Ziemia Apostołów

OJCIEC ŚWIĘTY W TURCJI

Z księdzem profesorem Waldemarem Chrostowskim, przewodniczącym Stowarzyszenia Biblistów Polskich, rozmawia Sławomir Jagodziński

Rozpoczynająca się dzisiaj wizyta apostolska Benedykta XVI w Turcji nie jest pierwszą wizytą papieską na tych terenach. Czyimi śladami przez najbliższe dni będzie podążał Ojciec Święty?
– Pielgrzymowanie do Turcji stało się swoistym zwyczajem papieży w naszych czasach. W 1967 r. w Turcji przebywał Paweł VI, w roku 1979 – Jan Paweł II (jego wizyta apostolska też miała miejsce na początku pontyfikatu), a teraz udaje się tam Benedykt XVI. Z geograficznego i historycznego punktu widzenia jest to pielgrzymka do Azji Mniejszej, podczas gdy z politycznego punktu widzenia – pielgrzymka do Turcji, ponieważ całe to ogromne terytorium jest zajmowane przez państwo tureckie.
Azja Mniejsza to ziemia biblijna, wymieniana na kartach Starego i Nowego Testamentu. Z chrześcijańskiego punktu widzenia jest istotne, że wzmianki o niej znacznie częściej znajdujemy na kartach Nowego Testamentu, przede wszystkim w Dziejach Apostolskich, które w drugiej części opowiadają o podróżach misyjnych św. Pawła Apostoła. Z Azją Mniejszą i wieloma miastami, które tam istniały w starożytności, jest też związana działalność św. Jana Apostoła, a więc powstanie Ewangelii według św. Jana oraz trzy listy i Apokalipsa. Również Pierwszy List św. Piotra zawiera adres, z którego wynika, że był skierowany do Kościołów Azji Mniejszej.

Tereny Azji Mniejszej są bardzo związane ze starożytnością chrześcijańską. Szczególne znaczenie ma tutaj chyba Efez, który znalazł się na trasie papieskiej podróży…
– Nowy Testament wymienia kilkanaście dużych miejscowości na terenie Azji Mniejszej, wśród których bardzo ważne miejsce zajmuje Efez. Także Jan Paweł II przebywał w Efezie w listopadzie 1979 roku. Pobyt Ojca Świętego w tym mieście jest bardzo doniosły z kilku powodów.
Po pierwsze, jest to miasto św. Pawła Apostoła, który spędził tam wiele czasu w drugiej połowie lat pięćdziesiątych I wieku, podczas trzeciej podróży misyjnej, o czym szczegółowo opowiadają Dzieje Apostolskie. Tam powstały niektóre jego listy, np. bardzo znany i ważny dla wiary chrześcijańskiej Pierwszy List do Koryntian.
Z Efezem związana jest działalność św. Jana Apostoła, który przebywał na pobliskiej wyspie Patmos, natomiast w Efezie została wybudowana bazylika mu poświęcona, w której znajdował się jego grób. Jan był jedynym apostołem, który nie zginął śmiercią męczeńską, lecz zmarł, dożywszy późnej starości.
Ze św. Janem łączy się trzeci wymiar znaczenia Efezu, czyli czcigodna tradycja o pobycie tam oraz zaśnięciu Najświętszej Maryi Panny, czczonym w naszej tradycji jako wniebowzięcie. W pobliżu ruin starożytnego Efezu, które zostały odkopane w XIX i XX wieku oraz udostępnione zwiedzającym, na tzw. Wzgórzu Słowików znajduje się sanktuarium znane jako Meryem Ana, czyli Dom Matki, poświęcone Najświętszej Maryi Pannie. Jest to sanktuarium chrześcijańskie, nawiedzane jednak licznie i chętnie przez muzułmanów, bo oni również czczą Maryję jako Matkę Jezusa.
Wreszcie Efez to miasto, w którym w pierwszych wiekach żywiołowo rozwijała się wiara i teologia chrześcijańska. Uwieńczeniem tego procesu był Sobór Efeski, który odbył się w 431 roku. Miał on ogromne znaczenie dla rozwoju doktryny chrześcijańskiej.

Jakie inne miejscowości w Azji Mniejszej były świadkami ważnych wydarzeń z życia Kościoła?
– Na tym terenie znajdowało się wiele miejscowości, które odegrały ogromną rolę w historii Kościoła. Najstarsze są wzmiankowane w Apokalipsie św. Jana, która w 2. i 3. rozdziale zawiera listy do Siedmiu Kościołów Azji: Efez, Smyrna, Pergamon, Tiatyra, Sardy, Filalefia i Laodycea. Wszystkie znajdują się w środkowo-zachodniej części Anatolii, jak ten kraj nazywali Grecy. Urobili tę nazwę od rzeczownika „anatole”, czyli wschód, bo tam zawsze dla nich wschodziło słońce. W późniejszych wiekach, gdy ustały prześladowania chrześcijaństwa, wspólnoty kościelne na terenie Azji Mniejszej na tyle okrzepły, że właśnie tam odbywały się pierwsze synody i sobory, poczynając od Soboru Nicejskiego w 325 roku. Nicea znajduje się na południe od morza Marmara. Potem Sobór Konstantynopolitański w 381 r. oraz wspomniany Sobór Efeski, a następnie Sobór Chalcedoński w 451 roku oraz dwa kolejne Sobory Konstantynopolitańskie – w latach 553 i 680. W Azji Mniejszej kształtowała się teologia chrześcijańska: chrystologia, czyli nauka o osobie i posłannictwie Jezusa Chrystusa; pneumatologia, czyli nauka o Duchu Świętym; mariologia, czyli nauka o obecności i roli Maryi w dziele zbawczym Jej Syna; eklezjologia, czyli nauka o Kościele; sakramentologia, czyli nauka o istocie i skutkach sakramentów świętych itd. Jednym słowem, tam kształtowała się teologia trynitarna, czyli chrześcijańskie nauczanie o Bogu w Trójcy Świętej Jedynym. To wszystko są podstawy i zasady naszej wiary!
Chrześcijaństwo pierwszego tysiąclecia rozwijało się i krzepło w Rzymie i Afryce Północnej oraz właśnie w Azji Mniejszej i Egipcie. Od IV w. symbolem chrześcijaństwa na terenie Azji Mniejszej stał się Konstantynopol. Rzym i Afryka Północna to było chrześcijaństwo zachodnie, łacińskie, natomiast Konstantynopol i Azja Mniejsza to było chrześcijaństwo wschodnie, greckie. Możemy słusznie powiedzieć, że od początku Kościół oddychał tymi dwoma płucami.

Czy mógłby Ksiądz Profesor coś więcej powiedzieć o pobytach św. Pawła w Azji Mniejszej?
– Trzeba przede wszystkim pamiętać, że św. Paweł urodził się w Tarsie w Cylicji – krainie położonej na południu Azji Mniejszej. Wrócił tam niedługo po swoim nawróceniu, a potem był w Azji Mniejszej jeszcze trzy razy. Pierwsza podróż misyjna, którą odbył w latach 45-48, obejmowała tereny na południu: Antiochia w Pizydii oraz Ikonium, Derbe i Listra. Spotkał się tam z życzliwym przyjęciem, ale i z odrzuceniem. Jego nauczania słuchali Żydzi oraz prozelici, czyli dawni poganie zainteresowani wiarą w jedynego Boga. Ostatecznie wielu z nich uwierzyło w Jezusa Chrystusa. Podczas drugiej podróży, w latach 50-53, św. Paweł przeszedł przez te tereny i skierował się na północny zachód, a stamtąd do Macedonii. Jego najdłuższy pobyt – w latach 53-58, podczas trzeciej podróży misyjnej – wiązał się przede wszystkim z Efezem. Nie będę streszczał szczegółów, bo każdy zainteresowany Czytelnik naszej rozmowy powinien sięgnąć do Dziejów Apostolskich, gdzie poczynając od rozdziału 13 znajdzie obfity materiał historyczny, geograficzny, topograficzny, a także teologiczny i moralny, który dotyczy obecności Apostoła Narodów na terenie Azji Mniejszej i w jej sąsiedztwie.
Równie ważna była obecność i działalność na tych terenach św. Jana Apostoła, czego ślady stwierdzamy zwłaszcza w Apokalipsie. To dlatego Azja Mniejsza bywa nazywana „ziemią apostołów Pawła i Jana”.

Do wiernych Azji Mniejszej kierował swe listy także św. Piotr…
– Tak, ale obok Galacji, wspomnianej przy okazji działalności św. Pawła i znanej z Listu do Galatów, były to inne regiony, a mianowicie Pont (nad Morzem Czarnym) oraz Kapadocja i Bitynia. Azja Mniejsza to ogromny obszar, wręcz subkontynent, zatem poszczególni Apostołowie działali w różnych jej częściach. Paweł i Jan przede wszystkim w części południowej i zachodniej, natomiast List św. Piotra, napisany zapewne przez któregoś z jego uczniów, został skierowany do chrześcijan w Kapadocji. Jest to środkowa Azja Mniejsza, niezwykle charakterystyczny i piękny region. Stanowi on jeden z najbardziej malowniczych i najczęściej odwiedzanych regionów Turcji.
Pierwszy List św. Piotra został skierowany do chrześcijan Kapadocji, których nie było wielu. Tym bardziej świadczy to o poczuciu odpowiedzialności za tę dopiero rodzącą się wspólnotę. W tamtych czasach, tzn. w drugiej połowie I wieku, było to w pełnym tego słowa znaczeniu „przedmurze chrześcijaństwa”, bo dalej na wschód i na północ ewangelizacja postępowała powoli i stopniowo. Dodajmy, że wzmianka o Kapadocji znajduje się w opisie Dziejów Apostolskich dotyczącym zesłania Ducha Świętego. Autor, św. Łukasz, opowiada, że w dzień żydowskiego Święta Pięćdziesiątnicy uczestnikami zesłania Ducha Świętego stali się także Żydzi, którzy przybyli do Jerozolimy z Kapadocji. To nam podkreśla starożytny i apostolski rodowód wiary w Jezusa Chrystusa w tym regionie.

Warto się zatrzymać nad Listem św. Pawła do Efezjan. O czym św. Paweł pisze, zwracając się do tej wspólnoty, którą przecież sam założył?
– Jest to bardzo interesujący list, napisany pod koniec życia św. Pawła, podczas jego uwięzienia w Rzymie w latach 61-62. Nie ma w nim – i jest to osobliwość – wyraźnego adresu do Efezjan. Bardzo wielu komentatorów Pisma Świętego domyśla się, że list mógł być pierwotnie napisany do Laodycejczyków, czyli chrześcijan mieszkających w Laodycei (ta miejscowość jest odległa od Efezu o ponad 200 km na wschód), lecz był przeznaczony do czytania w Kościołach całej Azji Mniejszej. Świadczy to o tym, że na początku lat sześćdziesiątych I wieku chrześcijaństwo na tym terenie było zadomowione, a Efez był stolicą rzymskiej prowincji Azji, zatem pismo Apostoła Pawła odczytywano i przechowywano przede wszystkim w Kościele efeskim.
List ten, jak większość pism św. Pawła, składa się z dwóch zasadniczych części. Pierwsza ma charakter doktrynalny i wyjaśnia zasady wiary w Chrystusa. Apostoł kładzie silny nacisk na to, kim jest Jezus Chrystus oraz czym są więzi między Chrystusem a Kościołem oraz Chrystusem a chrześcijaninem. Druga część ma charakter parenetyczny, czyli pouczający: zachęca do życia zgodnego z powołaniem, czyli wskazuje, jakie konsekwencje ma wiara w Chrystusa dla życia i postępowania chrześcijanina.

Głównym celem podróży Benedykta XVI do Turcji jest udział w prawosławnych uroczystościach ku czci św. Andrzeja Apostoła. Nasuwa się pytanie o znaczenie tej wizyty dla ekumenizmu…
– Znowu należy sięgnąć głębiej. Azja Mniejsza i chrześcijańska w niej obecność ukazują rzeczywistość, która tkwi u samych podstaw ekumenizmu. Trzeba najpierw uwzględnić rzeczywistość biblijnego Izraela, w tym przypadku rzeczywistość życia wielu Izraelitów w diasporze. Na przełomie ery przedchrześcijańskiej i chrześcijańskiej Żydzi na terenie Azji Mniejszej mieli własną Biblię, a mianowicie Septuagintę, czyli Biblię Grecką. Czytali i rozważali Słowo Boże w języku greckim, bo to był ich język mówiony na większości zamieszkanego wówczas terytorium Azji Mniejszej. Biblia Grecka pozostała Biblią Kościoła prawosławnego i jest nią do dzisiaj. Obok Egiptu, gdzie powstała, właśnie w Azji Mniejszej posiada ona swój właściwy kontekst.
W tym miejscu warto i trzeba przypomnieć jeszcze jeden wątek. W homilii wygłoszonej w 1979 r. podczas Mszy św. sprawowanej w Efezie Jan Paweł II nawiązał do Maryi i podkreślił, że w Niej dokonało się „przejście od nadziei żydowskiej do nadziei chrześcijańskiej”. Maryja była zakorzeniona w dwóch światach: w świecie Pierwszego Przymierza, zawartego przez Boga z biblijnym Izraelem, oraz w świecie Nowego Przymierza, zawartego przez krew, mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. To wszystko jest bardzo ważne, bo pozwala właściwie zrozumieć wspaniałą historię Kościoła na tych ziemiach. U podstaw wszelkiego ekumenizmu jest jedność zbawczej rzeczywistości Starego i Nowego Testamentu, a więc także jedność obydwu części Biblii. Ponieważ Stary Testament istniał już w wersji greckiej, zaś diaspora Żydów azjatyckich miała wielki udział w jego rozpowszechnianiu także wśród greckojęzycznych pogan, zatem Nowy Testament, czyli Dobra Nowina o Jezusie i Jego dziele zbawienia, mógł zostać napisany po grecku.
Z dzisiejszej perspektywy w Azji Mniejszej dominuje Kościół prawosławny, bo na dziejach Kościoła mocno zaciążyła schizma, która dokonała się w 1054 roku. Schizma, czyli rozdział, i jej bolesne skutki trwają do dzisiaj. Ten podział przyczynił się wydatnie do tego, że w 1453 r. nastąpił upadek Konstantynopola, a w następstwie tego cała Azja Mniejsza została zajęta przez Turków, którzy przybyli tam z Azji Środkowej.
Aktualnie, po kilku stuleciach tureckiej dominacji, ślady chrześcijaństwa są tam szczątkowe. Jednak zarówno patriarcha Konstantynopola (obecnie Stambułu), jak i tamtejsi chrześcijanie, chociaż jest ich mało, są spadkobiercami wiary dawnych pokoleń chrześcijańskich sięgających czasów apostolskich. Obecność biskupa Rzymu, Benedykta XVI, na tych terenach to jakby jeszcze jeden – za wzorem Pawła VI i Jana Pawła II – powrót do sytuacji sprzed schizmy, tego dramatycznego podziału, którego skutki były i są dramatyczne. Wzajemna klątwa papieża i patriarchy rzucona w połowie XI wieku została zdjęta dopiero podczas II Soboru Watykańskiego! Skoro dzisiaj dokonuje się kolejne zbliżenie między Rzymem a Konstantynopolem, to jest ono jak spotkanie Piotra z Andrzejem; spotkanie dwóch braci powołanych niegdyś przez Jezusa, a zarazem dwóch zbratanych – i niestety niegdyś zwaśnionych – Kościołów, które stanowią jeden Kościół Jezusa Chrystusa. Jest to Kościół odrębnych tradycji kulturowych i językowych, bo jest to tradycja łacińska albo tradycja grecka. Jest to Kościół odmienny w tym, co dotyczy prawodawstwa i pewnych zwyczajów, ale przecież nie w tym, co stanowi sedno jego tożsamości, czyli w wierze w Jezusa Chrystusa.
Zbliżenie jest możliwe również dlatego, że patriarcha Konstantynopola bardzo potrzebuje obecności papieskiej na terenie Azji Mniejszej. Tamtejszy Kościół prawosławny znajduje się w żywiole tureckim, muzułmańskim, a obecność Ojca Świętego przypomina światu o istnieniu chrześcijan greckich, bardzo mocno zakorzenionych w tej ziemi. Miliony z nich zostały przez Turków ze swojej ziemi wydziedziczone. Ostatni taki przymusowy exodus miał miejsce po I wojnie światowej, gdy z terenów Turcji przesiedlono do Grecji grubo ponad milion Greków. Coś podobnego, chociaż w mniejszej skali, dokonało się po II wojnie światowej i dlatego ślady chrześcijaństwa są w Turcji bardzo mizerne.

Jakie są realne szanse, że stosunkowo dobre relacje Kościoła katolickiego z patriarchatem konstantynopolskim rozciągną się na całe prawosławie?
– Musimy pamiętać, że są to Kościoły autokefaliczne, czyli mające w dużej mierze własne zwierzchnictwo, własne aspiracje i ambicje, wskutek czego zbliżenie z niektórymi z nich, np. z patriarchatem moskiewskim, nie jest łatwe. Nie znaczy to, że nie będzie nigdy możliwe, jest jednak trudne – zapewne i dlatego, że położenie tych Kościołów nie jest aż tak dramatyczne, jak sytuacja Kościoła na terenie Azji Mniejszej. Po drugie, rodowód innych Kościołów prawosławnych nie jest aż tak czcigodny jak patriarchatu w Konstantynopolu. Nastawienie Stolicy Apostolskiej jest inne wobec czcigodnych patriarchatów, które mają długą i wspaniałą apostolską tradycję, a inne wobec Kościołów, których historia jest krótsza, natomiast ambicje – czasami rozbudzone ponad miarę. Prawosławie nie jest monolitem, lecz nie ulega wątpliwości, że wszystkie Kościoły prawosławne uważnie przyglądają się ciepłym relacjom Rzymu z Konstantynopolem. Naśladownictwo w tej dziedzinie jest, rzecz jasna, bardzo wskazane.

W komentarzach różnych mediów przed wizytą Ojca Świętego w Turcji na czoło wysuwa się fakt, że Benedykt XVI po raz pierwszy odwiedzi kraj o zdecydowanej większości muzułmańskiej. Czy słusznie?
– To nie jest pierwsza wizyta papieży naszych czasów w krajach muzułmańskich. Takich odwiedzin było już wiele i pod tym względem nie mamy do czynienia z niczym specjalnie bezprecedensowym. Jan Paweł II kilkakrotnie podróżował do krajów specyficznie muzułmańskich, poczynając od Turcji, gdzie przebywał w drugim roku swego pontyfikatu, przez takie kraje, jak np. Tunezja, Maroko, Egipt, Jordania czy Syria. Te przykłady można mnożyć, a odwiedzone przez Jana Pawła II państwa muzułmańskie znajdują się na obszarach Azji i Afryki. Do tej pory nie przyciągało to aż takiej uwagi środków społecznego przekazu ani nie rodziło aż takiego zainteresowania komentatorów.
Myślę, że sytuacja diametralnie zmieniła się po 11 września 2001 r. i tam należy upatrywać korzenia bardzo wielu napięć i trudności, z jakimi mamy do czynienia. W moim przekonaniu, okoliczności, przebieg oraz skutki tego, co wydarzyło się w Nowym Jorku i Waszyngtonie, są bardzo mroczne. Nadal więcej nie wiemy, niż wiemy. Od tamtej pory zrobiono wiele, by zaostrzyć relacje między światem zachodnim a światem arabskim oraz między chrześcijaństwem a islamem. Zwróćmy uwagę na to rozróżnienie, bo jest ono bardzo istotne. Przecież w świecie zachodnim obok chrześcijan różnych wyznań żyją miliony muzułmanów. Musimy też pamiętać, że nie wszyscy muzułmanie są Arabami, na co wskazuje przypadek Turcji: jest to kraj muzułmański, ale przecież Turcy nie są ludnością arabską, nie należą do rasy semickiej. To nam zaledwie sygnalizuje złożoność całej problematyki.

Szczególnie po wykładzie papieskim w Ratyzbonie, który w zmanipulowanej formie był prezentowany w krajach islamskich i stąd wzbudził wiele napięć, rodzi się pytanie o znaczenie tej wizyty dla relacji chrześcijańsko-muzułmańskich?
– Nie wyolbrzymiałbym wpływu tego, co w ostatnich miesiącach wydarzyło się w relacjach Kościoła z muzułmanami, na przebieg papieskiej pielgrzymki. Jeżeli w świecie islamu są ludzie, którzy interesują się słowami Papieża, znają je tak, jak zostały im przedstawione, czyli jak zostały podane przez tamtejsze środki masowego przekazu. Tylko tyle wiedzą i tyle pojmują, bo trudno sobie wyobrazić przeciętnego Turka czy Jordańczyka lub Marokańczyka, który siedzi przed telewizorem i uważnie wsłuchuje się w przemówienie Benedykta XVI na uniwersytecie w Ratyzbonie. Największa wrzawa już minęła i jestem przekonany, że bardzo wielu muzułmanów, a także chrześcijan, coraz lepiej rozumie, że ktoś próbuje wbijać klin między nas i nakręcać wzajemny konflikt. Zaognia się sytuację, by wykopać przepaść między chrześcijanami a muzułmanami, a tym samym odwrócić uwagę od innych spraw oraz problemów i sporów.
Jeżeli chodzi o pobyt Benedykta XVI w Turcji, to z własnych dość częstych odwiedzin w tym kraju wiem, że istnieje tam bardzo duży szacunek wobec Niemiec i Niemców. Ma to związek z tym, że miliony Turków osobiście poznały Niemcy, gdzie znaleźli pracę, mają w Niemczech swoje rodziny i stamtąd płyną do Turcji duże pieniądze. Można powiedzieć tak: czym dla nas do niedawna była Ameryka i mit Ameryki, tym dla przeciętnego Turka są Niemcy i mit Niemiec. Jeżeli Polak przybywa do Turcji i zwyczajni ludzie pytają, z jakiego kraju pochodzi, najbardziej zrozumiałą dla nich odpowiedzią jest stwierdzenie, że Polska graniczy z Niemcami. Wtedy od razu rozwiązują się języki i wzrasta życzliwość. Myślę, że przeciętny Turek, słysząc o wizycie Benedykta XVI, traktuje go przede wszystkim jako „ważnego Niemca”, bo trudno wymagać, by zastanawiał się nad urzędem papieskim, gdyż to dla niego za trudne. Papież Niemiec, choćby z racji swego pochodzenia, na pewno już zjednał sobie sympatię większości Turków. Nie wynika stąd wcale, że nie dojdzie ewentualnie do jakichś prowokacji, ale prowokacjami nie zajmują się zwykli ludzie, lecz wyspecjalizowane służby.

Mówi się, że to będzie trudna pielgrzymka…
– Być może będą jakieś kłopoty czy konflikty. Może do nich dojść, bo zawsze i wszędzie istnieją małe, ale hałaśliwe grupy, które chcą zaznaczyć swoją obecność. Poza tym należy się liczyć z możliwością, że tamtejsi ludzie – mówiąc dosadnie – mogą być po prostu napuszczani przeciw Ojcu Świętemu. W związku z tym mogą pojawić się niepożądane czy wrogie reakcje, które potem będą odpowiednio nagłaśniane.
Do tego dorzuciłbym jeszcze jeden bardzo ważny czynnik. Turcja została w 1928 r. ogłoszona państwem świeckim. Dokonano w niej ogromnych zmian, np. dwa lata wcześniej prawo islamskie zostało zastąpione przez kodeks cywilny powielony ze Szwajcarii, kodeks karny wzoruje się na włoskim, a kodeks handlowy na niemieckim i włoskim. Turcja stała się też państwem, w którym przeprowadzano masową, odgórną ateizację. Dopiero od początku lat dziewięćdziesiątych sytuacja ulega pewnej zmianie i wyznawcy islamu mogą odważniej i głośniej mówić o tym, kim są. Świadectwem dokonujących się zmian jest ogromny boom budowlany: podróżując przez Turcję, w każdej większej miejscowości można zobaczyć budowany albo zbudowany niedawno meczet. To jest reakcja na kilkadziesiąt lat ateizacji, rozpoczętej w latach dwudziestych XX w. za rządów Atatürka, kiedy do Turcji przenoszono metody żywcem wzięte z komunistycznego Związku Sowieckiego. Można powiedzieć, że Turcja przed II wojną światową i po niej przeżywała mniej więcej to, co przeżywały kraje naszego regionu Europy. U nas przedmiotem ateizacji było społeczeństwo chrześcijańskie, natomiast tam przedmiotem ateizacji było społeczeństwo muzułmańskie. To bardzo ważny czynnik, który sprawia, że Turcy są nie tylko wrażliwi, ale wręcz nadwrażliwi na sprawy wyznawania swojej wiary. Ci wszyscy, którzy próbują wykopywać przepaści między muzułmanami a chrześcijanami, także między muzułmanami tureckimi a chrześcijanami, doskonale tę nadwrażliwość znają. Próbuje się przedstawiać chrześcijan jako „ludzi Zachodu”, którzy w zawoalowanej formie chcieliby narzucić bądź nadal prowadzić politykę odgórnej ateizacji, która tam przez kilkadziesiąt lat przynosiła dramatyczne rezultaty, a wreszcie została definitywnie odrzucona.

Dziś Turcję podaje się za przykład demokratyzacji państwa muzułmańskiego…
– Ta „demokratyzacja” miała również swoje ponure oblicze. Trzeba przypomnieć radykalne reformy i postać Mustafa Kemala, znanego jako Atatürk, czyli „Ojciec Turków”, jak nazywa go oficjalna propaganda. Był zdolnym wojskowym, lecz miał także wiele wad. Pod koniec życia stał się zakładnikiem w rękach tych, którzy nim kierowali. W Ankarze wybudowano mu potężne mauzoleum i jest to wymowny pomnik upowszechniania i podtrzymywania ideologii. Ateizacja i związana z nią indoktrynacja, które trwały w Turcji przez ponad pół wieku, przebiegały na podobnych zasadach jak na terenie Europy. Oczywiście, były obliczone na inne warunki, bo przeciwstawiały się nie światu chrześcijańskiemu, lecz islamskiemu. Turcja stanowiła swoisty poligon dla realizacji procesu wykorzeniania wiary w Boga, a ten poligon został starannie wybrany. W jej przypadku nie było bowiem tak silnego splotu, jaki istnieje gdzie indziej, między tożsamością etniczną, arabską, a religią muzułmańską. Próbowano tłumaczyć Turkom, że można stworzyć nowoczesne społeczeństwo, nazywane demokratycznym, które będzie pozbawione „przesądów” i „zabobonów” pochodzących z wyznawania religii. Sądzono, że uda się to łatwo przeprowadzić, gdyż tureckość i islam nie są ze sobą tak ściśle powiązane, skoro Turcy stali się wyznawcami islamu znacznie później niż Arabowie. Eksperyment Turcji „laickiej”, a więc odgórnie zateizowanej, nie powiódł się, a teraz Turcy po prostu odreagowują. Tam, gdzie muezini przez kilkadziesiąt lat byli zmuszeni do milczenia, teraz znacznie głośniej nawołują do modlitwy. Gdzie zakazywano budowania meczetów i wspólnych modłów, teraz kopuły nowych budowli są wyższe niż najwyższe domy w całej okolicy. Z naszej strony potrzebny jest pewien wysiłek, by zrozumieć Turcję i Turków, bo prawdziwe zbliżenie dokonuje się wyłącznie w prawdzie. Jestem przekonany, że Benedykt XVI dobrze zna te uwarunkowania i ufam, że jego wizyta apostolska przyniesie błogosławione owoce.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl