Ci, którzy cierpią nie zapomnieli

Kiedy prorok miłosierdzia umiera w wigilię Święta Bożego Miłosierdzia, to
już nie jest tylko znak, to mowa Boga, który postawił pieczęć na misji proroka.
Ale czy my dzisiaj słyszymy tę mowę, czy chcemy jej słuchać? A przecież tak
odszedł Jan Paweł II, siedem lat temu, 2 kwietnia 2005 roku. Wraz ze świętą
Faustyną byli największymi prorokami Bożego Miłosierdzia w nowożytnym Kościele.

Największy w Polsce szpital kliniczny na Banacha w Warszawie. Tysiąc kilkuset
pacjentów, ich bliscy, ukochani, wszyscy dotknięci cierpieniem. Jak na jedno
miejsce – ilość cierpienia nie do wyobrażenia. Tutaj banalne pocieszenie nie
wystarczy, ludzie potrzebują prawdziwej pomocy duchowej, która pozwoli im
wytrwać, wytrzymać. Coraz częściej widzę, że człowiek, który odchodzi od Boga,
nie radzi sobie z cierpieniem. Pewien profesor uniwersytetu, który deklarował,
że jest ateistą, zawołał do mnie jak bezradne dziecko: "Cierpienie mnie
przerasta!". Jan Paweł II uczył nas, że bez Boga człowiek pozostaje sam i nie
poradzi sobie z cierpieniem, brakiem miłości w rodzinie, brakiem perspektyw,
pracy, z narastającą samotnością. Brak nadziei sprawia, że człowiek dokonuje
samozniszczenia, albo przez samobójstwo, albo przez wyniszczające go nałogi.
Dlatego tak bardzo potrzeba nam dzisiaj wyobraźni miłosierdzia.

Przychodzi z pomocą

Starsza, ciężko chora kobieta, urodzona przed wojną we Lwowie. Jej rodzina
straciła cały majątek, po wojnie przyjechali do Warszawy, dzisiaj pacjentka na
oddziale chorób wewnętrznych zwierza mi się: "Proszę księdza, ja nie należę do
bardzo gorliwych katolików, ale nie mogę pojąć, jak Polacy mogli tak szybko po
śmierci Jana Pawła II zapomnieć. Dzisiaj to, co On dla nas zrobił, to, co
wywalczył, na naszych oczach jest niszczone. Niektórzy żyją tak, jakby Jana
Pawła II nigdy nie było wśród nas. Ja modlę się do Niego i wierzę, że wciąż mi
pomaga". Czy zapomnieliśmy? Być może ludzie, którzy gonią za codziennymi
sprawami, w dużym stopniu zapomnieli. Jednak jako kapelan szpitala mogę
stwierdzić z całą pewnością, że ci, którzy cierpią, nie zapomnieli. Prorok
miłosierdzia jest tam, gdzie miłosierdzie jest najbardziej potrzebne. Wśród
cierpiących jest wciąż żywy, bliski, przychodzi z pomocą. Widzę też na co dzień,
jak wielu chorym leży na sercu los Ojczyzny, modlą się za nią przez
wstawiennictwo błogosławionego Jana Pawła II, ofiarują swoje cierpienie.

Agnieszka, 19-letnia uczennica. Przychodziła często na Mszę św. do kaplicy
szpitalnej. Zawsze zachowywała się spokojnie, czasem nawet się uśmiechała. Miała
tyle pokoju w sobie, że nawet się nie domyślałem, jak trudna operacja ją
czekała. Była to operacja głowy. W przypadku takich operacji zawsze istnieje
podwyższone ryzyko. Jednak Agnieszka nie okazywała, że się boi. Operacja się
udała i dziewczyna szybko zaczęła wracać do zdrowia. Na jej twarz powoli wracał
uśmiech, nabierała sił. Była szczęśliwa. Kiedy już miała wyjeżdżać z rodzicami
samochodem do domu oddalonego o kilkaset kilometrów, przyszła wyznać mi swoją
tajemnicę: "Kiedy zdałam sobie sprawę, jak trudna to będzie operacja, w czasie
modlitwy przyszła mi myśl, żeby prosić o pomoc Jana Pawła II. On przecież tak
kochał młodzież, która gromadziła się wokół Niego na światowych dniach
młodzieży. Pomyślałam: "Ojcze Święty, skoro tak kochałeś młodzież, to na pewno
możesz mi pomóc", i zaczęłam modlić się za Jego przyczyną. Wtedy odzyskałam
spokój, miałam wewnętrzną pewność, że mi pomoże. Nawet wtedy, kiedy leżałam
przed operacją na stole operacyjnym, modliłam się przez Jego wstawiennictwo.
Ksiądz może mi nie wierzyć, co było potem, ale ja muszę o tym księdzu
powiedzieć, bo to było bardzo mocne, duchowe przeżycie. Kiedy już po operacji
wybudzano mnie, zauważyłam, że jest przy mnie Jan Paweł II i modli się za mnie.
Doświadczenie to było tak silne, że nie mogło być złudzeniem. Odczuwałam Jego
obecność, a wewnętrznie Jego świętość i uczucie szczęścia, które mi się
udzielało. Jego twarz była niezwykle skupiona i pełna miłości. To trwało dość
długo i wiedziałam wewnętrznie, że to On wyprosił mi łaskę zdrowia. Chciałam
jeszcze dodać, że mówi się, iż na ziemi nie ma świętych, że stają się nimi
dopiero w niebie. Ja jednak poznałam, mam wewnętrzne przekonanie, którego nikt
nie jest w stanie mi odebrać, że Jan Paweł II był święty już tu, na ziemi. To
było tak silne doświadczenie, że nie mogłam wyjechać bez podzielenia się nim z
księdzem". To świadectwo z ostatnich dni, ale przypadków, w których chorzy
doświadczają pomocy przez wstawiennictwo Papieża, jest bardzo dużo.

Nauka Miłosierdzia

Wielu chorych prosi o obrazki z modlitwą do błogosławionego Jana Pawła II i
doznaje za Jego przyczyną pomocy. W ostatnim czasie również inna pacjentka, pani
Irena, wykładowca na uczelni, cierpiąca na chorobę nowotworową odprawiła
dziewięciotygodniową nowennę za przyczyną Jana Pawła II i w tej chwili ma wyniki
zdrowej osoby. Pamiętam też, jak odchodziła pani profesor T. W ostatniej fazie
choroby powiedziała mi, że już nie ma na nic sił, ale postanowiła chociaż się
uśmiechać jak Jan Paweł II w ciężkiej chorobie. Przyznam, że kiedy wchodziłem na
oddział zamknięty, gdzie leżała, jej uśmiech w ostatnich dniach jej życia
podnosił mnie na duchu i dodawał sił. Tak piękne postanowienie podjęte z miłości
do Jana Pawła II u osoby odchodzącej jest heroicznym wysiłkiem. Do dzisiaj,
kiedy wchodzę na ten oddział, widzę ten uśmiech i wciąż na nowo dodaje mi on
sił.

Kiedyś pisałem doktorat o Bożym Miłosierdziu. Wiele miejsca poświęciłem w nim
Janowi Pawłowi II. Myślałem, że wiem o Nim jako o proroku miłosierdzia prawie
wszystko. Teraz widzę, jak była to znikoma wiedza w porównaniu z tą, jaką
otrzymałem potem w posłudze chorym, którzy tak wielkiej pomocy doznają od
naszego Papieża.

Niedawno starszy kapłan z Krakowa opowiadał mi o kardynale Karolu Wojtyle,
który przybył z wizytą do pewnej parafii. Księdza kardynała miał przywitać mały
chłopiec, który recytował wyuczony tekst. Jednakże speszony chłopczyk zaczął
mówić tak cichutko, że kardynał powiedział: "Mów głośniej, bo nie słyszę". Na to
chłopiec odparł: "To się nachyl, to usłyszysz". Jak wiadomo, Karol Wojtyła
uwielbiał takie nieprzewidziane sytuacje, gdyż pomagały Mu nawiązać serdeczny
kontakt z ludźmi. Miał wtedy z uśmiechem powiedzieć takie słowa: "Przez tego
małego chłopca Pan Bóg uczy mnie prawdziwej pokory. Żeby usłyszeć drugiego
człowieka, trzeba się nad nim pochylić". Kiedy sam pochylam się teraz nad
chorymi, przypominają mi się tamte słowa. Ale widzę też, że Jan Paweł II do
dzisiaj się do nich stosuje, gdyż przynosi pomoc, pochylając się już z nieba nad
chorymi.

Gdy Papież wprowadzał ludzkość w nowe tysiąclecie, wniósł wielki dar dla
Kościoła – Święto Bożego Miłosierdzia. Potem w wigilię tego święta odszedł do
Domu Ojca, a w ubiegłym roku w to święto został wyniesiony na ołtarze.

Bazylika Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach jest jedynym światowej rangi
sanktuarium konsekrowanym przez Jana Pawła II na początku trzeciego tysiąclecia.
Było to w czasie ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny, której mottem były słowa
"Bóg bogaty w miłosierdzie". Na zakończenie Mszy Świętej 18 sierpnia 2002 r.
Papież zawierzył całą ludzkość Bożemu Miłosierdziu. Te wydarzenia ukazują nam
Boże miłosierdzie jako drogę człowieka na trzecie tysiąclecie. Już rok po
odejściu Jana Pawła II do krakowskich Łagiewnik pielgrzymował jego następca
Benedykt XVI. Zwrócił się wtedy z przesłaniem do chorych i cierpiących: "W tej
okoliczności stajemy przed dwiema tajemnicami: tajemnicą ludzkiego cierpienia i
tajemnicą Bożego Miłosierdzia. Na pierwszy rzut oka te dwie tajemnice wydają się
sobie przeciwstawiać. Kiedy jednak staramy się je zgłębić w świetle wiary,
widzimy, że istnieje pomiędzy nimi harmonia, dzięki tajemnicy krzyża Chrystusa
(Benedykt XVI, Kraków-Łagiewniki, 27 V 2006).

W posłudze chorym widzę, że przesłanie o miłosierdziu Boga jest największym
darem, jaki Jan Paweł II nam zostawił. Chorzy i cierpiący wciąż widzą w Nim
przyjaciela, który uczy przykładem własnego życia, z jaką godnością można
przyjąć cierpienie, jak wielka siła miłości i miłosierdzia jest ukryta na tej
drodze. Mnie osobiście na tej drodze błogosławiony Jan Paweł II ukazał
najpiękniejszy wymiar kapłaństwa. Zmagając się z cierpieniem, ukazał, że
kapłaństwo to jest codzienne oddawanie życia za owce.

Ks. dr Mariusz Bernyś
kapelan szpitala przy ul. Banacha w Warszawie

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl