Jan Paweł II – ojciec naszej solidarności

90. rocznica urodzin Papieża z Polski
Dokładnie 90 lat temu, 18
maja 1920 r., urodził się Karol Wojtyła. Przyszedł na świat podczas wojny
polsko-bolszewickiej, niedługo po wkroczeniu wojsk polskich do Kijowa i
niespełna trzy miesiące przed odparciem przez Polaków najazdu Armii Czerwonej na
Europę, nazywanym nie bez przyczyny Cudem nad Wisłą. Nikt wówczas nie
przypuszczał, że tego samego zwrotu ktoś będzie używał kiedyś do określenia
epokowych wydarzeń Jego pontyfikatu, wiążąc je również ze słowem
„solidarność”.

„Solidarność” – to jedno z najważniejszych słów wypowiadanych przez Jana
Pawła II do Polaków. Choć pełną definicję solidarności Ojciec Święty przedstawił
w ogłoszonej w 1987 r. encyklice „Solicitudo rei socialis”, już kilka lat
wcześniej stanowiła ona jeden z elementów papieskiego nauczania, bez którego
słowo to nie zyskałoby takiego wydźwięku. I jeśli w ostatnim czasie odbiło się
ono w naszej Ojczyźnie szerokim echem, to z pewnością nie za sprawą powołujących
się – najczęściej bezpodstawnie – na ideały solidarności polityków, lecz za
przyczyną zwykłych ludzi. Wszak to właśnie nic innego jak zasiane przez Jana
Pawła II „ziarno solidarności” sprawiło, że tuż po tragedii pod Katyniem Polska
wyglądała tak, jak wyglądała, a zdumiony świat znów patrzył na nas podziwem.
Wydarzenia tych dni dowiodły, że solidarność tkwi głęboko w naszych sercach. A
jeśli Polska nie jest dziś na co dzień solidarna, to wynika to z naszej
powierzchowności, zachwiania hierarchii wartości i relatywizmu w podejściu do
prawdy w codziennym życiu.
„Solidarność – to znaczy: jeden i drugi. (…) A
więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni – przeciw drugim. (…) Nie może być
walka silniejsza nad solidarność” – mówił do nas Jan Paweł II w czerwcu 1987 r.
w Gdańsku. Nietrudno zauważyć, że mimo papieskich wskazań tyranię
komunistycznego systemu zastąpiliśmy tyranią politycznej pychy i ignorancji, w
której ci „drudzy pozostają na 'polu społecznym’ przede wszystkim jako
wrogowie”, „jako ci, których trzeba zwalczyć, których trzeba zniszczyć”. Stąd
papieskie wołanie o solidarność musi być zobowiązaniem również dla polityków,
którzy dziś skupiają się głównie na budowaniu sojuszy jedni przeciw drugim,
kłótniach, złorzeczeniu i wyśmiewaniu siebie nawzajem. Oni również muszą sobie
uświadomić, że polityka pojmowana jako coś w rodzaju teatru, w którym każda
wartościowa sztuka powinna podzielić publiczność na dwa obozy, nie ma nic
wspólnego z ideałami solidarności, lecz stanowi ich zdradę.

„Cud nad Wisłą”
Jeśli mówimy o „ziarnie solidarności”,
cofnąć się należy do czerwca 1979 r., gdy Jan Paweł II po raz pierwszy przybył z
pielgrzymką do Ojczyzny. W owych dniach cały świat zobaczył kolejny „cud nad
Wisłą”. Cały świat patrzył na Polskę i największego z jej synów rzucającego
wyzwanie ideologii, na której opierał się komunistyczny reżim Wschodu. Jednym z
obrazów, który w sposób szczególny przykuwał wówczas uwagę obserwatorów, były
niezmierzone rzesze ludzi wychodzących na spotkanie Papieża z Polski. Jak to
możliwe? Co się stało? – pytali zdumieni, tym bardziej że mieli świadomość, że
nikt tego nie reżyserował. Tak po raz pierwszy Polacy naprawdę mieli poczucie
„bycia razem”. Po raz pierwszy spotkali się w jednej rzeczywistości. Ksiądz
kardynał Stanisław Nagy napisał: „Nieprzebrane tłumy, które wyszły na jego
spotkanie w Warszawie, Gnieźnie, Częstochowie i Krakowie, stanowiły żywy symbol
tej ogólnonarodowej mobilizacji ludzi myślących i czujących to samo,
identyfikujących się z jego osobą i jego myślowym programem”. Nastąpiło
niewiarygodne „odnalezienie się” Ojca Świętego ze swym Narodem radośnie
przeżywającym niezachwianą wiarę. „Nigdy przedtem w historii chrześcijaństwa nie
dane było światu ujrzeć takiej konfrontacji siły duchowej z materialną, jak
wtedy, gdy papież odwiedził Polskę” – zauważył wówczas brytyjski tygodnik „The
Tablet”.
Pielgrzymka Ojca Świętego do Ojczyzny w czerwcu 1979 r. była czasem
przełomu. Wskazując na Chrystusa, podczas tych pamiętnych dni Jan Paweł II
ogłosił, że najważniejsze jest sumienie, a powodzenie nie zależy od tego, ile
dóbr będziemy posiadać, lecz jak będziemy żyć. Podczas tej wizyty nie tylko
„obudził” polskie społeczeństwo, przywracając mu odwagę i poczucie wolności, ale
nauczył ludzi mówić „nie”. I wreszcie: nauczył nas „bycia razem”, czego efektem
było poczucie jedności w sprzeciwie wobec wrogiego systemu. Tak zostało zasiane
„ziarno solidarności”.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Wszystko to,
co przez lata gromadziło się w tragicznym zagubieniu, zaczęło wkrótce zyskiwać
swój realny cel. Nigdy wcześniej żaden społeczny protest w Polsce nie zjednoczył
tak wielu sił. Jego zaś przebieg dowodził, że walka o prawdę oparta była na
gruncie zaufania Bogu, zawierzenia Jasnogórskiej Królowej Polski i na głoszonych
przez Jana Pawła II chrześcijańskich zasadach moralnych.

Wszyscy z wszystkimi, wszyscy dla wszystkich
Dla Papieża
z Polski było sprawą oczywistą, że solidarność stanowi szczególny rodzaj
międzyludzkiej więzi. Mówił o tym choćby w 1987 r. w Gdyni, gdy pytał: „Czy
przyszłość, lepsza przyszłość, może wyrosnąć z narastania różnic i przeciwieństw
na drodze wzajemnej walki? Walki systemu przeciw systemowi, narodu przeciw
narodowi – wreszcie: człowieka przeciw człowiekowi? W imię przyszłości człowieka
i ludzkości trzeba było wypowiedzieć to słowo 'solidarność’. Dziś płynie ono
szeroką falą poprzez świat, który rozumie, że nie możemy żyć wedle zasady
wszyscy przeciw wszystkim, ale wedle zasady: wszyscy z wszystkimi, wszyscy dla
wszystkich”.
Według Jana Pawła II, podstawę solidarności stanowiło dobro
wspólne, którego świadomość winna zmuszać do przezwyciężania przeszkód
moralnych. „Tylko zwycięstwo moralne może wyprowadzić społeczeństwo z rozbicia i
przywrócić mu jedność” – mówił Ojciec Święty w 1983 r. na Stadionie
Dziesięciolecia w Warszawie. Tylko na bazie odnowy moralnej solidarność staje
się „realnym zobowiązaniem, i to zobowiązaniem ściśle określonym” („Sollicitudo
rei socialis”).
Pierwsze trzy pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyzny
zjednoczyły Polaków wokół tych właśnie idei i wartości. Wydawało się, że zawarta
w nich papieska „lekcja solidarności” została dobrze zrozumiana i obszar
odzyskanej po 1989 r. wolności zostanie w oparciu również o nią dobrze
wykorzystany. Tak się jednak nie stało. Zbyt szybko zaczęliśmy oddawać cześć
złotemu cielcowi, skutecznie sprowadzając pojęcie dobra człowieka do produkcji
dóbr materialnych. Zaczęliśmy stawać się niewolnikami: jedni polityki, inni
władzy, jeszcze inni pieniędzy. Od papieskich wskazań odeszliśmy tak daleko, że
doszło nawet do tego, że gdy podczas wizyty w Ojczyźnie w 1991 r. Jan Paweł II
skupił się na przypomnieniu Dekalogu, wielu dziwiło się, że Papież jeszcze nie
zrezygnował z jego zasad na rzecz totalnej wolności…

Nie ma solidarności bez miłości
Jan Paweł II nie mógł nie
przeżywać bólu po tym, kiedy Polacy roztrwonili dorobek solidarności, do której
triumfu tak znacznie się przyczynił. Nie mógł nie przeżywać bólu, widząc, jak
Jego Naród robi zły użytek z wolności, pogrążając się w jeszcze większym
zniewoleniu niż to, z którego dopiero co wyszedł. Chyba właśnie dlatego jeszcze
po 10 latach od historycznego przełomu w homilii wygłoszonej na sopockim
hipodromie Ojciec Święty przypominał: „Człowiek nigdy nie zazna szczęścia
kosztem drugiego człowieka, niszcząc jego wolność, depcząc jego godność i
hołdując egoizmowi. (…) Czy jest miejsce bardziej stosowne, gdzie by można o
tym mówić, jak nie tu, w Gdańsku? W tym bowiem mieście przed dziewiętnastu laty
narodziła się 'Solidarność’. Było to przełomowe wydarzenie w historii naszego
Narodu i dziejach Europy. 'Solidarność’ otworzyła bramy wolności w krajach
zniewolonych systemem totalitarnym, zburzyła mur berliński i przyczyniła się do
zjednoczenia Europy rozdzielonej od czasów drugiej wojny światowej. Nie wolno
nam tego nigdy zatrzeć w naszej pamięci.
To wydarzenie należy do naszego
dziedzictwa narodowego. Słyszałem wtedy w Gdańsku od was: 'nie ma wolności bez
solidarności’. Dzisiaj trzeba powiedzieć: 'nie ma solidarności bez miłości’.
Więcej, nie ma szczęścia, nie ma przyszłości człowieka i narodu bez miłości, tej
miłości, która przebacza, choć nie zapomina, jest wrażliwa na niedolę innych,
nie szuka swego, ale pragnie dobra dla drugich; miłości, która służy, zapomina o
sobie i gotowa jest do wspaniałomyślnego dawania”.
Podczas tej samej wizyty,
w przemówieniu wygłoszonym 11 czerwca 1999 r. do polskich parlamentarzystów,
Ojciec Święty nieprzypadkowo zwrócił uwagę, że pamięć o moralnych przesłaniach
„Solidarności”, a także o naszych, jakże często tragicznych doświadczeniach
historycznych winna dziś oddziaływać w większym stopniu na jakość polskiego
życia zbiorowego, na styl uprawiania polityki czy jakiejkolwiek działalności
publicznej, zwłaszcza takiej, która jest sprawowana na mocy społecznego wyboru i
zaufania. „Służba narodowi musi być zawsze ukierunkowana na dobro wspólne, które
zabezpiecza dobro każdego obywatela. (…) Jest oczywiste, że troska o dobro
wspólne winna być realizowana przez wszystkich obywateli i winna przejawiać się
we wszystkich sektorach życia społecznego. W szczególny jednak sposób ta troska
o dobro wspólne jest wymagana w dziedzinie polityki. Mam tu na myśli tych,
którzy oddają się całkowicie działalności politycznej, jak i poszczególnych
obywateli. Wykonywanie władzy politycznej czy to we wspólnocie, czy to w
instytucjach reprezentujących państwo powinno być ofiarną służbą człowiekowi i
społeczeństwu, nie zaś szukaniem własnych czy grupowych korzyści z pominięciem
dobra wspólnego całego narodu”.
Nie ulega wątpliwości, że Jan Paweł II
traktował solidarność jako nadrzędną cnotę społeczną, wymagającą współpracy
wszystkich ludzi dobrej woli, pragnących razem tworzyć wspólne dobro Ojczyzny.
Jeśli przejawiać się ona powinna w zaangażowaniu działań na rzecz dobra drugiego
człowieka, to wypada postawić w tym miejscu pytanie: czy przypadkiem w życiu
politycznym nie mamy do czynienia nie tylko z brakiem solidarności, ale wręcz z
antysolidarnością? Chyba nadszedł czas, byśmy z nauki Papieża z Polski
wyciągnęli odpowiednie wnioski.

Sebastian Karczewski

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl