Szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”: Sytuacja Turowa uświadamia skalę wyzwań i zagrożeń dla Śląska
Konflikt wokół kopalni węgla brunatnego Turów, powodujący niepokój załogi i lokalnej społeczności o przyszłość zakładu, uświadamia skalę wyzwań i zagrożeń, przed jakimi w kontekście transformacji stają Śląsk i górnictwo węgla kamiennego – ocenia szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz.
„Wydobywająca węgiel kamienny dla energetyki Polska Grupa Górnicza zatrudnia blisko 40 tys. ludzi. To dziesięciokrotnie więcej niż w kompleksie górniczo-energetycznym w Turowie. Kolejne dziesiątki tysięcy pracują w firmach kooperujących z PGG. Mam nadzieję, że sytuacja z Turowa uświadomi opinii publicznej skalę wyzwań i zagrożeń, przed jakimi stoją pracownicy PGG i innych spółek specjalizujących się wydobyciu węgla kamiennego na potrzeby energetyki” – skomentował we wtorek związkowiec.
W miniony piątek Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia w kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Turów, należącej do spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia skargi, złożonej przez stronę czeską do Trybunału. Czesi uważają, że kopalnia Turów ma negatywny wpływ na regiony przygraniczne, gdzie zmniejszył się poziom wód gruntowych. W rozmowach premierów obu państw ustalono, że czeska skarga zostanie wycofana po przyjęciu przez obie strony umowy bilateralnej, zakładającej wieloletnie projekty z udziałem strony polskiej w wysokości do 45 mln euro.
„Mam nadzieję, że międzynarodowy konflikt o przyszłość kopalni węgla brunatnego i elektrowni Turów zostanie rozstrzygnięty po myśli blisko 4 tys. zatrudnionych tam ludzi i ich rodzin – że zachowają pracę, źródło utrzymania i godne płace” – powiedział we wtorek szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”, wyrażając ubolewanie, że dopiero – jak mówił – „wielki pożar” wymusił działania w sprawie Turowa.
„Przykład z kopalnią Turów pokazuje, że aby problem zyskał szerokie zainteresowanie opinii publicznej, aby zmusił decydentów do podjęcia szybkich i konkretnych działań, musi – niestety – najpierw wybuchnąć wielki pożar, musi nastąpić jakieś dramatyczne wydarzenie. Dopiero wtedy dostrzega się, że jakaś kopalnia czy elektrownia to nie samotna wyspa, ale tysiące miejsc pracy – nie tylko w tych zakładach, ale w firmach kooperujących; to jest życie tysięcy rodzin” – mówił Dominik Kolorz.
Jak ocenił, takie „nagłe, choć niestety najczęściej chwilowe oświecenie rządzących” było też obserwowane w sprawach górnictwa węgla kamiennego.
„Wielokrotnie negocjacje, próby polubownego rozwiązywania konfliktów ciągnęły się miesiącami i dopiero walnięcie pięścią w stół, desperacki protest czy strajk sprawiały, że nagle znajdowało się rozwiązanie. Nagle okazywało się, że kompromis jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy sięgnąć. Ale nie były to porozumienia na lata – problemy prędzej czy później wracały, i to głównie z powodów zewnętrznych – przede wszystkim polityki klimatyczno-energetycznej UE, ale też z powodu (…) niezbyt wysokich kompetencji zarządzających sektorem węglowo-energetycznym w Polsce” – ocenił lider śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”.
„Rozmijanie się deklaracji z rzeczywistą polityką w sektorze węglowo-energetycznym to grzech każdego rządu w minionych trzech dekadach” – podsumował Dominik Kolorz, zarzucając kolejnym ekipom rządzącym brak konsekwencji w nakreślaniu i prowadzeniu polityki energetycznej Polski.
PAP