Dzisiejsza Europa potrzebuje Benedykta!

Z JE księdzem biskupem Ignacym Decem, pierwszym ordynariuszem świdnickim,
rozmawia Sławomir Jagodziński

Mija rok od czasu, gdy ks. kard. Joseph Ratzinger został wybrany na stolicę
Piotrową. Gdy tylko świat ujrzał nowego Papieża na balkonie bazyliki watykańskiej,
wielu zadawało sobie pytanie: jaki będzie ten pontyfikat? Czy i w jakim stopniu
będzie kontynuacją dzieła Jana Pawła II? Co można powiedzieć po roku od tych
wydarzeń?
– Gdy kardynałowie wybrali ks. kard. Josepha Ratzingera na następcę Jana Pawła
II, nie było w Kościele tak wielkiego zaskoczenia jak 16 października 1978
r., gdy Papieżem został polski kardynał z Krakowa. Wprawdzie ks. kard. Karol
Wojtyła cieszył się autorytetem wśród kardynałów już od czasu Soboru Watykańskiego
II, gdzie dał się poznać jako biskup niezwykle mądry i rozmodlony, ale wybranie
go na Następcę św. Piotra było przełamaniem wielowiekowej tradycji, że Papieżem
zostaje tylko kardynał włoski. Gdy w loży Bazyliki św. Piotra w Rzymie 19 kwietnia
ub.r. pojawił się ks. kard. Joseph Ratzinger jako Benedykt XVI, rzeczywiście
jawiło się wówczas pytanie, jaki będzie to pontyfikat, czy nowy Papież obierze
drogę swego Poprzednika. Po roku możemy powiedzieć, że – jak dotychczas – Benedykt
XVI prowadzi Kościół i służy wszystkim w stylu Jana Pawła II. Nie jest to z
pewnością wierne naśladowanie, gdyż każdy człowiek jest inny, jednakże – w
głównych liniach – jest to kontynuacja dzieła Jana Pawła II.

W czasie pontyfikatu Papieża Polaka mówiono, że trudno sobie wyobrazić Papieża
Jana Pawła II bez ks. kard. Ratzingera, a ks. kard. Ratzingera bez Jana Pawła
II. Dziś Benedykt XVI bardzo często w swym nauczaniu odwołuje się do słów Poprzednika.
Niezwykłe jest i to, że na niemal każde wspomnienie o Janie Pawle II pielgrzymi
uczestniczący w spotkaniach z Ojcem Świętym reagują owacjami… Czy można powiedzieć,
że nadal istnieje jakaś niezwykła łączność pomiędzy Papieżem, który jest w
domu Ojca, a tym Papieżem, który jest w Watykanie?
– Z pewnością jest taka łączność. Zgadza się to z przekonaniem, że prawdziwa
miłość, prawdziwa przyjaźń sięga poza grób. Jan Paweł II i ks. kard. Joseph
Ratzinger znali się jeszcze przed rokiem 1978. Już w czasie Soboru Watykańskiego
II ks. prof. Ratzinger dał się poznać jako znakomity teolog, doradca ks. kard.
Josepha Fringsa. Gdy w roku 1977 został arcybiskupem diecezji Freising-Monachium,
rozpoczęły się jego bliższe kontakty z Episkopatem Polski. Jego walory teologiczne
i pasterskie znane były ks. kard. Wojtyle. Dlatego też już na początku swego
pontyfikatu, w roku 1981, powołał monachijskiego kardynała na stanowisko prefekta
Kongregacji Nauki Wiary. Od tego czasu zawiązała się między nimi nie tylko
dobra współpraca, ale i serdeczna przyjaźń. Papież bardzo cenił ks. kard. Ratzingera
i liczył się ze zdaniem prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Konsultował z nim
wiele problemów teologicznych. Mówiło się w Watykanie, że Jan Paweł II przy
niektórych ustaleniach ze swoimi współpracownikami zwykł pytać: "A co
powie na to kardynał Ratzinger?". Z kolei ks. kard. Ratzinger miał także
wielki respekt i autentyczny szacunek dla osoby Jana Pawła II. Wyraził to w
pewnym wywiadzie w słowach: "Od razu poczułem do niego sympatię. Połączyła
nas przede wszystkim wolna od wszelkiego komplikowania bezpośredniość i otwartość,
a także emanująca zeń szczerość". To nastawienie i ta więź trwają. Benedykt
XVI daje temu wyraz w swoich publicznych wypowiedziach i cieszy się, że to
częste odwoływanie się do nauczania Jana Pawła II znajduje tak duże uznanie
wśród uczestników spotkań z Papieżem.

W roku 2000 w laudacji z okazji nadania ks. kard. Ratzingerowi doktoratu honoris
causa Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu stwierdził Ksiądz Biskup,
że w swej działalności ksiądz kardynał jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary
stosuje metodę pozytywną: zamiast atakować, wydaje akty konstruktywne, dialogujące,
pojednawcze, gdyż prace Kongregacji widzi nie jako osądzanie i potępianie,
lecz jako wspólne szukanie odpowiedzi, pomaganie tym, którzy pytają, którzy
mają wątpliwości, czy są wierni nauce chrześcijańskiej. Czy tę samą metodę
dostrzega Ksiądz Biskup również teraz w działaniach ks. kard. Ratzingera już
jako Benedykta XVI?

– Na pewno Benedykt XVI jest "przedłużeniem" ks. kard. Ratzingera.
Obecny Papież w swoim nauczaniu posługuje się najczęściej konstruktywnym wykładem,
stosuje analizy wyjaśniające. Nie jest to jednak tylko teoretyczny, teologiczny
wykład, ale także praktyczny przekaz wiary, przekaz wewnętrznego przekonania
o znaczeniu wartości religijnych w życiu indywidualnym i społecznym, ze wskazaniem
konkretnych, chrześcijańskich postaw w codziennym życiu. W głoszonym słowie
Benedykt XVI ukazuje egzystencjalną wartość nauki Chrystusa. Powtarza często,
iż życie bez Boga prowadzi do egzystencjalnej pustki, do poczucia bezsensu,
do frustracji w życiu indywidualnym i społecznym.
Przykładem metody pozytywnej, prowadzenia dialogu, nie osądzania i potępiania,
ale szukania dróg porozumienia i pojednania może być podjęcie dialogu z "lefebrystami".
Być może na takiej właśnie drodze odnajdą oni swoje miejsce w posoborowym Kościele.

Wydaje się, że mijający rok pontyfikatu Benedykta XVI to czas wielkiej szansy
i łaski dla jego Ojczyzny. Już sam wybór Niemca na Papieża, ale także to wielkie
święto Kościoła, jakie nastąpiło w Kolonii z okazji XX Światowych Dni Młodzieży,
nie powinny pozostawać obojętne dla wiary i moralności niemieckiej. Jak Ksiądz
Biskup ocenia w tym kontekście szanse na przebudzenie religijne naszych zachodnich
sąsiadów?
– Wybór niemieckiego kardynała na następcę Jana Pawła II dawał dużo do myślenia.
Zachęcał nas do refleksji nad tajemnicą Bożego działania, nad zamiarami Ducha
Świętego, który kieruje Kościołem. W tym kontekście niektórzy przypominali,
że w Niemczech na początku XVI wieku dokonało się rozbicie Kościoła łacińskiego.
Niemcy stały się kolebką protestantyzmu. W XX wieku ten sam kraj wywołał dwie
wielkie awantury, dwie straszliwe wojny światowe, które przyniosły tyle zniszczenia,
cierpienia i ofiar życia ludzkiego. W latach powojennych w tym kraju zadomowiły
się postawy nowatorskie, liberalistyczne, nihilistyczne, często bardzo krytyczne,
a nawet nieprzyjazne "rzymskiemu wydaniu" chrześcijaństwa. Jest rzeczą
znaną, iż Jan Paweł II właśnie w Niemczech był mocno krytykowany przez koła
liberalne za wierność tradycyjnej nauce Kościoła, zwłaszcza w dziedzinie obrony
życia jeszcze przed narodzinami i u jego kresu, w dziedzinie obrony chrześcijańskiego
modelu małżeństwa i rodziny. Nic też dziwnego, że po wyborze ks. kard. Ratzingera
na Papieża w kwietniu 2005 roku nie było takiego entuzjazmu w jego rodzinnym
kraju, jaki był np. w Polsce w październiku 1978 roku, gdyż wiedziano tam,
że ks. kard. Ratzinger reprezentował konserwatywne poglądy, bywał nazywany
w Kościele "pancernym kardynałem". Benedykt XVI jest świadom, że
z jego wyboru bardziej cieszyli się konserwatywni Polacy aniżeli jego "postępowi" rodacy.
Wydaje się, że po roku zmieniła się nieco w Niemczech atmosfera, przynajmniej
w niektórych kręgach. Trzeba mieć nadzieję, że stosunek naszych niemieckich
sąsiadów do Watykanu będzie się polepszał, że "niemiecki" Papież
wpłynie na przebudzenie religijne swoich rodaków. Z pewnością dużą rolę w tej
zmianie mentalności i postawy odegrała już ubiegłoroczna wizyta Papieża w Kolonii
w czasie XX Światowych Dni Młodzieży. Wielu Niemców było mocno zdziwionych
entuzjazmem przybyłej młodzieży. Ta postawa w jakimś stopniu udzieliła się
młodemu pokoleniu Niemców. Należy żywić nadzieję na dalsze odradzanie się życia
religijnego w Niemczech. Będzie to na pewno trudne, zwłaszcza w landach wschodnich,
gdzie ateizacja i laicyzacja życia osiągnęły wysoki stopień.
Być może za pontyfikatu Benedykta XVI dojdzie też do zbliżenia między Kościołem
katolickim a Kościołami ewangelickimi. Papież pochodzący z ojczyzny protestantyzmu
z pewnością dobrze zna Kościoły ewangelickie i być może znajdzie odpowiedni
klucz do dalszego zbliżenia ich do Kościoła katolickiego.

Nieprzypadkowo Ojciec Święty rok temu przybrał imię Benedykt, pragnąc zwrócić
uwagę na zatroskanie Kościoła o przyszłość Europy. Wszak obecnie mówi się,
że Europa Zachodnia jest najbardziej zlaicyzowaną częścią świata. Widzimy ataki
na chrześcijaństwo, rodzinę, życie ludzkie… Jak zawrócić z tej drogi? Przecież
kultura śmierci coraz bardziej daje o sobie znać również w Polsce…
– W tym względzie Benedykt XVI idzie dokładnie torem wytyczonym przez swego
wielkiego Poprzednika. Przygląda się Europie od swej młodości. We wczesnych
latach życia doświadczył okropności nazizmu. Wiedział także dobrze, jakich
spustoszeń dokonał komunizm. Ma również świadomość, jak wielkim zagrożeniem
dla Europy jest współczesny liberalizm – ten etyczny, moralny, a także konsumpcjonizm
i terroryzm. Za wzorem Jana Pawła II upomina się o obecność Chrystusa w życiu
publicznym na naszym kontynencie. Przestrzega tych, którzy chcą uczynić Boga "Wielkim
Nieobecnym". Idąc śladem Jana Pawła II, wzywa Europę do powrotu do chrześcijańskich
korzeni, do wiary w Boga, do przyjęcia orędzia Chrystusa, które niesie prawdziwe
wyzwolenie.
Program jego pontyfikatu jest rzeczywiście zawarty w przybranym imieniu. Święty
Benedykt ze swoim hasłem "ora et labora" stanął kiedyś – na przełomie
starożytności i średniowiecza – u podstaw budowania europejskiej kultury. Zalecał
ją tworzyć na bazie modlitwy i pracy. Po wielu wiekach jego imiennik Papież
Benedykt XV chciał zaprowadzić Boży ład w Europie po zawierusze I wojny światowej.
Dzisiejsza Europa z pewnością potrzebuje nowego Benedykta i zyskała go w osobie
obecnego Papieża. Widzimy w nim przykład autentycznej modlitwy, mistycznej
więzi z Bogiem i wzór ewangelicznie pojętej pracy.

Pierwszy rok pontyfikatu Benedykta XVI to również wizyta polskich biskupów
ad limina Apostolorum w Watykanie. Jak Ksiądz Biskup wspomina spotkanie z Ojcem
Świętym? Co z papieskich przemówień szczególnie zwróciło uwagę Ekscelencji?
– Brałem po raz pierwszy udział w takiej urzędowej wizycie. Także dla starszych
stażem biskupów była to nieco inna wizyta niż poprzednie ze względu na nowego
Papieża. Byliśmy wszyscy urzeczeni miłym przyjęciem nas przez Benedykta XVI.
Osobiście odniosłem wrażenie, że rozmawiam z ojcem, pasterzem i przyjacielem.
Papież w rozmowie był bardzo delikatny, serdeczny i zarazem zatroskany o Kościół
w naszej Ojczyźnie. Pytał o kondycję religijną, moralną i materialną naszych
wiernych. Martwił się wysokim bezrobociem i pytał, co Kościół czyni, by pomóc
ludziom pozbawionym pracy.
Bezpośrednio wysłuchałem tylko przemówienia do pierwszej grupy biskupów 26
listopada 2005 roku. Było bardzo wyważone i konkretne. Dotyczyło głównie sprawy
wychowania chrześcijańskiego. Znalazł się też w nim passus o mediach katolickich.
Jestem zdziwiony późniejszymi komentarzami w polskiej prasie, szczególnie tej
liberalnej, gdzie próbowano przeinaczyć sens wypowiedzi papieskiej. Pozostałe
dwa przemówienia, do następnych grup biskupów, poznałem z prasy. Są bardzo
obfite w treść i godne dokładnej analizy. Stanowią ważne przesłanie dla Kościoła
w naszej Ojczyźnie. Jak można zauważyć, wiele wskazań dla polskich biskupów
obecny Papież zaczerpnął z dziedzictwa swego Poprzednika.

Jak Ksiądz Biskup przyjął pierwszą encyklikę Benedykta XVI?
– Bardzo dobrze. Można było się trochę spodziewać, że Papież rozpocznie swoje
oficjalne nauczanie od prawd najważniejszych, a taką jest prawda, że Bóg
jest miłością. W dokumencie znajdujemy świetną analizę różnych odmian miłości
w wymiarze biblijnym, teologicznym, filozoficznym, psychologicznym, pedagogicznym.
Są także pokazane praktyczne konsekwencje tej podstawowej prawdy na polu
charytatywnej działalności Kościoła.

A jakie nadzieje i oczekiwania wiąże Ekscelencja z majową pielgrzymką Ojca
Świętego do Polski?
– Myślę, że Papież będzie przyjęty w naszej Ojczyźnie z wielkim entuzjazmem.
Spodziewam się, że zostawi nam bardzo ważne przesłanie związane z hasłem: "Trwajcie
mocni w wierze". Z pewnością w papieskim przesłaniu znajdą się odniesienia
do aktualnie ważnych i trudnych problemów polskiego życia religijnego, moralnego,
kulturowego, politycznego i gospodarczego.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl