Nie stawiajmy historii na głowie

Rozmowa z prof. dr. hab. Janem Sandorskim,
wykładowcą na Uniwersytecie Poznańskim, członkiem Doradczego Komitetu Prawnego
przy Ministrze Spraw Zagranicznych

Panie Profesorze, podczas uroczystych obchodów 60. rocznicy Powstania
Warszawskiego kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder złożył oświadczenie,
w którym zapewnił w imieniu Niemiec, iż roszczenia będą traktowane
przez Niemcy jako bezpodstawne, a rząd nie będzie ich popierał przed
trybunałami międzynarodowymi. Oświadczenie to stało się podstawą
do opracowania wspólnej polsko-niemieckiej ekspertyzy prawnej profesorów
Barcza i Froweina, na której oparte jest dzisiejsze stanowisko MSZ
w sprawie roszczeń niemieckich. Czy wspomniane oświadczenie i ekspertyza
potwierdzona przez obydwa rządy mają znaczenie z punktu widzenia prawa
międzynarodowego, i jakie?

– Oczywiście, że mają. Oświadczenie Schroedera jest jednostronnym oświadczeniem
woli, które należy traktować z całą solennością. Jest ono bez wątpienia
niezwykle moralne i sprawiedliwe. Schroeder powiedział: nie stawiajmy
historii na głowie, nie zapominajmy o tym, kto rozpoczął wojnę, nie
zachowujmy się niewłaściwie! Powstaje jednak pytanie, jaki jest skutek
prawny tego oświadczenia? Moim zdaniem – zasadniczy, a mianowicie
taki, że RFN po tym oświadczeniu, które jest wiążące w stosunkach międzynarodowych,
nie może popierać w jakikolwiek sposób roszczeniowych stanowisk byłych
właścicieli, którzy utracili własność po II wojnie światowej. Ale czy
to zamyka całkowicie sprawę? Otóż nie! To, że państwu nie wolno popierać
roszczeń, nie oznacza, że obywatele nie mogą występować z roszczeniami.
A więc mamy z jednej strony wiążące oświadczenie, któremu pani Merkel,
następczyni Schroedera, nie zaprzeczyła, a tonacja jej wypowiedzi
wskazuje, że podtrzymuje linię Schroedera, a z drugiej strony, trzeba
się spodziewać, że wcześniej czy później, po wyczerpaniu polskiej drogi
sądowej (czyli po odrzuceniu pozwów przez sądy polskie), obywatele
RFN mogą skierować je do Strasburga. I na taką ewentualność musimy
być przygotowani.

Czy możemy się spodziewać przed Trybunałem w Strasburgu wspólnego
stanowiska Polski i Niemiec – negatywnego wobec pozwów?

– Zachodzi pytanie, czy rządy polski i niemiecki zdecydują się ponownie
tę sprawę obwieścić społeczności międzynarodowej we wspólnym stanowisku…
Ja byłbym bardzo za tym, żeby coś takiego nastąpiło, jestem zdania,
że to jest nieodzowne… Takie wspólne oświadczenie obu rządów utrzymane
w tonacji oświadczenia Schroedera wzmacniałoby naszą pozycję w
Trybunale. Choć jestem przekonany, że i bez tego osoby, które zaskarżyłyby
państwo polskie przed Trybunałem w Strasburgu, przegrałyby te sprawy.

Czy wspólne stanowisko w Strasburgu zapobiegłoby dalszym pozwom?
– Jak ktoś chce być pieniaczem, to pozywać zawsze może. Ale spodziewam
się, że jeśli wynik pierwszego procesu byłby negatywny, to reszta
odstąpi. Nasz argument jest mocny: umowa poczdamska definitywnie
zamknęła sprawę, oświadczenie Schroedera to potwierdza, ekspertyza
Barcz – Frowein także, i nie ma o czym mówić. Ale istnieje bardzo
zasadnicze "ale". Takie jest stanowisko polskiej polityki zagranicznej
i polskiej nauki. Natomiast nauka niemiecka wcale nie idzie w stronę,
którą wskazał Schroeder. Mamy w tej chwili bardzo kłopotliwą ekspertyzę
dla Bundestagu prof. Eckerta Kleina, z którym notabene polemizuję
na łamach "Welt Trend" i "Ruchu Prawniczego, Ekonomicznego i Socjologicznego".
Otóż prof. Klein twierdzi, że oświadczenie Schroedera nie jest wiążące
z tego względu, że jest ono sprzeczne z ius cogens. Pod tym pojęciem
rozumiemy imperatywne, bezwzględnie obowiązujące prawo międzynarodowe.
Klein utrzymuje, że Schroeder złożył oświadczenie sprzeczne z art.
50 i 51 pierwszej Konwencji Genewskiej z 1949 r. Warto zwrócić uwagę
na te artykuły, ponieważ w polemice z Niemcami będą one bardzo
istotne. A mianowicie mówią one, co jest ciężkim naruszeniem humanitarnego
prawa wojennego. Zaiste, ciężkim naruszeniem prawa wojennego
jest torturowanie, zabijanie, ale także… odbieranie własności.
Pierwszy z artykułów stwierdza, że żadne państwo nie może zrezygnować
z roszczeń, które wywodzą się z ciężkiego naruszenia prawa wojennego.
Te przepisy miał naruszyć, zdaniem prof. Kleina, kanclerz Schroeder.
Nie można jednak zapominać, że art. 50 mówi też, że to odbieranie
własności musi być sprzeczne z prawem. Otóż my nie odebraliśmy Niemcom
własności bezprawnie, bo prawem była umowa poczdamska. Poza tym
te przepisy dotyczą terytorium okupowanego, a my nigdy nie okupowaliśmy
ziem zachodnich. W związku z tym te dwa przepisy nie dotyczą Polski,
i na tej podstawie polemizuję z Kleinem. Na to nakłada się jeszcze
jedna ważna kwestia, a mianowicie kwestia słuszności. Zasada słuszności
to inaczej zasada sprawiedliwości międzynarodowej. To dodatkowo
wzmacnia nasze stanowisko, toteż jestem zdania, że przed Trybunałem
Strasburskim Polska nie może przegrać tej sprawy. Oczywiście najlepiej,
żeby roszczeń nie było, ponieważ psują atmosferę między państwami.

Jak wytłumaczyć agresję prawną Niemiec na polskie terytorium poprzez
art. 116 niemieckiej konstytucji, który konstruuje fikcję istnienia
Rzeszy w granicach z 1937 r.? To wręcz niewiarygodne, że taki relikt
jest nadal utrzymywany, gdy oba państwa mówią o partnerskich stosunkach
wzajemnych.
– Nieszczęście wywodzi się z niezbyt zgrabnych sformułowań traktatu
poczdamskiego, w którym użyto, niezbyt szczęśliwie, zwrotu "ziemie
pod administracją polską". Oczywiście niemieccy rewizjoniści czepiali
się tego słowa przez lata, mówiąc, że administracja to nie suwerenność.
My odpowiadaliśmy, że Brytyjczycy używali tego terminu, gdy przejmowali
suwerenną władzę. Doszło do sporu interpretacyjnego wokół umowy
poczdamskiej – Niemcy próbowali podważać przekazanie przez aliantów
suwerenności nad tym terytorium w ręce Polski. Moim zdaniem, jest
to przeszłość, ta sprawa jest zamknięta i po układach z Polską żaden
rozsądny polityk niemiecki nie może do tej starej polemiki wracać
i kwestionować polskiej suwerenności nad tym terytorium. Chyba
że chce się narazić na stukanie palcem w czoło.

Sprawy nie ma, a artykuł został. Mogli Niemcy usunąć z konstytucji
art. 16 o azylantach, a art.116 – nie?

– To nie jest problem prawny, bo te sprawy pozamykano w przepisach
wewnętrznych, ale politycznie – jest to problem. Nie wiemy, prawdę
mówiąc, jaka była intencja. Czy nie było intencją Stalina, aby sprawy
granic ostatecznie nie przesądzić, tylko pozostawić furtkę do manipulowania
i stosowania wobec Polaków kija: jak nie będziecie grzeczni, to my
się jeszcze raz zastanowimy, co ta "administracja" znaczy…

Dziękuję za rozmowę.

Małgorzata Goss

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl