Homilia wygłoszona podczas Mszy św. sprawowanej w dniu Święta Niepodległości w bazylice Mariackiej w Gdańsku


Pobierz Pobierz

„W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę,
dzięki której zdołacie zgasić wszystkie
rozżarzone pociski Złego” (Ef 6, 16).

Księże Infułacie Proboszczu Bazyliki Mariackiej!
Bracia kapłani wszystkich stopni i godności!
Przedstawiciele samorządu i wspólnot życia obywatelskiego Trójmiasta!
Czcigodni weterani polskich dróg ku Niepodległej – żołnierze Polskiego Państwa Podziemnego, Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, leśnych oddziałów zmagających się po wojnie ze złem komunistycznego zniewolenia!
Bracia związkowcy z „Solidarności”, z której imieniem związał się ostatni, zwycięski etap polskiej drogi ku wolności!
Czcigodne poczty sztandarowe!
Droga młodzieży: harcerze, uczniowie, studenci, wy wszyscy, którzy otwieracie swe serca na wartości polskie, narodowe, odkrywacie ich piękno i sens!
Bracia i Siostry, obywatele Ojczyny, która dziś obchodzi Narodowe Święto Niepodległości!

Dzień 11 listopada. Szczególny dzień w polskim kalendarzu. Znowu jesteśmy we wspólnocie polskich serc w tej wspaniałej gdańskiej świątyni dedykowanej Matce Najświętszej, którą przodkowie nasi proklamowali Królową Polski. Jezusowi Obecnemu w Najświętszym Sakramencie, który jest „owocem Jej żywota”, pragniemy ofiarować radość tego świątecznego dnia.

Chcemy dziękować za dar Ojczyny – wielkie dzieło Bożej Opatrzności. Modlić się za jej dziś i jutro. Przyzywać Ducha Świętego, aby swymi siedmiorakimi darami obdzielał wspólnotę polskiego narodu.

Także prosić o przemianę polskich serc. Usunięcie z polskiego życia publicznego, narodowego, wspólnotowego tego wszystkiego, co blask tego świątecznego dnia – Święta Niepodległości – przyćmiewa i pomniejsza. O Boże wspomożenie na naszej wspólnie drodze przez polskie dziś, ku Polsce jutra.

Jesteśmy bowiem świadomi tego – przypomina o tym pierwsze czytanie z Księgi Mądrości – że to Bóg, który ogarnia wszystko, jest „prawdziwym stróżem” człowieczego serca, Tym, który „słyszy mowę jego języka. Albowiem Duch Pański wypełnia ziemię ”(por. Mdr 1,6–7).

I. Dał nam Bóg na nowo ziemię wielką, bogatą i piękną

Umiłowani!

Dzień 11 listopada. Święto przez lata pozornie utracone, wykreślone z kalendarza polskich rocznic. Zamiast niego uroczyście obchodzono pamiątkę manifestu 22 lipca. Zapowiedź systemu, który zamiast wolności, przyniósł czas zniewolenia, okrutnej walki z polskim nurtem niepodległościowym, z Kościołem, z pamięcią historyczną narodu.

Tamtego dnia, 11 listopada 1918 roku, Rada Regencyjna przekazała władzę wojskową uwolnionemu z magdeburskiego więzienia i przybyłemu do Warszawy Józefowi Piłsudskiemu – twórcy zbrojnego czynu legionowego podjętego w imię Niepodległej.

Tamten listopadowy dzień nie zakończył zbrojnego i politycznego trudu tamtego czasu. Trwały walki o Lwów, o granice, o miejsce Polski na mapie Europy, dźwigającej się z ran, jakie zadała jej Wielka Wojna. Ale stał się symbolem. Znakiem nowego początku, jakim było odzyskania Polski dla Polski. Nie wyniknął z obcego nadania, z jakiejkolwiek politycznej, zewnętrznej kalkulacji. Był zwieńczeniem ofiarnej walki, ufnej modlitwy, wierności wartościom ojczystym pokoleń czasu niewoli narodowej. Był wielkim darem Bożej Opatrzności.

„Dał nam Bóg na nowo ziemię wielką, bogatą i piękną, i wzywa nas, byśmy się co prędzej jęli duchowej budowy naszej ojczyzny” – pisali w grudniu 1918 roku, w pierwszym wspólnym liście pasterskim, biskupi trzech dawnych zaborów. Przypominali m.in. że to „w Kościele katolickim Polska zespalała się duchem swoim w jedno ciało, w jeden organizm. W nim to płakała Polska i tęskniła, przezeń wyglądała sprawiedliwości Bożej. W nim wiara nadprzyrodzona i uczucie narodowe zbierały się w jeden nierozerwalny węzeł i spójnię”.

Przywołujemy do apelu pamięci nazwiska architektów niepodległości: Józef Piłsudski, Roman Dmowski, Ignacy Jan Paderewski, Wincenty Witos, Ignacy Daszyński. Nazwiska wodzów formacji zbrojnych, które podjęły żołnierski marsz ku Niepodległej: brygadier Józef Piłsudski, generałowie Józef Haller, Józef Dowbor-Muśnicki. W ślad za nimi szły tysiące żołnierzy, w dużej mierze ochotników, świadomych tego, że to z ich trudu i znoju Polska powstanie, by żyć. Na jednym z takich szlaków ku Niepodległej, na drodze II Brygady Legionów, na karpackiej przełęczy, żołnierskie dłonie wzniosły krzyż z napisem: „Dla Ciebie, Polsko i dla Twojej chwały”. Ileż to razy odzywać się będzie echo tych słów!

Przywołujemy w modlitewnej pamięci tych, co szli „Dla Ciebie, Polsko i dla Twojej chwały” przez fronty Wielkiej Wojny lat 1914–1918. Ta żołnierska droga ku Polsce i dla Polski nie ustała. Walki o granice państwa. Zwycięska wojna z Rosją bolszewicką. Powstania na Śląsku i w Wielkopolsce. Droga żołnierzy polskiej wolności z września 39. Poległych na bitewnych polach i pomordowanych – ofiar katyńskiej zbrodni. Droga tych formacji, co szły ku Polsce, walczących na tylu frontach II wojny światowej i w służbie Polskiego Państwa Podziemnego w okupowanym kraju. Podczas powojennych zmagań z bolszewią.

Tego dnia w szczególny sposób myślimy o imperatywie wolności. Dawał o sobie dobitnie znać także tu, na Pomorzu Gdańskim. „Nie ma Kaszub bez Polonii, a bez Kaszub Polski” mówił podczas Konferencji Paryskiej Antoni Abraham, żarliwy propagator polskości Pomorza Gdańskiego, nazywany „królem Kaszubów”. Utrwalają jego imię ulice naszych miast, pomniki, tablice. W ten imperatyw wolności wpisała się krew Grudnia 1970. To tu ponad porty, stocznie zakłady pracy wzniósł się zwycięski sztandar Solidarności. To stąd, wspominamy to z dumą, począł wiać wicher wolności, który zainicjował ostatni etap polskiej drogi ku wolności.

Umiłowani!

Niepodległość wyrasta na gruncie ojczyzny. Nie byłoby tego dążenia pokoleń do jej odzyskania, gdyby nie trwała pamięć o długiej, bogatej w wydarzenia historii polskiego państwa. Przed tysiącem lat stało się ziemią Chrystusa. Przez wieki – jako antemurale christianorum – pełniło wielką misję dziejową i cywilizacyjną na Wschodzie. Broniło Europy przed nawałą tatarską, przed agresją moskiewską. Nasza historia ukazuje jak wielkim dobrem była ojczyna dla Polaków. Wiele gotowi byli zrobić, aby to dobro zachować, a kiedy je utracili – odzyskać.

II. Polsko, uwierz w swoją wielkość!

11 listopada to dzień myśli o Polsce. Wciąż gorących, aktualnych, żywych. Pisał niegdyś Cyprian Norwid, że „przeszłość jest to dziś, tylko cokolwiek dalej”. Polska przeszłość to nie zbiór rekwizytów minionego czasu, przechowywanych i chronionych za szybami muzealnych gablot. Ta przeszłość wciąż stawia pytania, formuje zadania, wciąż potrafi wstrząsnąć wrażliwymi sumieniami. Bywa, że jest niewygodna. Jakże często próbowano ją przysypać pyłem zapomnienia, zepchnąć na margines…

O narodowotwórczej roli przeszłości mówił przed laty kardynał Stefan Wyszyński: „Naród bez dziejów, bez historii, bez przeszłości, staje się wkrótce narodem bez ziemi, narodem bezdomnym, bez przyszłości. Naród, który nie wierzy w wielkość, i nie chce ludzi wielkich, kończy się”. Polsko, uwierz w swoją wielkość! Umiej szanować wielkich ludzi, co szli wraz z tobą przez polskie dzieje! Są godni pamięci, wdzięczności, czci. To drogowskazy na polskiej drodze, światło, jakie jaśnieje na głębiach czasu, który minął.

Bracia i Siostry!

Jezus w Ewangelii dzisiejszego dnia daje apostołom znamienne pouczenie, które stanowi istotę stosunku Kościoła do ludzkich grzechów, do ludzkich występków, zbłąkań na drogach historii „Jeśli brat twój zawini, upomnij go, i jeśli żałuje, przebacz mu. I jeśliby siedem razy na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwróciłby się do ciebie mówiąc, żałuje tego, przebacz mu”(Łk 17, 3–4).

Ojciec Święty Franciszek, komentując przed kilkoma dniami przypowieść o zaginionej owcy, mówił o „słabości miłości” Boga wobec tych, którzy się pogubili. Bóg szuka ich bezustannie, raduje się z ich odnalezienia. Ojciec Święty podkreślił, że kiedy zagubiona owca się odnajdzie i wraca do owczarni, nikt nie może jej wypominać, że się niegdyś zgubiła. Trzeba wtedy powiedzieć: „Jesteś jedną z nas”, gdyż jej godność została przywrócona w pełni na nowo. Bóg cieszy się z tego powodu.

Taka powinna być postawa chrześcijanina, w stosunku do tych, co pobłądzili, ale wrócili – do domu Kościoła, do domu ojczyny. Zwodnicza to i zgubna optyka, które nie potrafi rozróżnić, w perspektywie minionych lat, między tym, co wolności Polski służyło, a tym, co tej wolności zaprzeczało, gnębiło ją, odmawiało prawa do istnienia. Nie można w jednym szeregu stawiać kata i ofiary. Mówić, że obaj byli ofiarami swoich czasów. Przecież wolność nie może być siostrą zniewolenia. Droga 11 listopada i droga 22 lipca są to dwie różne drogi. Wbrew manipulatorom, wbrew zagłaskiwaczom zasadniczych różnic, których wciąż przybywa, drogi te nigdy się nie skrzyżowały i nie skrzyżują.

III. Chwała bohaterom

Umiłowani!

Chwała bohaterom – to przesłanie dzisiejszego dnia. Słychać często te słowa. To zwięzłe, ale pełne patosu hasło. Skandują je młodzi Polacy na uroczystościach patriotycznych, w dni narodowych wspomnień, podczas marszów pamięci, widowisk rekonstruujących dawne bohaterskie czyny.

Młodzi Polacy! Byli pośród mieszkańców Trójmiasta, kiedy w Gdyni wczoraj odsłaniany był pomnik Marszałka Józefa Piłsudskiego. To z jego ducha, to z jego przekonania, że Polskę stać na wielkość, powstała Gdynia, miasto na nadmorskich piaskach – symbol woli niepodległego narodu. Byli w Sopocie, gdzie święciłem tablicę upamiętniającą miejsce pracy prezydenta Lecha Kaczyńskiego, polskiego patrioty, który tak wielką wagę przywiązywał do rozbudzenia pamięci historycznej, odkłamywania polskiej historii, uhonorowania trudu tych, co przez czas PRL-u przenieśli ideały Polski niepodległej.

Młode polskie pokolenie. Będzie stanowiło o przyszłości Polski. O tym, jaką drogą ojczyzny pójdzie? Pokolenie boleśnie ugodzone. Przeżywające dramat osamotnienia, opuszczenia, bezradności, swoistego wydziedziczenia z ojczyzny.

Trwa wielki exodus polskiej młodzieży, dla której zabrakło miejsca przy stole ojczyzny: pracy, mieszkań, prawa do godnego życia. Dwa miliony, w tym roku nowe dziesiątki tysięcy… Olbrzymia rzesza…

Ale nie jest tak, że opuszczają Polskę dlatego, bo świat, bo Europa w wyniku przemian ustrojowych stanęła przed nimi otworem, mogą tam szukać miejsca dla ekspresji swych talentów, pasji, przynoszącej satysfakcję pracy… Bywa i tak, ale to przecież nikły procent tych, którzy opuszczają ojczyznę. Wyjeżdżają, aby tam znaleźć pracę, czasem byle jaką, której tu nie ma. Pracując na przysłowiowym zmywaku, myślą z goryczą o zaprzepaszczonych szansach, o odstawionych do kątach marzeniach i aspiracjach… Kogo będą za to winić? Jak będą myśleć o ojczyźnie?

To wielki ból naszego narodu. Z niewyobrażalnymi konsekwencjami dla polski jutra. Ich exodus wywoła przecież wielki demograficzny kryzys, rzutujący na całokształt polskiego życia. Kto temu zawinił? Jak jest tego przyczyna? Kto w porę nie zapobiegł temu, że przy stole ojczyzny zabrakło miejsca dla tak wielu? Stawiam te pytania, gorzkie, także dziś, kiedy zapewne i w ich myślach – tej wielkiej liczby emigrantów za chlebem – pojawi się obraz ojczyzny? Niejeden z nich zada sobie pytanie o swoją polskość, o swoje związki z ojczyzną, o przyczynę swojego oddalenie od jej codziennych dni, rodzin, miejsc, w których ich życie biegło…

IV. Dość lekceważenia społeczeństwa

Umiłowani!

Przedwczoraj, związkowcy, członkowie trzech central związkowych, manifestowali na ulicach Gdańska pod hasłem: „Dość lekceważenia społeczeństwa”. Tak jak przed dwoma miesiącami w Warszawie wypowiadali swój protest przeciw decyzjom, rozrządzeniom, projektom, które boleśnie uderzają w sytuację ludzi pracy, budzą niepokój, niosą zagrożenie dla poziomu życia, poczucie niesprawiedliwości. Bezrobocie, degradacja gospodarki morskiej, niszczenie oświaty i służby zdrowia – to tylko niektóre problemy, w imię których podjęty został gdański protest.

Przecież Polska nie jest własnością zwycięskich ugrupowań politycznych. Jest domem całej wspólnoty narodu. To naród jest suwerenem ojczyzny. To wobec niego służebną role pełnić powinna wybieralna, polityczna władza.

Przed Polską stoją wielkie problemy, także problemy o wymiarze społecznym: demografia, wymieranie Polski, wspomniany exodus młodych, bezrobocie, kryzys rodziny związany z uwarunkowaniami ekonomicznym, inwazja prądów i ideologii, które dokonują erozji dotychczasowego modelu polskiego życia, świata wartości, które cementują naród: wiary, tradycji, tożsamości, historycznej pamięci.

Wciąż polskie życie polityczne dominuje temat jeden: opozycje, ta najbardziej się licząca, krytykowana, oskarżana, obserwowana rano wieczór i w południe, winna wszystkim nieszczęściom i niepowodzeniom. A Polska czeka na rozwiązania, na decyzje, na lepszy codzienny dzień i lepszą przyszłość.

W przeszłym roku minie dwadzieścia pięć lat od przełomu politycznego w Polsce, od jej nowej drogi, od wprowadzenia systemu demokratycznego. Czy ten system jest rzeczywiście motorem i podstawą funkcjonowania państwa? Czy jego zasady są szanowane, przestrzegane, promowane? Co ma myśleć obywatel, którego raz się zachęca do udziału w referendum, a innym razem zniechęca i namawia do absencji?

Czy system demokratyczny odzwierciedla się choćby w tzw. mediach głównego nurtu? Odnosi się wrażenie, że powrócił tam dawny model funkcjonowania środków społecznego przekazu. Odgórna dyrektywa, jedna słuszna interpretacja, nie mająca skrupułów propaganda, a dla tych, co maja inne zdanie, – kpiny, inwektywy, lekceważenie ośmieszanie, odbieranie godności, znaczenia. Smoleńska rana Ojczyzna broczy dalej, nie zasklepiła się, nie zniknęła ze świadomości. Ileż ujawniono zaniechań, nieprawidłowości, sytuacji budzących niepokój, skłaniających do podjęcia nowych analiz, do pytań – wciąż otwartych. Odkrywamy te rany na tzw. ‘łączce’ na Powązkach – kości żołnierzy wyklętych po 70 latach.

V. Mądrość nie wejdzie w duszę przewrotną

Umiłowani!

Księga mądrości wskazuje drogę wyjścia z tego impasu. Ukazuje istotę mądrości, która przecież powinna cechować tych, który decydują się brać odpowiedzialność za innych, stawać na czele. „Mądrość – czytamy – nie wejdzie w duszę przewrotną, nie zamieszka w ciele zaprzedanym grzechowi.(…) Mądrość bowiem jest duchem miłującym ludzi”.

W ten dzień, dzień święta ojczyzny, módlmy się o dar mądrości, który wspiera się o umiejętność miłowania, odpowiedzialności, autentycznej służby dla wspólnoty, dla ojczyzny. Tego ducha miłowania jest w Polsce deficyt. W wielu wymiarach życia społecznego, obywatelskiego. Potrzeba nam, jak ożywczego deszczu w upalny dzień, prawdy, uczciwość w życiu publicznym, odpowiedzialności za słowa, za czyny, szacunku dla drugiego, choćby myślał inaczej, choćby odmiennie patrzył na bieg polskich spraw. Potrzeba ducha odwagi wspartej o prawdę.

Módlmy się o wspomożenie do św. Marcina z Tours, patrona dzisiejszego dnia. Rzymskiego legionisty, który połową swego żołnierskiego płaszcza przykrył spotykanego zimową porą na swej drodze żebraka. Nie był świadom, że przykrył Chrystusa, który objawił mu się następnej nocy przyodziany w jego płaszcz. Swym bezinteresownym gestem, wykazał, że służba, także ta o wielkim wymiarze publicznym, swój początek bierze ze wsłuchania się w drugiego, w jego potrzeby, oczekiwania, przemyślenia.

Umiłowani!

Święto Nieodległości jest także radością Kościoła. To on – uświadamiał nam to niegdyś kardynał Stefan Wyszyński – „od samego początku posługi w naszej ojczyźnie nieustanie i wytrwale pogłębiał budzącą się świadomość narodu, przenikał ją mocami nadprzyrodzonymi (…) trwa w nim wytrwale i nie opuścił go ani na chwilę” (Kraków – Skałka, 8 V 1966). Prowadzi ludzi ku zbawieniu ku doskonałości, ku rozwojowi duchowemu, ku zasadom wedle których konsoliduje się wspólnota narodu. Na swej drodze Kościół ofiarował narodowi jeszcze coś bardzo ważnego: dar jedności. Naród odwzajemnił mu się manifestowanym wielokrotnie przekonaniem, że wiara jest jego najwyższą duchową wartością.

Czym byłby polski naród, gdyby nie jego Kościół, w którym się chronił, znajdował oparcie. Czym byłaby nasza ojczyzna, gdyby nie Chrystusowy krzyż, gdyby nie ewangeliczny siew, który czynił nas chrześcijanami. To są prawdy znane. Ludzie wiary idą z nimi przez życie. Świadomi, że „Duch Pański wypełnia ziemię”, że na drogach życia towarzyszy nam miłująca obecność Boga, nawet wtedy – jak mówi Psalmista – „gdybym wziął skrzydła jutrzenki/ gdybym zamieszkał na krańcu morza” (Ps 139, 7–8).

Dziś Kościół polskiego narodu, który nie raz był cierniem próbowany, stanął pod pręgierzem. Jest obiektem ataku, swoistego biczowania, biskupów, kapłanów na oczach milionów. Oglądamy jego kolejne odsłony, niemal każdego dnia.

Brutalna, hałaśliwa, rozpisana na głosy rozmaitych tzw. specjalistów od Kościoła, wśród nich tych, co porzucili stan kapłański, wiwisekcja grzechu pedofilii w Kościele. Ukazywanej niemal jako wyróżnik polskiego Kościoła. Jakby nie było jednoznacznych w tej materii dokumentów i zarządzeń Papieży Benedykta XVI i Franciszka, Konferencji Episkopatu Polski. Jakby wobec tego zjawiska nie stosowano konsekwentnie zasady: zero tolerancji.

Czym zawinił? Czy swoją drogą z narodem wierną, oddaną? Czy tym, że stał się depozytariuszem wartości narodowych, kiedy państwa zabrakło lub było w opresji? Czy to, że się nie ugiął w starciu z agresywnym komunizmem? Czy za to, że światu dał papieża – bł. Jana Pawła II? Czy za to, że poparł kierunek polskich przemian zainicjowany przed ćwierćwieczem? Choć już i wtedy był przez niektórych postrzegany jako rzekome zagrożenia dla polskiej demokracji!

Kościół jest znakiem, któremu sprzeciwiać się będą. Można przypuszczać, więcej – mieć pewność, ze w naszych czasach, w polskim tu i teraz „zawinił, bo, mówi swoje zdecydowane nie antychrześcijańskim ideologiom, które budują swoje przyczółki w ojczynie, chcą okiełznać polskie dusze. Że głosi swoje odwieczne zasady moralne zapisane w Dekalogu, w Chrystusowej Ewangelii. Stoi na straży życia – Bożego daru. Broni godności człowieka i rodziny. Jest stróżem tradycji, wierny drodze narodu. Przestrzega przed wynaturzeniami, które chcą znaleźć miejsce w polskim ustawodawstwie, w prawie rodzinnym. Że jest, że trwa, że wyrasta ponad horyzont naszych dni – dom zbudowany na skale, stary dąb wrośnięty w polską glebę, w jej historię, w jej duchowość.

Dziś tu, w Gdańsku, w prawdzie naszej wiary, stajemy wobec Chrystusa. Mówimy za Ewangelistą: „Panie, przymnóż nam wiary”. Na trudny czas, i na radosny czas. Za pół roku odbędzie się kanonizacja bł. Jana Pawła II. To on, nasz wielki rodak, mówił nam, abyśmy strzegli tego wielkiego depozytu wiary, jaką nam niosą przeszłe wieki, abyśmy nigdy nie zwątpili i nie znużyli się i nie zniechęcili (Kraków-Błonia, 10 czerwca 1979). I bronili krzyża. Bo jest on znakiem Polski, jej drogi, jej dziś, jej jutra. Jeśli tego krzyża nie obronimy, nie obronimy Polski.

W drugim czytaniu dzisiejszego dnia św. Paweł Apostoł mówi o potrzebie gotowości do podjęcia takiej walki duchowej w obronie tego, co święte.” Stańcie więc do walki, przepasawszy biodra wasze prawdą i przyoblekłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość”.

Nie jesteśmy w tej walce osamotnieni. Odczuwamy tchnienie tego „Ducha Pańskiego”, który wypełnia ziemię. Jest z nami w sakramencie ołtarza ten, któremu zawierzyliśmy – Jezus Chrystus. Mamy oręż modlitwy, która skruszyła niejedną zbroję zła. Mamy Matkę, która nas zna.

W ten listopadowy dzień Święta Niepodległości, dzień refleksji nad drogą narodu, nad jego dzisiejszym dniem, nad przyszłością, do Matki Pana, zwracamy się słowami starej, polskiej pieśni:

Matko Najświętsza, do Serca Twego,
Mieczem boleści wskroś przeszytego,
Wołamy wszyscy z jękiem, ze łzami:
Ucieczko grzesznych, módl się za nami.

Prowadź nas Matko, do Syna swojego polskim drogami, Drogami 11 listopada – Narodowego Święta Niepodległości.

Amen.

drukuj