[TYLKO U NAS] Premier M. Morawiecki: Nie spieszy nam się do strefy euro

Żeby wprowadzić euro, musielibyśmy zmienić konstytucję, ale na pewno się tam nie spieszymy – zaznaczył w programie „Rozmowy niedokończone” na antenie Radia Maryja premier Mateusz Morawiecki. Prezes Rady Ministrów odniósł się również do krzywdzącej dla Polski dyrektywie ws. pracowników delegowanych.

Strefa euro musi uporać się najpierw ze swoimi problemami, później możemy porozmawiać – powiedział Mateusz Morawiecki.

Strefa euro przeżywa teraz poważne problemy. Kraje południa Europy nie mogą odzyskać konkurencyjności właśnie dlatego, że są w strefie euro. Przez to nie mogą zdewaluować swojej waluty. Nie mogą też emitować długu we własnej walucie. Tam jest mnóstwo ograniczeń, których my nie mamy w naszej polityce. Nam nie jest spieszno do tego, żeby się pozbywać atutów, naszej elastyczności w reagowaniu na potencjalne kryzysy. W przypadku kryzysu, który miał miejsce 2009 r., polska złotówka osłabła i dzięki temu polscy eksporterzy mogli zarabiać dużo więcej pieniędzy i mogliśmy utrzymać dużo lepszy wzrost gospodarczy. Strefa euro niech się najpierw pozbędzie swoich problemów, a dopiero potem porozmawiamy o jakichś różnych formach współpracy. Jednak z krajami ze strefy euro bardzo blisko współpracujemy na zasadzie handlowej. To w niczym nie przeszkadza. Kraje od 3000 lat mają własne waluty i handel się rozwija. Ważne jest, żeby to były waluty wymienialne. My mamy jak najbardziej wymienialną walutę i radzimy sobie coraz lepiej w handlu międzynarodowym – podkreślił premier.

Prezes Rady Ministrów odniósł się również do kontrowersyjnej dyrektywy Unii Europejskiej ws. pracowników delegowanych i wskazał, że jest to dyrektywa, poprzez którą zachodnie kraje Unii Europejskiej chcą bardzo mocno osłabić naszą gospodarkę.

Wyobraźmy sobie, że dzisiaj Polska nie tylko traci swoje atuty w sektorze transportowym i logistycznym poprzez te pierwsze propozycje w sprawie pracowników delegowanych, ale jednocześnie traci swoją atrakcyjność w procesach produkcyjnych. Dzisiaj procesy produkcyjne, co wiedzą wszyscy przedsiębiorcy, bardzo często są tak skonstruowane, że części do jakiegoś samochodu są robione np. w Polsce i w Niemczech, a ten samochód składany jest w Hiszpanii. Albo odwrotnie. Te dyrektywa tnie na mniejsze kawałki całą tę globalną i regionalną sieć dostaw. Sieć dostaw mówi o tym, aby dostarczyć (towar – przyp.) na czas, co do godziny. Wyobraźmy sobie, że kierowca musi przespać się np. 2 dni w Niemczech, 2 dni we Francji, odpocząć, pójść do księgowego (bo chcą nas zmusić, żeby mieć tam swojego księgowego – archiwistę) i dopiero dalej może pojechać dalej. W takim przypadku ci zachodni przedsiębiorcy się zastanowią, po co lokować produkcje w Polsce, skoro można ją stamtąd zabrać, bo są tak podniesione koszty, że lepiej lokować ją u siebie. To mnie bardzo niepokoi, ponieważ to, co osiągnęliśmy przez 15 lat, jest dowodem na pracowitość Polaków. Polacy są bardzo zdolnym i pracowitym narodem. My do pewnego stopnia zdobyliśmy rynki zachodnie w transporcie międzynarodowym, a oni chcą teraz to odwrócić. Trzeba walczyć o to, żeby jak najbardziej złagodzić te przepisy – podkreślił premier polskiego rządu.

RIRM

drukuj