Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski


Pobierz

Pobierz

Śmiertelne zagrożenie

Ostatnim tematem poruszanym przed wakacjami były wyniki czerwcowego referendum w Wielkiej Brytanii w sprawie wyjścia tego kraju z Unii Europejskiej. Od tego czasu zaszło wiele zmian.  Do dymisji podał się nawołujący do pozostania w Unii premier David Cameron, a jego miejsce zajęła Theresa May, która notabene również opowiadała się w referendum za „remain”, czyli pozostaniem. Unijni decydenci, w tym szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz i wielu innych europosłów na decyzję społeczeństwa brytyjskiego zareagowali bardzo nerwowo, wręcz histerycznie. Do dziś domagają od Wielkiej Brytanii jak najszybszego złożenia formalnego wniosku o wystąpienie z Unii Europejskiej. Brytyjskie władze zapowiedziały, że zrobią to na początku przyszłego roku i od tego momentu obie strony będą miały, zgodnie z Traktatem Lizbońskim, dwa lata na uzgodnienie warunków rozwodu. Tak więc Wielka Brytania pozostanie pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej prawdopodobnie jeszcze przez przynajmniej dwa lata.

Oczywiście może nastąpić to wcześniej i tego domagają się zagorzali euroentuzjaści, których można nazwać nawet eurofanatykami. Jak dotąd nie wyciągnęli poważnych wniosków z brytyjskiego referendum. Kurczowo trzymają się tezy, że społeczeństwo brytyjskie zostało oszukane przez Nigela Farage’a, byłego lidera UKIP-u, oraz Borisa Johnsona, byłego burmistrza Londynu, wyrazistego polityka Partii Konserwatywnej, który obecnie jest ministrem spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii. Z ramienia Parlamentu Europejskiego negocjatorem procesu rozwodowego został szef grupy liberałów Guy Verhofstadt, którego wspomniany Nigel Farage publicznie określił jako nacjonalistę europejskiego. Wszystko to niezbyt dobrze wróży przyszłym negocjacjom.

Nad brytyjskim referendum cieniem kładzie się dotychczasowa polityka migracyjna Unii Europejskiej. Jej krytycy rosną w siłę, tak jak w Niemczech Alternatywa dla Niemiec (AfD), we Francji Front Narodowy Marine Le Pen, w Austrii Partia Wolności (FPÖ), w Holandii Partia Wolności Geerta Wildersa, w Danii Demokratyczna Partia Ludowa (DPL). Liderzy wielu tych ugrupowań, nazywanych w Parlamencie Europejskim „populistycznymi”, zapowiadają zorganizowanie podobnych referendów w swoich krajach, tak jak to miało miejsce w Wielkiej Brytanii. Najwięcej obaw, wręcz panikę, wywołuje myśl o możliwym zwycięstwie Marine Le Pen we Francji i zapowiedzianym tam referendum oraz przewidywany jego wynik. Niemal wszyscy tu w Brukseli zdają sobie sprawę, że Frexit, czyli wyjście Francji z Unii Europejskiej równałoby się rozpadowi tej organizacji.

Spokoju nie może zaznać także kanclerz Niemiec Angela Merkel, której partia ostatnio przegrała kolejne już lokalne wybory, tym razem w Berlinie, a wybory do Bundestagu już w przyszłym roku. Narzucana przez nią polityka migracyjna podzieliła Unię. Skłóciła kraje Północy, jak Danię i Szwecję, zmusiła do samoobrony kraje Europy Środkowo-Wschodniej, które zacieśniły współpracę w ramach Grupy Wyszehradzkiej, przeciwstawiając się w sposób zorganizowany polityce Unii, czyli de facto Merkel. W skład tej grupy wchodzą Polska, Węgry, Czechy i Słowacja. Kraje te przeforsowały hasło „elastycznej solidarności” względem emigrantów, doprowadzając już do przynajmniej werbalnej akceptacji zapowiadającej zmianę polityki Unii. To oznacza, że ani Komisja Europejska, ani Rada nie będą na siłę upychać migrantów w poszczególnych państwach członkowskich wbrew ich woli. W zamian można będzie partycypować w rozwiązaniu ich problemów np. wysyłając wojsko na granicę Unii, bądź wspierając finansowo ośrodki dla uchodźców w krajach, gdzie problem ten występuje. Kwestie te rozpatrywano na niedawnym nieformalnym szczycie Rady Europejskiej, jaki odbył się w Bratysławie. W międzyczasie też przegłosowano w Parlamencie Europejskim w Strasburgu kuriozalną rezolucję dotyczącą Polski. Zostało to odebrane jako nieuprawnione mieszanie się unijnych instytucji w wewnętrzne sprawy państw członkowskich, a to właśnie był jeden z głównych argumentów za wystąpieniem Wielkiej Brytanii z Unii. Przemawiający w Parlamencie Europejskim w Strasburgu szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker stwierdził, że „Brexit nie jest zagrożeniem dla Unii”. Wiele jednak wskazuje na to, że się myli. Wyjście Wielkiej Brytanii może być dla Unii Europejskiej zagrożeniem i to śmiertelnym zagrożeniem.

prof. Mirosław Piotrowski, europoseł

drukuj