[TYLKO U NAS] A. Piechniczek: Nie widzę nas w rywalizacji z drużynami z Ameryki Łacińskiej

Chciałbym, żeby były to drużyny afrykańskie lub europejskie. Nie widzę nas natomiast w rywalizacji z drużynami z Ameryki Łacińskiej. Z Meksykiem przegraliśmy przez to, że cechowała go większa kultura gry – tu tkwi sedno – powiedział w wywiadzie z Wojciechem Papugą i Wojciechem Heronem były selekcjoner reprezentacji Polski Antoni Piechniczek. Brązowy medalista hiszpańskiego mundialu z 1982 roku dodał, że nie widzi zdecydowanego wygranego listopadowego zgrupowania.


Wojciech Papuga, Wojciech Heron: Reprezentacja Adama Nawałki uzyskała najlepszy dorobek punktowy i bramkowy w eliminacjach do mundialu. W jakim stopniu oddaje to potencjał naszej reprezentacji?

Antoni Piechniczek: Należy cieszyć się i docenić, że strzeliliśmy tyle bramek i odnieśliśmy tyle zwycięstw. W piłce nożnej jest natomiast tak, że grupa grupie nierówna. Gdyby Polska znalazła się w grupie, z której awansowali Hiszpanie, a odpadli Włosi i Polska byłaby kolejną drużyną w tej grupie, to chyba nie mówilibyśmy o pierwszym miejscu w grupie. Należy na to patrzeć z pokorą. W innej grupie moglibyśmy takiego wyniku nie osiągnąć.

W.P., W.H.: Który z momentów eliminacji był kluczowy dla naszej drużyny? Kiedy, po wpadce z Kazachstanem, mogliśmy sobie powiedzieć, że idziemy w dobrą stronę, po awans?

A.P.: Patrząc na naszą grupę można było założyć, że będziemy na pierwszym lub drugim miejscu. W najgorszym wypadku zostawały nam baraże. Wszystko poszło jednak gładko. Wydaje mi się, że bardzo ważnym momentem było zwycięstwo 3:0 w Bukareszcie z Rumunią, z którą nigdy nie grało się łatwo. Nie przypuszczałem, że ogramy ich tak wysoko na ich terenie. Porażka z Danią przytrafiła się w momencie, kiedy mieliśmy już niemal zapewniony awans. W eliminacjach każdy mecz jest jednak ważny. W tych eliminacjach wielu rywali grało pod nas. Gdyby Duńczycy nie stracili kilku bramek na początku eliminacji, to po porażce 0:4 u nich mogło się okazać, że to my musielibyśmy grać w barażach.

W.P., W.H.: Po pierwszym meczu z Danią trener Age Hareide powiedział, że różnica, jaka dzieliła oba zespoły, to Robert Lewandowski. Po meczu rewanżowym dodał, że drużyna Polski jest łatwa do rozszyfrowania, bo wystarczy właściwie pokryć „Lewego” i dobrze się ustawić.

A.P.: Każdy ocenia naszą reprezentację na swój sposób. Coraz częściej pojawiają się głosy, jaka byłaby wartość naszej drużyny, gdyby nie było Roberta Lewandowskiego. Dwa ostatnie mecze – z Urugwajem i Meksykiem – były tego potwierdzeniem. Szczególnie ten pierwszy mecz bez Lewandowskiego wyglądał jak wyglądał; w drugim, wiadomo, grali dublerzy. Każdy kraj ma jakiegoś swojego lidera, który czasem pomaga. Portugalia ma Cristiano Ronaldo i pojawiły się głosy, że wygrana na Euro to zasługa tego, że odniósł kontuzję i zszedł z boiska. Czasem granie z taką gwiazdą powoduje to, że o ten wynik jest bardzo trudno. Wierzę w to, że Robert Lewandowski przyjedzie zdrowy do Rosji. Po mistrzostwach świata rozpocznie się jednak budowanie nowej drużyny i trener będzie musiał pogodzić się z tym, że Lewandowski będzie coraz rzadziej obecny.

W.P., W.H.: W meczach eliminacyjnych straciliśmy aż 14 goli. To zdecydowanie więcej niż Dania (8). Mniej bramek straciły też Rumunia (10) i Czarnogóra (12). Gdzie szukać przyczyn słabszej postawy w obronie i w jaki sposób temu zaradzić?

A.P.: Dzisiaj gry defensywnej nie można opierać na czwórce czy trójce obrońców. Dwójka stoperów z ’74 czy z ’82 (Jerzy Gorgoń-Władysław Żmuda; Władysław Żmuda-Paweł Janas) wydaje się tak silna, że z miejsca miałaby miejsce w aktualnej reprezentacji. Jeśli idzie o bramkarzy, to prezentują wysoki poziom. Brakuje im być może trofeów, ale mają znakomite umiejętności. Wartość obrony rozpoczyna się w trójkącie bramkarz, dwójka stoperów, ewentualnie defensywny pomocnik. Wydaje mi się, że rezerwa w grze stoperów jest olbrzymia.

W.P., W.H.: Jednym z głównych czynników dobrej postawy drużyny Adama Nawałki podczas Euro 2016 była świetna na przestrzeni całego turnieju gra defensywna, która pozwoliła na stratę zaledwie dwóch goli w pięciu meczach. Dlaczego zatem w trakcie eliminacji do mundialu w Rosji blok obronny białoczerwonych nie stanowił już tak mocnego punktu zespołu?

A.P.: Granie meczów w trakcie mistrzostw, w kontekście dyscypliny taktycznej, jest łatwiejsze, bo gramy co trzy dni. Kiedy gramy co kilka miesięcy, to tych bramek straconych jest więcej. Gramy mecz z Rumunią, wygrywamy 3:0 i wszystko jest ekstra. Mija parę miesięcy, gramy z Danią; ustawienie obrony i nastawienie psychiczne – wszystko to ma wpływ na to, że tracimy cztery gole, ale tych bramek równie dobrze mogliśmy stracić jeszcze więcej. Ważną sprawą jest przygotowanie psychiczne. Traci się więcej bramek, kiedy trener nie trafia z motywacją psychologiczną. Gramy w eliminacjach systemem piątek-wtorek. Wygrywamy z kimś łatwo w piątek, to siłą rzeczy następuje rozluźnienie i odwrotnie – przegrywamy, to następuje ogromna mobilizacja. Kolejna sprawa to indywidualne walory. Każdy z obrońców musi się przygotować i poprawić te elementy, które szwankują.

W.P., W.H.: Na których stoperów powinien postawić Adam Nawałka w ustawieniu z trójką defensorów?

A.P.: Do mundialu pozostało jeszcze pół roku. Młodzi zawodnicy mogą zrobić jeszcze postępy, starsi już niekoniecznie. Wybór między doświadczeniem a młodością, to wszystko sprawa indywidualna. Adam Nawałka może pojechać na mistrzostwa z jakimś określonym nastawieniem. Ostatnia faza przygotowań może nakłonić go do tego, że w ostatniej chwili zmieni swój wybór.

W.P., W.H.: Który z bramkarzy ma większą szansę na bluzę z numerem „1”?

A.P.: Jest zasadnicza różnica między Łukaszem Fabiańskim a Wojciechem Szczęsnym. Fabiański to fantastyczny rzemieślnik, solidny chłopak, uczciwy człowiek, który jest gotowy pełnić w reprezentacji każdą rolę, jaką mu wyznaczy trener i przyjmuje to z należytą pokorą. Ile razy był pierwszym bramkarzem, a potem przez kilka spotkań drugim i odwrotnie. Inni by się oburzyli, rzucili rękawice, ale nie on. Szczęsny jest to z kolei talent, który jest gotowy do takiej improwizacji, na którą nie stać ani Łukasza Fabiańskiego, ani wcześniej Artura Boruca. Może wyciągać nieprawdopodobne piłki przez zmysł typowy dla bramkarzy z najwyższej półki. Z tym, że jeśli chodzi o niego, jest do spełnienia jeden warunek – musi grać w klubie. Z chwilą, kiedy Włosi nie jadą na mundial, może grać więcej. Jeśli będzie grał, to z pewnością będzie bramkarzem numer 1.

W.P., W.H.: Kto może czuć się największym wygranym towarzyskich spotkań listopadowego zgrupowania?

A.P.: Nie widzę nikogo, kto błysnąłby grą, po której ręce składałyby się do oklasków. Wszyscy grali raczej na podobnym poziomie – nie popełnili wielkich błędów, ale też nie pociągnęli drużyny za sobą w jakiś wyjątkowy sposób.

W.P., W.H.: Czego należy się spodziewać po sztabie Adama Nawałki w kontekście zbliżających się wielkimi krokami mistrzostw świata w Rosji?

A.P.: Mam nadzieję, że sztab Adama Nawałki, dokonując analizy tego, co się wydarzyło, potrafi jeszcze na początku okresu przygotowawczego dać każdemu rozpiskę tego, co powinien poprawić. Te sześć miesięcy mogą dać jeszcze dużo. Mam nadzieję, że Nawałka nie zrobi takiego błędu, że ktoś, kto wydaje się pewniakiem – jak w przypadku Jerzego Dudka czy Tomasza Frankowskiego – nie pojedzie na mundial.

W.P., W.H.: Wiele dyskutuje się o tym, czy i który z młodych zawodników powinien dostać szansę gry w pierwszej drużynie i szansę wyjazdu na mistrzostwa. Najwięcej w tym kontekście wspomina się o Dawidzie Kownackim. Warto postawić na kilku młodych zawodników?

A.P.: Dawid Kownacki przede wszystkim gra bardzo dobrze w klubie, kiedy już dostanie szansę. Współpraca na linii selekcjoner-trener młodzieżówki musi być idealna. Nie wyobrażam sobie, że gramy mistrzostwa U-21 w Polsce i nie gra Arkadiusz Milik z Piotrem Zielińskim, bo muszą odpocząć. Marco Asensio z Realu Madryt zdobył Ligę Mistrzów, przyjechał na turniej i był jedną z największych gwiazd. My, jako gospodarze, nie wystawiamy natomiast najmocniejszego składu. Ta ilość gier jest ważna, bo za tym idzie doświadczenie. Wszyscy kierujemy się interesem pierwszej reprezentacji, ale czasem droga do niej prowadzi przez młodzieżówkę.

W.P., W.H.: Arkadiusz Milik jest w tej chwili kontuzjowany, musimy poczekać na jego powrót do gry. Kiedy był w pełni sił, to on najczęściej występował u boku Roberta Lewandowskiego. Gra z dwójką napastników to optymalne ustawienie dla naszej drużyny czy należałoby postawić jednak na Piotra Zielińskiego za plecami wysuniętego Roberta?

A.P.: Prawda jest taka, że jeżeli piłkarz pauzuje pół roku, to drugie tyle, a nawet więcej, musi dochodzić do formy. Pytanie, czy Arkadiusz Milik dojdzie do formy sprzed kontuzji, kiedy już będzie zdrowy. Jestem za tym, żeby grać dwoma napastnikami, ale bardzo elastycznie. Reprezentacja Hiszpanii nie miała klasycznego napastnika. Pep Guardiola bez typowej dziewiątki zdobywał Ligę Mistrzów. Zauważyć można, że jeśli na boisku jest drugi napastnik, to Robert Lewandowski cofa się po piłkę. Jeśli jest sam, to jest wyłączony z gry przez dwóch stoperów. Jego zaletą, w porównaniu z innymi klasycznymi dziewiątkami jest taka, że potrafi on również obsłużyć podaniem partnerów.

W.P., W.H.: Jakich rywali pod kątem taktycznym i stylu gry chciałby pan zobaczyć w grupie obok białoczerwonych?

A.P.: Chciałbym, żeby były to drużyny afrykańskie lub europejskie. Nie widzę nas natomiast w rywalizacji z drużynami z Ameryki Łacińskiej. Z Meksykiem przegraliśmy przez to, że cechowała go większa kultura gry – tu tkwi sedno. Organizacja, kultura gry to rzecz, nad którą w reprezentacji trzeba najbardziej pracować. Drużyny, które mają niesamowitą ruchliwość, zmieniają pozycję, są doskonale wyszkolone technicznie i potrafią wyjść spod pressingu, będą dla nas sporym problemem.

W.P., W.H.: Adam Nawałka przed objęciem reprezentacji nie miał na swoim koncie większych sukcesów. Mogliśmy spodziewać się tego, że selekcjoner pociągnie tę drużynę aż tak do góry, że zawodnicy przyjeżdżający na zgrupowanie z wielkich klubów będą mieli zaufanie do jego warsztatu?

A.P.: Po pierwsze, praca z reprezentacją jest procesem ciągłym. Żaden trener nie może powiedzieć, że zaczyna od początku. Adam Nawałka sięgnął po zawodników, którzy mają za sobą doświadczenie gry u Leo Beenhakkera, Franciszka Smudy i Waldemara Fornalika. Lewandowski za czasów Nawałki, a np. Smudy, to dwaj inni piłkarze. Wtedy dopiero się rozwijał, wchodził do Bundesligi, a teraz jest jej gwiazdą. Filozofia każdego trenera jest trochę inna. Robert Lewandowski, przyjeżdżając z Bayernu Monachium i trenując z kadrą pod okiem Adaman Nawałki, nie może powiedzieć, że to jest zaścianek, a nowoczesność jest w Bundeslidze. Ważną kwestią jest to, jaką rolę mu się przydzieli. Teraz, kiedy jest kapitanem reprezentacji, to często rozmawia z trenerem i często dowiaduje się od trenera, jaką ma wizję. Może mieć swoje pomysły i podjąć dyskusję z Nawałką i powiedzieć: panie trenerze, a może zagramy w ten sposób. Sztab Adama Nawałki analizuje mecze reprezentantów tak szczegółowo, że często biją na głowę te klubowe, bo nikt w Bayernie nie ma czasu na to, by robić tak szczegółową analizę dla tylu zawodników. Stąd nie ma takiej możliwości, że ktokolwiek może kogokolwiek lekceważyć.

W.P., W.H.: Miał pan okazję trenować Adama Nawałkę i poznać go jako człowieka. Co zadecydowało o sukcesie, który z reprezentacją? Co charakteryzuje go jako człowieka i trenera?

A.P.: Adam Nawałka trafił na dobrze przygotowany zespół, który potrafił przekonać do swojej wizji. Wziął do swojego zespołu dobrych współpracowników. Często jest tak, że trener wybiera do pomocy takich, którzy są głupsi od niego i nie będą mu przeszkadzali. Natomiast Nawałka postawił na mądrych ludzi, którzy wiele do tego sztabu wnoszą. Potrafi z ich mądrości korzystać. Jest wyważony w swojej opinii. Nie mówi za dużo, co też można uznać za zaletę. Ma bardzo dobrą aparycję i doskonale się prezentuje. Ma mnóstwo zalet.

Sport.RIRM

drukuj