NBA. Spurs wygrali pierwszy mecz finału
W pierwszym meczu finałowym ligi NBA broniący tytułu koszykarze Miami Heat przegrali na wyjeździe z San Antonio Spurs 95:110. Rywalizacja toczy się do czterech zwycięstw. Kolejne spotkanie – w niedzielę, również w Teksasie.
W finale grają te same drużyny, co w ubiegłym roku. Wtedy po niezwykle zaciętej rywalizacji Heat triumfowali 4-3. Ci, którzy ponownie liczą na wielkie emocje, po pierwszym meczu nie powinni czuć się rozczarowani. Piętnastopunktowa różnica zupełnie nie oddaje wydarzeń na parkiecie.
Z powodu awarii klimatyzacji drużynom przyszło grać w bardzo trudnych warunkach. Temperatura w hali rosła z minuty na minutę i pod koniec spotkania przekraczała 32 stopnie Celsjusza.
„Warunki były trudne dla obu drużyn. Było naprawdę gorąco, a zawodnicy wyglądali jak nieżywi” – powiedział trener Spurs Gregg Popovich.
Tuż po przerwie gospodarze prowadzili 58:49, ale w trakcie kolejnych 10 minut mieli aż dziewięć strat, a trafili tylko pięć rzutów z gry. Heat takich okazji nie zwykli marnować. Na początku czwartej kwarty to obrońcy tytułu wygrywali sześcioma punktami.
Świetnie grał LeBron James. Skrzydłowy gości zapisał na swoim koncie 25 pkt, ale w kluczowym momencie nie mógł pomóc drużynie. Na cztery minuty przed końcem meczu doznał kontuzji i opuścił parkiet mocno utykając.
To zdarzenie kompletnie załamało podopiecznych trenera Erika Spoelstry. Do zakończenia meczu zdobyli już tylko trzy punkty, a rywale aż 16.
„Kiedy zobaczyłem naszego lidera kulejącego, poczułem się jakbym otrzymał silny cios w brzuch. Jednak mimo kontuzji Jamesa uważam, że wciąż mieliśmy szansę na zwycięstwo” – przyznał Spoelstra.
Najskuteczniejszy w ekipie Spurs był Tim Duncan. 38-letni zawodnik zanotował 21 pkt i 10 zbiórek. Trafił aż dziewięć z 10 rzutów z gry. Francuz Tony Parker dołożył 19 pkt, a rezerwowy Argentyńczyk Manu Ginobili miał 16 pkt i 11 asyst.
Cichymi bohaterami gospodarzy są jednak Tiago Splitter – 14 pkt i Danny Green – 13 pkt, którzy długo byli niewidoczni. Brazylijczyk na przełomie trzeciej i czwartej kwarty przerwał niemoc „Ostróg”, zdobywając w 90 sekund dziewięć punktów. Green natomiast podobną serią popisał się w połowie ostatniej części gry, kiedy niemal równie szybko uzyskał osiem „oczek” i wyprowadził gospodarzy na prowadzenie.
Wśród pokonanych, oprócz Jamesa, na wyróżnienie zasługują Dwyane Wade – 19 pkt i Chris Bosh – 18 pkt i dziewięć zbiórek.
Powtórkę w finale kibice mają okazję śledzić po raz pierwszy od 1998 roku, kiedy Chicago Bulls ponownie pokonali Utah Jazz.
Heat walczą o tzw. three-peat, czyli trzeci tytuł z rzędu. Najlepsi byli także w 2006 roku. Spurs natomiast z mistrzowskiego tytułu cieszyli się w latach: 1999, 2003, 2005 i 2007.
PAP