[NASZ WYWIAD] Ks. kard. Z. Grocholewski: Tożsamość katolika to wierność Ewangelii i Chrystusowi

fot. Beata Szarek, Szymon Gorko/Zespół Prasowy WSKSiM

Tożsamość katolika to jest wierność Ewangelii, wierność Chrystusowi. Chrystus jest dla mnie głównym przedmiotem miłości, również głównym kryterium mojego działania. To jest właśnie katolik. Bez Chrystusa nie ma katolika i to nie chodzi o to, żeby w coś tam wierzyć (…). Chodzi o to, żeby to kształtowało moje życie. Ta Ewangelia musi kształtować moje życie – mówił w rozmowie z o. Dariuszem Drążkiem CSsR, wyemitowanej w ramach piątkowych „Aktualności dnia” na antenie Radia Maryja, ks. kard. Zenon Grocholewski, były prefekt Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej.

***

Kościół katolicki jest powszechny, tzn. przekracza granice ludów, narodów i języków. Czy tożsamość narodowa w związku z tym nie jest jakąś przeszkodą dla działalności Kościoła?

Wręcz przeciwnie – jest jakimś umocnieniem. Jest umocnieniem, tym bardziej że element religijny, element duchowy odgrywa ogromną rolę. Jeżeli człowieka pojmuje się tylko w granicach od jego urodzenia aż do śmierci fizycznej, to jest to duże ograniczenie. To nie jest spojrzenie realistyczne na życie człowieka, które w gruncie rzeczy jest wieczne, które jest kontynuacją po śmierci i właściwie we wszystkich kulturach ten element życia, które się nie kończy wraz ze śmiercią fizyczną, jest bardzo ważny.

Jan Paweł II – jak podkreśliłem w moim referacie [zobacz więcej] – bardzo mocno zaznaczył, że ideą narodu, główną rzeczą dla narodu jest kultura. Nie można kultury rozumieć bez religii. Religia jest elementem bardzo twórczym dla kultury. Nie tylko tworzy pewne dzieła literatury, sztuki itd., ale też dlatego, że sama Ewangelia ukazuje człowieka w całej prawdzie. A człowiek nie może żyć bez prawdy. Bez prawdy jest zawsze tylko złudzenie, które szkodzi człowiekowi. Ja w dyskusji podkreśliłem to, jakie w innych religiach jest wyczucie nie tylko życia, które jest poza grobem, ale także jaki to powoduje szacunek dla innych. Gdy jechałem na Tajwan, to przyszły stewardessy, nie chrześcijanki, uklękły i poprosiły o błogosławieństwo. Potem były dla mnie bardzo życzliwe itd. Jesteś przedstawicielem jakiejś religii, jesteś przedstawicielem życia, które się nie kończy tutaj na Ziemi – pobłogosław mnie. Czyli to jest bardzo ważne – ten element religii, która równocześnie musi być poszanowaniem innej religii, poszanowaniem innego człowieka, który inaczej myśli.

Musiałem podróżować po różnych częściach świata jako Prefekt Kongregacji Edukacji Katolickiej i często byłem zbudowany. Poznałem wspaniałych ludzi, nie tylko katolików i byłem zbudowany ich szacunkiem dla innych. Jeżeli to są ludzie kultury, to są ludzie, którzy kochają własny naród, to nie znaczy, że nienawidzą innych. Tak, jak się kocha rodziców – kocham rodziców, ale to nie znaczy, że nienawidzę rodziców moich kolegów itd. Chcę, żeby oni też kochali swoich rodziców. To jest bardzo ważne, bo często się zarzuca, że jeżeli my kochamy nasz naród, to znaczy, że jesteśmy nacjonalistami. To jest nieprawda –

fot. Beata Szarek, Szymon Gorko/Zespół Prasowy WSKSiM

Gdzie przebiega granica między pielęgnowaniem własnej tożsamości, tożsamości narodowej, a chorobą tej tożsamości?

W moim referacie wskazałem, że wszystkie elementy, które burzą kulturę człowieka, są elementami, które równocześnie szkodzą idei narodu. Brak szacunku dla innych – weźmy pod uwagę, jak to było w Polsce, że broni się pewnych idei i przez to obraża się wszystkich innych, np. Najświętszy Sakrament, obrażanie Pana Boga, obrażanie Kościoła. To są rzeczy, które niszczą kulturę. To nie są jakieś argumenty, to nie jest argument w dyskusji. Ta ich postawa nie jest ani argumentem za ich ideologią, ani nie jest argumentem przeciwko Kościołowi. Jest tylko jakimś bardzo prymitywnym, prostackim niszczeniem kultury, niszczeniem własnego narodu, dyskusji, jaka powinna być między ludźmi kultury.

A jaka jest tożsamość katolika? Co się na nią składa?

Myślę, że to jest bardzo proste. Tożsamość katolika to jest wierność Ewangelii, wierność Chrystusowi. Chrystus jest dla mnie głównym przedmiotem miłości, również głównym kryterium mojego działania. To jest właśnie katolik. Bez Chrystusa nie ma katolika i to nie chodzi o to, żeby w coś tam wierzyć (ja mogę wierzyć w jakieś bajki). Chodzi o to, żeby kształtowało moje życie. Ta Ewangelia musi kształtować moje życie. To musi być jakimś takim wezwaniem i momentem, według którego ja oceniam siebie samego. We własnym życiu stawiam sobie ten problem – na ile Chrystus jest w centrum mojego życia, na ile staram się ubogacić innych, bo to jest sensem mojego życia, ubogacić innych Chrystusem. Tożsamość chrześcijanina, katolika, to jest właśnie wierność Ewangelii, wierność Chrystusowi, ale nie wierność teoretyczna, tylko wierność praktyczna, wierność na co dzień.

Czy możemy sobie wyobrazić, że w procesach globalizacji, z którymi mamy do czynienia, takiej unifikacji na różnych płaszczyznach, że w pewnym momencie narody przestaną istnieć?

Wolałbym, żeby do tego nie dochodziło, chociaż trochę tę tendencję widać, odrywanie się od narodu, od własnych korzeni, chce się zrobić z całego świata jakąś globalną wioskę. To jest dużą przeszkodą. To jest tak samo, jakby ktoś chciał się odciąć od własnej rodziny. Dziecko, które odcina się od własnej rodziny, ucieka, jest wielką szkodą, bo ta rodzina była dla niego tym elementem, który go wychowywał, który wprowadzał go w życie. Tym elementem w sensie szerszym jest właśnie naród. Jan Paweł II, kiedy przemawiał w UNESCO, postawił te kryterium, że najpierw fundamentalną rzeczą jest człowiek, od niego dużo zależy, jakim będzie. Drugim stopniem jest rodzina. Człowiek nie może żyć bez rodziny. Rodzina go kształtowała od samego początku. Trzecim elementem jest naród jako ta większa rodzina, która żyje dłużej niż moi rodzice fizyczni i która ma mnie dalej kształtować, za którą czuję się odpowiedzialny, mobilizuje moje sumienie. Nie chciałbym, żeby każdy czuł się jakimś kosmopolitą bez żadnych ograniczeń. Wolałbym, żeby Unia Europejska itp. była jakąś jednością narodów, a nie jednym narodem. Każdy z tych narodów ma własną kulturę, własną tradycję, ma prawo do własnych rozstrzygnięć, nie żeby ktoś kierował wszystkim z góry, nie mając względu na poszczególne kraje.

fot. Beata Szarek, Szymon Gorko/Zespół Prasowy WSKSiM

Kiedy Jan Paweł II – bo ksiądz kardynał odwoływał się oczywiście do idei narodu św. Jana Pawła II – pielgrzymował do poszczególnych kościołów, ale także narodów, gromadził ludzi na Eucharystii, głosił Słowo Boże, homilie, to ludzie byli umocnieni w wierze. Nasze pokolenie jeszcze przecież doskonale pamięta – ksiądz kardynał towarzyszył św. Janowi Pawłowi II, ale to było nie tylko umocnienie w wierze, ale także mam wrażenie – i to jest też moje doświadczenie – że wówczas czuliśmy się bardziej zjednoczeni we wspólnocie narodowej. W czym tkwił ten fenomen św. Jana Pawła II?

Myślę, że głównie w jego autentycznej postawie szacunku dla człowieka, dla własnego narodu. On kochał własny naród. Pamiętamy, jak w Kielcach przemawiał. Odsunął w pewnym momencie ten swój tekst pisany i mówił: to jest mój naród, moja rodzina, muszę jej bronić. Ale to nie był nacjonalizm. To nie znaczy, że nie kochał innych. Pamiętam, że jak byłem w Meksyku, to mi powiedzieli, że Jan Paweł II szczególnie kocha Meksyk. W Chile – to samo. Nasz Ojciec Święty Jan Paweł II szczególnie kocha Chile. On kochał wszystkich, bo kochając autentycznie własny naród, nie można nie mieć szacunku dla innych narodów. Myślę, że gdy Jan Paweł II przyjeżdżał do Polski, to przyjeżdżał jak do własnej rodziny. Myśmy go wszyscy odbierali jako kogoś swojego.

Zresztą w ogóle jego postawa życiowa była tego typu. Gdy do Watykanu przychodzili różni ludzie, to wszyscy się czuli wobec niego jako swoi. On nie krępował żadnego słuchacza, żadnego widza. On dał nam przykład człowieka, który naprawdę miał bardzo mocną tożsamość. Jako Papież przez 27 lat nigdy nie musiał zmieniać swego zdania – to jest niesamowite. Nigdy nie zmieniał swojego zdania w dyskusjach, nigdy nikogo nie obraził, rozwiał ze wszystkimi religiami, z młodzieżą, z politykami, z wszystkimi. Nie ma kategorii ludzi, z którymi by nie rozmawiał. Do wszystkich miał szacunek. I nie zmieniał swojej opinii wobec młodzieży, nie starał się być bardziej liberalny, żeby im się przypodobać. Zawsze głosił tę samą naukę. To była taka bardzo mocna tożsamość. Mi się podobało, że zawsze był sobą. Nie był inny.

Pracowałem w Watykanie już sześć lat przed jego wyborem i pamiętam, że jak został wybrany Papieżem w pewnym momencie trochę się bałem, że on może będzie przygłuszony tą kurią rzymską, ale już po dwóch dniach widziałem, że on jest taki, jaki był przedtem. To mi się bardzo podobało. Prowadził taki tryb życia, jak przedtem. Zapraszał na śniadanie, na obiady. Wszystko było takie bardzo proste. Gdy kiedyś byłem u niego np. na kolacji, to on mówił: chodź, pójdziemy na taras, odmówimy sobie Różaniec. Mnie to imponowało. Wydawało się, że to był taki Papież, któremu wszystko można było powiedzieć i człowiek nawet nie miał odwagi, żeby nie powiedzieć zawsze mu prawdy. Czy się zgadzałem, czy się nie zgadzałem – mówiłem, co rzeczywiście myślałem i Papież tak chciał. On nie chciał, żeby mu schlebiać. On chciał, żeby każdy mówił prawdę i tu mógłbym przytoczyć takich casusów bardzo dużo z mojego doświadczenia ze współpracy z Janem Pawłem II. To była bardzo mocna osobowość i zawsze był sobą.

Ksiądz kardynał przypomniał zdanie św. Jana Pawła II, że „naród istnieje w gruncie rzeczy poprzez kulturę, w kulturze, dzięki kulturze”, a międzynarodowy kongres odbywa się w WSKSiM. Ta kultura jest wpisana w nazwę uczelni. Pozwolę więc sobie powiedzieć – jako przyjaciel uczelni – jakie zadania ksiądz kardynał postawiłby wspólnocie akademickiej?

Wydaje się, że kultura jest rzeczą fundamentalną. Każdy żyje w jakieś kulturze i każdy w jakiś sposób jest też odpowiedzialny za tę kulturę. Kultura buduje naród, kultura formuje człowieka, całe człowieczeństwo. Dzięki kulturze człowiek staje się coraz bardziej człowiekiem – jak mówił Jan Paweł II. Dlatego podkreślił problem wychowania. Wychowanie też ma zmierzać do tego, co kultura – tzn. żeby człowiek stawał się coraz bardziej człowiekiem. Specjalnie zwróciłem uwagę w swoim wystąpieniu na jego zdanie odnośnie mediów, bo Papież w związku z kulturą mówił właśnie o obiektywizmie mediów, żeby nie były one jakimś narzędziem sił politycznych czy ekonomicznych itd., tylko żeby one odzwierciedlały kulturę, żeby odpowiadały temu narodowi, jego życiu, jego problemom itd. To było bardzo piękne wyrażenie już na samym początku, chociaż potem, w trakcie pontyfikatu, wielokrotnie do tego wracał.

Ślicznie dziękuję Eminencjo za rozmowę i oczywiście również za przyjaźń z Wyższą Szkołą Kultury Społecznej i Medialnej.

Bóg zapłać, bardzo się cieszę, że mogę w jakiś sposób przyczynić się do waszej pracy, do waszej misji, która jest bardzo piękna.


Całą rozmowę z ks. kard. Zenonem Grocholewskim, byłym prefektem Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej można odsłuchać [tutaj]. 

radiomaryja.pl

drukuj