fot. flickr.com

[TYLKO U NAS] Ks. Kan. D. Białkowski o sytuacji chrześcijan w Turcji: Jako ksiądz w Turcji nie mogę wyjść na ulice w koloratce

Jako ksiądz w Turcji nie mogę wyjść na ulice w koloratce, nie mogę w żaden sposób się ogłaszać i robić jakiejkolwiek akcji ewangelizacyjnej. Mogę otworzyć kościół i czekać, aż wierni przyjdą, by móc otworzyć kościół, muszę wcześniej poinformować policję – mówi ks. kanonik Dariusz Białkowski, proboszcz parafii św. Heleny w Izmirze podczas rozmowy dla TV Trwam.

Turcja jest oficjalnie państwem laickim, zamieszkują ją chrześcijanie i muzułmanie. Państwo jednak dokłada wszelkich starań, by był to kraj muzułmański.

– W Turcji istnieje takie ryzyko, że jeżeli kościół jest przez pewien czas zamknięty, to państwo go przejmuje i przerabia na meczet, a jeżeli tak się stanie, to wiadome jest, że już go nie odzyskamy – tłumaczy misjonarz.

Na szczęście nie stało się tak w przypadku parafii św. Heleny w Izmirze. Jednak mimo to, duchowny musi zmagać się z wieloma trudnościami, by móc głosić Słowo Boże.

– Jako ksiądz w Turcji nie mogę wyjść na ulice w koloratce, nie mogę w żaden sposób się ogłaszać i robić jakiejkolwiek akcji ewangelizacyjnej. Mogę otworzyć kościół i czekać, aż wierni przyjdą, by móc otworzyć kościół, muszę wcześniej poinformować policję, wtedy przyjeżdża patrol złożony z mężczyzny i kobiety. Po tym otwieramy kościół pół godziny przed Mszą św., a następnie wierni poddawani są kontroli, mężczyźni są sprawdzani przez policjanta, a kobiety przez policjantkę. Po Mszy św. kontrolowany jest teren parafii, czy ktoś tam się nie schował, ponieważ obok jest ogród. Na koniec zamykamy kościół, a policja odjeżdża – informuje kapłan posługujący w Izmirze.

Misjonarz wskazuje, że na początku jego posługi w Izmirze do kościoła przychodziły 3-4 osoby, teraz dzięki modlitwie do świątyni na niedzielne Eucharystie regularnie przychodzi ok. 40 wiernych.

– Dzięki modlitwie ludzie zaczęli wracać do kościoła. Wierni przekazywali sobie informacje pocztą pantoflową i wspólnota odżyła. Kościół otwarty jest tylko w niedzielę od godz. 10.00 do 12.00, w tygodniu jest on zamknięty, bo i tak bez policji nie mogę nikogo wpuścić – ocenia ks. kan. Dariusz Białkowski.

Cała wspólnota parafii św. Heleny liczy około 100 osób, jednak nie wszyscy mogą uczestniczyć regularnie w Mszach świętych. Przyczyną braku wiernych w kościele jest m.in. trudna sytuacja ekonomiczna pogłębiona obecnie trwającą pandemią. Jak tłumaczy duchowny wielu z wiernych w niedzielę musi uczęszczać do pracy.

– Te osoby przychodzą na Eucharystię w tygodniu. Mam zgodę policji na to, że bez ich obecności, mogę sprawować każdego dnia o godz. 18.00 prywatną Mszę świętą, ale tylko dla tych, których znam. Wielką radością jest to, że na chwilę obecną mam 16 katechumenów, czyli muzułmanów, którzy chcą przejść na katolicyzm – wyjaśnia duchowny.

Chrześcijanie w Turcji często są dyskryminowani z racji na swoje wyznanie, które obywatele mają zapisane w dowodzie osobistym.

– Idąc do pracy, mogą spotkać się z czymś takim, że pracodawca powie „jesteś chrześcijaninem, to idź do swoich i niech oni dadzą ci pracę”. Są też tacy, których nie interesuje wyznanie, niemniej jednak chrześcijanie spotykają się z formą dyskryminacji. Moi wierni tak naprawdę są ludźmi, którzy zarabiają najniższą krajową i żyją bardzo skromnie. Przy obecnym kryzysie, który jest w Turcji, jest im naprawdę bardzo ciężko – mówi ks. kan. Dariusz Białkowski.

Po wielu trudnościach związanych ze zbieraniem ofiar na generalny remont kościoła w Izmirze udało się go odbudować, jednak radość z remontu nie trwała długo.

– 30 października tego roku o godz.14.51 przyszło trzęsienie ziemi, które trwało dosłownie 15 sekund, miało ono magnitudę 7,1 w skali Richtera i te 15 sekund spowodowało, że to, co udało się zrobić w naszej wspólnocie, na co zbieraliśmy środki ponad 3 lata, po prostu się zawaliło – mówi proboszcz parafii św. Heleny w Izmirze.

Duchowny informuje, że trwają starania, by zebrać po raz kolejny fundusze na remont świątyni. Jak wskazuje poprzedni remont kosztował 180 tys. tureckich lirów, czyli około 100 tys. zł. Jednak na chwilę obecną parafia nie posiada żadnych funduszy.

– Wierni są pozbawieni Mszy świętych, bo nie można wejść do środka. Kaplica jest za mała, a przy obecnych restrykcjach dystansu, może wejść do niej maksymalnie 7 osób (…). Dla tych osób jest to tragedia. Oni naprawdę chcą się modlić, chcą Mszy świętej. Piszą mi, że tęsknią, że próbują sami pozyskiwać jakieś środki na remont, choć sami są ubodzy – wyjaśnia ks. Dariusz Białkowski.

Nie jest to jednak jedyna świątynia, która ucierpiała w wyniku ostatniego trzęsienia ziemi. Misjonarz informuje, że „w Izmirze jest łącznie 10 kościołów, z czego 8 ucierpiało”.

– Dla nas najważniejsze jest odbudowanie kościoła parafialnego po to, by dalej móc prowadzić katechezy dla katechumenów, ale też zwykłą działalność, jaką jest sprawowanie Mszy św. dla wiernych. Mam konto na, które środki już płyną. Jeśli ktoś byłby w stanie i chciałby pomóc, to mogę podać numer tego konta. Dzięki temu będę mógł w Turcji z tego konta zapłacić firmie, która będzie remontowała świątynię – apeluje proboszcz parafii św. Heleny.

Bardzo ważna jest pomoc indywidualnych osób. Sytuację komplikuje fakt, że Turcja nie jest krajem misyjnym, przez co wierni nie mogą liczyć na wsparcie ze strony organizacji tj. Caritas.

***

Osoby, które chciałyby włączyć się w pomoc dla tureckiej parafii ks. kanonik Dariusz Białkowski prosi o kontakt mailowy: [email protected]

radiomaryja.pl

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl