[TYLKO U NAS] Na zewnątrz mróz a w sercu gorąc – Boże Narodzenie na Syberii

Ciepło rodzącego się Chrystusa, ciepło wspólnej wigilii i ciepło kolęd roztapia dziś zewnętrzne zimno Syberii. Jak wyglądają Święta Bożego Narodzenia oraz codzienna posługa w północnej Azji? – szczegóły w rozmowie z portalem Radia Maryja przybliża ks. Marek Jaśkowski, wieloletni misjonarz w Rosji.

Ks. Marek Jaśkowski jest misjonarzem na Syberii już od 10 lat. Obecnie posługuje w Surgucie. To proboszcz parafii pw. św. Józefa, która liczy 2,5 mln mieszkańców i zajmuje czterokrotnie większy obszar niż terytorium Polski. Uznawana jest za największą parafię na świecie.

W Rosji Boże Narodzenie kojarzone jest przez społeczeństwo z prawosławnym obchodzeniem tego wydarzenia, które przypada 7 stycznia. Katolicy na tych terenach stanowią zdecydowaną mniejszość. Najważniejszym wydarzeniem jest Nowy Rok.

– Tak, jak u nas świętuje się Boże Narodzenie, tak tu w Rosji – Nowy Rok. Im bliżej Nowego Roku, tym atmosfera jest coraz bardziej świąteczna. Przygotowuje się specjalne dania, ubiera choinki i uważa się ten dzień za rodzinne święto. To pozostałość okresu komunizmu, kiedy Boże Narodzenie starano się zamienić na Nowy Rok. W mentalności ludzi nadal jest to bardzo mocno obecne. Choinek jest wszędzie bardzo dużo, natomiast w Rosji jest to symbol właśnie Nowego Roku, a nie Bożego Narodzenia. Pierwsze dni stycznia są także wolnymi dniami od pracy, w przeciwieństwie do 25 grudnia, który jest normalnym dniem roboczym – tłumaczy ks. Marek Jaśkowski.

Nie przeszkadza to jednak katolikom na Syberii w świętowaniu narodzin Dzieciątka Jezus. Dzieci przygotowują bożonarodzeniowy spektakl, a o północy w kościele odprawiana jest Pasterka, na którą przychodzi wielu parafian. Misjonarz podkreśla, że powoli próbuje uczyć się ludzi tradycji obchodzenia Świąt Bożego Narodzenia, chociażby wspólnej wieczerzy wigilijnej.

– Są tutaj osoby, które pamiętają jeszcze takie katolickie świętowanie gdzieś z dzieciństwa, ale raczej jest to bardzo rzadkie, trzeba wszystkiego uczyć od zera. Próbujemy ludziom wyjaśniać, jak to powinno wyglądać. Sprowadzamy opłatki, rozdajemy foldery, w których znajduje się cała instrukcja, jak wigilijna wieczerza powinna zostać przygotowana. Rzeczywiście wiele rodzin już to praktykuje. Robimy także wigilię w kościele przed Pasterką dla osób, w których rodzinach inni nie chcą włączyć się w świętowanie, są osamotnione w wierze. Powoli rozpowszechnia się to i przyjmuje. Wielu rodzinom podoba się takie świętowanie, chcą to robić – wskazuje kapłan.

Rozmówca Radia Maryja zwraca uwagę, że miejscowa ludność bardzo lubi śpiewy kolęd przy żłobku w okresie Świąt Bożego Narodzenia.

– Kolędy, które tutaj mamy, to są najczęściej tłumaczenia z języka polskiego, czasem niemieckiego. Oczywiście najpiękniejsze są te polskie, wiele z nich jest przetłumaczonych na język rosyjski i znajdują się w śpiewnikach. Ludzie lubią śpiewy kolęd w okresie świąt Bożego Narodzenia. Śpiewamy przy żłóbku np. po Mszy św. Są tutaj osoby, które znają i pamiętają kolędy w języku polskim. Czasami robimy wspólne międzynarodowe śpiewanie kolęd, gdzie są pieśni m.in. po ukraińsku, ale obecni są również Ormianie – wyjaśnia proboszcz parafii pw. św. Józefa.

Na Syberii zima trwa ponad pół roku, a na terenie parafii dochodziło nawet do -62 st. C.

– Jeżeli pogoda pozwala – czasami warunki są takie, że nie można nigdzie jechać – zaczynamy objazd większych wspólnot. Tam, gdzie jest możliwość dojazdu, staramy się dotrzeć z Mszą św. Bożonarodzeniową. Czasem też po Nowym Roku jeszcze jeździmy – mówi misjonarz.

Kapłan opisując Święta Bożego Narodzenia akcentuje, że szczególnie na Syberii jest to ciepło, które przynosi Jezus Chrystus do ludzkich serc.

Ks. Marek Jaśkowski jest jedynym katolickim kapłanem na terenie swojej parafii. Zdarza się, że pokonuje 1000 km, by dotrzeć do wiernych, którzy znajdują się pod jego opieką.

– Z księży katolickich jestem sam, są jeszcze dwaj księża grekokatoliccy, pomagamy sobie. Najbliższy ksiądz katolicki jest w Tobolsku, 550 km ode mnie (…). Na stałe mieszkam w Surgucie, to największe miasto na tym terytorium, jest tutaj kościół, parafia, duszpasterstwo. Na co dzień wyjeżdżam do kilkudziesięciu – nawet trudno policzyć – miast, w których są mniejsze i większe wspólnoty katolickie. Często odbywam wyjazdy nawet na tysiące kilometrów. Dojeżdżam do miast oddalonych o 700-800 km. Jeśli miejscowość jest 1000 km ode mnie, tak jak Salechard na kole podbiegunowym, gdzie też są parafianie, to już bardziej samolotem latam. Samochodem czasami jest objazd miast, który trwa nawet cały tydzień. Przed Adwentem zrobiliśmy 2,5 tys. km przez tydzień. Po Bożym Narodzeniu też taki objazd będzie. Nie da się dotrzeć do wszystkich, ale w ciągu roku kilka razy staramy się poodwiedzać tych, których już znamy – podkreśla rozmówca Radia Maryja.

Nie ma tygodnia, abym nie poznał nowych parafian – zaznacza.

– Cały czas poznaję nowe rodziny, nowych ludzi, którzy przyznają, że są katolikami. Nie ma tygodnia, aby ktoś nowy się nie zjawił. Mam wrażenie, że ludzie, których znam to mniejszość w porównaniu z katolikami, którzy tutaj jeszcze są. Tutaj jest mieszanka narodowościowa i kulturowa. Są ludzie, którzy przychodzą do kościoła, a nie mają żadnego związku z katolickim Kościołem. Jednak podoba się im i chcą być z nami – mówi misjonarz.

Ks. Marek Jaśkowski tłumaczy, że na terenie jego parafii mieszka wiele osób, które mają polskie korzenie. W miejscach, gdzie na terenie parafii pw. św. Józefa znajdują się kaplice, a ks. proboszcz nie może przyjechać – wierni sami spotykają się raz w tygodniu, żeby się modlić. W niedzielę z Surgutu transmitowana jest również Msza św. przez Internet. Coraz więcej ludzi miastach w ten sposób uczestniczy w Eucharystii.

– Czasami pochodzą z obecnych terenów Ukrainy, część z Białorusi i Kazachstanu. Bardzo wiele osób z nich zna modlitwy w języku polskim. Ich pierwszy kontakt z modlitwą, z Kościołem był właśnie w języku polskim, więc bardzo lubią modlić się po polsku. Teraz w Surgucie są nawet prowadzone lekcje języka polskiego. Sporo osób jest zainteresowanych tym, żeby uczyć się tego języka. Często wiele z tych ludzi nigdy w Polsce nie było, ale wiedzą, że mają polskie korzenie. Pochodzenie polskie mają i szanują. Odnosi się wrażenie, że język polski to taki język katolicki. Wiele osób tak ten język kojarzy, bo znają modlitwę, jakieś określenia typu „kościół”, „ksiądz”, wzięte z języka polskiego – wskazuje.

Mróz i odległości nie są przeszkodą w miłowaniu bliźnich i ewangelizowaniu na Syberii. Ks. Marek Jaśkowski zwraca uwagę, że największym problemem na tych terenach jest brak księży.

– Do pogody już się przyzwyczaiłem. Największym naszym problemem tutaj jest brak księży. Ludzie nie przychodzą, bo nie mają możliwości spotkać się z nami. Jeden ksiądz na terytorium, jak cztery Polski – to trochę za mało. Mróz i odległości to coś, co jest już dla mnie normalne. Problem jest też w mentalności tych ludzi, którzy poprzez lata komunizmu byli zupełnie zaniedbywani w potrzebach duchowych. To powoli się odradza, ale bardzo powoli. Często jest strach nawet przed wejściem do kościoła. Widać, że ludzie się interesują, ale trudno przekroczyć im granicę. Bardzo wyraźnie widać rozwój we wspólnotach, jednak panuje duchowa pustynia, potrzeby są wielkie. Potrzeba wielkiej otwartości na tych ludzi. Brakuje księży. Bardzo brakuje – podkreśla misjonarz.

Monika Bilska/RIRM

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl