Resort kultury chce wprowadzenia tzw. opłaty reprograficznej
Opłata reprograficzna nie będzie kolejnym podatkiem. Środki nie trafią do budżetu państwa, ale do artystów – wskazał resort kultury, odpowiadając na pytania i zarzuty związane z planowaną opłatą. Ma być ona elementem ustawy o statusie artysty zawodowego.
Prace nad ustawą reprograficzną trwają w resorcie kultury od dłuższego czasu. W jej ramach powołany zostanie Fundusz Wsparcia Artystów Zawodowych. Ma on być w części finansowany ze środków opłaty reprograficznej, która zostanie nałożona na urządzenia i nośniki do kopiowania. Opłata ma zostać nałożona m. in. na tablety i smartfony. Producenci sprzętu alarmują, że spowoduje to podwyżki cen.
Wanda Zwinogrodzka, wiceminister kultury, wskazała na antenie TV Trwam, że z analiz funkcjonowania podobnych przepisów w innych krajach wynika, iż nie prowadzą one do wzrostu cen sprzętu elektronicznego.
– Dopłata jest ściągana od producentów. Generalnie uważa się, że koszt wytworzenia danego urządzenia elektronicznego wynosi około 30-40 proc. jego ostatecznej ceny. Reszta jest marżą, którą producent dzieli się z pośrednikami, hurtownikami, handlowcami, itd., ale jednak ta marża jest bardzo wysoka. My proponujemy, żeby bardzo drobny ułamek, zaledwie kilka procent, był odstępowany na potrzeby artystów – powiedziała Wanda Zwinogrodzka.
Sama opłata miałaby wynieść między 1 a 6 procentami. Zgodnie z przepisami, od 45-50 proc. wpływów z tego tytułu miałoby zasilać Fundusz Wsparcia Artystów.
Fundusz ma być także w części finansowany dopłatami rządowymi. Jak tłumaczył resort kultury, jest to odpowiedź na potrzeby artystów, którzy ze względu na swój status często nie uzyskują regularnych dochodów z działalności.
Zuzanna Dąbrowska/RIRM