Nie tylko Katyń

5 marca 1940 roku na Kremlu w Moskwie podpisano dokument, który był
wyrokiem śmierci. Na zagładę skazano kilkadziesiąt tysięcy Polaków, którzy
zostali schwytani i uwięzieni przez Armię Czerwoną po agresji Rosji sowieckiej
17 września 1939 roku. Największą grupę wśród nich stanowili oficerowie i
generałowie Wojska Polskiego. Ale dokument z 5 marca dotyczył także policjantów,
oficerów KOP, urzędników państwowych i samorządowych, leśników, nauczycieli,
prawników, bankowców, profesorów wyższych uczelni, lekarzy i innych, którzy
stanowili elitę II Rzeczypospolitej. Dokument śmierci określał ich jako
„nacjonalistów”, „powstańców”, „zawziętych wrogów władzy sowieckiej, pełnych
nienawiści do ustroju sowieckiego”.

Należy podkreślić jednoznacznie i z całą mocą – to nie NKWD, ale państwo
rosyjskie, zwane wtedy Związkiem Sowieckim, zgładziło elity Rzeczypospolitej.
Zbrodniarze z tajnej policji politycznej, jaką było NKWD, byli katami –
wykonawcami morderczego wyroku. Wyrok ten podpisali 5 marca 1940 roku
najważniejsi przywódcy polityczni Rosji sowieckiej. Byli to: Józef Stalin –
dyktator i sekretarz generalny partii komunistycznej, Wiaczesław Mołotow –
premier rządu, a zarazem minister spraw zagranicznych, Michaił Kalinin –
przewodniczący Rady Najwyższej, czyli parlamentu sowieckiego (oficjalnie głowa
państwa), marszałek Klimient Woroszyłow – minister obrony, Ławrientij Beria –
minister spraw wewnętrznych, a jednocześnie szef NKWD, Anastas Mikojan –
wicepremier rządu rosyjskiego, a zarazem minister handlu, Łazar Kaganowicz –
minister transportu. Odpowiedzialność za zbrodnię ludobójstwa rosyjskiego na
bezbronnych polskich jeńcach jest oczywista w świetle prawa międzynarodowego! To
jest obecnie w 2010 roku istotą „sprawy katyńskiej”. Jak sądzę, właśnie dlatego
Władimir Putin, premier obecnego rządu Rosji, dokonuje manipulacji z
zaproszeniami do Katynia dla polskiego prezydenta i premiera. Problem, kto ma
pojechać na uroczystości, ma odwrócić uwagę od istoty sprawy, a jest nią
odpowiedzialność Rosji.
Ale Rosja premiera Putina nie tylko nie poczuwa się
do odpowiedzialności za ludobójstwo, ale nie chce nawet udostępnić Polsce
archiwów NKWD dotyczących zbrodni na polskich elitach. Dlaczego?! Przecież do
samej zbrodni po pół wieku kłamstwa Moskwa przyznała się jeszcze za Gorbaczowa i
Jelcyna. To prawda, ale Rosjanie nigdy nie przyznali się ani do skali zbrodni na
Polakach, ani do miejsc, gdzie została popełniona. Katyń pod Smoleńskiem to
miejsce egzekucji „tylko” około czterech i pół tysiąca polskich jeńców. Wiemy
też, że ponad dwadzieścia tysięcy pozostałych NKWD zgładziło w Charkowie,
Bykowni, Miednoje. Fakt, iż Rosja nie chce udostępnić nam żadnych dokumentów
dotyczących zbrodni na Polakach, pozwala domniemywać, iż prawda o tym jest
jeszcze dużo gorsza i bardziej straszliwa, niż wiemy dotąd. Są mianowicie
nieudokumentowane, ale realne przesłanki, które wskazują, że ogólna liczba
wymordowanych przez NKWD polskich elit przekracza siedemdziesiąt tysięcy, a
egzekucje odbywały się na całym ogromnym terytorium imperium zła. Katyń był
jedynie najbardziej znanym miejscem zbrodni! Należy też zwrócić uwagę na fakt,
że jeszcze przed 5 marca 1940 roku były dokonywane egzekucje na polskich jeńcach
jesienią 1939 roku, po zdobyciu Polski przez Armię Czerwoną. Tak zamordowany
został m.in. generał Olszyna – Wilczyński, a dokładnie w samą Wigilię, 24
grudnia 1939 roku, w nieznanym miejscu NKWD wymordowało kilkudziesięciu
kapelanów – oficerów Wojska Polskiego, zresztą nie tylko księży katolickich, ale
również naczelnego rabina WP.
Moskiewski wyrok śmierci z 5 marca dotyczył
oficerów Wojska Polskiego i polskich elit nie tylko w latach wojny. W warunkach
totalitarnego systemu komunistycznego był on ponadczasowy, a jego realizacja
jedynie na mniejszą skalę miała miejsce już po 1945 roku. Czym bowiem były
wyroki kapturowych sądów komunistycznych na rotmistrza Pileckiego, generałów:
Fieldorfa, Okulickiego, Tatara, oraz innych oficerów i dowódców Armii Krajowej?
Można powiedzieć, że nawet wyrok śmierci ze stanu wojennego na pułkownika
Kuklińskiego był pośrednio związany z tamtym moskiewskim z czasów wojny. Od
wyroku śmierci wydanego na Polskę 5 marca 1940 roku na Kremlu upływa właśnie 70
lat. Żyjemy na szczęście w zupełnie innej epoce i w zupełnie zmienionej Europie.
Ale w tej Europie zarzuca się Polakom rusofobię. Takie opinie słyszeć można nie
tylko w Moskwie, ale, niestety, również w Berlinie, Brukseli, Paryżu i innych
stolicach europejskich. Tymczasem ta rzekoma rusofobia to jedynie nasza
pamięć.

 
 prof. Józef
Szaniawski

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl