Zapalmy dziś świece i znicze

Główne obchody rocznicy ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej przypadają zazwyczaj 11 lipca. To oczywiście data symboliczna, gdyż pierwszych mordów na polskich żołnierzach dokonano po klęsce wrześniowej.

Tysiące uzbrojonych przez Niemców Ukraińców tworzyło na Wołyniu i w Małopolsce policję tropiącą Polaków, a do dywizji SS Galizien wstąpiło 80 tysięcy Ukraińców. Tyle samo walczyło później z sowiecką partyzantką.

W niedzielę, 11 lipca 1943 roku, oddziały UPA (Ukraińskiej Powstańczej Armii) w jednym czasie zaatakowały ok. 100 polskich wsi, których bezbronna ludność szukała ratunku w kościołach. Za nimi ruszyła ukraińska samoobrona SKW (Samoobronni Kuszczowi Widdiły), zwana siekiernikami, która dobijała tych, którzy przeżyli kule. Potem ruszały ukraińskie dzieci i młodzież podpalając domy i kradnąc, co się dało. Ofiarami byli wszyscy Polacy bez względu na wiek, płeć i religię, także prawosławni.

Cechą charakterystyczną ukraińskiego ludobójstwa było niespotykane w czasie tej wojny potworne, prymitywne, azjatyckie okrucieństwo, z jakim zadawano śmierć swoim ofiarom. Dziś nie sposób nawet określić rozmiarów tego ludobójstwa. Szacuje się, że było to ok. 130 tys. ofiar.

Po 70 latach dwaj arcybiskupi rzymskokatoliccy: ks. abp Józef Michalik – przewodniczący Episkopatu Polski, i metropolita lwowski ks. abp Mieczysław Mokrzycki, oraz dwaj greckokatoliccy: arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk i arcybiskup greckokatolickiej metropolii przemysko-warszawskiej Jan Martyniak, zaapelowali o „oczyszczenie pamięci historycznej”, po to aby „stawiać wyżej to, co jednoczy, niż to, co dzieli”.

Duchowni, co wydaje się dziś szczególnie ważne, oddali hołd tym Polakom i Ukraińcom, którzy ratowali bliźnich przed zagładą. Warto wiedzieć, że żyją jeszcze Ukraińcy, którzy o swoim bohaterstwie nie chcą dziś opowiadać, obawiając się represji ze strony „bohaterów z UPA”.

Niestety, wciąż jesteśmy na początku drogi do prawdziwego pojednania Polaków i Ukraińców w duchu prawdy. W tym sensie stracony jest czas na poznanie wspólnej tragicznej historii i faktyczne pojednanie. Część polityków nie nazywa rzezi wołyńskiej ludobójstwem.

W deklaracji biskupów jest zaś mowa o „zbrodniach i czystkach etnicznych”. Niektórzy historycy ukraińscy mogą mieć z tego powodu satysfakcję, gdyż to, co się wydarzyło, nazywają od lat „wzajemnymi czystkami etnicznymi”, „wojną domową”, „wojną polsko-ukraińską” lub „walkami bratobójczymi”.

Te niezupełnie adekwatne określenia mają jednak pewną zaletę. Przypominają Ukraińcom, że żyli w Polsce i byli jej obywatelami. Równocześnie określenia te powinny uświadomić Polakom i Ukraińcom, że apogeum okrucieństwa nastąpiło na terenach pod niemiecką okupacją, kiedy nie było państwa polskiego.

Zgodnie z prawem międzynarodowym odpowiedzialność za zbrodnię ludobójstwa obciąża też okupacyjne państwo niemieckie, tym bardziej że rozpętanie ukraińskiego szowinizmu służyło jego interesom. Na terenach zamieszkałych w większości przez Ukraińców zyskało w organizacjach zbrojnych OUN-UPA wykonawców swoich zbrodniczych planów wymordowania Polaków i Żydów.

Historyk prof. Czesław Partacz, powołując się na ukraińskich badaczy, pisze, że tylko „w trzech powiatach wołyńskich z rąk UPA zginęło 5935 Ukraińców, 1248 zabiło NKWD, 1225 Niemcy i 32 Polacy”. Dlatego szokuje uznanie Stepana Bandery przez prezydenta Wiktora Juszczenkę za „bohatera Ukrainy”.

Niestety, nie mówi się wiele o istocie „ukraińskiego nacjonalizmu”. Był to „nacjonalizm” głównie z nazwy, gdyż ideolodzy i wykonawcy zbrodniczej OUN-UPA wzorowali się na ideologach i zbrodniarzach niemieckich. Tak samo jak niemieccy narodowi socjaliści uważali się za elitę ukraińską, której celem było zdobycie „etnicznych” ziem dla nowego, czystego etnicznie, narodowego państwa ukraińskiego poprzez całkowite wymordowanie nieukraińskiej ludności, tzw. zajmanciw, czyli obcych.

Zapalmy wieczorem świece i znicze w naszych oknach.

 

Wojciech Reszczyński

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl