Kto wykona wyrok na krzyżu

Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Stalowej Woli na swojej
stronie internetowej opublikował "zapytanie ofertowe" w sprawie rozbiórki krzyża
na Kokoszej Górce. W praktyce oznacza to podjęcie ostatnich już kroków, aby
ostatecznie krzyż usunąć. Tym samym oddala się perspektywa wybudowania na tym
terenie kościoła dla mieszkańców osiedla Młodynie.

– O tym, że nie ma ratunku dla krzyża, przekonaliśmy się na sesji rady miasta,
podczas której prezydent Andrzej Szlęzak w obraźliwych dla Kościoła słowach
powiedział, że krzyż musi być usunięty. Ze względu na pozycję prezydenta i
możliwości, jakie dziś daje mu prawo, wszelka walka o krzyż skazana była na
klęskę – powiedział nam radny PiS Lucjusz Nadbrzeżny.
W ogłoszeniu PINB w Stalowej Woli, które opublikowane zostało 12 bm., czytamy:
"Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Stalowej Woli poszukuje wykonawcy
robót, mających na celu zastępcze wykonanie rozbiórki krzyża drewnianego,
położonego na działce o numerze ewidencyjnym 712/59, w obrębie 3 Centrum w
Stalowej Woli. Obowiązek ten, objęty ostateczną decyzją administracyjną, nie
został dotąd wykonany przez zobowiązanego. Zakres usługi obejmuje: 1/ wykopanie
krzyża, 2/ przewiezienie krzyża do kościoła Parafii p.w. Opatrzności Bożej w
Stalowej Woli przy ul. Poniatowskiego 41. Oferta powinna zawierać cenę usługi.
Termin złożenia ofert do 15 lutego 2012 roku".
Jak stwierdził w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" inspektor Marian Pędkowski,
ogłoszenie w sprawie krzyża jest wypełnieniem prawa, jakie zostało mu
przekazane. Przypomniał, że kiedy zaczynał się spór o krzyż, wydał orzeczenie,
iż postawienie go nie było samowolą budowlaną i krzyż ma prawo stać. Decyzję tę
poparł początkowo wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego. – Zajęliśmy
stanowisko, że jest to obiekt małej architektury usytuowany poza miejscem
publicznym, czyli obiekt, na który nie było wymagane ani pozwolenie, ani
zgłoszenie – tłumaczyła wówczas Maria Sieńko, naczelnik Wydziału Orzecznictwa
Administracyjnego w Wojewódzkim Inspektoracie Nadzoru Budowlanego w Rzeszowie.
Niestety, po odwołaniu się od decyzji prezydenta Stalowej Woli wojewódzki
inspektor zmienił zdanie, a potwierdził je Naczelny Sąd Administracyjny. – Po
otrzymaniu stosownych dokumentów nie pozostało mi nic innego, jak doprowadzić do
rozbiórki krzyża. Ponieważ nie doczekałem się, by usunął go ks. Jerzy Warchoł,
który jest odpowiedzialny za tę inwestycję, nałożyłem – zgodnie z obowiązującym
prawem – na niego karę, a teraz ogłosiłem zapytanie ofertowe w sprawie rozbiórki
krzyża – mówi inspektor Pędkowski. – Takiej trudnej sprawy nie mieliśmy chyba od
czasu wojny, a na pewno od lat 80. – podkreśla.
Proboszcz parafii Opatrzności Bożej w Stalowej Woli ks. Jerzy Warchoł w rozmowie
z "Naszym Dziennikiem" tłumaczył, że nie ma zamiaru sam doprowadzać do rozbiórki
krzyża. Podkreśla też, że Kościół wyczerpał wszelkie możliwe środki, by krzyż
mógł stać tam, gdzie stoi. – Zwróciliśmy się nawet do pana prezydenta o
możliwość dzierżawy placu, na którym stoi krzyż, ale nie została nam
przydzielona – tłumaczył. Zapewnił jednocześnie, że kiedy krzyż zostanie
rozebrany i przywieziony do kościoła, zrobi wszystko, by był godnie przyjęty i
czczony.
– Na wiele sposobów staraliśmy się uratować krzyż – podkreśla także Lucjusz
Nadbrzeżny. – Najpierw, kiedy przyszła prośba o dzierżawę, prezydent
jednoosobowo powiedział "nie". Przygotowaliśmy projekt uchwały, na mocy której
przy dobrej woli prezydenta taka dzierżawa byłaby możliwa. Niestety,
przegraliśmy. Mieszkańcy Stalowej Woli zbierali także podpisy w tej sprawie.
Wszystko na nic. Prezydent powiedział krzyżowi "nie" i wszelka walka o niego z
góry skazana była na porażkę. Pozostaje nam teraz tylko modlitwa za prezydenta –
podkreśla radny PiS.
Przypomnijmy, że krzyż na Kokoszej Górce stanął w miejscu, gdzie w przyszłości
miał powstać kościół. Jeszcze w czasie gdy obecny sandomierski biskup pomocniczy
ks. bp Edward Frankowski był proboszczem w Stalowej Woli, władze miasta zwróciły
się do niego z pytaniem, czy zamierza budować kościół na mającym powstać osiedlu
Młodynie. – Oczywiście przytaknąłem, że 10 tysiącom osób, które tam w niedługiej
przyszłości zamieszkają, świątynia jest bardzo potrzebna. Poprzedni prezydent
miasta zgodził się przekazać plac pod budowę nowego kościoła – przypomniał w
rozmowie z "Naszym Dziennikiem" ksiądz biskup. W tej kwestii również pozytywnie
wypowiedziała się rada miasta. Wszyscy wiedzieli, że jest to plac przeznaczony
pod budowę kościoła. Niestety, przed dwoma laty okazało się, że na tym placu
mają powstać bloki mieszkalne, a dziś mówi się, że ma tamtędy przebiegać droga.
Pewne wydaje się chyba tylko jedno – w najbliższym czasie zniknie stamtąd krzyż.

 

Małgorzata Pabis

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl