O. dr T. Rydzyk CSsR dla tygodnika „Sieci”: Ja wierzę, że Polski nie złamią
„Niech każdy myśli o jednym: umrzesz. Każdy z nas umrze. I co potem? Jak staniesz przed Panem Bogiem?” – Michał Karnowski rozmawia z ojcem dr. Tadeuszem Rydzykiem CSsR, twórcą i dyrektorem Radia Maryja oraz wszystkich dzieł przy nim powstałych
***
Rozmawiamy proszę ojca w Toruniu, w siedzibie Wyższej Szkoły Społecznej i Medialnej (WSKSiM), którą ojciec utworzył w roku 2001. Widziałem jak ojciec żartuje na luzie ze studentami. Publicznie jednak ojciec raczej stara się być bardzo poważny. Dlaczego?
Bo to życzliwi ludzie, rozumiemy się. W takim otoczeniu można pożartować. W wypowiedziach publicznych niestety muszę się pilnować, bo wielu jest takich, którzy podchwytują na słowie i z żartu robią skandal, odwracają znaczenia słów. Takie czasy , nawet z żartami trzeba się kryć. Jeszcze kilka lat temu tak nie było w Polsce.
I druga moja obserwacja: znowu ojciec dyrektor buduje. Między niedawno ukończonym Sanktuarium Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i świętego Jana Pawła II a budynkami WSKSiM powstaje Muzeum Pamięć i Tożsamość im. św. Jana Pawła II.
Tak, to wielkie przedsięwzięcie. Chcemy pokazać, jak na polskość patrzył święty Jan Paweł II, największy z rodu Polaków. Tam będzie odbywała się wielka lekcja najpiękniejszej polskości dla wszystkich pokoleń i katecheza. Tu młodzi zobaczą naszych bohaterów, bo pamiętajmy: Verba docent, exempla trahunt – słowa pouczają, przykłady przyciągają.
W tym roku minie już 28 lat Radia Maryja. Cała epoka w życiu Polaków.
Zaczynaliśmy tylko z dwiema stacjami, po 100 watów, w Toruniu i Bydgoszczy. I nawet nam nie pozwolili na połączenie tych stacji. Wtedy decydowała o tym Państwowa Agencja Radiowa, w skrócie PAR. Pojawiłem się u nich pierwszy raz z pismem od Prowincjała Redemptorystów z prośbą o radio na całą Polskę. Byli bardzo zdziwieni, patrzyli na mnie jakbym był jakimś wyrzutkiem społeczeństwa. Pytali: „Z jakiej racji? Co to ma znaczyć?”. Pytali: „A co będzie ksiądz tam nadawał?”. Odpowiadałem: „Katechezę. Będziemy nawracać, ewangelizować, jak misjonarze idący w świat”. Cały czas byli na nie, zachowywali się w sposób mało cywilizowany, traktowali mnie bardzo nieprzyjemnie.
Jak ojciec wybrnął z tego zakazu połączenia stacji w Bydgoszczy i Toruniu?
Nie wiem, czy mogę o tym mówić, ale też już tyle lat minęło… Było tak: zaproponowali żebym woził kasety z nagraniami audycji z Torunia do Bydgoszczy. Odpowiedziałem: „może na osiołku?”.
Młodszym przypomnijmy, że internetu wtedy nie było, to był rok 1991.
Ba, nie było jeszcze możliwości skorzystania z nadawania satelitarnego. Zapytałem ich, jak inni łączą swoje stacje. Odpowiedzieli, że przez kabel lub radiolinię. Zapytałem: „No jak tak można? Wszyscy mogą, tylko my nie? Czy Pan Bóg stworzył świat tylko dla komunistów?”. I jakoś daliśmy sobie radę.
W jaki sposób?
Znowu przez dobrych ludzi. Ktoś miał i udostępnił nam radiolinię. Prosiłem tylko inżynierów, by sprawdzili, czy nikomu to nie przeszkadza w eterze.
Bez pozwolenia?
Pan Bóg już dawno dał każdemu nie tylko pozwolenie, ale polecenie czynienia dobra. Ale pan dyrektor w PAR na kolejnym spotkaniu zaczął na mnie krzyczeć: „co ksiądz robi?! Jakim prawem?!”. Nie mogłem powiedzieć mu wszystkiego, kłamać też nie mogę. Wybrałem trzecią drogę. Zapytałem go, czy był u spowiedzi. Zdenerwowało go to jeszcze bardziej. Ale ja spokojnie kontynuowałem: „Bo wie pan, ja jestem księdzem. Mogę ochrzcić, wyspowiadać, mogę pogrzeb odprawić,…”. Chciałem, by sobie uświadomił, że on też kiedyś przed Panem Bogiem stanie. No i dał mi spokój. Ale to był dopiero początek.
Potem była walka o częstotliwości stacji lokalnych, wreszcie o koncesję ogólnopolską.
Tak. Wielokrotnie musieliśmy prosić o mobilizację słuchaczy, ludzi dobrej woli. Pisaliśmy do biskupów, do władz, w tym prezydenta Lecha Wałęsy. Myślałem, że skoro katolik, to pomoże. Ale nic nie pomógł. Problemów i przeszkód było wiele: gdzie postawić nadajniki? Nigdzie nam nie pozwalali. Najpierw korzystaliśmy z częstotliwości stacji diecezjalnych, ale one były tylko wysokie, kiedy ludzie mieli jeszcze odbiorniki przystosowane do częstotliwości niskich, jak w całym dawnym bloku wschodnim. Potem była walka o koncesję ogólnopolską dla Radia Maryja. Zapadła mi w pamięć scena, jak pewien wiceminister łączności krzyczy na mnie: „My ojca zniszczymy, my mamy media”. Taka walka szła.
Co ojciec odpowiedział?
Że muszę o tej rozmowie powiedzieć słuchaczom. Bo radio nie jest moje, jest ludzi. On na to: „To ksiądz zaczyna wojnę!”. Odparłem, że wojny nie zaczynam, ale ja się nie poddam. A ofiary zawsze są po obu stronach. Po powrocie z Warszawy położyłem się nad ranem, ale nie mogłem zasnąć. Bardzo to wszystko przeżywałem. I wtedy przyszła myśl: „to nie jest Radio Tadeusz, ale Radio Maryja. A skoro Maryja, to Jasna Góra”. Zadzwoniłem najpierw do klasztoru jasnogórskiego z pytaniem, czy znajdą termin bym mógł przed Cudownym Obrazem Matki Bożej odprawić Mszę Świętą. Znaleźli. Potem do księdza biskupa Adama Lepy, odpowiedzialnego wtedy w Episkopacie za media. Ksiądz biskup odpowiedział: „Jadę!”. Ogłosiłem przez radio. Przyjechało 5 tysięcy ludzi, a Ojcowie Paulini widząc to zaprosili nas na plac jasnogórski. I tak zaczęły nasze lipcowe pielgrzymki na Jasną Górę.
Opowiada ojciec dyrektor o budowaniu radia i co chwila pojawia się, że ktoś coś dał, że ktoś niespodziewanie pomógł. Ale potem w mediach wrogich, w popkulturze, wraca to szyderstwem, że jak to dał, że na pewno coś ojciec ukrywa?
Kiedy to jest czysta prawda. Niewierzący nie rozumieją jak wielka jest siła ducha, jak wielu dobrych ludzi nam Pan Bóg zsyła. Dlatego teraz to już często nie mówię nawet, że ktoś coś dał, bo nie wierzą, bo się śmieją. Ale Pan Bóg wie, jak jest naprawdę.
Często mówicie w radiu jak ogromne są koszty nadawania radia i telewizji na cały świat. Wystarcza ze składek słuchaczy i widzów?
Ofiarność jest duża, ale nie aż taka, jak być powinna. Nie ma jeszcze w Polsce takiej odpowiedzialności za sprawy Kościoła, jaka bywa gdzie indziej. Opowiadano mi przykład z Ameryki. Oto jest kościół w którym Msze Święte odprawiane są w trzech językach: po polsku, hiszpańsku i angielsku. Na mszy po polsku wiernych jest dość dużo, ale ofiary tam składane nie utrzymałyby kościoła. Na mszy po hiszpańsku ludzi jest bardzo dużo, ale to często biedni ludzie, ofiary proporcjonalnie mniejsze niż te od Polaków. Anglojęzycznych przychodzi najmniej, ale bez nich ten kościół by nie mógł istnieć.
Skąd się bierze ta różnica?
Nie są spreparowani tą propagandą, że księdzu się zawsze świetnie powodzi, że jest bogaty, że pasibrzuch, który wszystko ma. A to wszystko nie tak wygląda. Opowiedziano mi taką historię: w jednej z parafii w Polsce znalazło się grono takich bardzo postępowych aktywistów, którzy naczytawszy się o bogactwie księży, postanowili wziąć sprawy finansów parafii w swoje ręce. Ksiądz popatrzył i mówi: proszę bardzo. Zaczęli liczyć to, co wpływa, zobaczyli ile trzeba wydać na sprzątanie, remonty, pensje, zabezpieczenia i bardzo szybko przyszli z prośbą, by jednak ksiądz to przejął z powrotem. Zobaczyli, że nie dadzą rady. Tak samo jest z Radiem Maryja.
Czy tak samo? Radio Maryja ma przecież miliony słuchaczy.
Ale jaki procent pomaga? Weźmy pielgrzymkę Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę. Często to i ponad 200 tysięcy ludzi. Tych, którzy czują więcej, którzy rozumieją sprawy, o których mówię. A ilu składa ofiarę? Jak 20 tysięcy, to bardzo dobrze. Wiemy, bo prosimy, by koperty z ofiarami były podpisane, by można później podziękować.
A przecież ta niezależność radia, to, że ono może mówić prawdę i tylko prawdę, że żadna finansjera nie może nam dyktować, co mówić, a o czym milczeć, bierze się z faktu iż to ludzie je utrzymują. Jak przestaną, to ten głos może zniknąć. I dlatego ci, którzy nam źle życzą, taką propagandę sieją przeciwko nam.
Ta propaganda przypisuje też ojcu ogromne pieniądze od rządu. Ile w tym prawdy? Może ojciec o tym mówić?
Wszystko jasno mówimy. Bo Clara pacta faciunt amicos czyli jasne układy czynią przyjaciół. Nie jest tajemnicą, że budujemy Muzeum „Pamięć i tożsamość”, które pan redaktor już wspomniał, bo widział budowę. Czy to robimy dla siebie? Dla bogactwa? Czy dla Polski, dla wychowania przyszłych pokoleń? To prawda, że ministerstwo przyznało dofinansowanie na to przedsięwzięcie, około 117 milionów złotych. I wielka awantura. A muzeum będzie własnością państwa. Jednak kiedy na pewne centrum sztuki filmowej dano 600 milionów złotych – cisza. Ale myśmy też dużo włożyli: teren, projekt, know-how, to były duże koszty. Co najważniejsze, od 20 lat prowadzimy badania na temat ratowania Żydów przez Polaków. Zaczęło się od 2-tomowej książki wydanej w roku 2000 pt. „Godni synowie naszej ojczyzny”. Stale pracuje kilkuosobowy zespół, który te sprawy bada. Mamy już zapisane 40 tysięcy nazwisk tych, którzy pomagali, ratowali. To jest ważne. To ostatni moment, by to zapisać, upamiętnić, wiedzieć, co się z nimi stało, jaką cenę zapłacili, gdzie leży ich grób. To są tysiące godzin nagrań audio, wideo, dokumenty. Nie ma drugiej instytucji, która by takie zbiory posiadała. Do tego budujemy Park Pamięci Narodowej, gdzie będą oni wszyscy, każde nazwisko, upamiętnieni. Czy to naprawdę zbrodnia, że państwo do takiej pracy też się dołoży? Czy to dla siebie robimy czy dla wspólnoty narodowej?
Skąd zatem taka zajadłość w atakach, zwłaszcza ze strony Platformy?
To świadczy tylko o kulturze tych ludzi… Taka mentalność, jak psa ogrodnika, bo przecież sami tego nie zrobią, a nam nie chcą pozwolić. Każdy Polak powinien się cieszyć, jeśli drugi robi coś dobrego dla Ojczyzny, czy wierzący, czy nie wierzący. I takich też spotykam, którzy bardzo są życzliwi. Czasem słyszę: „Przepraszam ojca”. Pytam: „za co?”. Odpowiada: „że ojca tak nienawidziłem, że w te wszystkie kłamstwa w mediach wierzyłem, że nie sprawdziłem samodzielnie wcześniej”. Dostaję dużo takich listów. Powtarzam wszystkim: nie wierzcie w te opowieści, przyjedźcie sami, zobaczcie, co robimy, co zbudowaliśmy, przekonajcie się jak to nasze rzekome imperium wygląda, jak służy Bogu, Kościołowi i Polsce. I pamiętajmy, że wrogowie wiedzą, jak nas napuszczać na siebie, zwłaszcza Słowian: Polaków na Polaków, Ukraińców na Polaków. Nie tak było? To jest zasada „divide et impera” – dziel i rządź.
Z tej perspektywy, troski o przyszłość Polski, jak ocenia ojciec dyrektor wynik wyborów parlamentarnych? Obecnie rządzący obóz uzyskał prawo do kierowani krajem przez kolejne cztery lata.
Kilka wniosków. Po pierwsze, jak mamy coś niedoskonałego, to wybieramy lepsze od gorszego. Po drugie, wszyscy jesteśmy ludźmi, a nie aniołami. Popełniamy grzechy i błędy. Spośród ludzi tylko Maryja była bez grzechu. A zatem patrzmy, kto tych błędów popełnia mniej, kto stara się je naprawiać, kto wyciąga wnioski i chce się poprawić. Z tej perspektywy cieszę się, że tak wyszło. Szkoda, że nie lepiej. Bo najważniejsze są sprawy cywilizacyjne gdyż wszystko inne, jak będzie dobry duch, można odnowić. Pamiętam telefon od pewnego słuchacza z Irlandii, który mówił: „trzy razy wszystko straciłem w życiu, trzy razy materialnie bankrutowałem”. Ale jeżeli jest dobry duch, wszystko możemy, i mnie się udawało odrobić. Poznałem go potem osobiście, już niestety nie żyje. O tym musimy w Polsce pamiętać: walka idzie o ten dobry duch, o naszą wiarę i pamięć narodową. I to jest trzeci punkt. Dlatego bardzo pozytywnie oceniam to zwrócenie się w ostatnich czterech latach w kierunku pomocy rodzinie, dzieciom, słabym. Nikt tego nie zrobił wcześniej i dziękujmy panu Bogu za to. Dziwię się, że niektórzy mimo iż dostali, to wygadują na PiS.
Może uwierzyli, że to przekupstwo?
To nie jest żadne przekupstwo, to konieczna pomoc rodzinie. Na co ma państwo wydawać pieniądze, jeśli nie na rodzinę? A teraz poszerzajmy przestrzeń dobra, wspierajmy wszystko, co temu służy. Nie wszystko odnowione jest być może, nie wszystko da się zrobić od razu. Ale nie można tak podpuszczać ludzi. Bo my wszyscy musimy się wziąć do pracy. Pamiętajmy słowa Świętego Pawła: „Napominajcie się z miłością i zachęcajcie”. Jest jedna ojczyzna nasza, jedna Polska. Komu zależy na tym, żeby to zniszczyć? Czuję wielki niepokój.
Bo idzie fala propagandy lewicowej?
Nie tylko. To idą międzynarodowe siły, diabelskie. Robią wszystko, żeby zniszczyć rodzinę, zniszczyć człowieka, wiarę, Kościół. To jest ta nowa lewica, jak to niektórzy nazywają. W tym ideologia gender, bardzo niebezpieczna.
To jest „tęczowa zaraza”, wyrastająca ideowo z czerwonej?
Tak, ksiądz arcybiskup Marek Jędraszewski, nazwał to bardzo bardzo dobrze. To wybitny filozof i teolog, znawca zjawisk społecznych. Jego doktorat przeczytał Jan Paweł II, wiem o tym od kogoś, komu papież o tym wtedy mówił. Ten atak na księdza arcybiskupa Jędraszewskiego odbieram jak coś wstrętnego, próbę stłamszenia człowieka, pasterza Kościoła, wreszcie zablokowania wolności. Ale wierzę, że się nie da. Musimy przy nim trwać i dziękować Panu Bogu za tak odważnego pasterza. Niech to będzie zachętą dla innych żeby tak odważnie mówić. Mówić prawdę. Rozważnie, ale i odważnie. Musimy wszyscy widzieć, jak ta propaganda idzie przez wszystkie media, uczelnie, sztukę i tak dalej. Tych prawicowych jest bardzo niewiele.
Są też ubogie, pozbawione dostępu do reklam.
To prawda. Liczyłem, że ten rząd coś z tym zrobi, spróbuje zlikwidować tę dyskryminację, nie tylko nadawców chrześcijańskich, ale przede wszystkim ich odbiorców. Wszystko to jednak lewica trzyma w rękach nadal. Druga ważna sprawa to szkoły, uczelnie wyższe. Tam rządzi lewactwo, wytwarza się moda na wszystko, co antypolskie. Nawet niektórych przedszkoli to dotyka. Kolejna rzecz – Konwencja Stambulska. Czekam, żeby się odważyli z niej wyjść. To bardzo poważna sprawa, otwarcie drzwi w stronę totalitarnych działań. Ktoś w przyszłości może to wykorzystać.
Wierzy ojciec dyrektor, że można tę falę zatrzymać? Zdarzają się wypowiedzi, nawet księży, pełne rezygnacji. Niewiary. Przekonania, że to jest za silna fala, że młodzi ludzie mają tak przerobione przez media umysły, że trudno z tym w ogóle walczyć.
Trzeba wziąć pod uwagę, że tu jest naprawdę działanie szatana. Potrzeba modlitwy, ba egzorcyzmów trzeba.
Są miasta, na szczęście jeszcze wyjątkowe, gdzie w niektórych szkołach na religię zapisuje się podobno 10 procent uczniów.
Tu był błąd u zarania. Dlaczego zrobili tak, że zapisują się ci, którzy chcą chodzić na religię? Powinno być odwrotnie: zapisujesz się, jak nie chcesz chodzić. Ktoś to pięknie wymanipulował. Ale trzeba walczyć – szukać charyzmatycznych księży, katechetów, organizować się. W czasach komunistycznych ksiądz Franciszek Blachnicki potrafił stworzyć wielki ruch oazowy, potrafił mieć na oazach wakacyjnych 200 tysięcy młodych ludzi. Sam na nie jeździłem. Komuniści nas przepędzali, Sanepid i straż pożarna kontrolowały uporczywie, a milicja potrafiła pobić nieletnich. Ale było! Trzeba się modlić o charyzmatycznych księży i siostry zakonne. Nie tylko o liczne, ale o dobre powołania. Kapłaństwo czy życie zakonne to nie ciepłe bambosze i telewizor, ale ciągły marsz. Inaczej to nie ma sensu. Trzeba też wiedzieć, że szatan jest, trzeba zatem modlitwy, różańca. Trzeba ognia w nas! Kiedy kryzysy w Kościele się zaczyna? Jak człowiek odchodzi od Chrystusa, gubi swoją z Nim relację.
Druga strona powtarza: i tak was złamiemy. I tak skończycie jak Irlandia.
Nie. Ja wierzę, że Polski nie złamią. U nas ludzie jeszcze się modlą. Trzeba nam modlitwy, prawdziwej a nie bigoterii, i świadków. Wierzę, że jeszcze będzie inaczej. Ale to też zależy od każdego z nas. Niech przekazuje wiarę dziadek, babcia, tak jak przekazuje miłość do Polski. Niech sam odnowi swoją relację z Panem Bogiem, bo bez tego nie ma nic. Jeżeli podchodzisz do wiary tylko jak do obyczaju, folkloru, to nie przekażesz tego. To jest puste. Niech każdy myśli o jednym: umrzesz. Każdy z nas umrze. I co potem? Jak staniesz przed Panem Bogiem?
Odpowiedzą: Boga nie ma.
Nie ma wątpliwości, że Bóg jest. Także rozum oświecony potrafi odnaleźć Pana Boga.
Czyli obronimy Polskę chrześcijańską?
Wierzę w to. Matka Boża nas tyle razy obroniła, że musimy w Niej pokładać ufność i nie ulegać zwątpieniu. Widzę ilu ludzi modli się na Jasnej Górze. Pytam wtedy: Matko Boża, czy Ty nas zostawisz? Jest dużo zła, zorganizowanego, ale jest i dużo niesamowitego dobra. Dużo ludzi się też nawraca. Z tego może być lawina. Musimy iść, nie możemy wybrać drogi, którą przeszli katolicy na Zachodzie: rezygnacji, odwrotu, wyprzedawania kościołów. Bo stracili Boga w sercu, a On jest najważniejszy. Ale i na Zachodzie widzę odrodzenia, są grupy różne, coraz silniejsze, które się przeciwstawiają. Żyją Ewangelią.
U nas też ostatnia seria ataków na Kościół na tle pedofilskim, niezwykle brutalna, uświadomiła wielu katolikom, że sytuacja jest poważna. Otrzymujemy wiele sygnałów, że są parafie, wspólnoty, które zareagowały większą świadomością swojej wiary, postanowieniem mocniejszego trwania, aktywności.
Oby tak było. Ale warto przy sprawie pedofilii się zatrzymać. Nie mówię, że tego nie ma czy nie było. To jest skandaliczne i gdyby był taki przypadek, trzeba się z nim absolutnie rozprawić. Tego nie może być. Ale nie możemy dać się zredukować tylko do tego tematu, nie można całego Kościoła sprowadzić do takich przypadków. Weźmy się do roboty, do ewangelizacji. Pan Jezus przyszedł do nas z miłością i głośmy Jego naukę, a jeżeli takie rzeczy są, to wyrywać trzeba z korzeniami i iść dalej.
Jakiś kontekst tego, co przeżywamy dzisiaj w Polsce, rzucają nam te oklaski dla Urbana, fetowanie go po jakichś klubach.
Znowu spojrzałbym na to nieco inaczej… Przeróżne głupstwa działy się zawsze, w całej historii. I grzech był, i błędy, i szaleństwa. Ale to były i są pewne grupki. Tylko kiedyś nie było tylu mediów, internetu. Dziś to idzie w świat momentalnie i wydaje nam się, że tego jest tak dużo. Na szczęście nie. Czy ta klaszcząca grupka na pewno wiedziała, co czyni? A może to są dzieci funkcjonariuszy tamtego systemu? Także patrzyłbym na to ze spokojem.
Jedna z tez prezentowanych przez media wrogie Kościołowi głosi, że wsparł on obóz rządzący, że wszedł w politykę. Pan Szymon Hołownia napisał: Niech jak najszybciej opustoszeją te kościoły, w których Pan Jezus jest członkiem PiS”. Jak ojciec dyrektor by na to odpowiedział?
To bzdura. To chore. Nic takiego nie ma i nie miało miejsca. Może autor tych słów chciał zaistnieć medialnie? Może pragnie skandalu? To jest mylenie spraw. Ja też jestem w Kościele. I co – nie mam prawa powiedzieć, na kogo głosowałem? Mam. Głosowałem na Prawo i Sprawiedliwość. A na kogo miałem głosować? Ale nie na całą partię PiS, ale na ludzi, których jestem pewny, których znam, którzy byli na listach tej akurat partii. Tam też są różni ludzie, a program ugrupowania jest najbliższy cywilizacji chrześcijańskiej.
Celem tej akurat nagonki jest chyba zmuszenie Kościoła, żeby zaczął ten PiS dla zasady atakować?
Żeby milczał o sprawach publicznych, społecznych, chował głowę w piasek. Czy prymas Stefan Wyszyński nie był oskarżany i uprawianie polityki, kiedy sprzeciwiał się komunistom? A święty Jan Paweł II nie nazywał rzeczy po imieniu? Nie przestrzegał rządzących, gdy źle czynili?
Można dziś powiedzieć, że księża są prześladowani?
Oczywiście. Dziś głównie przez odbieranie dobrego imienia. Budowanie nagonki społecznej. Ksiądz nie może wyjść na ulicę…
…A już zwłaszcza z dziećmi. W mojej parafii kilka miesięcy temu młody ksiądz opowiadał ze łzami w oczach, że szedł przez Plac Zamkowy w Warszawie z grupą ministrantów i leciały w ich kierunku ohydne wyzwiska. Świetny, pełen pasji ksiądz.
No właśnie: czy to nie jest przez media? Czy to nie jest skutek kłamstwa, hejtu, nagonek? Albo to, co było przed katedrą na warszawskiej Pradze, gdzie człowiek z urbanowego nie przebrał się w sutannę. Jakim prawem? I jeszcze dzieci w to wciągnęli. Jak można? To świadoma nauka nienawiści do księdza. Czy to nie jest prześladowanie? Warto popatrzeć, jak naprawdę księża żyją. Często skromnie, często samotnie w parafii. Kto mu pomaga? Postawmy się w sytuacji księży i zadajmy sobie pytanie, czy sami byśmy to wytrzymali?
Podobno zwłaszcza młodzi księża przeżywają te nagonki ciężko? Bo starsi doświadczyli komunistycznych prześladowań i są bardziej zahartowani.
Tak. I niektórzy nie wytrzymują.
Minęło 41 lat od wyboru Karola Wojtyły na papieża. Przed Radiem Maryja stoi pomnik Ojca Świętego i słowa: „Ja Panu Bogu dziękuję codziennie, że jest w Polsce takie radio, że się nazywa Radio Maryja”. Pomnik papieża-Polaka stoi też przed WSKSiM.
Bo gdyby nie Jan Paweł II, tego radia by nie było. To mogę powiedzieć z pełną świadomością. Wiem, że były różne rozmowy przy stole u Ojca Świętego, nie zawsze byłem ich uczestnikiem. Ale wiem, że on był zawsze za radiem, zawsze go bronił. Raz przy kolacji, na którą zaproszenie było wielkim dla mnie zaszczytem i zaskoczeniem, zapytał mnie: „kto przeszkadza Radiu Maryja?”. Nie skarżyłem się, broń Boże, nie wypada. Odpowiedziałem: „Libertyni Ojcze Święty”. Bo taka prawda, libertyński duch.
A teraz mieliśmy ten sabat pod oknem papieskim.
Zostawmy… Bierzmy na rozum, ale przede wszystkim módlmy się i działajmy. To jest działanie szatańskie, trzeba to widzieć i wyciągać wnioski. Jest u nas jeden ojciec, wspaniały misjonarz, który zbudował między innymi piękne sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Pietropawłowsku. Ma 90 lat, do niedawna pościł trzy razy w tygodniu o chlebie i wodzie, a teraz ze względu na wiek czyni to raz w tygodniu. Zapytałem go, dlaczego tak czyni. Odpowiedział: za Panem Jezusem. Tego szatana można wypędzać tylko modlitwą i postem. Dlatego bardzo się ucieszyłem, jak w naszym Sanktuarium powstała inicjatywa świeckich mężczyzn, którzy chcieli coś zrobić dla odrodzenia duchowego Europy. Postanowili ofiarować jeden dzień w tygodniu o chlebie i wodzie, z modlitwą, różańcem i Komunią Świętą. Zgłosiło się prawie 10 tysięcy ludzi. Później to samo zrobili na wybory parlamentarne. A teraz jest akcja „Modlitwa za posła”. Rozdają obrazki z Modlitwą do Ducha Świętego, którą się modlił jeszcze mały Karol Wojtyła, dostał ją od ojca. Wielu prosi, świadomie, o bardzo trudnego posła czy senatora.
Piękne. A ojciec za któregoś się modli?
Jeszcze za żadnego (śmiech). Na razie za wszystkich, ale zobaczymy, pewnie kogoś wylosuję.
Mnożą się profanacje. Jak na nie katolicy powinni reagować?
Modlitwa, wychowanie, ale i prawa. Trzeba respektować prawo. A prawo takich rzeczy zabrania, w odniesieniu do każdej religii.
Przed nami też wybory prezydenckie. Jak ojciec dyrektor widzi ten wybór stojący przed Polakami?
Ja będę głosował na prezydenta Andrzeja Dudę, nie mam już wątpliwości. W pewnym momencie byłem nawet trochę zaniepokojony… Ale powiedziałem mu to, jak miałem szczęście rozmawiać z panem prezydentem raz czy drugi. To się wyjaśniło wszystko. Uważam, że ten człowiek bardzo ciężko pracuje dla Polski, każdego dnia. On nam nie przynosi wstydu, ale honor. I oby nie zmienił się, nie osłabł. Życzę mu zdrowia i już nie mam wątpliwości. I znowu powiedzą, że polityka. Ale ja jestem obywatelem i mam obowiązek wybierać.
Trudno będzie panu prezydentowi Dudzie wygrać?
Boję się. Niektóre partie wydawały mi się bardziej rozumne. Zostawiam już tych szaleńców bardziej lewicowych, to często pokolenie tych, którzy działali przeciwko Polsce, gdy między innymi w 1920 roku bolszewicy szli na Warszawę. Myślałem jednak, że PSL jest bardziej propolskie. Nie może być tylko „ja”, za wszelką cenę. Nie może być, że na złość babci odmrożę sobie uszy. Albo Konfederacja – myślałem, że to coś wartościowego z tego będzie… Ale jestem bardzo, bardzo rozczarowany. Sądziłem, że są bardziej za Polską, bardziej propolski. A tu raz po raz widzę szkodzenie Polsce. Można napominać, można z miłością zwracać uwagę, ja też to często robię. Ale nie można szkodzić. Jeżeli komuś zależy na Polsce, nie będzie dobrego ducha niszczył.
Te 28 lat Radia Maryja o też 28 lat nagonek na Ojca dyrektora. Skąd siła, by to przetrwać?
Musiałbym mówić bardzo osobiście… Ale dobrze. Mam motywację. Wiem, że popełniam błędy, czasami działam w emocjach, niekiedy pojawiają się negatywne myśli. Ale zawsze się z tego spowiadam. Mam więc spowiedź. Zadaję też sobie pytanie: „co myśli o tym Pan Jezus”? On nie tyle wycierpiał. On, Boży Syn, przyszedł do nas posłany od Ojca, przyjął ludzkie ciało, mówił nam o Królestwie Niebieskim, mówił, że przygotowuje nam miejsce w niebie. I tak został potraktowany przez tych, którym tyle dobra wyświadczył. To jak ja przy nim mam się skarżyć? Tego uczyli nas, mnie, siostrę, braci, już w domu, a najwięcej nasza mama. No i jeszcze jedno: ci, którzy tak brutalnie atakują, często nie wiedzą, co robią. Ktoś ich też mógł zbałamucić. Za rzadko sami chcą sprawdzić, poszukać prawdy, do czego nieustająco zachęcam.
Michał Karnowski/wPolityce.pl/radiomaryja.pl