Niska frekwencja względem tego, co działo się w październiku, została uznana przez prof. Piotra Glińskiego, posła PiS, za co najmniej żółtą kartkę wobec działań Donalda Tuska. Były wicepremier uznał, że blitzkrieg Platformy nie przyniósł marginalizacji opozycji.
Wysoka frekwencja wyborcza była zdecydowanie wynikiem optymizmu. Jeśli pytamy się, czym jest ten optymizm i z czego wynika, to zdecydowanie częścią wspólną, jaka może go powodować, jest kondycja polskiej gospodarki. Jak patrzymy na frekwencję wcześniejszych wyborów, to czynnik optymizmu, poczucia pewnej siły, nadziei na lepszą perspektywę, zawsze się manifestował. Wydaje się, iż w ramach formułowania rządu wszystkie ugrupowania powinny potraktować to jako kluczowy głos Polaków, że wspólną sprawą jest dobry i mocny rozwój gospodarki – powiedział prof. dr hab. Zbigniew Krysiak, ekonomista, prezes Instytutu Myśli Schumana, w środowych „Aktualnościach dnia” na antenie Radia Maryja.
Frekwencja wyborcza była rekordowa w najnowszej historii Polski. Na podstawie końcowych wyliczeń wiemy, że w wyborach do Sejmu i Senatu wzięło udział ponad 74 procent uprawnionych do głosowania.
Jest rekord frekwencji w wyborach prezydenckich w XXI wieku. W drugiej turze wyborów do urn poszło 68,18 proc. uprawnionych osób. Andrzej Duda przez kolejne pięć lat będzie pełnił najwyższy urząd w państwie. Urzędujący prezydent otrzymał 51,03 proc. głosów, kandydat KO na prezydenta Rafał Trzaskowski – 48,97 proc. Wysoka frekwencja oznacza wyraźny mandat Andrzeja Dudy.
Frekwencja podczas wyborów nie była aż tak duża, jak na wolne i niepodległe państwo. (…) Pomijając przypadki losowe, mamy do czynienia z 12 milionami osób, które nie chcą brać udziału w wyborach. (…) Wydaje się, że najważniejszy powód tej obojętności jest taki, że ludzie jednak nie mogą ciągle wyleczyć się z PRL-u – powiedział prof. Piotr Jaroszyński podczas felietonu „Myśląc Ojczyzna” transmitowanego w Telewizji Trwam.