Legitymizacja oszczerstw

Z dr. Marcinem Zarzeckim z Instytutu Socjologii UKSW rozmawia Maciej
Walaszczyk

Co miała pokazać konwencja Platformy w Gdańsku? Jaki kierunek obiera dziś ta
partia?

– Była to ewidentnie manifestacja siły przed nadchodzącymi wyborami
parlamentarnymi. Konwencja miała pokazać, że partia stanowi jedność, szczególnie
na tle docierających do wyborców głosów, że pojawiają się tam frakcje, które do
różnych spraw podchodzą już w sposób radykalnie odmienny, a sama PO w istocie
przeżywa pewien kryzys organizacyjny.

W jaki sposób mogą to odebrać wyborcy?
– Moim zdaniem, odbije się to Platformie czkawką, bo będzie interpretowane przez
Polaków negatywnie. Nikt nie lubi ostentacyjnego tryumfalizmu i gier
pozbawionych subtelności politycznej. Jeżeli z polityki wyrzuci się każdą ideę i
wartość, to trzeba pamiętać, że w taki sam sposób zostanie się odrzuconym np. w
czasie wyborów parlamentarnych.

Ale Tusk mówił wręcz, że PO to partia ogólnonarodowa, właściwie dla
wszystkich.

– Miało to pokazać, że PO jest wielkim rezerwuarem możliwości i w żaden sposób
nie przypisuje się do niej żadna opcja polityczna. Dlatego w pierwszych rzędach
siedziała cała "fauna i flora polskiej polityki", od secesjonistów z lewicy,
Arłukowicza i Rosatiego, po Sikorskiego i do niedawna szefową PJN Joannę
Kluzik-Rostkowską. Był to prosty przekaz: "jesteśmy otwarci na reprezentantów
wszystkich stron politycznych". Mało tego: "jesteśmy gotowi do nawiązywania
kontaktów politycznych". Oczywiście polegających na transakcji: przechodzicie do
nas i gwarantujecie nam przepływ elektoratu, który sprawi, że nie będziemy
musieli wchodzić w koalicję np. z SLD. Dzięki temu będziecie startować z
pierwszych pozycji na naszych listach wyborczych.

Wydźwięk był rzeczywiście tryumfalistyczny…
– Miał podreperować więdnące poparcie dla Platformy. Ostatnie sondaże
przedwyborcze przyjmują bardzo niebezpieczną dla podmiotów politycznych
sinusoidę. To znaczy mają tendencje do bycia bardzo wrażliwymi na poszczególne
wydarzenia polityczne. To ważne, bo elektorat Platformy, który jest bardzo
chwiejny, w przeciwieństwie do twardego i przekonanego do swoich racji
elektoratu PiS, może się nie zmobilizować do wyborów parlamentarnych lub
odpłynąć.

Czy ten elektorat jest wciąż w stanie nabrać się na porównania z FC Barcelona
i wizją budowy drugiej Katalonii? Kiedyś PO porównywała się do zespołu U2, miała
być taka "fajna", a swoim wyborcom obiecywała Irlandię i jakieś cuda. Czy ci
wyborcy są w stanie w to wszystko uwierzyć?

– Czarny wizerunek PiS, za pomocą którego Donald Tusk budował swoje poparcie dla
Platformy Obywatelskiej, przestał pełnić swoją funkcję. Dlatego należało odwołać
się do porównań i wizerunku, który jest w stanie oddziaływać na elektorat
znacznie młodszy. Na konwencji pojawił się motyw muzyczny utworu "Jump" zespołu
Van Halen, którzy przywołuje skojarzenia z rozgrywkami sportowymi. Z tego
względu w wyobraźni ludzi pojawiają się bardzo mocne ilustracje, które mają
obrazować sukces, profesjonalizm, rozwój, obietnice i plany, choć jak zwykle bez
żadnych konkretów. Sukces sportowy ma się przekuwać na sukces polityczny. To
sposób na mobilizację tych kategorii społecznych, które zaczynają być krytyczne
wobec ekipy Tuska. Chodzi tutaj o świat kultury oraz po prostu młodych ludzi.

Do straszaka PiS odwołuje się jednak była szefowa PJN. Mówiła, że jej celem
jest niedopuszczenie PiS do władzy. To jej przypadnie rola straszenia ludzi
Jarosławem Kaczyńskim?

– Jeżeli dokonano targu, a tak się pewnie stało, to co Joanna Kluzik-Rostkowska
mogłaby wnieść do PO? Podstawowym problemem tego projektu był fakt, że nie mieli
oni szans na przekroczenie progu wyborczego. W związku z tym żaden poważny
elektorat za nią do PO nie pójdzie, ponieważ niewielu wyborców, nawet z
miękkiego centrum, nie utożsamiało się z nią i z PJN. Kluzik-Rostkowska wniesie
pewien rodzaju gniewu, który jest legitymizacją oszczerstw, jakie Platforma
przypisywała Prawu i Sprawiedliwości. Stąd jej wypowiedzi na temat Jarosława
Kaczyńskiego.

Ostatnie polityczne transfery do Platformy mogą być wiarygodne w oczach
wyborców?

– Oczywiście, że nie. Proszę poczytać komentarze ludzi w internecie lub badania
sondażowe, jakie były przeprowadzane po transferach. Taka secesja jest
pozbawiona subtelności i zbyt grubymi nićmi szyta, by mogła zyskać zrozumienie
lub nie zostać zauważona. Wyborcy nie są kategorią skończenie naiwną,
niepotrafiącą oceniać, powodowaną tylko i wyłącznie jakąś grą marketingową. Jako
wyborcy chcemy mieć przekonanie, że politycy powinni się charakteryzować jakimś
poziomem lojalności i elementarnej przyzwoitości. W końcu to im oddajemy w ręce
władzę, a więc i nasz los. W związku z tym zarówno Kluzik-Rostkowska czy
Arłukowicz, jak i ich poprzednicy są odbierani jak zdrajcy poszczególnych
partii. Oni będą oceniani jako "ludzie bez właściwości", koniunkturaliści,
którzy wtedy, gdy ich macierzysta partia nie może zdobyć władzy, szukają dla
siebie jakiegoś kawałka tortu. Zresztą nawet premier postanowił tworzyć jakieś
nic nieznaczące stanowiska. Nie biorą jednak pod uwagę, że możemy ich decyzje
bardzo negatywnie oceniać. Nie mają poczucia, że przez drugą stronę są
traktowani zupełnie instrumentalnie.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl