Otwarto propagandową wystawę przesiedleńców

Wczoraj o godzinie 18.00 w Kronprinzepalais w Berlinie
nastąpiło oficjalne otwarcie wystawy "Wymuszone drogi", która wypacza i zakłamuje historię
II wojny światowej. Na początku uroczystości głos zabrała przewodnicząca Związku
Wypędzonych i główna organizatorka wystawy Erika Steinbach. W swoim przemówieniu
starała się ona nadać wystawie "wymiar europejski", aby uwiarygodnić
głoszoną przez siebie tezę o dużej randze tego przedsięwzięcia. Wbrew wcześniejszym
zapowiedziom na ekspozycji nie znalazł się traktat polsko-niemiecki z roku
1990, w którym Berlin zrzekł się roszczeń do swoich dawnych ziem, mimo że zawiera
ona 300 różnych eksponatów "z całej Europy" umieszczonych na 600
m kw. muzeum.

Można było odnieść wrażenie, że Erika Steinbach w swoim przemówieniu
starała się sprowadzić do wspólnego mianownika losy ofiar wojen, niezależnie
od tego, czy pochodziły one z krajów napadniętych, czy agresorów. Zachwalając "swoją" ekspozycję,
powiedziała, że "wiele wydarzeń, które miały miejsce w Europie w XX wieku,
nie ujrzałoby światła dziennego w Niemczech i w Europie, gdyby nie ta wystawa".
Wagę pompatycznego otwarcia podkreśliła obecność przewodniczącego Bundestagu
Norberta Lammerta. Szef niemieckiego parlamentu pouczał, że "aby zapobiec
wszystkim ucieczkom, deportacjom i wysiedleniom, trzeba przerobić lekcje historii".
Uznał on, że nie tylko można, ale trzeba mówić o tragicznych losach wysiedleń,
jednak nie należy tego czynić samodzielnie, tylko wspólnie z sąsiadami. Za
dobry przykład takiej współpracy uznał on stosunki niemiecko-francuskie, wstawiając
je jako wzór dla niemiecko-polskich. Lammert wyraźnie dał do zrozumienia, że
rząd niemiecki znacznie łaskawszym okiem ocenia działalność Związku Wypędzonych,
i wyraźnie dało się odczuć, że "widoczny znak" staje się coraz bardziej
realny. Co więcej, przemówienie Lammerta nie zdradzało żadnych oznak dystansu
wobec inicjatywy Steinbach, jaki charakteryzował poprzedni rząd niemiecki.
Sama szefowa Związku Wypędzonych kilkakrotnie wyrażała swoje mocne przekonanie,
że rząd już wkrótce poprze jej starania o budowę Centrum przeciwko Wypędzeniom
w Berlinie.
Wystawa została bardzo sprytnie zaprojektowana przez fundację "Centrum
przeciwko Wypędzeniom". Pokazuje bowiem wysiedlenia w wielu częściach
Europy. Jednak całkowicie nieproporcjonalnie.
W pierwszej sali wystawowej wokół ścian umieszczono gabloty opisujące wysiedlenia
ludzi różnych narodowości. Trzy gabloty poświęcone zostały Ormianom i ludobójstwu
dokonanemu na nich przez turecką armię w latach 1915-1916. Dalsze dwie gabloty
opisują wojnę turecko-grecką z 1923 roku. Kwestia żydowska zobrazowana została
na następnych trzech tablicach. Sprawa polskich wysiedleń z okresu II wojny
światowej zajęła organizatorom w sumie trzy gabloty. Pokazano w nich losy Polaków
po podpisaniu paktu Hitler – Stalin, opisano kwestię napadu na Polskę i wysiedlenia
polskich obywateli, m.in. z Zamojszczyzny. W dalszej części ekspozycji (jeszcze
w pierwszej sali) mniej więcej tyle samo miejsca poświęcono Włochom, Cyprowi
i wojnie turecko-cypryjskiej. W ostatnich dwóch gablotach opisano wojnę w Jugosławii
i związane z nią wysiedlenia. Natomiast aż dwie sale mieszczą wiele eksponatów
i zdjęć dokumentujących niemieckie przesiedlenia oraz cierpienia przesiedleńców.
Na wystawie zwraca uwagę jeden z eksponatów. W sali numer trzy (dotyczącej
w większości niemieckich wysiedleń) umieszczono jako eksponat napis dotyczący
wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 18 grudnia 1996 roku, który
przyznał kobiecie o nazwisku Louizi prawo do restytucji (zwrotu mienia). Kobieta
ta złożyła pozew do Trybunału, skarżąc państwo tureckie, i proces wygrała.
Można jedynie zastanawiać się, w jakim celu na wystawie dotyczącej wysiedleń
umieszczono ten wyrok, przecież oficjalnie Erika Steinbach i BdV dystansowali
się od roszczeniowych żądań Pruskiego Towarzystwa Powierniczego. A może ten
umieszczony na wystawie wyrok Trybunału Praw Człowieka ma stanowić swoisty
drogowskaz, gdzie i jak dochodzić praw do utraconych majątków? Ale to tylko
spekulacje.
Mimo to Steinbach, odpowiadając na pytania dziennikarzy, przekonywała, że Polacy
również powinni być usatysfakcjonowani, gdyż jej wystawa jako pierwsza w niemieckiej
historii pokazuje wysiedlenia Polaków podczas II wojny światowej.
Już na samym początku przemówienie szefowej BdV zostało przerwane okrzykami
przeciwników projektu Steinbach, którzy zebrali się przed Kronprinzpalais (pałac
następców tronu), aby protestować przeciwko próbom zakłamywania przez nią historii.
Przed budynkiem od rana stała grupa młodych Polaków i Niemców z transparentami,
na których widniały polskie i niemieckie napisy ostrzegające przed relatywizowaniem
historii, a szczególnie dotyczącej II wojny światowej.
Niestety, tłumaczenia Steinbach trafiły do przekonania wielu zagranicznym dziennikarzom.
Wielu z nich uważa, że trudno będzie ją krytykować i będzie jej teraz łatwiej
utworzyć Centrum przeciwko Wypędzeniom. Takie komentarze przeczytamy zapewne
już w dzisiejszych zagranicznych gazetach. Jeżeli większość zwiedzających ludzi,
dziennikarzy i przedstawicieli rządu niemieckiego pozytywnie oceni tę ekspozycję,
będzie to oznaczało dla BdV rządową zgodę na stworzenie Centrum, w którym już
nikt nie będzie miał wątpliwości, że sprawa dotyczy "wypędzonych" Niemców.
Na razie głosy prasowe wydają się podzielone, część mediów chwali Steinbach,
a część gani ją za nieuprawnione stawianie losu Niemców na równi z losami np.
Żydów. Wczorajsze "Die Zeit" stwierdziło, że wystawa Steinbach komplikuje
stosunki polsko-niemieckie. "Szkoda, że tak wiele osób pomaga uprawomocnić
projekt, który nigdy nie był europejski i nigdy nie był wspólnym przedsięwzięciem
polsko-niemieckim" – napisał autor komentarza Guenther Hoffmann.
Kilkudziesięcioosobowa grupa Młodzieży Wszechpolskiej z biało-czerwonymi flagami
protestowała przed gmachem muzeum przeciwko próbom zakłamywania historii przez
Erikę Steinbach. Dwadzieścia metrów dalej pikietowała zupełnie odmienna, kilkunastoosobowa
grupa ziomków byłych niemieckich mieszkańców Gdańska. Na transparentach wypisali
oni rewizjonistyczne hasła, w których protestowali przeciwko "60-letniej
okupacji Gdańska przez władze polskie".

Waldemar Maszewski, Berlin

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl