[TYLKO U NAS] M. Karliński: Prokuratura w sprawie SKOK Wołomin nie analizuje śladów. Skupia się na wątku WSI

Dane są nawet w aktach sprawy. Są ukryte na jednej tylko dyskietce, bo na niej są zgromadzone dane osobowe kredytobiorców SKOK Wołomin, nie najważniejszych osób, bo te najważniejsze tak naprawdę nie brały tych kredytów na siebie. (…) Został tylko nieznaczący „drugi garnitur” beneficjentów tej afery, ale nawet tymi osobami (w liczbie ok. 400) nie interesuje się prokuratura. Nie interesuje się tym, że to są bogaci ludzie, że oni nie spłacają kredytów na hasło od połowy 2013 roku, że są tam często ludzie z setki najbogatszych Polaków – mówił w „Polskim punkcie widzenia” na antenie TV Trwam prezes Stowarzyszenia Spółdzielczości Finansowej im. św. Michała, Marcin Karliński.

SKOK Wołomin to tylko jedna z instytucji finansowych, które upadły w ciągu ostatnich trzech lat. Straty z tego tytułu sięgają ok. 9 miliardów złotych  – zwrócił uwagę Marcin Karliński.

– W ciągu dosłownie trzech lat, od końcówki roku 2014, upadł nie tylko SKOK Wołomin, upadł nie tylko SKOK Wspólnota, ale upadło dalszych 13 czy 14 kas SKOK i upadły 2 czy 3 banki spółdzielcze dużej wielkości. To są straty społeczne sięgające już w tej chwili z samego BFG blisko 7 miliardów złotych. Wliczając w to jeszcze przejęcia (bo nie wszystko skończyło się upadłością) części kas przez banki, to zamknęlibyśmy się w realnych kosztach gdzieś na poziomie 9 miliardów złotych. To są ogromne starty społeczne, bo te pieniądze ktoś ukradł społeczeństwu – zaznaczył.

O to, kto stał za aferą SKOK Wołomin, należy pytać senatora Grzegorza Biereckiego, który swego czasu twierdził, że winnych wyprowadzenia pieniędzy należy szukać wśród funkcjonariuszy WSI – ocenił prezes Stowarzyszenia Spółdzielczości Finansowej im. św. Michała.

– Pierwszą znaną mi osobą publiczną, która użyła takiego hasła w piśmie urzędowym, którego nikt nie widział, jest senator Grzegorz Bierecki, który przez 20 lat był szefem centralnej kasy SKOK i nadzorował cały system SKOK do końca 2012 roku. Myślę, że on coś powinien wiedzieć na ten temat, a nikt go jeszcze przez te blisko trzy lata tej afery nie zapytał, gdzie wyparowały te pieniądze, bo nadzorca powinien mieć na ten temat wiedzę – wskazał gość „Polskiego punktu widzenia”.

Oskarżanie WSI o szkodliwą działalność w SKOK Wołomin nie znajduje uzasadnienia w śledztwie – podkreślił Marcin Karliński.

– W zasadzie jedyną istotną osobą jest ten mityczny kapitan Piotr P., który (nie łudźmy się) nie ma takich służb, tak genialnych, żeby – wchodząc do systemu pod koniec całej operacji w 2011 czy 2012 roku – mógł doprowadzić do takich strat w sposób zupełnie niezauważalny dla nadzoru, i to dla nadzoru Kasy Krajowej, nadzoru KNF. To są pewne bajki, którymi próbuje się przykryć całą aferę. Tak naprawdę za tą aferą stały działające wtedy służby, a nie jakieś mityczne, niezidentyfikowane WSI – tłumaczył.

Prezes Stowarzyszenia Spółdzielczości Finansowej im. św. Michała odniósł się również do planowanego na środę posiedzenia rady wierzycieli SKOK Wołomin, podczas którego ma zostać omówiona sprawa pokrycia strat poniesionych przez kasę.

Forsowany przez radę wierzycieli pomysł, żeby członkowie SKOK Wołomin składali się na pokrycie strat to złodziejska filozofia, gdzie złodziej krzyczy „łapać złodzieja!” – akcentował.

– To hasło akurat padło trzy lata temu z ust pana mecenasa Lwa Mirskiego, członka komisji weryfikacyjnej WSI. On rzucił takie hasło w stosunku do pani Kopacz. Ja to hasło potwierdzam po trzech latach, tyle tylko, że nie dotyczy ono w tej chwili już Platformy, ale dotyczy aktualnie rozgrywających tę sprawę. Dochodzi do kompletnego absurdu. (…) Na zasadzie szczątkowego zapisu, zupełnie nieczytelnego – bez podanej jakiejkolwiek szerszej interpretacji – w ustawie o SKOK, o tym, że członkowie SKOK odpowiadają za straty w wysokości podwójnych udziałów członkowskich (nie jest napisane, w jakiej sytuacji, w jakich okolicznościach, czego to dotyczy) najważniejszy syndyk w Polsce, który prowadzi ponad połowę upadłości wszystkich kas SKOK, wyabstrahował tezę, że również po upadłości odpowiadają oni [szeregowi członkowie SKOK –red.] za te straty w kasie, tak jakby to oni stanowili trzon grupy przestępczej – wyjaśnił gość „Polskiego punktu widzenia”.

Opinię rady wierzycieli podziela Bankowy Fundusz Gwarancyjny oraz Ministerstwo Sprawiedliwości. Przeciwko takiemu rozwiązaniu zaprotestowała prokuratura, która stwierdziła, że syndyk nie ma prawa sięgać do kieszeni zwykłych członków SKOK tytułem odpowiedzialności – przypomniał Marcin Karliński.

– Tutaj działają inne reguły. Kasa jest postawiona w tej chwili na równi z bankiem, więc możliwości nadzorcze, logika tej formuły o podwójnej odpowiedzialności, dotyczą specyficznej sytuacji. Absolutnie nie dotyczy upadłości. To jakiś kompletny chichot historii i kpina z narodu i ludzi, którzy w bankach czy kasach oszczędzają i pewnym momencie, w sposób przypadkowy, robi się z nich złodziei tylko po to, żeby nie ścigać tego właściwego złodzieja, zakorzenionego gdzieś w służbach, w nadzorze finansowym – powiedział prezes Stowarzyszenia Spółdzielczości Finansowej im. św. Michała.

RIRM

drukuj
Tagi: ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl