Prezydent drugiego planu

Analiza Jaka jest prezydentura Bronisława Komorowskiego? Wydaje się, że kompletnie nijaka

Zdaniem Jana Filipa Staniłki z Instytutu Sobieskiego, trwająca już dwa lata kadencja to kompletna „dezaktywacja ośrodka prezydenckiego”. Bo mimo pokazowych gestów Komorowski skrzętnie pomaga premierowi w realizacji rządowych „reform”. – To podstawowa ustrojowa różnica w porównaniu z momentami nadaktywną prezydenturą Lecha Kaczyńskiego. Natomiast pod względem treści jest to „prezydent Polski powiatowej”: ciągle jeździ, coś otwiera, jest obecny przy otwarciu jakichś hal sportowych, gimnastycznych. Funkcjonuje jako obwoźny cyrk i do tego ogranicza swoją aktywność – mówi Jan Filip Staniłko, który przyznaje, że jako analityk i komentator życia publicznego ma z oceną działalności Komorowskiego wielki problem. – To odzwierciedla jego cechy osobowe, czasem wydaje się, że Komorowski wykonuje podpowiadane mu zadania. On je wykonuje i na tym poprzestaje – ocenia analityk. Sytuację tę nieźle oddaje humorystyczna sytuacja sprzed kilku dni, gdy Komorowski wręczał burmistrzowi Ciechocinka reprodukcję fotografii przedstawiającej muszlę ze zbiorów swojego dziadka, wojskowego kapelmistrza, który wiele razy koncertował w Parku Zdrojowym. – Nie wiem, gdzie jest to miejsce, a może istnieje do dziś – powiedział Komorowski, wzbudzając śmiech kuracjuszy. – To jest ta muszla, panie prezydencie. Stoimy w niej – odparł burmistrz, nie ukrywając rozbawienia.

Kto ważniejszy: rząd czy Polacy?
Zdaniem Mariusza Kamińskiego (PiS), Komorowski stara się kreować na prezydenta wszystkich Polaków. – Ale nie do końca mu się to jednak udaje i raczej stwarza tylko takie pozory. Stara się być zdecydowanie przychylny rządowi, podpisuje wszelkie, nawet najbardziej kontrowersyjne projekty ustaw, a z drugiej strony stara się pokazać swoją niezależność w sprawach kompletnie drugorzędnych albo mniej medialnych, jak w przypadku ustawy o Szkole Orląt w Dęblinie, która została zawetowana wbrew opinii MON – zauważa poseł PiS.
Przykładów nie trzeba daleko szukać. Kilka tygodni temu Komorowski podpisał ustawę, która skazała Polaków na dłuższą pracę, zakładając stopniowe zrównywanie i podniesienie wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn do 67. roku życia. W czasie kampanii prezydenckiej 30 czerwca 2010 r. w telewizji oświadczył, że absolutnie nie ma potrzeby, by wiek emerytalny był podnoszony, mówiąc, że Polacy powinni mieć wybór i nie można ich straszyć podnoszeniem wieku. Gdy jednak przyszło podjąć decyzję, Komorowski z nią nie zwlekał, markując tylko „konsultacje polityczne i społeczne”.
Komorowski jednak od samego początku, czasem dyskretnie, realizuje pewną koncepcję polityczną. Wbrew oficjalnym datom wskazującym, że zaprzysiężenie na urząd prezydenta odbyło się w sierpniu 2010 r., swoją działalność rozpoczął rzeczywiście, pełniąc obowiązki głowy państwa, od dnia katastrofy smoleńskiej. Bez żadnych zahamowań wcielił się w rolę prezydenta, bezwzględnie realizując swój plan polityczny, a więc konieczność „posprzątania” po swoim poprzedniku, wobec którego nie ukrywał niechęci. Symboliczny jest moment, w którym jego ludzie postarali się o zdobycie aneksu do raportu z działalności WSI, który już w dniu katastrofy smoleńskiej został wydobyty i przejęty z Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Również wtedy Komorowski podjął dziesiątki kluczowych decyzji, które mają wpływ na życie publiczne do dzisiaj, jak choćby obsadzając fotel szefa banku centralnego. Przede wszystkim nie cofnął wówczas ręki przed złożeniem podpisów pod ustawami, nawet tymi, których podpisania z pewnością odmówiłby Lech Kaczyński. Największe kontrowersje wywołało oczywiście podpisanie nowelizacji ustawy o IPN, która m.in. zmieniła tryb wyboru prezesa Instytutu. W czerwcu 2010 roku, w czasie trwającej kampanii wyborczej, Komorowski potwierdził wygaśnięcie kadencji wszystkich członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a 7 lipca 2010 roku powołał w skład KRRiT Jana Dworaka i Krzysztofa Lufta. To oni już w nowej Radzie mieli decydujący wpływ na odrzucenie wniosku Telewizji Trwam o nadawanie na multipleksie cyfrowym, jednocześnie faworyzując spółki, które – jak się okazuje – nie miały nawet środków na nadawanie. Komorowski prowadzi jednak specyficzną politykę zagraniczną. Sam chwali się, że po kilku spotkaniach międzynarodowych zdobył „koronę Himalajów”. Jednak ogólnie jest mało aktywny. Ostatnio bez zahamowań pojechał na finałowy mecz Euro 2012 do Kijowa i siedział w loży honorowej wraz z Wiktorem Janukowyczem i Alaksandrem Łukaszenką, nie robiąc sobie nic z bojkotu tego wydarzenia przez liderów krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Trudno się temu dziwić, bo już miesiąc po śmierci Lecha Kaczyńskiego, jeszcze pełniąc obowiązki prezydenta, złożył swoją pierwszą wizytę w Moskwie, a do samolotu zaprosił Wojciecha Jaruzelskiego. Wręczył wtedy przyznane przez siebie odznaczenia 20 osobom z Rosji, biorącym udział w akcji po katastrofie polskiego samolotu, m.in. lekarzom sądowym, laborantom, wojskowym, pilotom, strażakom i ekspertom medycyny sądowej, mimo napływu informacji na temat skandalicznego zachowania Rosjan na miejscu katastrofy.

MAK przekonał prezydenta
Komorowski od samego początku pełnił rolę rzecznika wszystkich tych, którzy byli podatni na wszelką manipulację i propagandowe wrzutki mające na celu wygaszenie żałoby narodowej i bagatelizowanie skutków katastrofy smoleńskiej. Kwestionował nawet sens wyjazdu polskiej delegacji do Katynia, mówiąc: „Dla mnie jest ważniejsze pytanie, dlaczego w ogóle jechał taki bizantyjski orszak do tego Smoleńska”. Co jednak najistotniejsze, od początku do końca żyrował „ustalenia” rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), zanim jakiekolwiek wnioski przedstawiła polska komisja rządowa. W jednym z wywiadów telewizyjnych mówił wprost: „W katastrofie smoleńskiej najważniejsze było to, że podjęto próbę lądowania w warunkach klimatycznych (…) braku widoczności, w których absolutnie ta próba lądowania nie powinna mieć miejsca. Wszystkie inne kwestie są to sprawy dodatkowe (…). Radziłbym nie szukać jakichś ekstranadzwyczajnych wytłumaczeń, bo niestety – w moim przekonaniu – sprawa jest w sposób arcybolesny prosta”. Upływające miesiące pokazują, że sprawa – bardzo delikatnie mówiąc – jest bardziej skomplikowana, a rola ośrodka prezydenckiego coraz bardziej zagadkowa i negatywna.
Prezydentura Bronisława Komorowskiego jest dla podatnika bardzo droga, bo – jak się okazuje – budżet Kancelarii Prezydenta wynosi 180 mln zł i jest wyższy od tego, jakim dysponował Lech Kaczyński, krytykowany przez PO za „rozrzutność”. Rok temu okazało się, że utrzymanie Komorowskiego kosztuje więcej niż brytyjskiej królowej. Ale większe konsekwencje płacimy za decyzje polityczne prezydenta. – Komorowski otoczył się grupą doradców bardzo silnie odzwierciedlających jego tło, a więc ludźmi środowiska Unii Wolności i mętnych środowisk wojskowych. Jego działalność jako prezydenta jest wypadkową tych dwóch grup, jest silnie zachowawcza, chroni ich interesy i priorytety. Gdy są one naruszane, prezydent reaguje – zauważa Jan Filip Staniłko.

Komorowski i WSI
Szczególnie interesujący jest związek i atencja, jaką darzy on oficerów byłych WSI. Generał Dukaczewski nie krył przed wyborami prezydenckimi, że po zwycięstwie Komorowskiego otworzy szampana. Kilka miesięcy temu w tajemniczych okolicznościach zmarł płk Leszek Tobiasz, który oferował Komorowskiemu dostęp do aneksu do raportu z działalności WSI jeszcze w 2007 roku. Historia ta jest absolutnym skandalem, skrzętnie przemilczanym przez media. Ówczesny marszałek Sejmu nawiązał kontakty z wojskowymi oferującymi mu dostęp do tajnego państwowego dokumentu, do którego nie miał żadnego prawa, co więcej – wyraził zainteresowanie nim. „Afera marszałkowa” wielokrotnie opisywana na łamach „Naszego Dziennika” jest z pewnością jednym z kluczy do zrozumienia tego, kim jest obecny prezydent Polski. W toczącej się przed warszawskim sądem sprawie przeciw płk. Aleksandrowi L. i dziennikarzowi Wojciechowi Sumlińskiemu Tobiasz miał być świadkiem, a jego zeznania miały być skonfrontowane z tym, co w prokuraturze zeznawał Komorowski, były one w kilku miejscach sprzeczne.
– Komorowski odbudowuje w Pałacu środowisko Unii Demokratycznej, a potem Unii Wolności, a więc partii, która była uważana za politycznego nieboszczyka, gdy tymczasem została wskrzeszona przez Bronisława Komorowskiego – komentuje Mariusz Kamiński. Zauważa, że jest to budowanie obozu politycznego w kontrze do obozu premiera Donalda Tuska. – Komorowski zbudował wokół siebie nowe środowisko, co w przyszłości może doprowadzić do konfliktu między tymi grupami – podkreśla Kamiński.
Chodzi tutaj m.in. o Jacka Michałowskiego powołanego zaraz po katastrofie na szefa Kancelarii Prezydenta RP. Doradcami Komorowskiego zostali m.in. Tomasz Nałęcz, Tadeusz Mazowiecki, Jan Lityński. Stanisław Koziej został szefem BBN, a doradcą od polityki zagranicznej prof. Roman Kuźniar. Zdaniem Staniłki, Belweder „ustami Kuźniara” jest oficjalnie najbardziej prorosyjskim ośrodkiem decyzyjnym w Polsce. Na koniec trudno nie wspomnieć o jego licznych wpadkach, gafach, pomyłkach, których nawet nie warto wymieniać, choć zdanie wpisane do księgi kondolencyjnej wystawionej w japońskiej ambasadzie po trzęsieniu ziemi, które dotknęło ten kraj, mówi samo za siebie. Wpis: „Jednoczymy się w imieniu całej Polski z narodem Japonii w bulu i w nadzieji na pokonanie skutków katastrofy”, zna cała Polska.

drukuj

Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl