Był człowiekiem misji

Santo subito

Z ks. bp. Józefem Guzdkiem, biskupem pomocniczym archidiecezji krakowskiej, rozmawia Mariusz Kamieniecki


Zbliżająca się 3. rocznica śmierci Jana Pawła II prowadzi nas ku rozważaniom na temat wpływu, jaki ten Papież wywarł na stan wiary i świat współczesny, a także na sposób sprawowania posługi papieskiej. Dzięki czemu Ojciec Święty zdobył sobie tak olbrzymi autorytet w oczach całego świata?


– Ojciec Święty był przede wszystkim człowiekiem, który nieustannie trwał w zjednoczeniu z Bogiem. Myślę, że to było źródłem Jego duchowej siły, która otwierała go na ludzi; dzięki tej mocy niósł nadzieję, rozwiązywał problemy, pokazywał drogę. Każdy czuł, że Papież jest dla niego i z nim – z tego wynikał Jego autorytet. Papieskie zjednoczenie z Bogiem wypływało z głębokiej świadomości Bożego wybrania i posłania – misji. On wiedział, całym sobą wiedział, że to Chrystus na pewnym etapie życia powiedział do Niego: potrzebuję Cię bardzo jako kapłana, później – jako biskupa na stolicy św. Stanisława w Krakowie i wreszcie jako Papieża – następcę św. Piotra na Watykanie. To jest właśnie ta zdecydowana, absolutna różnica między działać we własnym imieniu a czuć się posłanym, mieć świadomość misji powierzonej przez Boga. Jan Paweł II był człowiekiem misji.


Co, zdaniem Księdza Biskupa, było istotą tego wielkiego pontyfikatu?


– Sądzę, że odkrywana ciągle i bardzo zdecydowanie prawda, że drogą Kościoła jest człowiek. Jan Paweł II był zawsze bardzo blisko ludzi. Wychodził do człowieka, któremu opowiadał o swoim doświadczeniu wiary, mówił wprost o tym, jak spotkał Jezusa i o swoim zafascynowaniu Ewangelią, oraz zachęcał do pójścia za Chrystusem bez stawiania wstępnych warunków. Jego słowo, poparte ewangelicznym życiem, miało moc świadectwa. Był przy tym autentyczny, prawdziwy. W Ewangelii są jakby dwa poziomy: poziom słów i poziom czynów. Chrystus nie oddzielał słów od czynów. W życiu Papieża także obecne było słowo głoszone „z mocą”, a za nim równocześnie szedł czyn. Świadczą o tym rozmaite gesty, jak chociażby przebaczenie swemu niedoszłemu zabójcy czy też zmaganie się z krzyżem własnej choroby i niemocy.


Jan Paweł II określany jest mianem ojca, pasterza, przewodnika, a kim dla Księdza Biskupa osobiście był Sługa Boży?


– Dla mnie osobiście był wielkim autorytetem. Autorytet rozumiem jako zaakceptowaną zależność. Akceptowałem naukę i wskazania Jana Pawła II, także ze względu na Jego ojcowskie, pełne miłości podejście do człowieka. Okazuje się bowiem, że nie wystarczy głosić coś, co ze swej natury jest mądre i dotyka głębi istoty rzeczy, ale ważne jest także, jak się to głosi, jak się to wszystko przekazuje. Papież czynił to po ojcowsku: zdecydowanie, ale zarazem z ogromną miłością i szacunkiem do człowieka. W swoim posługiwaniu ciągle pamiętał o tym, że miłość i wolność zawsze idą w parze. Niczego nie narzucał, a nauczając, ostateczny wybór zawsze pozostawiał człowiekowi. Ta postawa ojca, który szanuje swoje dorosłe już dzieci, była bardzo ujmująca.


Ojciec Święty w całym swoim życiu kroczył drogą świętości, wskazując nam, jak można osiągnąć ten stan. Jak żaden inny Papież za przykład i wzór doskonałości chrześcijańskiej stawiał nam rzesze nowych świętych. Dlaczego kierunek ukazywania świętych był tak ważny dla Papieża?


– Zasady zawarte w Ewangelii są bardzo piękne i urzekające, ale czasem niektórym się wydaje, że są one trudne, nierealne, a nieraz wręcz niemożliwe do spełnienia. Na przykład Pan Jezus nauczał: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Czy to możliwe? – pyta wielu. Papież pokazuje więc światu ojca Maksymiliana Kolbego, który podczas II wojny światowej w hitlerowskim obozie zagłady Auschwitz-Birkenau dobrowolnie oddał swoje życie za współwięźnia. Wynosi do chwały ołtarzy żonę i matkę św. Joannę Berettę Molla, która sama będąc ciężko chora, mogąc się ratować, kosztem życia nienarodzonego dziecka, wybiera jego życie, oddając własne. Wynosząc na ołtarze poszczególnych świętych czy błogosławionych, Papież mówił, że życie Ewangelią na co dzień jest możliwe. Dzisiaj mogę powiedzieć: właśnie stojąc przy Nim, miałem świadomość, że święci są pośród nas, że spotykam się z człowiekiem zwyczajnym, a zarazem niezwykłym – świętym.


Jednym z owoców tego pontyfikatu są ludzie określani mianem „Pokolenia JP II”. Czy jest to tylko hasło stworzone, można rzec, na potrzebę chwili, czy rzeczywistość, która trwa?


– Osobiście uważam, że „Pokoleniem JP II” są ludzie, których On wychował, na których wywarł wielki wpływ. „Pokolenie JP II” to nie tylko młodzież, ale także jego przyjaciele z ławy szkolnej, rówieśnicy i ludzie w sile wieku, którzy go poznali jako biskupa krakowskiego, kiedy nawiedzał ich parafie i głosił im Słowo Boże. „Pokolenie JP II” to całe rzesze ludzi, które dzięki posłudze Piotra Naszych Czasów wzrastały w wierze, nadziei i miłości; a owocem – rzeczywistością, która trwa – jest ich świadectwo życia.


Jak wyglądały osobiste spotkania Księdza Biskupa z Janem Pawłem II. Jak z perspektywy czasu wspomina Ksiądz Biskup tamte chwile?


– Nigdy nie zapomnę Jego skupienia i rozmodlenia przed Eucharystią. Miał świadomość, że wchodzi w inną rzeczywistość – niebiańską. Zapamiętałem Papieża także jako człowieka wielkiego konkretu, który potrafił stawiać pytania zasadnicze. Kiedy byłem klerykiem drugiego roku Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie, w prywatnej, osobistej rozmowie, patrząc mi prosto w oczy, zapytał: „Czy z tej mąki będzie dobry chleb…?”. Tego krótkiego pytania nigdy nie zapomnę. Jana Pawła II zapamiętałem jako biskupa, a później Papieża, który nigdy nie przytłaczał swoją osobą. Raczej jak dobry ojciec każdym spojrzeniem i gestem wyzwalał zaufanie i dodawał odwagi do szczerej rozmowy. W czasie mojej wizyty w Rzymie, ostatniego dnia grudnia 2004 r., a potem 1 i 2 stycznia 2005 r., miałem okazję spotykać się z Papieżem. Mogłem z Nim porozmawiać, nawet opowiedzieć jakąś anegdotę, która wzbudziła radość i uśmiech na twarzy Sługi Bożego. Umiał słuchać, był autentyczny i m.in. dlatego był tak przekonujący, kochany. I takim pozostanie na zawsze w mojej pamięci.


Bóg zapłać za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl