[KORESPONDENCJA Z ROSJI] Jak Polacy wykorzystują czas wolny między meczami?

Unikanie rozmów z mediami, spędzanie niemal całego czasu w hotelu i uważanie na… paparazzi tak wyglądały dni w Soczi polskiej reprezentacji między dwoma meczami mundialu. Zawodnicy i trener twierdzą, że to pomogło im w koncentracji. Zobaczymy w niedzielę wieczorem.


Zgodnie z zaleceniem FIFA wszyscy uczestnicy mundialu mają obowiązek każdego dnia zorganizować tzw. aktywność z dziennikarzami – może to być kilkanaście minut rozmów z zawodnikami po treningu, ale może być też konferencja prasowa z kilkoma zawodnikami. Sztab polskiej reprezentacji wybrał to drugie rozwiązanie, ale dobór uczestników w kolejnych dniach bywał absurdalny. W konferencjach brali udział m.in. trener przygotowania fizycznego oraz piłkarze, którzy nie zagrali z Senegalem i (raczej) nie zagrają z Kolumbią, jak choćby Łukasz Teodorczyk.

Rzecznik PZPN nie widzi problemu, ale trochę kłóci się to ze zdaniem szefa piłkarskiej centrali Zbigniewa Bońka. Ten dzień po meczu z Senegalem spotkał się z mediami – spotkanie nie było planowane, zostało niejako wymuszone przez dziennikarzy prośbami o rozmowę – i powiedział, że liderzy kadry powinni „pokazać balls”, czyli, krótko mówiąc, postąpić po męsku. Żaden z nich w ciągu pięciu dni nie próbował w żaden sposób wytłumaczyć porażki z Senegalem. „Balls” mają pokazać w niedzielny wieczór w Kazaniu.

Przez ostatnie dni polskie tabloidy publikowały informacje, które nie podobały się piłkarzom. Mieliśmy na zdjęciach rozbawionych zawodników nad basenem dzień po przegranej z Senegalem, czy też wymykającą się z hotelu partnerkę jednego z najsłabszych graczy na boisku. Nieoficjalnie wiadomo, że zawodnicy byli wściekli, kierując te pretensje do osób odpowiedzialnych za kontakty z mediami, a wszystko miał łagodzić Janusz Basałaj, szef departamentu mediów w PZPN.

Zawodnikom uciec paparazzi się nie udało i… raczej się nie uda. Hotel, w którym mieszkają położony jest w otoczeniu wysokich budynków. Wszystkie atrakcje hotelowe, które nie są umieszczone pod dachem, są wręcz wystawione przed obiektywy fotoreporterów. Jeśli chciano zadbać o prywatność graczy, to na pewno popełniono błąd z wyborem hotelu. Pomijając oczywiście fakt, że obiekt jest dostępny dla innych gości, więc dziennikarze też mogą wchodzić i korzystać np. z restauracji.

Choć ludzie mediów też nie mają łatwo, bo polowanie na paparazzi w Soczi prowadzą nie tylko kadrowicze, ale i służby bezpieczeństwa. Zdarzały się już przypadki przesłuchań dziennikarzy – dwóch trafiło nawet na kilka godzin do aresztu! – a spisywanie danych z paszportu jest tu niemalże codziennością.

Problemem, który męczy jednoczy wszystkich – i zawodników, i dziennikarzy – jest klimat w Soczi. Upały i wysoka wilgotność bywa momentami nie do wytrzymania. Nieprzypadkowo chyba z bazy w tym czarnomorskim kurorcie zrezygnowali Niemcy – a mieszkali tu rok temu podczas Pucharu Konfederacji – a z obozu brazylijskiego, który też mieści się w Soczi, słychać głosy, że przeprowadzka do chłodniejszego miejsca jest poważnie rozważana. Polacy o tym nie myślą. Zresztą dziś późnym wieczorem okaże się, czy będą mieli szansę zostać w Soczi dłużej, niż do czwartku.

Z Rosji Paweł Skraba/Sport.RIRM

drukuj