fot. M. Borawski/Nasz Dziennik

Upamiętniono ofiary katastrofy kolejowej pod Szczekocinami

W siódmą rocznicę katastrofy kolejowej pod Szczekocinami pamięć ofiar tego wypadku uczcili w niedzielę ich bliscy, uczestnicy akcji ratowniczej, przedstawiciele władz i spółek kolejowych oraz okoliczni mieszkańcy.

Katastrofa pod Szczekocinami była jednym z najtragiczniejszych wypadków w historii polskich kolei. W wyniku czołowego zderzenia pociągów zginęło wtedy 16 osób, a ok. 150 odniosło obrażenia.

Jak co roku uroczystości rocznicowe rozpoczęła przedpołudniowa Msza św. w kościele pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny we wsi Goleniowy. Później uczestnicy obchodów złożyli kwiaty i zapalili znicze przy tablicy w Chałupkach, upamiętniającej zmarłych w wyniku katastrofy.

W intencji ofiar modlili się m.in. członkowie rodzin ofiar, przedstawiciele władz i służb ratowniczych, kolejarze oraz mieszkańcy Chałupek i sąsiednich wsi. Po uroczystości przy tablicy, zgromadzeni przeszli w pobliże torów kolejowych, w miejsce katastrofy. Tam też od lat zapalane są znicze.

Do wypadku doszło w sobotę wieczorem, 3 marca 2012 r., niedaleko Zawiercia – na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa. Zderzyły się czołowo pociągi TLK „Brzechwa” z Przemyśla do Warszawy i Interregio „Jan Matejko” relacji Warszawa-Kraków. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa. W akcji ratunkowej brało udział kilkuset strażaków, policjantów i przedstawicieli innych służb.

Mieszkańcy Chałupek podkreślają, że tragedia pozostanie w ich pamięci już na zawsze.

„Czas nie zaciera wspomnień. My nie żyjemy obok tej katastrofy, tylko żyjemy z tą katastrofą. Przechodząc ulicą, patrząc na tory, my tę katastrofę ciągle widzimy” – powiedziała PAP sołtys Chałupek Anna Kwiecień.

Z okien domu Anny Kwiecień widać tory, była wśród osób, które jako pierwsze zadzwoniły z informacją o katastrofie. Przyjęła niektórych pasażerów, którzy ocaleli. Dziś obok jej domu stoi pomnik z tablicą pamiątkową.

„Dopóki będziemy mogli, dotąd będziemy starać się w uroczysty sposób oddawać hołd ofiarom” – podkreśliła sołtys.

Tuż po zderzeniu pociągów to mieszkańcy Chałupek i sąsiednich wsi stali się pierwszymi ratownikami. Kiedy usłyszeli olbrzymi huk, jeszcze przed przyjazdem większości służb pospieszyli z pomocą. Wyciągali z wagonów poszkodowanych, przynosili koce i gorącą herbatę lub po prostu trzymali uwięzionych w wagonach za rękę i pocieszali. Przynosili też kanapki i herbatę strażakom pracującym przy wrakach pociągów.

Chwilę później na miejscu katastrofy pojawiła się straż pożarna, karetki pogotowia i policja. Służby kryzysowe wojewody śląskiego o katastrofie dowiedziały się po godz. 21.00 od pogotowia w Zawierciu. Przed godz. 22.00 w akcję ratowniczą zaangażowano 30 karetek, na miejsce skierowano też śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Po wypadku strażacy przez wiele godzin penetrowali zniszczone wagony, poszukując poszkodowanych. Akcję poszukiwawczą zakończono w poniedziałek 5 marca. Na miejsce katastrofy przyjechał ówczesny premier Donald Tusk wraz z grupą ministrów oraz ówczesny prezydent Bronisław Komorowski, który ogłosił dwudniową żałobę narodową.

Burmistrz Szczekocin Jacek Lipa, który także był w miejscu katastrofy i pomagał nieść pomoc, ocenia że postawa mieszkańców była „wielkim zdanym egzaminem z solidarności serc”. Spełnili oni swój obywatelski obowiązek – podkreślił.

„To był moment, kiedy moja gmina stanęła na wysokości zadania – była solidarna, szła bezinteresownie z pomocą i potrafiła w sposób odpowiedzialny, dobry, pomagać, integrować się w tym smutnym i tragicznym czasie (…) Dla mnie osobiście jest bardzo ważne, że tak wspaniale zachowali się mieszkańcy” – powiedział burmistrz Szczekocin.

Jak dodał, coroczne uroczystości są chwilą zadumy i wspomnień, ale też integracji lokalnej społeczności.

„Pamiętamy o tym z troską i dużą empatią” – podkreślił Jacek Lipa.

Jak ustaliła prokuratura, do katastrofy przyczyniły się błędy dwojga dyżurnych ruchu z posterunków Starzyny i Sprowa, którym zarzucono nieumyślne sprowadzenie katastrofy kolejowej – skierowali jadące z naprzeciwka pociągi na ten sam tor. 26 stycznia 2018 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał prawomocnie Andrzeja N. na 6 lat więzienia, a Jolantę S. – na 3,5 roku. Kary były surowsze niż te, które zapadły przed sądem I instancji. Sąd podkreślił, że wyrok powinien też mieć znaczenie prewencyjne i być „czytelnym sygnałem dla wszystkich osób zajmujących się zapewnieniem bezpieczeństwa w komunikacji, kierujących tym ruchem, że obowiązki na nich ciążące muszą być bezwzględnie przestrzegane”.

Obrońca Andrzeja N. mec. Witold Pospiech, który wcześniej zapowiadał złożenie kasacji do Sądu Najwyższego, na kilka dni przed siódmą rocznicą katastrofy powiedział PAP, że odstąpił od tego i „wybrał inną drogę”. Nie chciał zdradzić szczegółów. Reprezentujący Jolantę S. mec. Grzegorz Porębiński, potwierdził, że złożył kasację. Jak poinformował, SN nie wyznaczył jeszcze terminu jej rozpoznania.

PAP/RIRM

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl