małżeństwem, objawiał się Bóg jako Źródło Miłości i życia. Bóg właśnie chce się w ten sposób objawiać wobec życia powoływanego do istnienia, czyli do zrodzenia. List do Rodzin stwierdza, że „w rodzicielstwie ludzkim Bóg sam jest obecny” (nr 9). Dlatego „rodzenie jest kontynuacją stworzenia” (tamże).


Podmiot płodności


Ważną rzeczą jest, by człowiek zrozumiał swoją tożsamość i swoją rolę podmiotu uczestniczącego w działaniu Boga. W samym akcie stworzenia człowieka (i tym samym stworzenia małżeństwa) zostaje wypowiedziane przykazanie „bądźcie płodni i rozmnażajcie się” (Rdz 1, 28), które nigdy nie zostało odwołane. Nie może także ono zostać anulowane przez człowieka, bo to oznaczałoby rezygnację ze swego człowieczeństwa. Płodność ofiarowana przez Stwórcę jest darem, czyli charyzmatem, wpisanym w samą istotę małżeństwa jako znaku, czyli sakramentu Stwórcy. Ta płodność zatem nie tkwi w samym organizmie, w genach, w fizjologii, lecz w osobowej unii mężczyzny i kobiety: jest to bowiem płodność ludzka, a nie tylko zoologiczna, posiada więc charakter duchowy, symboliczny, ukazujący istotę sakramentu, mocą którego małżonkowie pełnią swoje zadania (KDK 48). Płodność sprowokowana tylko „fizycznie” nie czyni ich (mężczyznę i kobietę) rodzicami. Czyni ich winowajcami i niewypłacalnymi dłużnikami.

Natomiast płodność proporcjonalna do sakramentalnej natury małżeństwa, pojęta jako dar przychodzący z góry, uobecnia się w sercu małżeństwa, w centrum dialogu małżonków, przyjmującym postać wzajemnego daru oblubieńczego. Ten wzajemny dar, przez który oni przeżywają swoje Przymierze, jest przede wszystkim miejscem modlitwy, chwały Boga, dziękczynienia za dar stworzenia, czyli za dar istnienia ofiarowany wszystkim ludziom przychodzącym na świat. Małżeństwo bowiem jako sakrament jest przede wszystkim miejscem liturgii, o czym pięknie pisze Jan Paweł II w Liście do Rodzin. Właśnie w tym kontekście dar pochodzący z góry jest także „dobrem wspólnym” małżonków, ponieważ aktualizuje się w symbolicznym geście wzajemnego obdarowania: mąż obdarowuje żonę macierzyństwem, żona obdarowuje męża ojcostwem, co odnosi się w pierwszym rzędzie do ich duchowej, osobowej (wspólnotowej) tożsamości, zanim objawi się w postaci cielesnej, w poczęciu i zrodzeniu dziecka.


Działanie na poziomie etyki, nie technologii


Z tak widzianej natury małżeństwa („Humanae vitae”, 12) wynika, że działanie małżonków (jako małżonków) posiada strukturę ściśle etyczną, czyli radykalnie odróżnia się od działania posiadającego charakter manipulacji fizycznej. Etyczna struktura działania małżeńskiego wynika z faktu, że małżeństwo jest przymierzem osób mężczyzny i kobiety, a po drugie – z jego charakteru religijnego jako znaku i sakramentu Boga Stwórcy. Właśnie taki charakter podmiotu małżeńskiego wyklucza moralnie możliwość wszelkiej manipulacji, czyli posługiwania się człowiekiem jako środkiem do jakichkolwiek celów. Istota małżeństwa wyklucza jakiekolwiek używanie człowieka, jego organizmu, jego właściwości płciowych, jego komórek rozrodczych, gdyż takie używanie człowieka logicznie redukuje osobę do mechanizmu dającego się sterować technologicznie. Wtedy taki „mechanizm” (człowiek sprowadzony do roli mechanizmu seksualnego) może być wykorzystany zarówno do celów „reprodukcyjnych” (jak mówią zwolennicy postępu „naukowego”, nieodróżniający ludzi od zwierząt), jak i do celów rozrywkowych, to jest do produkowania rozkoszy seksualnej oderwanej od posłannictwa rodzicielskiego, co osiągają przy zastosowaniu zabiegów antykoncepcyjnych, sterylizacyjnych czy aborcyjnych.

Taka sytuacja oznacza dokładne odczłowieczenie relacji mężczyzna – kobieta, a tym samym unicestwienie antropologicznej i etycznej prawdy (tożsamości) małżeństwa. Dlatego nie bez powodu Jan Paweł II w adhortacji „Familiaris Consortio” stwierdził, że pomiędzy życiem małżeńskim a antykoncepcją jest „różnica moralna i antropologiczna” (FC 32). Antykoncepcja rozbija tę jedność, jaka pochodzi z aktu stwórczego Boga: jedność między naturą ludzką i osobą, jedność między osobą i posłannictwem, czyli jedność między małżeństwem i charyzmatem, oznaczającym obecność Boga w miłości małżeńskiej (zamiast tego w sercu małżonków mieszka grzech, czyli szatan), wreszcie wewnętrzną jedność charyzmatu, czyli nierozdzielność daru miłości i życia, określającą wewnętrzny sens aktu małżeńskiego. To sprawia, że antykoncepcja nie może w żadnym razie służyć jako sposób i narzędzie „planowania rodziny”.


Etyczny wymiar odpowiedzialności


Skoro struktura działania małżeńskiego jest etyczna w swojej istocie, stawia to małżonków w pozycji odpowiedzialności moralnej przed Bogiem, przed sobą nawzajem i przed potomstwem, które pragną otrzymać od Boga. Ta szeroko pojęta odpowiedzialność koncentruje się na wzajemnej odpowiedzialności małżonków za świętość swego posłannictwa. Jan Paweł II ujmuje to syntetycznie: „Mężczyzna i kobieta w momencie małżeńskiego zjednoczenia są równocześnie odpowiedzialni za dar, jakim dla siebie wzajemnie się stali przez sakramentalne przymierze. Logika całkowitego daru z siebie dla drugiego człowieka otwiera ich potencjalnie na rodzicielstwo. (…) Trzeba jednak, ażeby została zabezpieczona wewnętrzna prawda tego daru” (List do Rodzin 12). Owa „prawda daru”, czyli bycie wzajemnym darem w relacji małżeńskiej, polega na całkowicie bezinteresownej relacji osobowej, wykluczającej jakiekolwiek urzeczowienie, uprzedmiotowienie drugiej osoby. Zabezpieczenie prawdy daru może się dokonać tylko mocą cnoty moralnej, która czyniąc osobę w pełni panią siebie, pozwala jej tym samym stać się w sposób wolny darem dla drugiej, w postawie dojrzałej odpowiedzialności. Cnotą tą jest czystość małżeńska, bez której miłość nie jest miłością. Właśnie ta cnota pozwala małżonkom w sposób odpowiedzialny i wolny zadecydować, kiedy – rozpoznając wolę Boga, któremu służą – otworzyć się na przyjęcie nowego życia. Pozwala im też w pełnej wolności przeżywać okresy „milczenia seksualnego”, w których tym bardziej ich miłość się doskonali i ubogaca darami Ducha Świętego. Ta umiejętność pozwala im w głębokim pokoju ducha czekać na stosowną chwilę, kiedy znów będą mogli powiedzieć Panu Bogu „tak” – w duchowym zjednoczeniu z Maryjnym „Fiat”.

Małżonkowie, troszcząc się o „prawdę daru”, planują jedynie swoje własne decyzje, bo to jest pierwszy i najważniejszy zakres odpowiedzialności człowieka jako osoby. Zadaniem człowieka jest zdobyć władzę nad sobą, nad swoimi uczuciami, popędami, swoimi dążeniami, decyzjami, które trzeba poddać woli Boga. Natomiast zadaniem człowieka nie jest „sterowanie płodnością” pojętą jako zjawisko wyalienowane z wewnętrznej przestrzeni osobowego przymierza małżonków. Takie „sterowanie płodnością”, proponowane przez ideologów „birth-control”, stawia człowieka na poziomie weterynarii, gdzie mają prawo obywatelstwa metody biotechnologii, implikujące uprzedmiotowienie ludzkiego ciała.

W ścisłym znaczeniu decyzje małżonków, wynikające z istoty powołania małżeńskiego, oznaczające wspólną zgodę (jak wymaga Sobór, uzyskaną w dialogu sumienia z Bogiem) na poczęcie, a raczej przyjęcie dziecka jako Daru Boga lub też na rezygnację z aktów małżeńskich w czasie, kiedy sumienie nie pozwala na podejmowanie ryzyka kolejnej ciąży, (te decyzje), nie są żadnym „planowaniem rodziny”, lecz duchowym doskonaleniem więzi małżeńskiej w oparciu o łaskę sakramentu, a więc na gruncie uczestnictwa w tej Miłości, którą sam Chrystus miłuje Kościół, swoją Oblubienicę. Tej praktyki duchowej nie wolno w żaden sposób redukować do poziomu „metody”, ponieważ oznaczałoby to pośrednio techniczną interpretację miłości i mogłoby prowadzić do subtelnej, zamaskowanej formy manipulacji małżeństwem, co byłoby zniewagą sakramentu. Praktyka „wstrzemięźliwości małżeńskiej” traktowana jako „metoda” to absurd, a nawet bluźnierstwo. Małżonkowie przeżywający w ten sposób swoje powołanie nie „unikają potomstwa”, natomiast unikają grzechu nieopanowania, nieodpowiedzialności, egoizmu, hedonizmu, lekkomyślności oraz innych grzechów powodujących „profanację miłości małżeńskiej”, jak to określił Sobór Watykański II (KDK 47). Dlatego świadomy swej tożsamości chrześcijanin nigdy nie myli etyki z „metodą” profanowania miłości małżeńskiej.


Ks. prof. Jerzy Bajda

1 Allan C. Carlson, Paul T. Mero, The Natural Family, Dallas 2007, s. 65 nn.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl