Po co Ukrainie rezolucje Europarlamentu?
W Wielki Czwartek Parlament Europejski przyjmie kolejny projekt rezolucji w sprawie Ukrainy. Tego rodzaju dokumenty niektórzy w Europie przyjmują ze śmiechem, ale inni w Parlamencie ciężko pracują nad ich przygotowaniem.
I choć takie rezolucje nie mają mocy prawnej, to wielu ma nadzieję, że wywrą one konkretny nacisk na Rosję. Tym razem Europarlament ma przyjąć wspólny projekt w sprawie presji wywieranej przez Rosję na kraje Partnerstwa Wschodniego, a w szczególności destabilizacji Wschodniej Ukrainy.
Głosowanie nad dokumentem poprzedziła jak zwykle stosowna debata. Przypomnieć należy, że sprawa Ukrainy w Europarlamencie nie jest nowa. Europosłowie już wcześniej podkreślali, że UE powinna pomóc Ukrainie np. w ustabilizowaniu gospodarki. Wielu z nich wyrażało swoje zaniepokojenie wobec działań Rosji. Przyjmowano rezolucje, z których kpili politycy Federacji Rosyjskiej. To jednak nie zniechęca europosłów – powstają kolejne projekty. Swoją rezolucję przygotowali też m.in. Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy.
– Kolejna rezolucja Europarlamentu w sprawie Ukrainy, potępiająca ingerencję Rosji jest oczywiście krokiem w słusznym kierunku, ale niestety bez konkretnego znaczenia. Nawet odchodzący na polityczną emeryturę europoseł Daniel Cohn-Bendit retorycznie pytał, po co nasze głosowania, skoro nawet Prezydium Parlamentu nie bierze ich na poważnie pod uwagę? – informuje poseł do PE, prof. dr hab. Mirosław Piotrowski.W rezolucji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Parlament Europejski wyraża „solidarność z narodem ukraińskim i w pełni respektuje suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy, wyraża pełne wsparcie dla tymczasowego rządu Ukrainy i stanowczo odrzuca wszelkie stwierdzenia Rosji, że jest to rząd nielegalny”.
Dawid Nahajowski, Strasburg