Dla odważnych, ambitnych i niepokornych

Z prof. dr. Józefem Szaniawskim, historykiem, politologiem i dziennikarzem, wykładowcą w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, rozmawia Katarzyna Cegielska

Jacy są współcześni studenci, czy różnią się od tych z Pana pokolenia?

– W Polsce na polityczne przemiany po upadku komuny nałożyły się przemiany ekonomiczne, a na nie z kolei obyczajowo-społeczne i cywilizacyjno-technologiczne. Dzięki temu, że jest internet, że są dostępne telefony komórkowe, faksy, że system elektroniczny sięga wszędzie, to świat zrobił się dużo mniejszy. Np. międzynarodowa scena polityczna jest w zasięgu naszej ręki, dlatego że świat jakby się skurczył. Młodym ludziom, którzy przychodzą do Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu po maturze, mówię: „Macie większą wiedzę, niż ja miałem w waszym wieku, niż mieli w waszym wieku wasi rodzice”. Nie ma co się oszukiwać, rodzice naszych studentów, którzy mają ok. 40-55 lat, kiedy byli w wieku 20 lat, nie tylko nie posiadali telefonów komórkowych, ale nawet zwyczajnego telefonu w domu. Nie mieli też paszportu, a więc możliwości wyjazdu zza żelaznej kurtyny sowieckiej, która była opuszczona wokół granic Polski, i to wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Dzisiaj niemal każdy ze studentów w ciągu roku wyjeżdża gdzieś za granicę.


Dlaczego Pan Profesor podjął pracę w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej?


– Kiedy ojciec Tadeusz Rydzyk zwrócił się do mnie z ofertą współpracy, ucieszyłem się z możliwości wykładania na tej znakomitej uczelni. To jest dla mnie naprawdę duży splendor. To po pierwsze, a po drugie, zanim zacząłem tutaj uczyć, występowałem już w Radiu Maryja. I widzę bardzo silny związek między Radiem Maryja a Radiem Wolna Europa, które przecież zaciążyło na całym moim dorosłym życiu. Otóż Radio Maryja, podobnie jak Radio Wolna Europa, to nie jest tylko radio, które przekazuje informacje, to jest radio, które walczy o słuszną sprawę, walczy pro publico bono, o to, żeby to krótkie, trzywyrazowe hasło „Bóg – Honor – Ojczyzna” było realizowane, i muszę powiedzieć, że z ogromną satysfakcją zakończyłem kolejny rok akademicki w Toruniu. Dziś nie ma już komuny, nie ma PRL, nie ma cenzury, nie ma bezpieki, ale mentalność tamtego systemu siedzi w głowach znaczącej części społeczeństwa, także ludzi młodych. Trzeba ją zmieniać w taki sposób, żeby oni myśleli nowocześnie, na miarę dwudziestego pierwszego wieku, i po polsku, po polsku – chociaż w Europie. Media są dzisiaj oczywiście nazywane czwartą władzą i to jest straszna władza, ale trzeba z tego w mądry sposób korzystać i tego uczę naszych studentów. Uczę takich rzeczy jak np., że pierwszy sms wysłał król Jan III Sobieski z bitwy pod Wiedniem, dokładnie spod namiotu pokonanego wezyra Kara Mustafy, wysyłając do Papieża list o treści: „Veni, vidi, Deus vincit”. Tylko cztery słowa – „Przybyłem, zobaczyłem, a Bóg zwyciężył” – to był naprawdę pierwszy sms w naszej historii.


Jaką rolę odgrywa Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w kształceniu młodych ludzi – politologów i dziennikarzy, czyli tych, którzy zawsze winni kierować się zasadą służby prawdzie?


– To jest bardzo trudne pytanie. Od kiedy uczę na uczelni w Toruniu, to sam sobie zadaję takie pytania: czym ta uczelnia różni się od innych uczelni, czym nasi studenci różnią się od innych studentów na pokrewnych kierunkach oraz jak ja sam uczę tutaj i jak uczyłem gdzie indziej. Odpowiedź na ostatnie pytanie jest najprostsza, bo właściwie wszędzie uczę jednakowo, z tą różnicą, że nie wszędzie spotyka mnie za to uznanie władz uczelni. Na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie wydział dziennikarstwa jest „czerwony” – nie ma się co oszukiwać, tam są jeszcze dinozaury z czasów PRL – tam się zupełnie inaczej uczy. Natomiast w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej przekazujemy naszym studentom maksimum wiedzy, jeśli chodzi o dziennikarstwo, zarówno w teorii, jak i w praktyce. Jeśli chodzi o przedmioty politologiczne, staramy się, żeby nie była to sama teoria, tylko zawsze w odniesieniu do Ojczyzny, do Polski, do Rzeczypospolitej. Zadaję studentom pracę semestralną, w której mają podać krótkie definicje takich pojęć jak: „naród”, „państwo”, „ludność”, „społeczeństwo”, „kraj”, „ojczyzna”, „rzeczpospolita”. Mają napisać, czym te pojęcia różnią się między sobą i jakie są między nimi podobieństwa. Często też mamy na ten temat różne debaty i muszę powiedzieć, że to wygląda bardzo ciekawie, jak młodzi ludzie, początkowo bardzo nieśmiało, a potem coraz śmielej, zaczynają spierać się między sobą np. o to, co to jest państwo, co to jest kraj, a co to jest ojczyzna. I trzeba powiedzieć wprost – na naszej uczelni przykładamy dużą wagę do tego, że to jest uczelnia właśnie w Polsce, a nie w Szwecji czy we Włoszech, czy w innym kraju i akcentujemy te wartości, które marszałek Piłsudski nazywał imponderabiliami, tzn. Bóg, honor, Ojczyzna, wolność, wolność słowa, a także to, co u Piłsudskiego było bardzo ważne, a zatem odpowiedzialność za swoje słowa i czyny.


Uczelnia funkcjonuje bardzo dobrze. Warunki do pracy są wspaniałe, zarówno dla studentów, jak i wykładowców. Jednak przynajmniej od roku szkołę nękają nasilone ataki z zewnątrz. Dlaczego tak się dzieje?


– Otóż żadna uczelnia w Polsce w ciągu ostatnich pięciu lat nie była tak znana jak Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, nazywana często uczelnią ojca Rydzyka, i słusznie, bo ojciec Tadeusz Rydzyk jest założycielem w dosłownym i przenośnym sensie, bo zawsze stawia na skale. Wielki polski dziennikarz i pisarz, Melchior Wańkowicz, w latach 30. ubiegłego wieku, czyli przeszło 70 lat temu, napisał takie mądre zdanie, że każdy naród ma jakieś swoje specyficzne cechy, a dla Polaków jest to bezinteresowna zazdrość. I pierwszy powód nagonki na naszą uczelnię wynika właśnie z zazdrości, że powstała ona właściwie z niczego, zarówno jeśli weźmiemy pod uwagę mury uczelni, jak i biblioteki, sale komputerowe, a także to, co na tej uczelni się wykłada. Nie ulega wątpliwości, iż w takim tempie w historii Polski rozwijała się być może tylko założona w 1364 roku przez Kazimierza Wielkiego Akademia Krakowska, czyli dzisiejszy Uniwersytet Jagielloński.


Uczelnia ma zaledwie siedem lat i duże osiągnięcia na swoim koncie…


– Jesteśmy młodą uczelnią, a mamy już ogromny dorobek. Drugą rzeczą zasługującą na uwagę jest to, że na naszej uczelni przykłada się ogromną wagę do tego, co jest Polską w dosłownym tego słowa znaczeniu i też w takiej przenośni jak z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego, gdzie Poeta tłumaczy Pannie Młodej, co to jest Polska, iż może szukać po całym świecie i jej nie znajdzie. Każe położyć jej rękę pod pierś i pyta, co czuje. A ona, że zakładkę od gorseta, niżej serce puka. „A to Polska właśnie” – odpowiada Poeta. To jest bardzo prosta, a jednocześnie skomplikowana definicja Polski. My staramy się na wszystkich zajęciach podkreślać, co to jest Polska, na zajęciach z dziennikarstwa i z politologii, i z historii, i z kulturoznawstwa, i z publicystyki. Na swoich zajęciach staram się także pokazać, jak Polska i Polacy zasłużyli się w świecie w różnych okresach naszej historii i jakie to jest ważne. I to przekazujemy naszym studentom, poza tą elementarną wiedzą, jaką studenci powinni otrzymać na uczelniach o profilach humanistycznych, politologiczno-społecznych, i to się różnym osobom, tym atakującym, nie podoba.


Jak Pan Profesor zachęciłby absolwentów szkół ponadgimnazjalnych, aby przekroczyli próg WSKSiM i odważyli się studiować na tej najsłynniejszej uczelni w Polsce?


– To prawda, najsłynniejszej, bo ci wszyscy, którzy chcieli nam zaszkodzić, w zasadzie oddali nam przysługę. Dzięki nim staliśmy się bardzo znaną szkołą. Jest coś, co łączy studentów WSKSiM i jej wykładowców, profesorów. To jest uczelnia ludzi niepokornych – niepokornych studentów i niepokornych pracowników naukowych, takich, którzy niekoniecznie idą z wiatrem, ale często idą pod wiatr w słusznej sprawie. Po drugie, jest to uczelnia dla ludzi, którzy lubią pokonywać duże przeszkody, dla ambitnych. I wreszcie oferuje ona bardzo ciekawe studia, bo one są niewątpliwie szersze niż na innych uczelniach. Kandydaci na studia lub ich rodzice mogą mieć wątpliwości, czy ich dziecko otrzyma odpowiedni dyplom, czy to będą dokumenty jak na każdej innej uczelni. I oczywiście trzeba odpowiedzieć, że tak. Ta złość na nas, bardzo często idąca ku nam z kół lewacko-liberalnych i niekoniecznie polskich, wynika stąd, że nasi studenci dostają taką samą wiedzę, jak wszędzie, a często nawet lepszą i w większym zakresie. Wymagania wobec nich też są wysokie, bo poprzeczka jest wysoko postawiona, ale dostają taki sam ważny, jak z każdej innej uczelni, dyplom ukończenia studiów wyższych. Ale podkreślam, iż są to studia dla ambitnych, niepokornych i odważnych, takich, którzy chcą mieć ciekawe studia, bo to są ciekawe studia.


Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl