[NASZ TEMAT] Min. E. Rafalska: Dzieci powinny być największymi wygranymi zakazu handlu w niedziele

Różne rzeczy możemy kupić, ale czasu dla rodziny nie kupimy żadnymi nadgodzinami. Ten czas, jak już minie, jest nie do odzyskania. Być może będziemy mieli więcej zdrowych rodzin, zdrowych psychicznie, mniej rodzin zdezintegrowanych – mówiła w rozmowie z dziennikarzem portalu Radia Maryja Szymonem Kamyszem minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska.

Na początku marca 2018 roku w życie weszły przepisy ograniczające handel w niedziele. Zaledwie jeden miesiąc to nie czas, po którym należy robić szczegółowe analizy i przedstawiać suche fakty, jednak – jak wskazała minister Elżbieta Rafalska – „możemy mówić o bieżących skutkach i analizować, co dzieje się z niedzieli na niedzielę”.

– Po tym krótkim okresie obowiązywania ustawy (…) wiemy już, w jaki sposób rodziny spędzały wolny czas. Wiemy też, że nic dramatycznego się nie wydarzyło. Niektórzy twierdzili, że będzie „armagedon” i że Polacy nie poradzą sobie z tą sytuacją – na pewno na podstawie dwóch pierwszych niedziel wolnych od handlu nie możemy tego powiedzieć – wskazała szefowa resortu rodziny, pracy i polityki społecznej.

Zapytania o naruszenia nowych przepisów, Elżbieta Rafalska odpowiedziała, iż „były przypadki naruszeń przepisów. Pamiętajmy, że Państwowa Inspekcja Pracy podczas pierwszej niedzieli prowadziła kontrole. Miały mieć charakter profilaktyczny. Tych kontroli przeprowadzono sporo, ale ilość naruszonych przepisów nie była duża – niewiele ponad 3 proc. kontrolowanych placówek”.

– W drugą niedzielę wolną od handlu procentowo tych placówek, które naruszały przepisy, było mniej. Musimy pamiętać o tym, że ten zakaz handlu nie jest całkowity. Tam, gdzie właściciele prowadzą działalność handlową – ten handel jest dopuszczalny i nie jest tak, że możemy być pozbawieni możliwości kupna w mieście soli, cukru czy mleka, jeśli nam naprawdę zabraknie – mówiła.

Państwowa Inspekcja Pracy skontrolowała 11 i 18 marca ok. 12 tys. placówek handlowych. 60 proc. spośród nich było zamkniętych. Ponad 5 tys. otwartych placówek handlowych zostało poddanych kontroli.

Inspektorzy pracy ustalili, że wbrew ustawie o ograniczeniu handlu w niedziele, otwartych zostało 147 placówek handlowych. To zaledwie 2,9 proc. skontrolowanych placówek. 11 marca odsetek ten wynosił 3,7 proc., a tydzień później – 2,4 proc.

– Po tych alarmujących i katastrofalnych informacjach, które pojawiały się w mediach, wyglądało na to, że wszyscy będą chcieli omijać przepisy i znajdą jakieś rozwiązanie, aby otworzyć swoje placówki – nie możemy powiedzieć, że to znalazło swoje potwierdzenie w rzeczywistości – dodała minister.

Ważnym aspektem jest także czas wolny, który wiele rodzin zyskało poprzez wprowadzenie nowych przepisów. Szefowa MRPiPS poinformowała, iż „badania  pokazują, że rodziny skorzystały z tego rozwiązania”. To jest jedyny czas w tygodniu, w którym dzieci nie idą do szkoły, żłobka czy przedszkola, a rodzice nie są w pracy – zwróciła uwagę.

– Można ten czas spędzić razem. Może to też jest jedyny czas w tygodniu na wspólny obiad, kiedy wszyscy razem mogą siąść do stołu, (…) kiedy możemy wzmacniać więzi, pójść wspólnie – jeśli ktoś jest osobą praktykującą – do kościoła. To jest absolutnie święty czas – podkreśliła polityk.

Elżbieta Rafalska zaznaczyła także, że w zawodach, „gdzie ratujemy życie”, ludzie będą pracowali w systemie całotygodniowym, „ale w przypadku handlu, gdzie pracownicy w większości to kobiety, problem ten wygląda trochę inaczej”.

W pierwszą niehandlową niedzielę liderka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer spotkała się z mediami na terenie centrum handlowo-rozrywkowego Manufaktura w Łodzi. Powiedziała wtedy do zgromadzonych, iż „zakaz handlu w niedziele jest decyzją czysto ideologiczną, która nie ma żadnych podstaw ekonomicznych. Ustawa powoduje, że podcinamy gałąź, na której siedzimy”. Minister rodziny, pracy i polityki społecznej odniosła się do tej wypowiedzi.

– Przypominam pani Lubnauer, że to była inicjatywa obywatelska i pod tą inicjatywą podpisywali się ci, którzy uważają, że niedziela powinna być dla rodziny, wolna od pracy. Nie jest to żadna inicjatywa ideologiczna, tylko to była propozycja obywatelska. Pod tym projektem podpisało się ponad pół miliona Polaków. (…) Nie wiem na jakiej podstawie pani Lubnauer (…) może powiedzieć, jakie są negatywne skutki dla rynku pracy, konsumpcji czy wzrostu gospodarczego. To jest zupełnie niepoparte żadnymi faktami przedwczesne stwierdzenie. Mogłabym powiedzieć, że to ocena natury politycznej. Z góry zakładająca, że na pewno tak jest, bo Nowoczesna jest o tym święcie przekonana. Ich oceny są właśnie typowo ideologiczne i nie mają nic wspólnego ze społecznym poparciem – oznajmiła.

Elżbieta Rafalska przytoczyła przykład Węgier, gdzie również obowiązywał zakaz handlu w niedziele.

– Po roku obowiązywania tego przepisu na Węgrzech – wycofali się z tego – nowe rozwiązania nie miały żadnego negatywnego wpływu na rynek pracy czy konsumpcję. Te efekty wpływu na gospodarkę nie były negatywne. (…) Przyczyny wycofania wolnych niedziel były zupełnie inne. Tam nie było inicjatywy obywatelskiej, tylko propozycja koalicjanta Fideszu. W Polsce było duże społeczne poparcie – mówiła.

Minister wskazała, że „nie możemy mówić o zagrożeniu dla rynku pracy oraz obawach przed zwolnieniami”, ponieważ Polska ma bardzo dobrą sytuację na rynku pracy, gdyż mamy m.in. „niedobory pracowników”.

– Na rynku pracy można się szybko odnaleźć. Handel zgłaszał duże potrzeby w zakresie dodatkowego zatrudnienia. Doskonale widzimy, że wielu cudzoziemców pracuje w handlu, a w wielu galeriach wiszą ogłoszenia o tym, ile osób potrzeba – akcentowała.

– Nie trzeba nas straszyć zagrożeniami dla rynku pracy, a tym bardziej po miesiącu obowiązywania ustawy. Myślę, że nasze potrzeby konsumpcyjne nie maleją. Nasze potrzeby pozostają takie same, co najwyżej zmieniają się nasze przyzwyczajenia w organizacji. Ale tak jak powiedziałam, żeby wiarygodnie odpowiadać, jaki to ma wpływ na gospodarkę, musimy mieć co najmniej półroczny okres za nami do oceny – dodała Elżbieta Rafalska.

Polityk przypomniała, że fazowe wprowadzanie nowych przepisów – od marca 2018 r. w każdym miesiącu będą dwie niedziele handlowe, od 1 stycznia 2019 roku będzie to tylko jedna niedziela w miesiącu – ostatnia, a od 1 stycznia 2020 roku będzie obowiązywał zakaz handlu we wszystkie niedziele z wyjątkiem siedmiu w roku – daje szanse do lepszego przygotowania się do ostatecznego rozwiązania, na zmianę swoich nawyków i przyzwyczajeń.

– Jeżeli będzie taka potrzeba po pół roku, iż będzie trzeba doprecyzować przepisy czy je zmieniać, to będziemy zastanawiać się nad nowelizacją, ale nie zrobimy tego wcześniej niż przed tym okresem półrocznym – powiedziała.

To może być również szansa dla rozwoju innych branż, np. związanych z rekreacją, kulturą, rozrywką czy gastronomią. To pewnie nie stanie się z dnia na dzień, ponieważ musimy zmienić swoje nawyki i przyzwyczajenia do spędzania czasu wolnego – wskazała szefowa MRPiPS.

– Myślę, że przewrócimy niedzieli należne miejsce. Wracamy do tych postulatów z okresu transformacji. Walczyliśmy o wolne soboty, a dzisiaj walczymy o wolne niedziele. Czasami przyglądamy się i zazdrościmy innym krajom. Przyglądamy się gospodarce Niemiec. Zwracam uwagę, że Niemcy zawsze mieli wolne niedziele wolne od handlu i ich gospodarka z tego powodu nie podupadła. (…) Różne rzeczy możemy kupić, ale czasu dla rodziny nie kupimy żadnymi nadgodzinami. Ten czas, jak już minie, jest nie do odzyskania. Być może będziemy mieli więcej zdrowych rodzin, zdrowych psychicznie, mniej rodzin zdezintegrowanych. Czy ktoś zapytał dzieci, czy im się nie podoba wolna od pracy niedziela ich rodziców. Pewnie byśmy nie znaleźli dziecka, które by tak powiedziało. Myślę, że to dzieci powinny być największymi wygranymi zakazu handlu w niedziele – mówiła Elżbieta Rafalska, minister rodziny, pracy i polityki społecznej.

RIRM

drukuj