Spróbuj pomyśleć


Pobierz

Pobierz

Szczęść Boże!

Świątecznym zakupom artykułów spożywczych zazwyczaj towarzyszy pewien stres, który mało pomaga oczekiwaniu na Boże Narodzenie w atmosferze radości należnej temu niezwykłemu spotkaniu całej rodziny z Dzieciątkiem Jezus. Z reguły każda pani domu ma konkretny plan wieczerzy wigilijnej i następujących po niej świątecznych dni. Na długą nieraz listę dań składają się surowce kulinarne pochodzenia roślinnego, zwierzęcego, czy mineralnego, przeznaczone do przyrządzania z nich potraw i deserów w domu, a także produkty gotowe do spożycia, których skład jest zależny od producenta, a bardzo często i od ogniw pośrednich handlu żywnością pomiędzy producentem a konsumentem.

Na przykładzie świeżego karpia z jednej strony i łososia z puszki z drugiej strony łatwo sobie wyobrazić przepaść, jaka dzieli pożywienie, które darzymy pełnym zaufaniem w przeciwieństwie do takiego, które wzbudza szereg wątpliwości, a nawet uzasadnionych obaw. W Europie idzie ku gorszemu. Aktualną ilustracją braku kontroli nad czymkolwiek, co jest wwożone na obszar Unii Europejskiej, jest fakt braku kontroli nad kimkolwiek, kto pokonuje granice zewnętrze Unii Europejskiej, a potem robi co chce i gdzie chce w dowolnym państwie członkowskim. Skoro systemy unijnego bezpieczeństwa nie potrafią upilnować wędrówki ludów, to jak mogą uchronić konsumentów przez zalewem żywności niebezpiecznej dla zdrowia?

Zdegenerowanym władzom Unii Europejskiej brak wiedzy, umiejętności i chęci do zajmowania się prawdziwymi problemami Europejczyków. Wymyślają ideologie bez ładu i składu, bajdurzą o swojej doskonałości i biorą w łapę za krycie przestępców. Przyłapani na gorącym uczynku, jak w przypadku afery Volkswagena, idą w zaparte, co czyni każdy recydywista. Co kilka lat Bruksela krótko pasjonuje się najnowszym skandalem korupcyjnym, potem o nim zapomina i stwarza okazje kolejnym kanciarzom. Europejczycy masowo tracą pieniądze, zdrowie, życie. Oczekiwana długość życia rośnie, ale oczekiwana długość życia w zdrowiu, nie tylko stosownie nie rośnie, ale spada nawet w krajach tzw. diety śródziemnomorskiej. Tym samym koncerny agrochemiczne pogłębiają i poszerzają żerowisko swoich firm farmaceutycznych.

Wybijając się na wolność, nie zapominajmy kto i dlaczego nam przeszkadza. O tym co dla zdrowia ludzi jest bezpiecznie a co nie, decyduje polityk a nie lekarz, nieprawdaż panowie z PO, SLD, a zwłaszcza z PSL-u i pomniejszych partii, choć kanapowych, to równie sprzedajnych. Jednak sprawa nie dotyczy płotek, choćby najbardziej zepsutych. Na korupcji inspektorów i celników wyrosły co najwyżej domy jednorodzinne. Korupcja rządów, ciał eksperckich i instytucji ponadnarodowych przyniosła zasadnicze zmiany w gospodarce światowej. Dla zamknięcia tego wątku dodam, że właśnie administracja Baracka Obamy dopuściła do sprzedaży w Ameryce pierwsze zwierzę modyfikowane genetycznie. Łosoś AquAdvantage, rośnie dwa razy szybciej niż naturalny, szybciej nawet niż sławny łosoś norweski hodowany w zatokach Ameryki Południowej na hektolitrach wlewanych wody do hormonów i antybiotyków. Nie życzę smacznego.

Dotychczas amerykańscy konsumenci przegrali wszystkie batalie o znakowanie żywności genetycznie modyfikowanej ostrzeżeniami zdrowotnymi. Jest szansa na zmianę. Na czele walki z odbieraniem konsumentom prawa do informacji o tym co jedzą. stanęła przewodnicząca komisji ds. energii i zasobów naturalnych Senatu USA, pani senator Lisa Murkowski, której pradziadek urodził się w Polsce, a ojcem był słynny Frank Murkowski, gubernator Alaski. Republikanka i nasza siostra w wierze rzymskokatolickiej, czyni nam Amerykę jeszcze bliższą i pozwala z nadzieją patrzeć na przyszłe powyborcze kontakty władz obydwu naszych państw kierujących się wspólnymi wartościami. Niedawno opublikowany raport Czikagowskiej Rady Do Spraw Globalnych (Chicago Council on Global Affairs) pt. Nauka i Żywność 2015 odpowiada na pytanie „Co jest ważne i bardzo ważne dla amerykańskiego konsumenta przy wyborze żywności?” Żywność ma być tania i pożywna, a nadto nie modyfikowana genetycznie, poza tym wolna od antybiotyków, wytwarzana lokalnie, metodami ekologicznymi, w gospodarstwach rodzinnych i znanej marki krajowej, uważają Amerykanie, w tym przecież nasi rodacy i pozostali katolicy, których w Stanach jest 70 milionów, co stanowi, że co piąty Amerykanin jest katolikiem. Pojawiła się nadzieja, że pod wodzą pani senator Murkowski amerykański konsument wywalczy prawo do informacji i uzyska poszanowanie swojej godności w tej i w każdej innej roli obywatela.

Z dawnych czasów, czasów zaufania do organów państwa odpowiedzialnych za bezpieczeństwo konsumenta, pozostał zwyczaj dokładnego studiowania etykiet artykułów spożywczych. Wymagania co do zawartości deklaracji składu, ostrzeżeń zdrowotnych, instrukcji przechowywania itd., są ściśle określone. Etykieta podlega kontroli, a etykietologia jest zajęciem tyleż czasochłonnym, co bezproduktywnym w ochronie zdrowia konsumenta, gdyż ma sens tylko wtedy, kiedy informacje zawarte na etykiecie znajdą potwierdzenie w laboratorium i w następstwie badania niesfałszowanych dokumentów pozwalających ustalić pochodzenie surowców i prześledzić ich losy do wyprodukowania wyrobu finalnego. Jak woda szuka dziury w rurze, tak producenci żywności szukają tańszych zamienników surowców, z których powstają artykuły spożywcze o cechach organoleptycznych rozpoznawanych przez konsumenta jako pożądane, znane od zawsze, smaczne, zdrowe. W naszych czasach technologia żywności nagminnie posługuje się metodami, które słownik nadzoru sanitarnego określa mianem zafałszowania. Do tego dochodzi podstępne ukrywanie szkodliwych składników żywności sformułowaniami nieprecyzyjnymi, odwracającymi uwagę, w istocie wprowadzającymi w błąd.

W wirze przedświątecznych zakupów warto pamiętać, że za określeniem „olej roślinny” zwykle kryje się olej palmowy, a stwierdzenie „nie zawiera cukru” służy zatajeniu zawartości syropu glukozowo-fruktozowego (w r. 2007 ostrzegałem polskich konsumentów przed tym składnikiem, stosując przekład obowiązującej do dzisiaj angielskiej nazwy 'high fructose corn syrup’ – 'wysokofruktozowy syrop skrobiowy’, vide artykuł ze stycznia 2007 p.t. „KRYSZA ALBO LISTEK FIGOWY”: „Interesującym pomysłem na wykorzystanie inspektorów sanitarnych w roli nie tylko kryszy, lecz także listka figowego, jest startujący właśnie ogólnopolski program „Trzymaj formę”, mający promować prawidłowe odżywianie i aktywność fizyczną wśród dzieci i młodzieży. Jest on przeznaczony dla młodzieży gimnazjalnej i uczniów ostatnich klas szkół podstawowych. Współorganizatorami są Główny Inspektorat Sanitarny oraz Polska Federacja Producentów Żywności. Ta ostatnia we współpracy z Instytutem Żywności i Żywienia oraz Instytutem Matki i Dziecka opracowała materiały szkoleniowe przeznaczone dla grupy targetowej swoich członków, w tym oferujących słodzone wysokofruktozowym syropem skrobiowym napoje i słodkie przekąski.” pełny tekst na stronie MARKOWE GWARANCJE JAKOŚCI ZDROWOTNEJ.)

Walcząc z nadciśnieniem zwykle trzeba szukać zamienników soli kuchennej. Przyprawy naturalne bez glutaminianu sodu można kupić między innymi w zabytkowej Hali Targowej we Wrocławiu przy pl. Biskupa Nankiera, naszego niezłomnego kapłana patrioty z XIV wieku. Do prezentów pod choinkę nie zapominajmy dołożyć ściskacz, najlepiej z dynamometrem do pomiaru siły dłoni. Za naprawdę niewielką cenę można popracować nad uniknięciem skutków nieleczonego lub źle leczonego nadciśnienia tętniczego krwi, a także uzyskać ostrzeżenie przed nadchodzącym zawałem, udarem, a nawet rakiem.

Słuchaczy Radia Maryja i Państwa bliskich pozdrawia dr Zbigniew Hałat, lekarz medycyny specjalista epidemiolog.

Z Panem Bogiem

(Poza nagraniem: rozszerzenia przekraczające pojemność czasową radiowego felietonu znajdą Państwo na stronie zawierającej teksty felietonów od roku 2005 portalu halat.pl ; tamże przypisy, odnośniki i ilustracje.)

drukuj