fot. Tomasz Strąg

[TYLKO U NAS] Prof. Ryba: Polska dziś prowadzi gigantyczne starcie w postaci naporu rewolucji seksualnej

Polska dziś prowadzi gigantyczne starcie w postaci naporu rewolucji seksualnej. Na szczęście większość Polaków nie popiera tych haseł. W tym względzie to, co robi w Warszawie Rafał Trzaskowski, co robi samorząd w Łodzi i innych miastach, gdzie rządzi PO, będzie wizerunkowym obciążeniem, że kiedy dojdą do władzy centralnej, to będą robić to samo – powiedział w felietonie „Myśląc Ojczyzna” na antenie TV Trwam prof. Mieczysław Ryba.

Prof. Ryba odniósł się do powstania wielkiej antyPiS-owskiej koalicji i wskazał, że na dłuższą metę nie jest to dobre rozwiązanie dla opozycji.

– Powołanie do życia Koalicji Obywatelskiej, czyli zbioru partii politycznych antyPiS-owskich – od SLD, poprzez Nowoczesną, PO, a na PSL-u kończąc – ma dać zwycięstwo w eurowyborach, a później w wyborach parlamentarnych, a więc doprowadzić te wszystkie wspólnie idące byty do władzy. Taka jest wizja. Ale na pierwszy rzut oka już widać, że takie proste sumowanie wyborców czy próba połączenia tych głosów w jeden byt koalicyjny niekoniecznie musi się udać. Co łączy wyborców pani Nowackiej z wyborcami PSL lub radykalnej Nowoczesnej z tymiż ludowcami? Wydaje się, że jest bardzo wiele różnic, a na pewno różnic w elektoracie – zaznaczył wykładowca WSKSiM.

Do tego dochodzi promowanie środowisk LGBT, co nie jest po drodze z elektoratem z mniejszych miejscowości i wsi – dodał.

– Żyjemy w czasach, gdzie radykalizują się nastroje ideologiczne, kiedy prezydent Warszawy, członek PO, Rafał Trzaskowski podpisuje dokumenty związane z LGBT i zapowiada wprowadzenie pewnych szkoleń w tym zakresie do szkół, kiedy mamy do czynienia z marszami równości i innymi, które potęgują tę rewolucję seksualną, kiedy te środowiska domagają się bardzo daleko idących praw dla siebie – taka sytuacja oburza szczególnie ludzi w małych ośrodkach: mieszkających na wsi czy małych miasteczkach, a więc w elektoracie PSL. Czy taka sytuacja rzeczywiście da władzę? Można mieć wątpliwości – zwrócił uwagę politolog.

Jest pewna skuteczność Grzegorza Schetyny, który po kolei te konkurencyjne byty partyjne starał się wygaszać, obniżać ich wartość, aż wreszcie sklejać w jeden byt koalicyjny. W tym sensie jest to sprawny lider. Natomiast w znaczeniu sympatii społecznej w stosunku do niego ma bardzo niskie notowania – powiedział prof. Mieczysław Ryba.

– To z kolei powoduje, że ta rywalizacja między Schetyną a Tuskiem jest cały czas duża, ale dla Tuska jest coraz mniej miejsca, bo niby do czego lub do kogo miałby wracać? Czyim miałby stać się liderem skoro Schetyna stał się liderem – przynajmniej w sensie technicznym – mocnym, ale słabym w sensie wizerunkowym? Zatem Schetyna wyborów prezydenckich nie wygra, a Donald Tusk zblokowany przez Schetynę nie ma do czego wracać, a w takiej sytuacji i jego notowania są niższe niż prezydenta Dudy. To jest kolejna komplikacja, która się pojawia – wskazał gość TV Trwam.

Wydaje się jednak, że w tym wszystkim największa komplikacja dla jednoczącej się opozycji, to jest kwestia programowa.

– Trudno jest znaleźć jakikolwiek wspólny program tego zlepku partyjnego i ideologicznego. Jeśli miałaby być wspólnym programem rewolucja seksualna, to dla elektoratu wiejskiego jest to nie do przyjęcia, ale też częściowo dla elektoratu PO. Wobec tego, co miałoby być? Jakie jest hasło? Jedyne hasło to bycie antyPiS-em, bycie totalną opozycją. Ale jest to hasło negatywne, to nie jest hasło pozytywne. Szczególnie wyraźnie to widać, kiedy na ostatniej konwencji PiS zaproponował nową piątkę reform i to tak daleko idących w sensie pomocy społecznej i rodzinnej, że jest to wręcz przytłaczające dla koalicjantów opozycyjnych. Skoro PO mówiła, że będzie dawać w przyszłości 500 zł od pierwszego dziecka, to PiS już chce to realizować. Dodajmy do tego obniżone podatki dla ludzi do 26 roku życia, dodajmy „13” emerytalną itd. To jest tak duży ładunek pomocy, że odpowiedź opozycji może być tylko jedna – może być tylko poprzez negację, czyli stwierdzenie, że nas na to nie stać. Ale i tu nie ma konsekwencji, ponieważ część polityków PO mówi, że to jest kradzież ich programu, bo oni chcieli to wprowadzić, inni mówią, że to jest populizm. Sprzeczność sama w sobie – zaznaczył wykładowca WSKSiM.

– Zatem zlepienie się jeden byt koalicyjny pod hasłem antyPiS, przy braku wspólnej daleko idącej propozycji, wydaje się doprowadzić tę koalicję do porażki być może już w eurowyborach, a jeśli tam, to jest duże prawdopodobieństwo, że też w wyborach jesiennych – dodał.

RIRM

drukuj