fot. pixabay.com

[NASZ DZIENNIK] R. Kluska: Z każdym rokiem rośnie ingerencja państwa w budowanie i utrzymanie biznesu

Z każdym rokiem rośnie ingerencja państwa w budowanie i utrzymanie biznesu. „Jesteśmy liderem w ilości biurokracji. Nigdzie nie tworzy się tyle prawa i tyle regulacji, jak w Polsce. To jest bezduszne i dotyka w istocie nas wszystkich, ponieważ na ubożeniu klasy średniej, którą stanowią w dużej części mniejsi i średni przedsiębiorcy, traci cała gospodarka” – zaznacza Roman Kluska, przedsiębiorca, w rozmowie z red. Paulina Gajkowską z „Naszego Dziennika”

***

Z jakimi wyzwaniami zmaga się dziś klasa średnia?

Na początku należy zdefiniować, co to jest klasa średnia. Definicje są bardzo różne. Są takie, które próbują sprowadzić ją do kryterium dochodowego. Absolutnie się z tym nie zgadzam. Powód jest prosty. Można mieć stosunkowo wysokie dochody i nie być człowiekiem wolnym. Według mnie klasa średnia to ludzie, którzy poza tym, że są niezależni finansowo, to swoją niezależność budują własną pracą. Czynią to, korzystając z własnego rozumu, pracowitości, przedsiębiorczości. Klasa średnia to – w moim przekonaniu – grupa ludzi wolnych, średnio zamożnych, którzy mają oszczędności i realnie mogą zmienić źródło dochodów.

Jeśli zatem przyjmiemy taką definicję, to klasa średnia w ostatnich latach w Polsce topnieje jak śnieg na wiosnę. Obecnie jest coraz mniej ludzi, którzy prowadzą swoją działalność w sposób niezależny, a więc przestają być oni podmiotem.

Jaka jest tego przyczyna?

Kurczenie się polskiej klasy średniej wynika z ogólnoświatowych tendencji, które w znakomity sposób opisał Roland Baader, niemiecki ekonomista, w książce „Koniec pieniądza papierowego”. Dokonał świetnej diagnozy rzeczywistości, w jakiej obecnie znajduje się Europa, a nawet świat. Baader był niemieckim przedsiębiorcą, zatrudniał około tysiąca pracowników. W pewnym momencie, dostrzegając zmiany, które zachodzą w polityce gospodarczej Niemiec, uznał, że jako przedsiębiorca będzie miał coraz większy problem z byciem po prostu wolnym człowiekiem. Sprzedał swoją firmę i za pieniądze, które uzyskał, rozpoczął badania ekonomiczne. Jako niezależny ekonomista stworzył swoją szkołę, a badania opublikował w szeregu publikacji.

Jego wnioski są takie, że obecnie mamy do czynienia w Europie z końcem wolności gospodarczej. Kapitalizm przechodzi w stadium pośrednie pomiędzy kapitalizmem a socjalizmem, natomiast cel końcowy tego procesu ma być taki, że ustrój kapitalistyczny i wolny rynek mają zupełnie nie mieć na Starym Kontynencie racji bytu. Baader opisał dokładnie, jakie mechanizmy i narzędzia będą potrzebne, aby ten proces przeprowadzić. Przewidział nawet, że zostaną do realizacji tego planu wykorzystane pandemia i wojna, aby wytworzyć wśród obywateli poczucie zagrożenia. Zdaniem Baadera UE, aby zrealizować plan przejścia z kapitalizmu do realnego socjalizmu, musi zniszczyć klasę średnią, bo jest ona niezależna; musi zniszczyć religię katolicką, bo głosi system trwałych wartości, i rodzinę, bo te wartości przekazuje.

Jeśli zadamy jeszcze raz pytanie, przed jakimi wyzwaniami dzisiaj stają przedsiębiorcy w Polsce, to należy doprecyzować, o jakich przedsiębiorców pytamy: o kogoś, kto dopiero zaczyna działalność gospodarczą, czy o szefa korporacji. Mam to szczęście, że byłem w każdej z tych ról, a na dodatek jeszcze spróbowałem gospodarstwa rolnego.

Zacznijmy w takim razie od małych przedsiębiorców.

Ze smutkiem muszę powiedzieć, że z każdym rokiem rośnie ingerencja państwa w budowanie i utrzymanie biznesu. Przedsiębiorczość jest taka, jakie warunki tworzą rządy. Biznes w pewnym sensie dopasowuje się do okoliczności, ponieważ jest elastyczny. Wszystko zależy od tych, którzy tworzą warunki. Jeśli jakaś władza narzeka na przedsiębiorców, to musi sama przed sobą przyznać, że to ona ma kluczowy wpływ na to, jak biznes wygląda. Niemal sto procent tej odpowiedzialności leży po stronie twórców regulacji i egzekucji tych regulacji.

Z ubolewaniem stwierdzam, że ostatni rząd pedantycznie realizował wytyczne unijne i Światowego Forum Ekonomicznego względem małych i średnich przedsiębiorców. Warto jednak zauważyć, że przez ostatnie osiem lat mieliśmy do czynienia z dwoma różnymi rządami. Rząd w pierwszych czterech latach był – tak można powiedzieć – neutralny wobec tych wytycznych. Natomiast ostatnie lata to już podejmowanie działań zgodnych z tym, czego oczekują Unia Europejska i Światowe Forum Ekonomiczne w kwestii ograniczania działalności małym i średnim przedsiębiorcom. W jaki sposób to się objawiało? Przede wszystkim przez postawienie na duże korporacje. Jest to oczywiście bardzo szkodliwe społecznie i wynika z procesu, który dzieje się na świecie. Postawienie na wielkie, międzynarodowe firmy, na wielkie firmy rządowe, na całą masę ludzi zatrudnionych i opłacanych przez rząd, postawienie na rozbudowę biurokracji, co ogranicza możliwość dynamicznego rozwoju małym i średnim przedsiębiorcom. Postawienie na biurokrację determinuje, jaka będzie nasza gospodarka w przyszłości. Bez małych, dynamicznych, innowacyjnych firm nie będzie się ona prężnie rozwijała.

Tutaj dotykamy mechanizmu, dzięki któremu rośnie dobrobyt państwa i – co za tym idzie – ludzi. Wolna konkurencja polega na tym, że firmy bardzo małe, które dopiero wchodzą na rynek, wykorzystują każdą szansę rynkową i zmuszają do ogromnego wysiłku firmy średnie. Te z kolei muszą być dynamiczne, bo inaczej za chwilę małe je zastąpią. Dlatego też małe firmy zmuszają do wysiłku większe przedsiębiorstwa, a nawet korporacje. Dzięki temu gospodarka się rozwija, bo mamy rosnącą wydajność pracy, innowacyjność, a to z kolei prowadzi do szybkiego podniesienia poziomu życia. Jeżeli państwo daje sygnał małym przedsiębiorcom, że ich nie wspiera, że nie są oni potrzebni, bo co chwilę chwali się, jaką korporację ściągnęło i jakimi ulgami, a małym nieustannie dokłada biurokracji, tj. kosztów i barier (każda regulacja dla małych firm to zazwyczaj wielki problem, a dla dużych praktycznie pomijalny), to w efekcie mamy do czynienia z zamykaniem małych firm. Jednostkowo to są dramaty ludzi, którzy muszą zrezygnować z rozwoju tego, co tworzyli ciężką pracą.

Jaki jest tego skutek?

Bardzo prosty. Gospodarka wyhamowuje, ponieważ jeżeli nie ma małych, dynamicznych firm, to nie ma zdrowej konkurencji. Prowadzi to do pogorszenia warunków życia obywateli. Ostatni rząd wycofał się z wielu nierozsądnych pomysłów Nowego Ładu, natomiast nie wycofał się z tego, co bezpośrednio uderzało tylko w małe firmy, czyli podniesienia podatku (nazwanego dodatkowym ZUS-em) dla działalności gospodarczej. Ta forma organizacyjna jest prosta i tania, daje możliwość konkurowania z korporacją. Czyli rząd utemperował to, co zagrażało korporacjom.

Jeśli gospodarka wyhamowuje, maleją wpływy do budżetu państwa, kosztowne przez rozdętą biurokrację państwo, rozdmuchane wydatki powodują inflację, inflacja zubaża wszystkich, ale przede wszystkim klasę średnią, bo przez inflację jej oszczędności tracą realną wartość.

Widział Pan wszystkie przemiany w Polsce po 1989 roku.

Gdy prowadziłem dużą firmą Optimus, w pewnym momencie gospodarka stanęła. Wtedy zostały wprowadzone słuszne rozwiązania, a mianowicie umożliwienie działalności gospodarczej jako bardzo prostej formy. Zalet tego posunięcia było kilka i dlatego w ciągu paru lat powstało milion małych, dynamicznych firm. To spowodowało, że Polska przez wiele lat była w miarę odporna na kryzysy ekonomiczne. To, że Polska była „zieloną wyspą”, nie było zasługą Donalda Tuska, ale tego, że wciąż dynamicznie rozwijała się działalność gospodarcza – i to ona dźwignęła polski PKB. Dopiero Nowy Ład mocno dociążył tę formę działalności, dorzucając jej dodatkowy podatek w wysokości 5 proc. Dużo bardziej szkodliwe od tych 5 proc. jest wysłanie sygnału do rynku: was, małych, dynamicznych nie chcemy, stawiamy na korporacje i zbiurokratyzowane formy organizacyjne, drogie w zarządzaniu.

Dlaczego stanowi to takie uderzenie w polską gospodarkę?

Dlatego, że nakłada w Polskim Ładzie dodatkowe obciążenia podatkowe na formę organizacyjną najlepiej dostosowaną do dzisiejszych czasów w sensie polskiej racji stanu. Jakie cechy ma ta forma, że ona jest tak potrzebna i sprawdziła się przez ostatnie ponad 20 lat? Przede wszystkim jest to forma bardzo prosta, gdzie przedsiębiorca musi wykonywać zgodnie z prawem wszystko to, co służy potrzebom podatkowym i zewnętrznym, natomiast wszystko to, co ma służyć jemu, może robić albo nie robić. Ta forma jest zatem z racji mniejszej ilości formalnej ewidencji tania w prowadzeniu.

Na starcie, porównując działalność gospodarczą ze spółką z o.o., to jest różnica 1000 złotych miesięcznie tylko opłat w biurze rachunkowym. Dla młodego człowieka po studiach, który nie posiada kapitału, ale ma świetny pomysł, stanowi to zasadniczą różnicę. I ogromną zachętę. Jeżeli wybiera działalność gospodarczą, idzie do urzędu i z dowodem osobistym cały proces rejestracji trwa 10 minut. Nie ponosi żadnych kosztów. Jeżeli uda mu się zdobyć pieniądze na początek działalności, to zasila nimi firmę bez żadnych formalności. To jest bardzo proste. Najpiękniejsze dla społeczeństwa w tym wszystkim jest to, że jeżeli się mu nie uda, to on ponosi prywatnie wszystkie koszty, to jest jego ryzyko, a nie całego społeczeństwa. Jeśli byłaby to spółka z o.o., to koszty jego nieudanego eksperymentu poniosłoby całe społeczeństwo.

Ta działalność gospodarcza była ważna dla polskiej gospodarki, dla uczciwości, stabilności naszego rynku?

Miała ona stałe liniowe opodatkowanie, niższe koszty funkcjonowania, ale niosła jedno ogromne wyzwanie dla ludzi, którzy się jej podjęli. Ona nie dopuszcza formy bankrutowania. Oznacza to, że wszystkie zobowiązania przedsiębiorca musi uregulować z własnego prywatnego majątku. I to jest najważniejsze, to jest key point działalności gospodarczej. Odpowiedzialność za to, co się robi, spowodowała, że gospodarka polska od mało uczciwej (przypomnijmy sobie lata 90. i najróżniejszego rodzaju oszustwa, naciągaczy etc.) stała się w miarę czysta. Faktyczna odpowiedzialność za swoje działania i swój biznes uporządkowała wiele kwestii. Przedsiębiorca w takiej sytuacji będzie starał się robić wszystko, aby biznes się rozwijał. Jeśli robi to dobrze, uczciwie i osiągnie sukces, to państwo gwarantuje też liniowy podatek, czyli finansowy sukces jego rodzinie. Taką piękną sytuację nazywamy „dwóch zwycięzców” – razem państwo i obywatel, czyli całe społeczeństwo.

I nagle pojawia się ogólnoświatowa tendencja, aby klasę średnią likwidować. Rząd postanowił tę formę działalności ograniczyć. To, niestety, wpisuje się w proces przekształcania gospodarki światowej w gospodarkę, która zbliża nas coraz bardziej do realnego socjalizmu. Coraz więcej ludzi zależy od państwa. Mamy coraz więcej etatów z budżetu państwa, coraz większe obciążenia budżetu państwa związane z coraz większymi kosztami jego funkcjonowania, coraz bardziej rozbudowaną administrację oraz rosnące trudności poprzez lawinowy przyrost kosztownej biurokracji dla wszelkich form działalności gospodarczej poza korporacjami, dla których biurokracja jest niemal nieodczuwalna. Ze względu na wielką skalę produkcji koszty biurokracji w przypadku dużych firm są praktycznie pomijane.

W Polsce ogromnym błędem jest to, że jeżeli wchodzi jakaś nowa regulacja, to ma ona dotyczyć w równym stopniu korporacji i mniejszych firm. To, co dla ogromnej korporacji nie jest problemem, dla małego przedsiębiorcy jest gigantyczną barierą. Chodzi tutaj o dziesiątki godzin, które właściciel musi poświęcić biurokracji, aby sprostać wymaganiom danej regulacji. Kiedy on ma pracować? Jak młody przedsiębiorca ma zarobić swoje pierwsze pieniądze? Jesteśmy liderem w ilości biurokracji. Nigdzie nie tworzy się tyle prawa i tyle regulacji, jak w Polsce. To jest bezduszne i dotyka w istocie nas wszystkich, ponieważ na ubożeniu klasy średniej, którą stanowią w dużej części mniejsi i średni przedsiębiorcy, traci cała gospodarka.

Przedsiębiorczość w działalności gospodarczej polega również na tym, że człowiek jest nieustannie motywowany również brakiem możliwości bankrutowania, i mimo kryzysów zewnętrznych czy nieoczekiwanych okoliczności, jak np. pandemia, jest zmuszony do ciągłej pracy i trwania w nadziei, że te uciążliwości miną. Ta chęć rozwijania własnej firmy została w ostatnim czasie mocno zdyskredytowana, z wielką szkodą dla przyszłości Polski.

Z Unii Europejskiej nadciągają niebezpieczne zjawiska, bardzo często motywowane ideologicznie, jak np. groźba raportowania ESG, czyli przekazywania informacji niefinansowanych o działaniach, które firmy podejmą w obszarze środowiska, społeczeństwa i zarządzania. I o ile duże firmy jakoś sobie z tym radzą, to rzeczywiście dla małych firm raportowanie, ile czego się zużywa ze względu na ochronę środowiska, jest absurdem. I tych absurdów przybywa.

Ma pani rację, ten proces trwa od wielu lat. To jest coś bardzo smutnego, że jesteśmy liderem we wdrażaniu wielu absurdalnych regulacji. Warto tutaj brać przykład z innych krajów, które korzystają z preambuły, która jest w każdej unijnej regulacji, że ma być ona dostosowana do warunków danego kraju. To wszystko, co służy rzekomo ochronie środowiska, a oparte jest na papierologii, jest absurdem. Tych ustaw jest wiele i są one bardzo uciążliwe. Dlaczego? Powołam się na przykład mojej firmy.

W ramach nowych regulacji moja maleńka firma, która produkuje sery owcze i krowie na bardzo małą skalę, musi prowadzić ogromną ilość ewidencji. To nawet kilkaset stron dokumentów wypełnianych kwartalnie. To wszystko trafia do urzędu. Potem przychodzi opłata, najczęściej kilka złotych. Następnie kontrole, czy wszystko zostało dobrze zrobione. Kosztowność w stosunku do efektów tej machiny biurokratycznej dla małych firm to czysty absurd. Zupełnie bezsensowne działanie oparte na papierach, bez jakichkolwiek efektów w realnym życiu. Zasiadając w Narodowej Radzie Rozwoju, wnioskowałem, żeby Polska na wzór innych krajów zróżnicowała biurokrację zależnie od obrotów firmy. Poza tym dochodzi jeszcze walka z pieniądzem, czyli gotówką.

Czym grozi eliminacja gotówki?

Jeżeli nie będzie gotówki, która zawsze jest bezpiecznym rozwiązaniem w awaryjnej sytuacji, to człowiek nie będzie mógł czuć się bezpiecznie i być niezależny. Polska już ma bardzo niskie limity operacji gotówkowych. To jest kolejny czynnik ograniczenia dla małych i początkujących firm. Dla małych firm gotówka jest bardzo ważna, bo właściciel jeszcze nie zarabia, ma tylko np. pożyczone pieniądze. Transakcja gotówką jest dla niego pewna i bezpieczna. Ograniczenie płatności gotówką dla małych firm, zwłaszcza startujących, to kolejna kłoda pod nogi. Kiedy nie zna się kontrahentów, operacje bezgotówkowe często mogą być dla nich wielce ryzykowne. Jeśli nie nastąpi zmiana mentalności i przebudzenie polskich twórców prawa, to bez gotówki ubezwłasnowolnienie społeczeństwa będzie postępowało.

Uderzanie w przedsiębiorców, w klasę średnią i uleganie niebezpiecznym prądom ideologicznym z Zachodu jest zagrożeniem dla naszej suwerenności gospodarczej, a przez to również niezależności politycznej jako państwa?

Oczywiście, że tak. Niezależność gospodarcza jest źródłem niezależności politycznej. Utrata niezależności gospodarczej powoduje utratę niezależności politycznej. Jeżeli pójdziemy dalej w kierunku ograniczania małych i średnich firm oraz dynamizmu polskiej gospodarki, to będziemy na drodze systemowego ograniczenia wpływów do budżetu. Korporacje płacą dużo mniej w relacji do obrotu i będziemy coraz bardziej zadłużeni. W takim ustroju będziemy tylko niewolnikami. Należy zmienić sposób myślenia o polskiej gospodarce. Ułatwić życie małym firmom przez ograniczenie przede wszystkim biurokracji, którą dziś narzuca nam Unia Europejska, a my sami dokładamy znacznie więcej.

Odniosłem wrażenie, że Prawo i Sprawiedliwość zapomniało w kampanii wyborczej o klasie średniej. To był błąd. Jestem patriotą i z troską przyglądam się temu, co się dzieje w naszej Ojczyźnie. Polska jest dla mnie ogromną wartością. Jestem świadomy, ile krwi nasi przodkowie przelali za to, abyśmy mieli suwerenne państwo. Suwerenność gospodarcza jest kluczowa i dlatego musimy mieć silną klasę średnią, która ma możliwości rozwoju. Dziś przedsiębiorcy i wolne zawody zmagają się również z ogromnymi kosztami i barierami formalnymi. Jeżeli pracownikowi chcę dać złotówkę, muszę drugą złotówkę oddać do budżetu. Potem wszyscy się dziwią, że przedsiębiorcy bardzo oszczędzają na płacach. Jakie warunki stworzy państwo, taki będzie biznes.

W tej chwili Unia Europejska dąży do realnego socjalizmu, a ja ten ustrój znam i wiem, jak bardzo jest on niegodziwy. Widzę też, jak ta propaganda negatywnie wpłynęła na mentalność młodych ludzi. Oni często chcą dziś pracować trzy dni w tygodniu, po pięć godzin. Dominuje w nich postawa roszczeniowa. Chcą posiadać dużo, szybko, bez ciężkiej pracy, bez realnego wysiłku. To utopia. W realnym socjalizmie zawsze jest równanie do najsłabszego. To jest prosty mechanizm. Jeżeli w jakiejś grupie jeden pracuje bardzo słabo, a wszyscy otrzymują jednakowe wynagrodzenia, to bardzo szybko reszta się demoralizuje. Myślą sobie: po co ja mam ciężko pracować? I w takim systemie mamy mentalność i jakość socjalistyczną, socjalistyczny poziom życia, czyli wszystko byle jak, na możliwie niskim poziomie.

Dotykamy tutaj również kwestii edukacji młodych ludzi. Zamiast myśleć o rozwoju własnej firmy, o wytwarzaniu czegoś własną pracą i dążeniu do samodzielności, marzą o pracy w korporacji, w której będzie więcej przywilejów niż obowiązków. Korporacje żerują na społeczeństwie, wykorzystując bezlitośnie swą skalę i masę. Bez zagrożenia ze strony mniejszych, dynamicznych firm wysiłek postępu ograniczają do minimum, a lobbing wykorzystują do maksimum.

Proszę naszym Czytelnikom opowiedzieć o swojej firmie. Skąd inspiracja, aby zająć się produkcją serów?

Kiedy byłem szefem wielkiej firmy, jeździłem po świecie i czasem brałem udział w bankietach. To, co zapamiętałem z tych spotkań, to najdelikatniejsze mięsa, które okazywały się jagnięciną, i najpyszniejsze sery, które były owczymi serami. Pojawiło się marzenie, aby takie pyszne jedzenie samemu robić. Niestety, gdy kończyłem pracę w Optimusie, okazało się, że moje zdrowie jest w ciężkim stanie, zwłaszcza serce. Lekarze kazali mi brać ogromną ilość lekarstw. Zażartowałem w jednym programie telewizyjnym, że muszę być bacą (śmiech).

Pewnego dnia odwiedziła mnie pani profesor z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i zapytała: „Panie prezesie, czy pan wie, że owcze sery i jagnięcina to najlepsze produkty na serce?”. Mleczne produkty owcze mają udowodnione na świecie działanie profilaktyczne zapobiegające rakowi i korzystne dla serca. Postanowiłem z tej szansy skorzystać. Przestawiłem się zerojedynkowo: w jeden dzień zacząłem jeść masło owcze, mleko owcze, sery i mięso. Po półtora roku od zmiany stylu odżywiania zrobiłem badania i wyszły znakomicie.

Zrozumiałem, co ma wartość. Piękna, prawdziwa żywność robiona w sposób naturalny. Kupiłem ziemię. Sam uprawiam wszystkie zboża na pasze i trawy, żeby mieć pewność, że są czyste, bez GMO i bez czarnej pleśni. Mam najwyższej klasy laboratorium mikrobiologiczne, które kontroluje wszystkie pasze, mleko, sery. Kontroluję też wszystkie owce bezpośrednio przed dojeniem, czy są zdrowe, aby mleko na sery doić wyłącznie od zdrowych owiec. Nigdy nie używam antybiotyków, nie stosuję hormonów. Robię wszystko pedantycznie czysto i naturalnie. Często połowę mleka wylewam, dlatego że owce też chorują – miewają katar, kaszel, zapalenie płuc. Koszt jest ogromny. Ale powstają sery, które podobno są przepyszne, a przede wszystkim zdrowe.

To wielkie wyzwanie realizować pasję, produkując smaczną, naturalną żywność. Ale – nie oszukujmy się – jest to również ciężka praca.

Można zadać pytanie, po co to wszystko robię. Pomimo tego wszystkiego, co powiedziałem wcześniej, czyli niebezpiecznych procesów ograniczających naszą wolność, które z troską i niepokojem obserwuję, chciałbym dodać trochę otuchy. Pamiętam czasy komunistyczne. Żadnego światełka w tunelu. Wojska sowieckie w Polsce, czołgi na ulicach, władza represjonująca obywateli. Rozumowo nie mieliśmy żadnej nadziei na zmianę. Wiele godzin dyskusji w małych gronach: jak można doprowadzić do końca PRL-u? To się w końcu udało.

Trzeba jednak powiedzieć, że to również było wymodlone, w czasach PRL-u kościoły były pełne. Polacy zawierzali swoją przyszłość Panu Bogu. Wiemy, że Stwórca nie ma żadnych ograniczeń, może wszystko. I ja dzisiaj mam nadzieję, że również i z tego obecnego kryzysu nas wydźwignie. Nadzieją dla mnie są tłumy rodaków na codziennych Mszach Świętych. W naszym kościele w pierwszą sobotę miesiąca kościół jest pełen. Dla mnie wzorem jest kościół zdrojowy w Krynicy-Zdroju, gdzie Polacy wynagradzają zniewagi Matce Najświętszej. Jeżeli jako Naród wytrwamy na tej drodze, to jestem pewien, że Stwórca, który może wszystko, nie zapomni o tych, którzy Go kochają, i dokonają się w Polsce zmiany, o których nawet nie marzymy.

Paulina Gajkowska/Nasz Dziennik

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl