Czwarta rocznica katastrofy kolejowej pod Szczekocinami
Mijają cztery lata od katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. W wyniku czołowego zderzenia pociągów zginęło 16 osób, a ponad 150 odniosło obrażenia.
Dziś rodziny i bliscy odwiedzą groby swoich bliskich.
Dobiega już końca toczący się od lipca ubiegłego roku proces w sprawie katastrofy. Prokuratura oskarżyła w tej sprawie dyżurnych ruchu Andrzeja N. i Jolantę S., którzy pełnili służbę w posterunkach kolejowych Starzyny i Sprowa. Za nieumyślne sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym może im grozić kara do 8 lat więzienia. Nie przyznają się do winy.
Leszek Miętek, przewodniczący Konfederacji Kolejowych Związków Zawodowych, podkreślił, że katastrofa była spowodowana wieloma czynnikami, również związanymi z funkcjonowaniem kolei. Ekspert dodał, że na kolei wciąż jest wiele do zrobienia w zakresie bezpieczeństwa.
– Od tego czasu, od katastrofy pod Szczekocinami, niestety niewiele się wydarzyło w kwestiach naprawy tego systemu. Pod presją opinii publicznej, związków zawodowych pan minister Nowak wydał dziesięciopunktowy program naprawczy w obszarze bezpieczeństwa ruchu kolejowego. Również z tego programu niewiele zostało zrealizowane, tak że obawiam się, ażeby wyrok sądu nie poszedł na skróty i całą winą nie obarczył tylko ludzi, pozostawiając błędy systemu, które spowodowały tę katastrofę, jako nierozstrzygnięte – powiedział Leszek Miętek.
Andrzej N. po katastrofie spędził kilka miesięcy w szpitalu psychiatrycznym. Stan jego zdrowia długo nie pozwalał na przesłuchanie. Wyrok może zapaść w ciągu 3 miesięcy.
RIRM