Eucharystia – Bóg, który się daje

Mówimy o Eucharystii. Miłość Boga do człowieka jest wiecznie wierna, Bóg ani przez chwilę nie przestał Cię kochać. To ty i ja niestety często odwracamy się od Niego. I nawet wtedy nie przestaje nas kochać. Czytamy przecież w Piśmie Świętym, że On nas pierwszy umiłował i nawet gdy popadliśmy w nieprzyjaźń przez grzech, szukał sposobów, by tę miłość okazać. Bo ostatecznie miłość jest przekonująca. Bo miłość może sprawić nawrócenie. A nawrócenie to jest powrót do Ojca.

W naszej duchowości redemptorystów przechowujemy pewne opowiadanie. Chciałbym się dzisiaj nim podzielić. Św. Alfons przedstawia obraz Boga oszalałego z miłości do człowieka, który bez tej miłości nie może żyć. Bóg chce jakoś tę miłość człowiekowi okazać. Z pomocą przychodzą mu sprawiedliwość i miłosierdzie. Sprawiedliwość zachęca Boga do mówienia o swojej miłości, a miłosierdzie dodaje, że słowa trzeba pokazać. Sprawiedliwość i miłosierdzie kreślą plan dla Bożej Miłości i mówią, że trzeba, aby Ktoś zstąpił na ziemię i ukazał wielką miłość Boga do człowieka. Nie wolno jednak człowiekowi odebrać wolności. Komplikuje to zadanie, bo Bóg będzie musiał wiele wycierpieć, by tę miłość okazać. Bóg zwołał całe niebo i spytał: kto pójdzie? W niebie nastąpiło wielkie milczenie, nikt nie wystąpił, by powiedzieć: ja. Podobnie jest z pytaniami w szkole. Dzieci wtedy odwracają wzrok i nie ma chętnych. I co się dzieje? Wtedy występuje Syn Boży i mówi: „Oto ja, poślij Mnie”. Jezus Chrystus przychodzi na ziemię, by pokazać jak wielka jest miłość Boga do człowieka. Syn okazuje człowiekowi, jak szaleńczo wierna jest miłość Boga do człowieka. Jezus Chrystus ukazuje nam, że Bóg jest gotowy na wszystko, by nikt nie zginął, ale by wszyscy zostali zbawieni.

To nie wystarczyło Jezusowi. Nie tylko stał się człowiekiem, nie tylko umarł i zmartwychwstał – jako pierwszy spośród tych, co pomarli, ale pozostał z nami w Eucharystii. Zdarza się, nawet często, że bywamy obojętni wobec Obecności Boga, obok kapłana niosącego Najświętszy Sakrament, obok tabernakulum. Kościoły często stają się jedynie muzeami, które z podziwem zwiedzamy, nic nie robiąc sobie z delikatności małej – ale wiecznej lampki – świadczącej – że On jest obecny.

Tymczasem Eucharystia nie jest jednym z darów Boga, ale jest samym Bogiem, który nam się daje. I możemy z Nim zrobić wszystko. W Eucharystii Bóg nie przekazuje jedynie łaski, lecz siebie.

To jest przeciwne, że Jezus oddaje się w dłonie grzesznego człowieka. Ilekroć biorę Ciało naszego Pana do ręki, patrzę na biały chleb, na Jego bezbronność, na Jego ufność, na Jego cichość i nie mogę się nadziwić. A kiedy jest moment łamania chleba i konsekrowana Hostia pęka, zawsze staram się to czynić z największą delikatnością. Może to zabrzmi jakoś dziwnie, ale to przełamanie Hostii mnie zawsze jakoś boli. Tak nie mogę się napatrzyć w dobrego Jezusa, który oddaje się w moje ręce. Nie mogę…

Marcel Van, wietnamski chłopiec po przyjęciu Pierwszej Komunii Świętej wykrzyknął: „Moja osoba jest Jezusem, który mieszka we mnie. Stałem się Jezusem. Jezus i ja stanowimy jedno”. To tak jak św. Paweł w liście do Galatów pisze: „Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus”. Mała siostrzyczka Vana przyłożyła ucho do jego serca, aby sprawdzić, czy Jezus jest obecny i z radością wykrzyknęła: „Słyszę Go. Jezus wierci się w piersi Vana”.

Eucharystia jest źródłem i szczytem Kościoła. Nie ma Kościoła bez Eucharystii. Nawet, kiedy Kościół nie celebruje Eucharystii w Wielki Piątek, my chrześcijanie stajemy się Eucharystią, bo tabernakula w naszych kościołach są otwarte i puste.

Nie ma ewangelizacji bez Eucharystii. Jan Paweł II, będąc w Sewilli w roku 1983 powiedział: „Ewangelizacja przez Eucharystię, w Eucharystii i począwszy od Eucharystii”. Jak celebrujemy Eucharystię to temat na osobną katechezę. Ale wielokrotnie robimy z Eucharystii bary szybkiej obsługi a z Ciała Pańskiego fast-fooda. Nie mamy czasu usiąść u stóp Jezusa. Nie mamy czasu…

Pewna wspólnota zapowiedziała spotkanie z Jezusem w szkole  rolniczej. Jeden z uczniów Eryk, wyznał: „Aby uwierzyć w waszego tzw. Boga, chcę Go zobaczyć i dotknąć”. Odpowiedź była natychmiastowa: „Doskonale, właśnie będzie się pozwalał oglądać i dotykać. Przyjdź na godzinę dwudziestą do kościoła, a będziesz mógł Go zobaczyć i dotknąć”. W minibusie – mówi ta wspólnota – w drodze do kościoła rozmawialiśmy z Panem; „Chyba byliśmy zbyt lekkomyślni, ale teraz musisz coś zrobić, bo inaczej Eryk weźmie Twoich apostołów za głupich. Chodzi przecież o Twoją reputację, o Twoją chwałę!”.

Daniel Ange wspomina: Wieczorem rozmawialiśmy na temat seksualności. Dyskusję zakończyliśmy zaproszeniem, by po wymianie myśli o naszym ciele i naszym sercu, spotkać się z Ciałem Boga, który daje nam swoje życie i swoje Serce przepełnione miłością. Każdego z młodych uczestników pobłogosławiłem Najświętszym Sakramentem. Gdy podszedłem do Eryka, ten wybuchnął płaczem, po czym podszedł do biskupa, mówiąc; Widziałem Boga, już wierzę… Chciałbym przyjąć chrzest”. Nazajutrz dał świadectwo wobec całej klasy.

Patrzenie na Jezusa oczyszcza nasz wzrok, nawet kiedy mi się nie chce siedzieć, kiedy jestem tak ubogi, że nie potrafię Jezusowi ofiarować nic poza wierceniem się, warto siedzieć i oczyszczać swój wzrok. Patrzenie na Jezusa odtruwa moje myślenie, leczy zranioną pamięć. Pamiętam, kiedy prowadziłem rekolekcje we Wrocławiu dla młodzieży szkół średnich, to były trzy dni. Jednego dnia zaprosiłem tych młodych do pobycia chwilę sam na sam z miłością Boga – z Jezusem. A to jest Miłość prawdziwa. Dzisiaj miłością się szasta na prawo i lewo, i wciąż mówi i śpiewa o miłości, a tylu ludzi jest nieszczęśliwych i miłości wyczekuje – jak żebracy. Jezus myje nogi ludziom, choć wie, że wielu Go zdradzi i się Go zaprze. Jezus nie cofa swojej miłości. Zaprosiłem tych młodych ludzi do adoracji, do obecności, do towarzyszenia Jezusowi. Byli tacy, którzy wyszli szybko, inni byli trochę dłużej, inni całkiem długo. Wielu na zakończenie podchodziło do Najświętszego Sakramentu i klękało przed Nim obejmując. Podeszła też pewna para, nie wiem czy byli rodzeństwem, czy też to była dziewczyna ze swoim chłopakiem. Długo patrzyli na Jezusa klęcząc razem. A później on zaczął płakać, i ona też i wstali, odszukali mnie w ławce i uściskaliśmy się. Myślę, że to było doświadczenie Eryka – zobaczyli Boga, zobaczyli Miłość.

Przypominam sobie moje własne doświadczenie. Zachorował mój tata. Na raka. Ja byłem wtedy w seminarium, byłem poza domem. Przechodził różne badania. Ale rak zawsze brzmi strasznie. Pamiętam jak wieczorami przychodziłem przed Najświętszy Sakrament, obejmowałem Go dłońmi, dotykałem czołem, chcąc być jak najbliżej i modliłem się o tatę. Tata zmarł 3 tygodnie później. Ale Bóg dał łaskę przyjęcia sakramentów. Bóg dał łaskę obecności mamy, mnie i rodzeństwa przy śmierci taty. Przed śmiercią – a cierpiał strasznie – dałem mu do ręki swój redemptorystowski krzyżyk. Zdjąłem go z szyi, przez 3 dni nie wypuścił go z ręki. I z nim odszedł podczas modlitwy różańcowej. A ja wyjął mu go z martwej dłoni i zawiesiliśmy na szyi. Bo to już był jego krzyżyk. Tyle łaski. „W życiu i w śmierci należymy do Pana”.

Jezus w Najświętszym Sakramencie jest Panem, który wyrzucał demony, który wskrzeszał i płakał nad śmiercią przyjaciela. To ten sam Jezus. Ani mocniejszy, ani słabszy. Nie ma lepszego przygotowania do przyjęcia Eucharystii niż adoracja i nic tak nie wydłuża działania łaski jak adoracja. Ale my wolimy fast-foody… Nicolas Buttet powiedział kiedyś bardzo prawdziwe zdanie: „W istocie świat jest albo przemieniany przez adorację albo zniekształcany przez konsumpcję. Nie ma innej alternatywy. Społeczeństwo konsumpcyjne sprzeciwia się kulturze adoracji”. Jakie jest lekarstwo? Adoracja.

Bp Edward Dajczak opowiadał kiedyś o znajomym małżeństwie. Byli pięknym małżeństwem, ale weszli w konsumpcję, zapomnieli o Bogu, pakowali go długo aż spakowali i wyprowadzili ze swojego domu. Pewnego razu, gdy do nich zadzwonił, ona powiedziała, że się rozwodzą. Biskup natychmiast poszedł do tabernakulum, wziął Jezusa i postanowił go wnieść do ich domu, na nowo. Postawił Go na stole. Klęknęli. Było bardzo późno. Klęczeli. Aż wybuchnęli płaczem. Jezus zwyciężył.

Wielki Czwartek – wieczerza, uniżenie, służba, modlitwa, pot, sen, pocałunek fałszywej przyjaźni, zagubienie, niezrozumienie, pewność, odwaga, Ojciec i Syn.
Papież Franciszek podczas ostatniej audiencji generalnej powiedział: „Bóg nie czekał na nas, abyśmy do Niego przyszli, ale to On wyruszył ku nam, bez kalkulacji, bez granic. Jezus żył codziennymi realiami zwykłych ludzi: wzruszył się wobec tłumu, który zdawał się być jak stado bez pasterza, płakał w obliczu cierpienia Marty i Marii z powodu śmierci ich brata Łazarza, powołał celnika na swego ucznia, doświadczył też zdrady jednego ze swoich przyjaciół. W Chrystusie Bóg dał nam pewność, że jest z nami, pośród nas„. Obyśmy jako kapłani – przyjaciele Jezusa – potrafili wychodzić z samych siebie, z rutynowego sposobu przeżywania wiary, z pokusy, by zamknąć się w swoich schematach. Bóg jest zawsze twórczy. Pokornie proszę o modlitwę za siebie i moich braci w kapłaństwie.

 

o. Dariusz Drążek CSsR

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl