Wybory do izraelskiego parlamentu
Trwają wybory do izraelskiego parlamentu – Knesetu. Są one postrzegane jako plebiscyt w sprawie dalszego przywództwa lidera prawicowego Likudu i obecnego premiera Benjamina Netanjahu.
Wybory do izraelskiego parlamentu – Knesetu mogą zadecydować nawet o dalszych losach procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie. Są one postrzegane jako plebiscyt w sprawie dalszego przywództwa lidera prawicowego Likudu i obecnego premiera Benjamina Netanjahu, który rządzi w kraju nieprzerwanie od siedmiu lat i prowadzi twardą politykę wobec Palestyńczyków.
Dotychczasowy premier Izraela Netanjahu alarmował, że dojście do władzy lewicy jest ogromnym zagrożeniem dla kraju.
– Dopóki Likud jest u władzy, nie będzie podziału Jerozolimy, nie będzie żadnych ustępstw, nie będzie żadnych wypłat. Dlatego nasi rywale inwestują ogromny wysiłek, aby zaszkodzić mi i mojej partii. Aby utworzyć luki pomiędzy moją partią a Partią Pracy. Istnieje realne niebezpieczeństwo, że lewicowy rząd będzie zagrożeniem dla kraju – powiedział Benjamin Netanjahu.
Przed wyborami, które rozstrzygną, czy Netanjahu stanie na czele rządu po raz czwarty, popularność jego bloku spadała, a przewagę utrzymywał centrolewicowy Blok Syjonistyczny.
Na trzecim miejscu w przedwyborczych sondażach znalazła się Zjednoczona Lista Arabska, blok wyborczy społeczności arabskiej, skupiający na swoich listach zarówno muzułmanów, jak i chrześcijan, żydów i druzów.
Do czynnego udziału w głosowaniu zachęca także lider Zjednoczonej Listy Arabskiej.
– Wierzę, że głosy naszych wyborców będą oddawane w sposób aktywny, dzięki czemu frekwencja osiągnie nawet 70 proc. Celem naszego związku jest 15 miejsc w parlamencie – mówił Haneed Zoabi, lider Zjednoczonej Listy Arabskiej.
Niezależnie od tego, jak będzie wyglądała koalicja, przyszły rząd będzie musiał się zmierzyć z takimi kwestiami jak nierozwiązany konflikt izraelsko- palestyński, trwające rozmowy na temat irańskiego programu nuklearnego oraz nieporozumienia z najważniejszym sojusznikiem – Stanami Zjednoczonymi. Decyzje nowych władz w Jerozolimie zaważą na wizerunku Izraela na arenie międzynarodowej.
Warto podkreślić, że izraelski prezydent powierza misję formowania rządu niekoniecznie zwycięzcy wyborów, lecz temu, kto spośród 120 deputowanych Knesetu jest w stanie stworzyć większościową koalicję. Netanjahu ma więc nadzieję, że uda mu się nie tyle wygrać wybory, ile zbudować koalicję, która umożliwi stworzenie rządu.
TV Trwam News/RIRM